bambuko do kwadratu
dziś napiszę króciutko, bo jestem już prawie nieżywy. Nie to, żebym się skarżył na nadmiar pracy, ale wczoraj i dziś było jej rzeczywiście aż nadto... Inna sprawa, że dziś był jeden z tych wielu wspaniałych dni w ciągu całego roku, gdy człowiek dostaje w prezencie od bliźnich same upokorzenia. Najciekawsze jest to, że przychodzą one w dużych ilościach w krótkim przedziale czasu - jak tu wątpić w to, że to miłosierny paluszek Pana Boga daje okazję do umocnienia? To jasne.
upadł mit
Tomasz Lis u siebie na stronie, czy gdzie tam mi to się obiło o oczy, napisał, że kamień spadł mu z serca, gdy upadł wreszcie mit Jarosława Kaczyńskiego, jako zimnego stratega, który wszystkich rozstawia po kątach.
Nie chcę nic mówić, ale to producenci papki medialno-politycznej w rodzaju red. Lisa mit ów stworzyli. Zagadnienie wyglądało tak:
Kaczyńskiemu coś się udaje - genialny strateg wygrywa kolejną bitwę, kalkuluje na zimno, etc.
Kaczyńskiemu coś się nie udaje - phi, dureń, mały kartofelek, który sobie ubzdurał że będzie takim strategiem jak Napoleon.
Kpina z rozumu, moi mili. A teraz Lisowi spada kamień z serca... zupełnie tak, jak wówczas, gdy pisarz wszedłszy za bardzo w tworzony świat, uprzytamnia sobie, że to tylko fikcja...
buduje się mit
teraz natomiast tworzy się mit. Zapewne pies z kulawą nogą nie zainteresował się, ani nie interesuje się tym, co dziennikarze robią ze swoimi kolegami po piórze, z którymi im nie po drodze politycznie, bądź towarzysko.
Casus Michalkiewicza - larum zagrały nasze gazwyborcze sławy, gdy miał dostać felietony w Polskim Radiu. Antysemita, faszysta... hahaha... pisałem już o tym sto razy, więc tylko napomknę - jeśli ktoś nie jest filosemitą, dla filosemitów i Żydów jest antysemitą, kto nie przepada za obecnym kształtem Unii Europejskiej, jest antyeuropejski, a nie po prostu ma inne poglądy.
Natomiast to, co dzieje się wokół Tomasza Sakiewicza i redakcji Gazety Polskiej odkąd wbrew akcjonariuszom ze spółki King&King objął Redakcję, przechodzi ludzkie pojęcie. O samym konflikcie udziałowców (w który pośrednio jest zaangażowany Gaz Wyb) nie będę pisał - odsyłam tylko na stronę - http://www.gazetapolska.pl/?module=content&article_id=411.
Dziś zaś sąd wydał decyzję o zatrzymaniu red. Sakiewicza oraz red. Hejke na 48 godzin. O co chodzi? Chodzi o artykuł, w którym "GP" ujawniła fakt współpracy redaktora programowego TVN, Milana Suboticia z WSI. Sprawa została zresztą potwierdzona przez raport o przestępczej działalności WSI (recepcja raportu przez media też godna uwagi). Wówczas Subotić oraz TVN złożyły pozwy przeciwko redaktorom z Gazety Polskiej, a nieliczni dziennikarze zaprotestowali przeciwko takiemu postępowaniu w łonie środowiska dziennikarskiego (list dziennikarzy ws. wolności słowa: http://www.gazetapolska.pl/?module=messages&message_id=101). W ilości pozwów przeciw "GP" przoduje oczywiście Gaz Wyb (przypomnę, pośrednio zamieszana w spór udziałowców) - mam tu na myśli szczególnie jeden casus.
Otóż, Adam Michnik dostał faksem pytania a propos tematyki, którą chciała poruszyć "GP" w kolejnym numerze. Jako, że na nie nie odpowiedział, ani nie chciał się spotkać, artykuł nie mógł wziąć pod uwagę jego punktu widzenia. Wówczas - już po publikacji - niejaki mecenas Rogowski (ten, który - jak wieść niesie - oprócz bycia pełnomocnikiem, prowadzi w Agorze szkolenia w zakresie radzenia sobie prawnego z przeciwnikami) przysłał do Redakcji faks, gdzie zagroził kolejnym pozwem, jeśli "GP" nie opublikuje jego oświadczenia zawartego w faksie w całości, nie omijając żadnego słowa. W następnym numerze, Sakiewicz wyśmiał we wstępniaku Rogowskiego, ale zamieścił jego faks w całości, łącznie z numerami telefonów i numerem konta jego kancelarii, które widniały na faksie. Co się stało wtedy? Rogowski skierował do sądu pozew o ukaranie Sakiewicza i Redakcji, za publikację jego - wprawdzie nie zastrzeżonych - ale jednak danych, po których można dojść do danych zastrzeżonych. Komedia.
Po co to piszę? Ano po to, że gdy przypomni sobie jeszcze sobie człowiek, że ci sami ludzie trąbili przez ostatnie dwa lata o zagrożeniu demokracji, o kneblowaniu ust dziennikarzom, popierdywali o demokracji i profesjonalnych standardach, etyce, et consortes, to pusty śmiech człeka ogarnia i nóż się w kieszeni otwiera. Drogie miglance - nie lubię, gdy robicie ze mnie durnia!
Halołin
chciałem dziś pójść na Mszę Świętą do katedry, ale nie było. Nie, nie odwołali z okazji Haloween, tylko w kościele jest remont. Chociaż z drugiej strony - w każdej witrynie trupy, zombie i czarownice, można by się zastanowiać...
GPW jako droga do świętości
proszę zobaczyć co inwestorzy w USA wyprawiali dzisiaj - http://stooq.com/q/?s=nasdaq Do takich jazd góra-dół trzeba naprawdę mocnego pampersa... Dziś dzień posiedzenia tamtejszej RPP, czyli FOMC, który obniżył stopy procentowe o kolejne 0,25 punktu. Teoretycznie dla rynków finansowych wiadomość dobra... ale długoterminowo - uczucia mam mieszane. Ciekawe, czy Stanom uda się uniknąć recesji - póki co wyglądają jak pacjent z zakażeniem, w którego się wpompowuje sól fizjologiczną, mówiąc że się polepszy. Pozytywne zaskoczenie dzisiaj, to wzrost wydatków na konstrukcje budowlane w USA (obstawiano spadek o 0,3%, zamiast spaść - o tyle wydatki wzrosły). Ciekawa sytuacja.
Nasz parkiet dziś jak zwykle nerwowo, szkoda gadać.
Mnie natomiast ciekawi to, że giełda jest drogą do świętości. Mówię to już od jakiegoś czasu - nie tylko wojsko potrafi być wspaniałą szkołą chrześcijaństwa, a koszary domem rekolekcyjnym - także inwestowanie na rynku finansowym może stać się wspaniałą szkołą nie tylko cierpliwości, ale odwagi, zaufania Bogu, porządnej analitycznej pracy, panowania nad emocjami. Zachęcam, porażki na tym polu lepiej się pamięta - bo dużo kosztują...
litania
chcąc uniknąć sytuacji, w której znów będę musiał oglądać żenujące reklamy na własnym blogu, powtórzę to, co zwykle - nieruchomości chciałbym, usługi finansowe, inżynieryjne, zarządzanie jakieś, kosmetyka estetyczna, stomatologia. No, chyba starczy. Aha, jeszcze jedno - testy DNA!
podróż
wyobraźcie sobie, że już za paręnaście minut Oleńka wsiądzie do autokaru opolskiego biura podróży SINDBAD, by jutro o 8:30 pojawić się na dworcu autobusowym w Monachium! Radość nasza jest wielka, bo choć odległość prawie taka sama jak do Warszawy, a komunikacja nawet lepsza - codziennie Skype, to jednak tęsknimy bardziej. Od jutra wpisy pewnie będą krótsze, za to więcej zdjęć zapodam. Gwarantuję natomiast jasność umysłu - obecność Oleńki zawsze sprawia, że problemy, których dotąd nie rozwiązałem nagle znajdują swój koniec, a zagadnienia nad którymi łamałem sobie głowę - stają się przejrzyste! Zawsze z Wrocławia wracam z pełnym notesem.
wierszydełko
dzisiaj wielce hermetyczne, humanistyczne wierszydełko
pan Jaeger obcinał paznokcie przed pisaniem
pan Werner Jaeger
autorPAIDEI
usiadł z kawą
się trochę wylało tworząc
brązowy zbiór równoodległych od środka kropelek
na biurku
kartce
było cicho
a dlaczego pan Ajdukiewicz
którego analizują robalki
zastosował w tym miejscu
żółtej kartki IV gat.
taki porządek
pisząc przecież o aprioryzmie skrajnym
mógł przejść do umiarkowanego
od razu całkiem empirycznie
a nie do empiryzmu a potem dopiero
no, a ten Jaeger czy
pogładził ogolone liczko
gdy uszczypnął piórem Moellendorffa
i jego teorię
na gładziutkiej kartce z moimi palcami
zresztą nieważne czy Moellendorffa
to nic nie zmienia
czy kogoś innego
Nałkowska miała pięćdziesiąt cztery lata
gdy wybuchła wojna
myśl na dziś
Cokolwiek by się działo, trwaj na swej drodze z radością i optymizmem, gdyż Pan stara się usunąc wszystkie przeszkody.
- Posłuchaj mnie uważnie: jestem pewien, że jeśli walczysz, będziesz świętym!
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 355
środa, 31 października 2007
[31 X 2007] dziś jest dziś - zaraz idzie jutro
Autor: Maciej Gnyszka o 10/31/2007 07:39:00 PM 0 komentarze
Etykiety: aborcza, agora, gazeta polska, giełda, kaczyński, lis, michalkiewicz, oleńka, poezja, polityka, świętość
[31 X 2007] dziś jest jutro - wtorek to środa?
co ja tu jeszcze robię?
dziewczyny zrobiły mnie nieco w bambuko i musiałem siedzieć aż dotąd... polska nindża nie mięknie, ale nadszarpnięta jest niewąsko!
nocne marki, nocne eura
myślę sobie jak by tu umilić życie nocnym Markom... i wpadłem na pomysł! Kolejne wierszydełko będzie!
Biała lodówka a w niej indyk
stała
zgaszona umarłszy
na dole w spiżarni
Mińsk w Pruszkowie
i wtedy popłynęło
ciepłe życie
drucikiem
mrugnęła
mrucząc jak dawniej
dobranoc nocnym Markom, proszę zwijać się już w rulonik razem z kołdrą i grzecznie spać, bo zaraz inauguracja nowego dnia!
Autor: Maciej Gnyszka o 10/31/2007 01:39:00 AM 2 komentarze
Etykiety: poezja, studiowanie
wtorek, 30 października 2007
[30 X 2007] wtorek - idzie nocka, wieczór już przyszedł
wtorek, a pojutrze czwartek
dziś pracowity dzień, oj pracowity - pobudka koło 6:00, fiku-miku, to i owo zrobione do zajęć, bo wczoraj nie chciałem siedzieć dłużej, niż wynegocjowana z Oleńką rozsądna granica, później Bauphysik, Klima Design i powrót do domu - w locie kończenie tekstów na socjologię - później obiad i czytanie do socjologii. Pędziłem moi mili, bo zostało mi parę stron ciekawego tekstu, a nie chciałem znów sytuacji, w której nie będę się zgadzał z głoszoną tezą, nie znając jej podania w tekście.
Jednak ku mojej radości - gdy już przybiegłem na Konradstrasse - okazało się, że zajęcia odbędą się za tydzień. Dwa razy tego samego nie trzeba było mi powtarzać - wróciłem do domu, wysączyłem resztkę Paulanerka i zabrałem się za roboty do jutrzejszego przeglądu z Baukonstruktion. Robię to aż do teraz, powoli zmierzam ku końcowi.
dr Werner, telefony komórkowe i korek z Australii
Bauphysik prowadzi dr Werner. Postać przypominająca mi mojego fizyka ze Staszica... kto zna, ten wie o co chodzi. Otóż, pan Werner najprawdopodobniej będąc Polakiem, głosowałby na UPR, ale nie o tym chciałem tak naprawdę pisać.
Otóż, mąż ów ma wielką pasję obalania mitów i całych ich systemów. Podchodzi do tego jednak na nieco XIX-wieczny sposób, tzn. z wielką wiarą w postęp i rozum. Z tego, co rozeznaję - jest także ateistą (dowiedziałem się bowiem na wykładzie, że katolicy się boją Sądu Ostatecznego, a religie powstały właśnie ze strachu). Dziś natomiast wielce mnie ubawił perorując i naigrawając się z zabobonów nt. telefonów komórkowych i materiałów umweltfreundlich, czyli przyjaznych środowisku. Zauważył bowiem, że ludzie boją się komórek, tworzą mitologie na temat ich szkodliwego działania, opłaca się naukowców dla zbadania tych zarzutów, a owi rokrocznie podają do wiadomości, że na dwoje babka wróżyła i badania trzeba kontynuować... Hehehe... Dr Werner ma zaś prostą odpowiedź - komórka emituje w porównaniu ze Słońcem, instalacją elektryczną w domu, czy chociażby komputerem, promieniowanie o natężeniu prawie żadnym. Ci durnie najpierw się opalają godzinami, chłonąc promieniowanie słoneczne, a potem krzyczą że komórka rozwinie im raka!
Druga sprawa - korek importowany z Australii. Trzeba Wam wiedzieć, że w Niemczech rzeczywiście ludzie mają niemałego świra na punkcie BIO i umweltfreundlich - dlatego za ciężkie pieniądze np. sprowadzają z Australii wykładziny korkowe, żeby nie pokrywać podłogi PCV. Werner puka się w czoło - po pierwsze drożej, po drugie, zanieczyszczenie które spowodował statek wiozący korek z Australii nie jest zupełnie brane pod uwagę. Głupi naród mamy, głupi - podsumował Doktor, samemu nie widząc, że cytuje kol. Pecelewicza! Kol. Pecelewicz, czytacie? Klikacie?
autobus - Reise nach Polen
przed socjologią skoczyłem do polskiej enklawy w Monachium - w okolice Josephsplatz, by kupić bilet na autobus do Polski, na Boże Narodzenie. O tym, że w oczach Boga jesteśmy warci więcej niż wróble, można się przekonać i na tym przykładzie - mając w portfelu 83 euro oraz wzięte specjalnie z domu niemiecką kartę oraz PIN do niej (myślałem że za bilet zapłacę 98 euro) - dowiedziałem się u pana w biurze Reise nach Polen (Podróże do Polski), że zapłacę jedynie 80,40 europejskiej waluty! Nie dało się lepiej tego wycyrklować, toteż zadowolony pogawędziłem z panem o biznesach, dostałem cynk o tanich lotach do Polski, itd. Miło było posłuchać polskiego, miło obejrzeć polską prasę...
gospodarka, głupcze!
powyższe zdanie przypisuje się na ogół Billowi Clintonowi (żona Hillary'ego). Odnoszę jednak wrażenie, że niedługo każdy będzie kojarzył je z Donaldem Tuskiem sadzającym Waldemara Pawlaka na stanowisku Ministra Gospodarki.
No, cóż - polnische Wirtschaft...
http://wiadomosci.onet.pl/1632863,11,item.html
w tym roku prawo jazdy, za 17o lat - samochód
nie wszyscy wiedzą, ale od sierpnia mam prawo do jazdy samochodem, dzięki prawu jazdy. Także nie wszyscy wiedzą, że przez Gugla samochód otrzymam dopiero za 170 lat! Średnia jest niaubłagana - choć Czytelnicy klikają jak najęci, to niska wartość reklam wstawianych przez sabotażystów z Gugla obniża średnią...
Drodzy sabotażyści, powtórzę, bo chyba nie pamiętacie - nieruchomości, kredyty, testy DNA, samochody, stomatologia, podróże, PR, HR - takie reklamy chcę, a nie jakieś tfu-tfu randki internetowe.
wierszydełko
moje odkrycia
moją małość w białych adidasach
nawiedziła znienacka
dziura ozonowa na plaży
ogromna i ciemna
wyleciała z naszej lodówki
potem minęła mnie śmierć
na wiejskim cmentarzu
którą wskazałem patykiem
wsadzanym krowie w tyłek
była cicha i leżała bez ruchu
ta śmierći miała żółte ręce
które całowałem
później bałem się starego pana
z laską który jadł dzieci
a potem policjantów w Nysce
aż znów zobaczyłem śmierć przez wizjer
gdy dzieliły nas drzwi obite
zimną blachą a na schodku niżej
stał turoń
myśl na dziś
Najprzedniejszy Duchu niebiański, stale stojący przed Panem, nieustannie wstawiaj się za nami u Syna Bożego Jezusa Chrystusa, aby z chwilą, kiedy źrenice moje zgasną dla świateł ziemi, otworzyły się na światłość chwały wiekuistej. Błagam Cię, bądź nam radosnym zwiastunem zbawienia. Amen.
pod. red. ks. Waleriana Moroza CSMA, Nabożeństwo do św. Michała Archanioła i Aniołów, Marki 2005, s. 84
Autor: Maciej Gnyszka o 10/30/2007 06:37:00 PM 2 komentarze
Etykiety: monachium, pawlak, poezja, polityka, studiowanie, tusk, werner
poniedziałek, 29 października 2007
[29 X 2007] idzie noc cz. 2
robię cz. 2 bo w tamtej mi się brzydko formatowało. Coś się blogspot psuje, muszę Wam powiedzieć...
poezja
dziś już moje wierszydełko było. Teraz zapodaję poezję na temat... naszego bloga! Powstał bowiem limeryk autorstwa limeryków wielbiciela - Maćka Metejewskiego (w komentarzach figuruje jako siusiak).
W internecie na blogspocie
Pangrzyzga zarabia krocie.
Biust Cichopek klikać każe
Albo tam gdzie didżej Błażej...
„W stringi, figi klikaj kmiocie!”
dlaczego nie będę politykiem?
Oleńka mi zabroniła. Mówi, że polityk się musi dużo stresować, a mnie się może od tego stresowania odkleić blaszka miażdżycowa. Nie wiem co to za blaszka, znam tylko falistą i trapezową, ale z tą polityką to chyba przesądzone. Chyba, że uda się dowieść, że polskiej nindży blaszka się nie odkleja!
maile, maile
postanowiłem zrobić Czytelnikom krótką lekcję niemieckiego! A co - miejcie i Wy coś z mojego stypendium. Dostałem maila z pracy - od Ryśka. Kursywą pisane jest tłumaczenie - miłej lektury i owocnej nauki!
Hallo Maciej,
Mordo moja!
Hier zwei Antworten,
zaraz przeleję Ci te dwa miliony, co to je wczoraj chciałem wyklikać z kolegami!
Die genauen Vereinbarungen für Deine Praktikantenzeit will Herr XXX mit Dir demnächst besprechen. Bitte bring dazu Deine Immatriculationsbescheinigung und den Nachweis Deiner Krankenversicherung mit.
Jeśli chodzi o tego Lexusa, to się nie martw - już jednego skołowaliśmy, facet mieszka pod Monachium. Chłopacy powiedziały, że tydzień-dwa i będziesz go miał u siebie w dziupli, a wagon szlugów u siebie na kwadracie - Prezio powiedział, że Ci się należy za ostatnie fuchie.
Bitte gib uns Deine Kontonummer und Deine Bank mit BLZ an, Herr XXX wird dir einen
Abschlag für Deine geleistete Arbeit überweisen.
Aha, przypomnij nam numer Twojego konta w Tel-Awiwie, bo Bagsik pyta czy nie mamy jakiegoś wolnego konta do wyprania kasy. Tobie też by coś z tego skapło. Prezio mówił, że ostatnia robota, którą zrobiłeś nam tu w biurze nadaje się do nagrody Pritzker'a.
Grüße R.
Pozdro szejset - Rysiek
USA stock exchange
W USA dzisiaj też rządzi strona popytowa, choć mają Jankesi problemy... w chwili gdy zamieszczam link do obrazka, jesteśmy na wsparciu - albo je przebijemy, i zatrzymamy się niżej, albo się odbijamy i zatrzymamy wyżej. Jeśli zatrzymamy niżej, to albo się odbijemy, albo nie. Jeśli nie - to źle. Jeśli tak - to dobrze. Cóż, najlepszym przedziałem trzymania akcji jest wieczność - jak mądrze powiedział amerykański guru inwestorów Warren Buffet. http://stooq.com/q/?s=nasdaq
[z ostatniej chwili - wsparcie przebite, opuszczamy kanał wzrostowy, S&P500 trzyma się lepiej niż NASDAQ]
myśl na dziś
Bądź nam opiekunem i wodzem. W tych ciągłych, wyczerpujących utarczkach broń od znużenia i zniechęcenia. Nade wszystko ocal w godzinę śmierci, kiedy być może przyjdzie nam z hordą szatanów stoczyć ostatni bój.
pod. red. ks. Waleriana Moroza CSMA, Nabożeństwo do świ. Michała Archanioła i Aniołów, Marki 2005, s. 47
Autor: Maciej Gnyszka o 10/29/2007 07:46:00 PM 2 komentarze
Etykiety: giełda, poezja, polityka, science-fiction
[29 X 2007] idzie noc
ciemno
Autor: Maciej Gnyszka o 10/29/2007 06:50:00 PM 0 komentarze
Etykiety: i co z tego, katolicyzm, monachium, opus dei, political-fiction
[29 X 2007] poniedziałek, zaraz czwartek!
co dziś mamy?
dziś mamy poniedziałek i popojutrze jest czwartek, czyli przyjeżdża Oleńka. Dziś z tej okazji nawet słońce wyszło, więc zaraz jak napiszę króciutko, wyskakuję do OlympiaParku wdechnąc nieco świeżego powietrza a przy okazji umocnic obronnośc Kraju!
foty, czyli zdjęciówki
luzak ze mnie dzisiaj - oj, luzak! Ale to dlatego, żem w dobrym humerze. Z wielu względów - popojutrze czwartek, dziś nie było zajęc, tylko sami z Naemi i Steffi pracowaliśmy nad projektem naszego loftu bodajże w Stuttgartcie, ponadto napisał do mnie mój Idol i poza tym wszystko ładnie się układa. Wczoraj były dobre reklamy i jak daliście do pieca z klikaniem, to myślałem, że muszę już dzwonić do USA bukować Lexusa. Ale przeliczyłem (Panowie, przeliczmy głosy... zna ktoś ten cytat?), podumałem i wyszło na to, że jeszcze trochę do tych stu paru tysięcy dolarów trzeba poczekać. Na rynku Forex (Foreign Exchange) para USD/PLN radzi sobie coraz gorzej, więc jestem zadowolony tym bardziej!
Foty dziś porobiłem! Nie, futy, czyli futuresy, tylko foty, czyli zdjęcia. Na nich wspaniałe monachijskie nieruchomości, które mnie na co dzień otaczają - moje osiedle. W tym mrówkowcu w kształcie schodków mieszkam.
Ciekawa sprawa - na ostatnim zdjęciu owoc mojej pracy wywiadowczej. Okazało się bowiem, że prawdopodobnie polska firma MERITUM. Nieruchomości miała na jednym z budynków swoje logo (proszę poszperać w internecie). Jakiś łobuz je jednak zmył, ale sokole oko panagruszki je wyczaiło!
Idol
spadłem dziś prawie z krzesła, przeglądając na Wydziale pocztę! Co się bowiem okazało? Że napisał do mnie maila Najwybitniejszy Polityk! Panie Marszałku, podwoje mojego bloga stoją dla Pana otworem, ja natomiast w pas się kłaniam!
mp3
śmieszna sprawa - pracujemy sobie ze Steffi i Naemi w Komputerraumie. Obie damy mają na uszach słuchawki, z których sączy się binarna, mp3-kowa muzyka. A co pangrzyzga na to? Bogurodzicę pod nosem całkiem analogowo wymrukowuje...
byki ruszyły
dobra, kończę, ale chcę jeszcze napisać. Dziś na GPW (Giełdzie Papierów Wartościowych) kolejny rekord wszechczasów WIG-20. Byki rządziły całą sesję - nie mogło być inaczej na 90% po piątkowych zamknięciach w USA. Jednak MiŚie (małe i średnie spółki) jeszcze we śnie zimowym... Słabo się ruszają... Stagnacja może potrwac rok... ale wtedy to ja już będę jeździł Lexusem!
wierszydełko
żebyście się do wieczora nie nudzili - wierszydełko gratis!
wieje i śmierdziucha
żeby tylko przyszli
całe tłumy, najróżniejsi
słucham
rzucone nie "ot tak"
tylko przez mikrofonik
i niby dlaczego "rzucone"
dźwięczy jakby z daleka
niech ich dużo tu będzie
i będą z daleka
niech się kręcą
pukają głowami w ramę okienka
mówią do lufcika przygięci
żeby powiedzieć im czule lub nie
może pan stać
ja i tak wszystko słyszę
pies zdech, leży niech
niech pytają, figlują
kasa niech dźwięcznie popierduje
mruczy swoimi igiełkami, skwierczy
z radości
zobacz tu gołębie siedzą i srają
a wszystko jest bardzo fiskalne
policzone i co do godziny umiejscowione
cały ten radosny bałagan
niech nikogo nie zabraknie
tablica niech mruga oczkami
dzieci pasą się drożdżówkami
Autor: Maciej Gnyszka o 10/29/2007 04:32:00 PM 0 komentarze
Etykiety: giełda, monachium, poezja, studiowanie
niedziela, 28 października 2007
[28 X 2007] zanim Czytelnicy zawiną się w kołderkę...
grzyzga jeszcze nie śpi?
... to chcę im jeszcze powiedziec, że Hibiskus też Was kocha! Ale - podobnie jak Oleńka z Edytą - ciężko przeżył wynik wyborów, przytłoczyło go to, co się stało... i zgubił dwa kwiatki! Powoli dochodzi do siebie, zaczął wypuszczac kolejny, ale kto wie ile potrwa rekonwalescencja, w końcu opieka profesjonalnego ogrodnika z firmy Gnyszka Garden Mangement GmbH jest niezwykle kosztowna... No, ale cóż, najwyżej nie będzie jednej alu-felgi w Lexusie, a Hibiskus odbije!
Aha, chciałem jeszcze powiedziec, że bardzo mi się podoba wyszukiwarka na moim blogu - bardzo klawa! Mogę sobie wyszukiwac jak w normalnym Google'u, ho ho! Superowo...
No, to zapraszam do miłego poczytunku tego, co pangniszka dziś naskrobała, a sama ona zje kolację, bo poumacniała już obronnośc Kraju, dokonała ablucji w przestronnej łazienko-ubikacji 2x1,5x2,5 metra i wróci do prac projektowych nad loftem w Stuttgartcie!
drugie wierszydełko, a co!
jak pińcet procent normy, to pińcet! Zauważyłem, że nadziergałem już ponad 55 postów w przeciągu trzech tygodni... hohohoho! Jeszcze jedno - na stronie pojawiły się dwie nowości - licznik i bannerek UPR. Pierwsza - niechaj uprzytamnia upływ czasu oraz to, że naszym hasłem jest Jedno wejście - jedno kliknięcie. Druga nowośc - skoro już mam od wczoraj status sympatyka i przelałem pieniążek, mam prawo wstawic taki banner. A co? A nic!
SzurSzur - Olgierd Terlecki wycięty z gazety
szur, szur
pan Marszałek
z wąsem i jeżem
ma pognieciony kant
i ropę w oku którym patrzy
na zmarszczki Goebbelsa
a szanowny pułkownik Beck
nóżkę tak skrzywił bo
kawa z herbatą
w środku w nim wzbiera?
patrząc na lakier stołu
w Sulejówku odpoczywam
w ten sam sposób gdy
czując sztywny kołnierzyk
i sztywne stukliwe buty
idę sprężyście
a w sobie mam spokój
Autor: Maciej Gnyszka o 10/28/2007 09:18:00 PM 4 komentarze
[28 X 2007] XXX Niedziela Zwykła
co się stao?
dziś niedziela, na dodatek 30. niedziela zwykła w roku liturgicznym. Pangniszka wstał dziś rano, odmówił poranne modły (ostatnio pogłębiam przyjaźń ze św. Archaniołem Michałem), poczynił poranny rozruch, dokonał ablucji członków, które wczoraj nie miały sił i chęci na kąpiele i zabrał się za spożycie śniadania!
Fiuuu - wypadł z procy do metra, lecz niestety nie zdążył na U3 o 8:40 (przybiegłem, gdy odjeżdżał, kolejny za 20 minut), co zdecydowało o 13-minutowym spóźnieniu na Mszę Świętą do Damensstiftungskirche. Przyszło mi więc przygotowywać się do Mszy na stacji... Jak zwykle z ulubioną książeczką Rozmowy z Jezusem przed i po Mszy Świętej (polecam, mogę dać namiar).
Jestem już na Marienplatz, pędzę do kościoła i po drodze odbywam dziwny dialog z nie mniej dziwną damą z parasolem. Idę do Frauenkirche na Mszę, nie wie Pan gdzie to jest? - rzecze do mnie. Ja na to - O! Ja też tam idę! To w tamtą stronę. Ach, nie! Nie idę, idę do Damensstiftungskirche, ale Frauenkirche w tamtą! No, to do widzenia!
Nie wiem jak inni, ale ja mam na koncie mnóstwo wręcz dadaistycznych rozmów z ludźmi, w których coś albo mi się przekręciło, albo riposta przyszła dwie godziny za późno. Może jeszcze kiedyś o tym opowiem - gdy nie będę miał o czym pisać...
Kościół pełny, właśnie lektor śpiewa modlitwę przed Ewangelią, pięknie, donośnie śpiewa gregoriańskie neumy... ksiądz ubrany jak do celebry z prawdziwego zdarzenia - ornat, manipularz, humerał... wszystko na swoim miejscu, sprzęty liturgiczne piękne, w tle bogaty, barokowy ołtarz. Pangrzyzga wyjął swój wydrukowany wczoraj mszalik i włączył się w modlitwę. No, cóż - można powiedzieć jedno - liturgię mamy piękną, pełną znaków, które gdy się zna, uczestniczy się we Mszy rzeczywiście jak w Golgocie Pana Jezusa... Szkoda, że wielu straciło to z oczu. Ale na ten temat będę jeszcze tu pisał. W następną niedzielę, razem z Oleńką będziemy na Mszy Wszechczasów w Damensstiftungskirche, nie we Frauenkirche!
o. Pio
ostatnim czasem - co zauważył też Maciek Matejewski w jednym z komentarzy - portale donosiły o książce włoskiego autora nt. św. o. Pio. Czytam, że papież miał o. Pio za oszusta, że istniało podejrzenie, że o. Pio polewał sobie rany kwasem, etc. Cóż, tego typu doniesienia, na pewno prawdziwe (tzn. prawdziwe to, że Jan XXIII tak uważał) można skwitować jednym krótkim zdaniem - I co z tego?
Nie wiem, co wynika z tego, że Papież Jan XXIII miał wątpliwości co do autentyczności stygmatów o.Pio, co do nadprzyrodzoności jego wizji, itd. Po pierwsze, co do każdego świętego ktoś miał zastrzeżenia - św. Faustynę współsiostry uważały za nadwrażliwą wariatkę, św. Jan od Krzyża dostał bęcki od współbraci i siedział w komórce, bo się na niego wkurzyli oskarżając o wynoszenie się nad innych, lenistwo i udawanie wizji, jeden traktacik św. Tomasza z Akwinu został czasowo zakazany do czytania, św. Mała Tereska nie dostała od Papieża Leona XIII zgody na wstąpienie do Karmelu ze względu na niedojrzałość, etc. Co to ma do rzeczy i co udowadnia? Nie mam najmniejszego pomysłu, przecież to jest do diaska oczywiste! To tak, jakby napisać książkę - skandalizujący bestseller pod tytułem - Ojciec Pio też robił kupę! Yyyyyyyyyy! Nie-moż-li-we! Watykan to przed nami ukrywał...!
Oczywiście ludzie którzy wywołują takie sensacyjki bazują na tym, że katolicyzm jest tak naprawdę bardzo egzotyczną religią i np. przez przytoczenie różnych przypadków z życia świętych, czy historii kościoła można udowodnić, że dajmy na to Papież, albo Sobór nie jest nieomylny. Czort z tym, że nijak ma się to do dogmatycznej definicji nieomylności, tj. do tego co Kościół ma na myśli, roszcząc sobie prawo do nieomylności w kwestiach wiary i moralności, etc. Ciemny lud to kupi, byle tylko mu wmówić, że posiadł tajemną, sensacyjną wiedzę...!
Hiszpania, Chile, Warszawa/Monachium
podobnie z wieloma innymi zagadnieniami, o czym pewnie jeszcze ze sto razy tu napiszę. Na przykład Hiszpania i Chile. Gen. Franco i Pinochet. Dziś będzie o Franco, bo też dziś zostali wyniesieni na ołtarze męczennicy hiszpańskiej wojny domowej, a by być bliżej prawdy historycznej - hiszpańskiej wojny z komunizmem. Przedstawmy sobie taką sytuację - mamy w Polsce rząd, rzecz dzieje się na poczatku XX wieku - cała Europa huczy od fascynacji komunizmem, rewolucją (od 1917 roku Rosja wiedzie w tym prym - wysyłając na cały świat swoich szpiegów, żeby organizowali miejscowe ogniska rewolucji), świat staje w obliczu komunistycznej supremacji. Nagle, w naszym kraju wybucha komunistyczne powstanie (komuniści z Sowietów wyrzynają socjaldemokratyczną opozycję wewnątrz partii, potem biorą się za posłów i ministrów), wspierane przez najemników-komunistów z całego świata (do Hiszpanii kopsnęli się m.in. polscy Dąbrowszczacy), owi czerwoni panowie palą nasze kościoły, gwałcą nasze żony, wieszają nas w imię rewolucji, zamykają i profanują kaplice, klasztory, gwałcą i mordują siostry zakonne, mordują księży i zakonników, nie lepiej traktują ludność cywilną stojącą po stronie prawowitego rządu. Cały świat się dzieli - jedni popierają komunizm, zjeżdżają się nam do kraju, by wspierać siły socjalistyczne, inni nieśmiało oponują. Nieśmiało, bo opinia publiczna bombardowana jest romantycznymi reportażami propagandzistów radzieckich, którzy wieszczą jakie to piękności zgotują bohaterscy komuniści dla ludu... Wówczas, wojsko w odpowiedzi na gwałty na ludności cywilnej, Kościele i wierzących, państwie i wszystkim co się rusza, a nie popiera komunizmu - pod wodzą jednego z generałów - decyduje się na poparcie prawomocnego rządu. Rozpoczyna się wojna domowa, a raczej wojna z komunizmem. Strona antykomunistyczna wygrywa, gen. Franco staje na czele państwa, widmo komunizmu zostało odsunięte.
Pięćdzisiąt lat później dla wszystkich w postępowym świecie jest oczywiste, że ów bohaterski generał jest zbrodniarzem, dyktatorem, faszystą i w ogóle Bóg wie kim. Że pozamykał komunistów w więzieniach, zamiast zarżnąć (jak to oni mieli w zwyczaju wobec niewinnych ludzi), że zagonił ich do roboty dającej szansę na amnestię, itd. Kpina z rozumu, moi mili...
Zapamiętajcie, jeśli socjalista nazywa kogoś faszystą - jest to najpewniejsza rekomendacja prawości i stateczności nazwanej w ten sposób osoby...
Dziś, święci i błogosławieni tego okresu zostali wyniesieni na ołtarze... http://wiadomosci.onet.pl/1631579,12,item.html
dobre reklamy dziś mamy
dziś mam dobre reklamy na paskach - warto klikać, oj warto, jak nigdy! Nie było jeszcze testów DNA, ale nieruchomości, sprzęt komputerowy, audio - to jest. Aha, prócz tego jakieś żenujące czaty i nie wiadomo co - to proszę pomijać, ani to mię zbliża bardzo do Lexusa, ani nikomu nic dobrego nie przynosi...
wierszydełko
co ja widzę! Dawno wierszydełek nie było na blogu!
Dziś zapodajemy jeden napisany w 2004 roku, czyli 3 lata przed moją własną przysięgą wojskową w Torunie...! dziś opisałbym to nieco inaczej.
Przysięga żołnierska w Toruniu
nie szli wcale prosto
nie po kolei
tylko rzucali idącymi cieniami
na bruk który był tam aby
koń mógł stąpnąć kopytkiem
jak wierzyłem
szli zatem wszyscy z pozorami
elegancji zawartej
w koszuly czy
żakecie i apaszce
i butach plecionych skórzanych
jedli lody bo takie wielkie święto
mlaskali
ojciec ubrudziłeś se wąsy
na rynku była zadaszona scena
a na niej chór ojczyźniany
myśl na dziś
Rzekłem: Panie, zmiłuj się nade mną.
Uzdrów duszę moją, bo zgrzeszyłem przeciw Tobie.
Zwróć się nieco ku mnie, Panie.
I zmiłuj się nad nami.
Niech spłynie na nas łaska Twa, o Panie.
Jako my w Tobie ufność pokładamy
Niech kapłani Twoi obleką się w sprawiedliwość.
A święci Twoi sie weselą.
Od skrytych grzechów moich oczyść mnie, Panie.
A cudze odpuść słudze Twemu.
pod red. ks. Janusza Lekana i ks. Jana O'Dogherty'ego, Rozmowy z Jezusem przed i po Mszy Świętej, Ząbki 2000, s. 12-13
Autor: Maciej Gnyszka o 10/28/2007 02:40:00 PM 4 komentarze
Etykiety: franco, katolicyzm, komunizm, Msza Święta, o. pio, poezja, święci
sobota, 27 października 2007
[27/28 X 2007] sobota/niedziela - Pan Jezus zaraz zmartwychwstanie!
jezdem doma
jestem już w apartamencie swoim studenckim dziesięciometrowym, a o tym co robiłem, opowiem poniżej, zdjęciowo-tekstowo.
spotkanie z krasnalem
nie uwierzycie! Dotąd myślałem, że tylko Oleńka jest wcieleniem krasnala Hałabały (szczególnie, gdy zakłada swój kubraczek z kapturem), a tu na stacji metra Odeonsplatz przeżyłem dysonans poznawczy - okazało się bowiem, że jest jeszcze jedno wcielenie! I w dodatku na wolności spaceruje po Monachium!
lecę na wydział
nie mając zamiaru wydawać fortuny na drukowanie mszalika i paru innych tekstów, postanowiłem zrobić to na wydziale, gdzie nie płacąc niczego, drukujemy sobie co chcemy na potęgę. Tylko jedne drzwi otwarte, cicho-sza, ciemno jak tu i ówdzie, dotarłem do sali komputerowej, druknąłem te milion pińcet stron i spirzam. A dokąd spirzam? Do metra? Nieee... mówiłem już, że na czas czekania na Lexusa z kliknięć, kupiłem sobie zastępczy samochodzik? Taki miejscowy polonez...
co potem?
potem jest skok czasoprzestrzenny - lecę na Hessstrasse do Polskiej Misji Katolickiej, tam przed Mszą Świętą spotykam z Adamem, a po Mszy idziemy do Schelling Salon na pyfko. Dobre było, ja zamówiłem jakieś tam - znów nie pamiętam nazwy - ale z okolicznego klasztoru, z długą tradycją, Adam bierze Schneiderka, którego piłem poprzednio. Dobre piwka, oj dobre. Moje ciemne, Adama jasne, mętne. Pogadalim, czasy powspominalim stare, obecne obgadalim i poszlim koło 22:00 do metra. Fiu-bździu, Adam myknął U6 na południe, ja za dziesięć minut U3 na północ. Ale zanim to nastąpiło - piękną fotę strzeliłem, biednego Pana Jezusa wiszącego... Jutro zmartwychwstanie!
Monachium nocą
Autor: Maciej Gnyszka o 10/27/2007 11:25:00 PM 3 komentarze
[27 X 2007] sobota, sobota
sobota! ja już po obiedzie!
no, moi mili, obiad został zjedzony, to i owo już zrobione - słowem, pracowita sobota trwa! Dziś mam jeszcze w planach wizytę na uczelni celem wydrukowania mszalika Piusa X (jutro idę na Mszę Trydencką do Damenstiftungskirche), potem skok na Różaniec i Mszę w kaplicy Polskiej Misji Katolickiej, a po nim - miting z Adamem, chłopakiem Anji, o których pewnie jeszcze opowiem! Spotkamy się w kaplicy, a potem odwiedzimy Schelling Sallon, gdzie byłem z Berndem (już mi się przypomniało!). Ale nie o tym chciałem, nie o tym!
obiad
w restauracji Gnyszka Steakhouse przy Helene-Mayer-Ring, którą często odwiedzam zapodali dziś dobry obiad. Pod wpisem fotki z kuchni i stołu. Aha, ledwo co wrzuciłem foty na bloga, a dzwoni mi na komórkę jakiś Makłowicz i mówi, że pewnie go znam. Ja na to: Nie kupię żadnego garnka Zeptera! Do widzenia. Znacie gościa?
IV RP a Rafał Matyja i Paweł Śpiewak
jeden z Czytelników zwrócił mi uwagę na fakt, iż twórcą pojęcia IV RP jest nie Paweł Śpiewak jak się powszechnie sądzi (jeszcze bardziej powszechnie sądzi się, że to przebrzydły Kaczor wraz z krwawym Ziobrą usiedli i wymyślili), lecz Rafał Matyja, na łamach Debaty już w 1998 roku! Dziękuję za informację, niestety nie mogę jej teraz zweryfikować, ale znając publicystykę Rafała Matyi - jest to więcej niż prawdopodobne!
zmarnowany głos
dużo ostatnio o polityce, przez co Google daje mi cienkie reklamy, dlatego będę się ograniczał, żeby poza tym nie znużyć Czytelników. Ale jedną sprawę chciałem poruszyć już dziś. Sprawę zmarnowanego głosu.
Nie pamiętam już, czy o tym pisałem, czy nie, ale owego pojęcia nie lubię. Zresztą od niedawna - sam byłem jego wyznawcą i niewolnikiem. Tak jak sam kiedyś uważałem UPR za dziwnych, świrniętych panów. Sam kiedyś twierdziłem, że lubię tylko te piosenki, które już słyszałem (tzn. że głosuję tylko na tych panie i panów, których widzę w telewizji).
Człowiek na szczęście ma możliwość rozwoju i w związku z nim - zmieniłem swoje zapatrywania. Dlaczego? Pisałem o tym już na początku bloga - uważam za słuszne głosowanie zgodne ze swoimi przekonaniami, które opierają się na zdefiniowaniu celów, ku którym ma dążyć polityka oraz sposobów ich osiągnięcia. Owe cele czerpię z przesłanek światopoglądowych lub religijnych (tzn. co uważam za dobre), zaś sposoby osiągania - z wyników takich dziedzin jak ekonomia, zarządzanie, socjologia, etc. Tylko tyle, i aż tyle.
Wobec tego żadnego głosu, prócz nieważnego, nie traktuję jako zmarnowany - ponieważ oddanie głosu na polityka, jest świadectwem poparcia - mówię tym samym: Tak proszę Pana, zgadzam się z Panem i chcę widzieć Pana/Pańską partię w Parlamencie. Gdyby wszyscy głosowali taktycznie, zostałyby tylko dwie partie o rozmemłanym programie, ponieważ ideowcy dostaliby komunikat - Panowie, zagłosowałbym na Panów, ale zgodnie z sondażem muszę nie dopuścić, by do władzy się dostali ci, a ci. Przecież mogą się oni do władzy nie dostać, gdy zagłosuję na moich ideowych sojuszników - w ten sposób głosy się rozdrobnią. Tym samym chcę powiedzieć, że nie podoba mi się czysty system dwublokowy.
partycypacja społeczna
w trakcie kampanii można było odnieść wrażenie, że jedynym sposobem uczestnictwa w życiu społecznym jest rytualne wrzucenie pokreślonych dwóch kartek do pomalowanego pudełka (raz na cztery lata). Dodatkowo pokreślonych mądrze, tj. na tych, których proponują ci, którzy alarmują by głosować. Bzdura.
Niska frekwencja to nie wstyd - niska partycypacja społeczna, to dopiero obciach! Jeśli mało osób bierze udział w wyborach, znaczy to, że po prostu albo nie mają poglądów i uczciwie to wyrażają zostając w fotelu, albo nic ich działania na szczeblu centralnym nie obchodzą. Nikt nie ma obowiązku głosować, o czym chyba - mówię to z przykrością i jeszcze raz odsyłam do tekstu Krzyśka Mazura (http://polskawybiera2007.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?400411) - zapomnieli autorzy listu Konferencji Episkopatu Polski.
Choć budzą się w Polsce liczne fundacje, stowarzyszenia, etc. wciąż są słabe - i jak zauważył Olek Zioło - można by wyróżnić w całej Polsce dość niewielką względem całej populacji grupkę osób, które działają. Nieraz w 3, kiedy indziej w 5 organizacjach. Ciągle w Polsce obciachem i kompromitacją jest członkostwo w partii politycznej, a to przecież partie są elementem kapitału społecznego (różnie to widzą różni socjologowie). To jest prawdziwy problem, moi mili - że każdy chciałby, żeby dobrze nam było, a mało kto aktywnie ku temu dąży na co dzień. Co więcej - ciężko jest mu powiedzieć jak to jest, gdy jest dobrze oraz jak to zrobić, ponieważ ani nie ma gdzie o tym poważnie dyskutować, ani się za to wziąć, bo partia - obciach, gmina - też wstyd, itd.
i co?
i to, że postanawiam to zmienić. Przyciskam guzik - i już jest inaczej. Zarejestrowałem się dziś jako sympatyk UPR i posłałem pierwszy przelewik. Kto wie, może zostanę członkiem. Marzy mi się bowiem wielka formacja UPR/PR...
Chłopaki chcą zebrać do 2009 roku 1 000 000 złotych na kampanię - pomożemy!
grzyzga, ty przydupasie Korwina!
czy czytają to ludzie ze Staszica, którzy pamiętają aferę z Maćkiem Bitnerem? Hahaha... to o nim autor anonimowego listu do Staszic Kuriera napisał per przydupas Korwina...
Jak mówię, nigdy nie byłem tego typu osobą, od organizacji, spędów, samorządów, poza Kościołem - trzymałem się z daleka. Korwina i jego ludzi traktowałem jak wariatów. Wolny rynek wydawał mi się bajeczką o żelaznym wilku. Tak naprawdę na Waszych oczach, podczas pisania bloga, doszedłem do tego, by zainteresować się UPR, odkryć ze zdziwieniem że ta partia propaguje moje poglądy, obejrzeć parę filmików z ludźmi z UPR, by zmienić zdanie.
Temat jest mało znany - jak mówiłem, po tym jak Korwin w 1993 roku złożył projekt ustawy lustracyjnej, miał i do tej pory ma przechlapane u wielu ludzi (chyba nikt kto wie choć trochę o przeszłości właścicieli Polsatu i TVNu, nie dziwi się że UPRu prawie nie ma w mediach...) - a tak się składa że dziś natrafiłem na swoisty FAQ dotyczący tego, czym UPR jest i jaki ma program. Tekst ma formę wywiadu, zapraszam do lektury, wybory się skończyły, więc proszę mnie nie posądzać o agitację. Tekst znalazłem dziś, szukając informacji o członkostwie.
http://www.upr.org.pl/main/artykul.php?strid=1&katid=68&aid=94
myśl na dziś
Czujesz się jak biedak, który nagle dowiaduje się, że jest synem króla! Dlatego odtąd na ziemi zależy ci tylko na Chwale - pełnej - twego Ojca-Boga.św. Josemaria Escriva, Kuźnia, 334
kiedy będę miał te reklamy biura podróży, testów DNA, nieruchomości, doradztwa personalnego, PR, HR i innych lotnych branż? Robocie indeksujący - zobacz! Aha, dzisiaj warto poklikac na maksa - dzisiejsze reklamy są wysokowartościowe :)
Autor: Maciej Gnyszka o 10/27/2007 04:22:00 PM 2 komentarze
piątek, 26 października 2007
[26 X 2007] kiepskie reklamy mam
ej, wie ktoś dlaczego mi reklamują jakieś filrciarskie strony? Nie klikajcie w toto, bo ani to mądre, ani dużo kosztuje. Wolałbym, gdyby mi dawali reklamy o jakichś testach DNA, o nieruchomościach, dentystach, Niemczech, o luksusowych samochodach...
Dziś nie było obiadku - rano musli, potem dwie kanapki i racuchy - mało klików, kiszki skwierczążytym porządku...!
Autor: Maciej Gnyszka o 10/26/2007 11:25:00 PM 3 komentarze
Etykiety: reklama
[26 X 2007] piątek. Pan Jezus umarł
ogłoszenie niedrobne
moi Drodzy i Kochani! Po tym, jak wczoraj napisałem posta długości gazety, tj. takiej długości tekstu, jakiej nie posiada większość firm na swoich stronach, uznałem podać do publicznej wiadomości, co następuje:
w związku z tym co wyżej, oraz tym, że popyt na bloga panagrzyzgi w niezrozumiały sposób rośnie (w Irlandii wszystko rośnie!), oraz w związku z tym, że pewnie nikomu takich długich głupotek nie chce się czytać, oraz mając na uwadze ograniczone zasoby czasowe panagrzyzgi, oświadcza się iż odtąd posty panagrzyzgowe nie będą rekordowo długaśne.
maile od Radiosłuchaczy
nie uwierzycie, ale od zawsze dostaję dużo maili. Sęk w tym, że teraz dostaję ich więcej. Aby niektóre się nie powtarzały, postanowiłem na jednego - niezwykle inspirującego - odpisać. Nazwisko do wiadomości redakcji. Kursywa - tekst maila, normalny - pangruszka.
Przeczytałem Twojego bloga i...
... w większości się zgadzam, a czasem nie. Jesteś raczej inteligentnym gościem. Wyglada na to, że i prawym.
Autor dał się ponieść emocjom, jeśli chodzi o komplementy, wobec tego sprostuję - nie jestem zbyt kumaty, a jeśli chodzi o prawość, to jej poziom każe mi codziennie modlić się o własne zbawienie...
Zależy mi na Twojej szczerej odpowiedzi -
1.Z jakiego powodu głosowałeś na UPR?
Głosowałem na UPR z kilku powodów. Primo, nie chciałem na PO, bo nie odpowiadają mi ważni ludzie w niej, oraz program, który głosi. Secundo, nie chciałem na PiS, bo nie odpowiadają mi niektórzy ważni ludzie w nim, oraz program, który głosi. O LiD, PSL, PPP, PK i innych kreaturach nie wspominam. Tertio, na UPR głosowałem dlatego, że odpowiada mi program, który głosi, oraz ludzie którzy w jej skład wchodzą (choć nie wszyscy - nie ma to jednak przełożenia na kwestie programowe, jak w przypadku PO i PiS, gdzie obecność pewnych osób oznacza brak działań w sferach, które mnie interesują). Po prostu.
2. Czy sądziłeś, że dostaną się do sejmu?
Tak. Rozwinę, żeby nie było tak łyso. Sądziłem, że się dostaną dzięki wspólnej liście z LPR i PR (tej drugiej też kibicowałem!). To bowiem przełożyło się na większe - niejako wymuszone - zainteresowanie mediów. Inna sprawa - ogromna mobilizacja kampanii w internecie. Obejrzyjcie sobie www.upr.org.pl jaki tam zapał i optymizm panował/panuje!
To nie są pytania złośliwe. Pytam, bo chcę wiedzieć.Głosowałem na PIS. Liberałów się boję.
Ja się liberałów nie boję, poza tymi liberałami, których wykształcony człowiek powinien nazywać libertynami. Cóż, jeśli na Zachodzie uważa się, że np. Daniel Cohn-Bendit i jego kumpel - Adam Michnik, to liberałowie, to ja takich liberałów się boję. Facetom marzy się socjalizm, nowa rewolucja seksualna, przymus intelektualny i poprawność polityczna. Takich bym się bał.
Piękny scenariusz ułożyłeś z powstaniem piekarni z czasów Teacherowej. Ale żeby Ci wyszło zrobiłeś sobie kilka /pasujących do założonego rozwoju sytuacji/ założeń.
Jasna sprawa - gdybym historyjkę chciał opowiedzieć w całości, wyszłaby książka pt. "Ekonomia". Przy okazji, polecam "Economy in one lesson" noblisty, Henry'ego Hazzlita. Poza tym, nasuwa mi się skojarzenie z tekstem twórcy którejś z amerykańskich fundacji na rzecz wolnego rynku. Tekst mówi o powstawaniu ołówka z gumką. Ma ponad dwadzieścia stron, które uwidaczniają, ile osób, ile myśli i wynalazków z całego świata trzeba, by wyprodukować jeden marny ołóweczek...
A jeśli ci bezrobotni nie posiadają piecyka, albo 1000 funtów w skarpetce...Słyszałem wiele tego typu historyjek. Schemat jest podobny: jest dobrze, potem zmienia się sytuacja i jest źle, no to wówczas ludek okoliczny główkuje, wpadają na pomysł, znajdują środki (w cudowny sposób) i jest OK.
W porządku, wówczas idą sobie do fundacji prowadzonej akurat przez jakiegoś katolickiego bogacza, któremu państwo nie odbiera środków na filantropię, mówią mu że mają patent na tani chlebek i mamy spółkę typu joint venture. Żarty żartami, ale Panowie owi mogą się w końcu zatrudnić (chyba że Państwo chcąc ich ratować podniosło płacę minimalną, wtedy nikt ich nie zatrudni...). Ba, mogą przecież stać się staczami kolejkowymi za chlebem, itd. Możliwości jest pięćset tysięcy miliardów!
Jednakże, warto byłoby się też zastanowić dlaczego chleb zdrożał. Zdrożał albo dlatego, że była klęska żywiołowa i nie ma pszenicy - wówczas nawet jeśli rząd ureguluje cenę, okradając producentów, chleba nie przybędzie. A jeśli nie klęska, to po prostu mamy do czynienia z kartelem piekarzy, który należy rozbić albo administracyjnie, albo nieadministracyjnie w taki sposób, że nagle wchodzi na rynek piekarnia z Polski, której opłaca się przewozić pieczywko w polonezach i sprzedawać o połowę taniej. Wówczas kartel się rozpada, bo jego członkowie tracą klientów nader szybko.
Albo w drugiej wersji (ta bardziej mi się podoba) dzielą się zadaniami i zaczyna być dobrze.
No, nie musi być dobrze, bo jeśli się podzielą tak, że jeden kupuje wińsko, drugi zbiera datki, trzeci stoi za winklem, to sytuacji swojej nie poprawią...
Ale historia pokazuje, że istnieją takie trutnie, że nie chcą myśleć; albo takie tępaki co nie wpadną na pomysł; albo takie palanty, że nie zgromadzili w skarpetce nic; albo, tacy co o siebie nie dbali i teraz chorują i nie mogą pracować; albo itd. Zawsze tacy byli, zawsze tacy gdzieś są i zawsze tacy będą. Skąd wiem? z Ewangeli: "...biednych zawsze mieć będziecie miedzy sobą..." - wówczas, gdy jeden gorliwy apostoł chciał sprzedać naczynia a pieniądze rozdać. I co z takimi zrobić? Jest rydzyko, że ci mądrzejsi nie koniecznie będą chcieli wspierać tych mniej mądrych.
Jasne że tacy byli, są i będą, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Dlaczego jednak to Państwo ma się o nich zatroszczyć? Dlaczego mam wpłacać 100zł na biednych Państwu, które biednym da 9zł, zabierając po drodze na panią Zosię zza biurka, na to i na tamto? Wolę dać prywatnej fundacji, czy samemu komuś pomóc, bo: po pierwsze będzie to skuteczniejsze, po drugie zaś - dam dobre świadectwo, po trzecie - będę czuł solidarność z biednymi, będę mógł im rzeczywiście pomagać, poznać ich życie, wreszcie - doskonalić się w co najmniej kilku cnotach. A co się dzieję, gdy daję to w podatku? Ani oni za dużo z tego nie mają, ani ja nie nabieram niczego innego, jak przekonania, że czego mi tu jeszcze łażą po ulicach i żebrzą, skoro już dałem! Warto zaznaczyć, że po wprowadzeniu w XIX w. podatku na biednych w Anglii, skokowo spadł poziom zwyczajowej dobroczynności...
Zresztą, gdyby wszystko było dobrze, to nie istniałoby tyle fundacji prywatnych, bo Państwo wszystkiemu by sprostało.
Wracając do Ewangelii - Apostołowie pomagali sami, nie oddawali tego obowiązku Państwu.
Dobić, zostawić, wprowadzić podatki zdrowotne, ubezpieczeniowe, chorobowe i emerytalne? Ułóż scenariusz dla takiej sytuacji, wujku Dobra Rado /motyla noga!/
Kto mówi o dobijaniu, zostawianiu? Podatek zaś najlepiej zlikwidować, bo niczego dobrego płacącym nie przynosi. Już lepiej wpłacać co miesiąc równowartość składek na Otwarte Konto Oszczędnościowe w ING - więcej na tym zyskamy na czarną godzinę. Chcę także zwrócić uwagę na to, że kiedyś ludzie się ani nie ubezpieczali, ani nic, a jak ktoś zachorował, zaraz sąsiedzi spieszyli z pomocą, datki w parafii zbierali, rodzina robiła zrzutę. A teraz jest jak? Tak samo, bo pieniądze, które oddało się Państwu leżą u krawaciarza w kieszeni, który co cztery lata mówi o wrażliwości społecznej.
Obym nie był źle zrozumiany: tępakiem można zostać np. w sytuacji, gdy rodząca matka nie ma kasy dla lekarza położnika i ten nie dość się przyłoży do swojego zadania i dziecko rodzi się z zespołem Downa i mądre nie jest.
Jasne. Widzisz, tylko że jeśli lekarz jest państwowy, to matce bez łapówki i tak spitoli poród. A tak - matka nie płaciłaby żadnej składki, oszczędziła sobie na poród, zapłaciła tyle ile usługa jest rzeczywiście warta (bez wyzyskiwania lekarza na państwowym kontrakcie) i wszyscy, łącznie z dzidziusiem, którego nikt by nie tarmosił - byliby zadowoleni.
Jest ryzyko (już bez "d"),że mój mail jest pierwszy i od razu taki atak. Nie jest tak: Twój blog mi się podoba, nie trać nadziei...
Nie tracę nadziei, to ważna cnota! Poza tym, bardzo dziękuję za maila i odsyłam do innych stron na ten temat. Jeśli chodzi o zagadnienie wolny rynek a Kościół, polecam dorobek Instytutu Actona www.acton.org i nie tylko... ale to już mailowo!
co to jest dziś?
dziś jest dzień, w którym byłem dwukrotnie w pracy, naharowałem się przy porządkowaniu i ewidencjonowaniu rysunków i opisów technicznych do tej inwestycji pod Koszalinem (jestem pod wrażeniem złożoności projektu, jak i samej dokumentacji), byłem na zajęciach, w Polskiej Misji Katolickiej... oczywiście Skype też był w użyciu, tym razem też z Rodzicami Oleńki i Oleńką, którzy towarzyszyli mi przy robieniu racuchów na kolację. Rano natomiast oddałem dowód wpłaty, żeby mię tu nie wyeksmitowali - miałem wpłacić do dziś. Dziś też, jakiś czas temu, umarł Pan Jezus. Tajemnice bolesne Różańca. Kto ma - niech chwyta i odmawia, październik się kończy!
wierszydełko
miało być krótko, a nie jest! Mam pytanie, jak miewa się wielka fanka panagrzyzgowej poezji, Edyta D******a z miasta Wrocławia?
Krótkie wierszydełko zatem:
Ciepły rosół z okami
O, dokładnie tutaj
znalazłem niebieskiego pana Moniuszkę
na trawie
Teatrem Wielkim do dołu
okienne kwadraty
monumentalne
poprzetykane zielonymi panelami
kryły za sobą figury w pasiastych piżamkach
pijące soki
i sikające kaczuszce do dzióbka
oj tato kiedy wyjdzie mama
czy ciocia musiała umrzeć?
przecież piła dobry rosół
myśl na dziś
jak zauważyło sokole oko czytelnika, ostatnio św. Josemaria Escriva pisze o dziecięctwie Bożym. Dziś nie inaczej - w najbliższym czasie w rubryce będziem ciągnąć temat!
Uprzytomnij Jezusowi, że jesteśmy dziećmi. A ileż trudu kosztuje dzieci - małe i proste - pokonanie jednego stopnia! Oto próbują, zdawałoby się, nadaremnie, wreszcie wdrapały się, teraz jeszcze jeden stopień. Rączkami i nóżkami, wysiłkiem całego ciała, osiągają kolejne zwycięstw: jeszcze jeden schodek. I znowu. Co za wysiłek! Pozostało jeszcze tylko parę stopni... ale wtedy, jeden niezdarny ruch i bęc!... na dół. Całe potłuczone, zalane łzami, biedne dziecko zaczyna znowu wchodzić do góry.
Tak też dzieje się z nami, Jezu, kiedy zdajemy się tylko na siebie. Weź nas w swoje czułe ramiona jak wielki i dobry Przyjaciel dziecka. Nie opuszczaj nas, zanim nie wgramolimy się na górę; a wtedy - ach, wtedy! - potrafimy odwzajemnić Twoją łaskawą miłość z dziecięcą odwagą, mówiąc Ci, słodki Panie, że wśród śmiertelnych ludzi, za wyjątkiem Maryi i Józefa, nie było i nie będzie nikogo - choć niemało było prawdziwych szaleńców - kto by Cię kochał tak, jak ja Cię kocham.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 346
Autor: Maciej Gnyszka o 10/26/2007 10:23:00 PM 2 komentarze
Etykiety: dobroczynność, ekonomia, liberalizm, listy, poezja, polityka, praca, służba zdrowia, wolny rynek
czwartek, 25 października 2007
[25 X 2007] część trzecia czwartkowa
śmichy-chichy, figle-migle
pisałem już o humorze politycznym. Otóż, dawno ogłoszono jego koniec i śmierć ostateczną w III RP. Jednak podczas ostatnich dwóch lat, humor się odrodził, miglance w telewizji i opozycja znalazły tutaj pole do popisu w konkursie pt. Jest źle? Jest jeszcze gorzej niż myślicie! porównując te czasy do komuny, gdy przeciw dyktaturze walczyło się humorem. Bajki jednak zostawmy tam gdzie ich miejsce - tzn. w pamięci, by na tych półgłówków, niekonstruktywną opozycję już nigdy nie głosować. Ja natomiast chciałem powiedzieć, że z chwilą nadejścia I Rzeczypospolitej Irlandzkiej, humor polityczny wcale nie umarł. Oto jego przykład:
źródło: http://wiadomosci.onet.pl/1,15,11,36295716,98390578,4223843,0,forum.html
Pierwsze posiedzenie Rady Ministrów :D
Pierwsze posiedzenie Rady Ministrów. Premier Donald Tusk zwołuje radę ministrów do swojego gabinetu i mówi do zgromadzonych ministrów.
- Mam tutaj 4 przyciski czerwony, żółty, niebieski i zielony:
- jak wcisnę przycisk czerwony to na drogach nie będzie wypadków i będzie 3000 km autostrad
- jak wcisnę przycisk żółty to 3 miliony emigrantów wróci do Polski i przyjadą lekarze z zachodu żeby pracować w naszych szpitalach
- jak wcisnę przycisk niebieski to nie będzie podatków a wynagrodzenia wzrosną o 200%
- jak wcisnę przycisk zielony to nie będzie przymrozków i susz i jabłka i inna żywność już nigdy nie będzie drożeć.
W tym momencie przerywa mu minister rolnictwa z PSL i mówi - a u nas w Ciechanowie to była babcia Józia, co miała 4 nocniki w przedpokoju - czerwony, żółty, niebieski i zielony.
- No i co? No i co? - pyta Donald
- I narobiła w gacie na schodach...
bufetowa watch
inna sprawa, na którą zwrócił mi uwagę Karol Kurach, to sprawa Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie wiem dlaczego (chociaż po ostatnim filmie na youtube.com zaczynam rozumieć i tracić niegdysiejszą estymę dla owej damy), ale wielu jej nie lubi. Nosi już ksywkę Gronkowca Ryjącego, a także Bufetowej. Nie wiem dlaczego akurat Bufetowa, ale może kiedyś pracowała w tym zawodzie? Cóż, ja wiem tylko o posadzie na WPiA UW. Tak, czy siak, dziękuję Karolowi Kurachowi za zwrócenie mi uwagi na stronę http://bufetowa.pl/ czyli 'Bufetowa Watch', gdzie autor w formie bloga śledzi poczynania pani Prezydent, co wychodzi mu w nader dobry i ciekawy sposób...
pośrednicy idei z drugiej ręki
o tym, że wśród dziennikarzy jest największe stężenie miglanców i świszczypałów, wiadomo nie od dziś. Na przykład jakieś 40 lat temu, F.A. von Hayek nazwał onych pośrednikami idei z drugiej ręki. O co chodzi? Ano, o to, że choć powołani do oświecania ludu, częściej lud omamiają bredniami, które głoszą, zdobywając się na wysoce ekskluzywny szpan oraz intelektualny Parnas. Ileż to razy czytałem zupełnie bzdurne artykuły pana Żakowskiego (mój ulubiony ętelektualista tego typu), gdzie z miną piewcy nauki i odkrywcy unikalnych idei, powtarzał mi, często przekręcając, myślątka sfiksowanych trockistów z USA, albo innych światowych intelektualistów. Nie, nie chodzi o to, że dyskutował i dążył do poznania, tylko mówił mi że wszystko dowiedziono, a co dowiedziono, to on mi powie, bo on wie. A że nie wie i robi ze mnie durnia - widać było na po pierwszych zdaniach. Podawanie za oczywistą prawdę wątpliwych teorii, o których czytelnik nie słyszał - to jest specialitee, owych panów i pań. Takie nieco agorowskie podejście - oświećmy i uformujmy lud, który do niczego nie dorósł.
Ale nie o tym chcę pisać. Ostatnio stworzono pewien twór społeczny: moherowe berety. Mityczne zastępy Ojca Dyrektora, które tłumaczyły wynik każdych wyborów oraz każde posunięcie rządu. Całe szczęście - szybko osiągnąłem samoświadomość (Singer musiałby mnie zdefiniować jako człowieka zanim skończyłęm 3 lata) i pamiętam, że niegdyś rolę takiego intelektualnego cepa pełnił zdyscyplinowany, betonowy elektorat PZPR, który działał zawsze ilekroć wygrywała lewica. Kiedyś wszystko tłumaczyło się nimi, dziś wszystko tłumaczy się innymi. Jak brakowało rozumu i finezji, tak brakuje nadal.
Weźmy sobie taką giełdę papierów wartościowych. W wielu komentarzach podobnym cepem są mityczni zagraniczni inwestorzy. Albo się wycofują, albo wchodzą na nasz rynek - to wszystko tłumaczy. Czort z tym, że np. od ostatniej przeceny na przełomie lat i późniejszych, udział inwestorów zagranicznych na naszym rynku po odpływie, zaczął się zwiększać, o czym świadczy umacnianie się złotego, saldo wpłat do funduszy inwestujących w Europie Środkowej i Wschodniej (nasza giełda zajmuje główne miejsce w portfelach, bo jest największa w regionie) oraz ujawnianie się coraz to nowych obcych funduszy w akcjonariatach coraz mniejszych spółek. Nic to - jeśli głębiej nurkujemy - piszą mi w gazecie i w internecie pismaki, że zagraniczni inwestorzy się ewakuują! Gwałtu rety!
Hehehe... raz było naprawdę śmiesznie - na Onecie wisiał artykuł w którym alarmowano, że przez miesiąc zagraniczni inwestorzy wycofali... uwaga! 800 mln złotych z naszego rynku! Co z tego, że np. dzisiejsze obroty akcjami wyniosły 2,233 miliarda złotych! To tak, jakby napisać, że wyprzedaż na rynku papierówek, albo jabłek mekintosz, bo pan Zenek sprzedał dziś na targu dwa kilo po 10 groszy za kilogram!
polityka a jezuici
nie wiem, czy wszyscy widzieli, ale na http://www.opusdei.pl/ jest ze mną wywiad. Do jego lektury zapraszałem już, gdy pojawił się na stronie OA Przy Filtrowej, ale chłopaki zrobili mi niespodziankę i wrzucili wywiad na stronę głównę Dzieła. To wielki zaszczyt!
Sęk jednak w tym, że gdyby miał się realizować mój scenariusz polityczny (polecam archiwum), wówczas na pewno czytałbym w gazetach o ludziach z tajemniczego Opus Dei w gabinecie premieragrzyzgi i o tym, że chodzą ploty, że on sam... a w ogóle, to jest taka strona, i to chyba on...
Co ma to wspólnego z Towarzystwem Jezusowym, czyli jezuitami? Ano to, że Opus Dei jest postrzegane wśród osób nicniewiedzących podobnie jak jezuici w XVIII-XIX wieku - wówczas oczywiste było, że jezuici planują ogólnoświatowy spisek, mają swoich ludzi we wszystkich rządach i otoczeniu władców... uuuuu-uuuu! Bójmy się wszyscy!
przyprawy korzenne
powiem tak: dobrze jest się zakorzenić! Gdy mam już dość miejscowych warunków, myślę sobie o moim pierwotnym środowisku. Że są jeszcze ludzie i do nich wrócę, z którymi przeżyłem moc rzeczy, którzy postrzegają mnie zupełnie inaczej niż ci tutaj. Odnoszę niekiedy wrażenie, że ci ze wspomnień są prawdziwsi od tych, z monachijskiego realu. Nie znaczy to, że nie chcę się integrować w miejscową rzeczywistość, bo chcę bardzo. Ale gdy jest mi ciężej, myśl o Was, jest bardzo miła!
ministerstwo skarbu
podobno panmarcinkiewicz ma być ministrem skarbu! No, jak to? Ten pan od marketingu, co to fizyki w Gorzowie uczył? Marionetka Kaczyńskich? Panie Donaldzie...
panie, Waldku, pan się nie boi!
na giełdzie ministrów wymienia się też mojego ulubionego pana Pawlaka, jako potencjalnego ministra gospodarki. No, cóż, jaka partia, tacy eksperci. Niedawno ktoś mówił o krótkiej ławce w PiSie...
szwecjalizm
żarty się skończyły. Poczytajcie:
http://prawy.pl/r2_index.php?dz=felietony&id=34603&subdz= Wiadomość zawdzięczam LMM (ulubione linki). No, cóż - eros to potężna siła, warto byłoby jednak, by siła nie rządziła ciałem, w którym istnieje... Niektórzy tego nie rozumieją łamiąc życie swoje i innych. Szwecji mówię: do widzenia świrki moje Wy skandynawskie!
śmiesznostki IV RP - part III
pamiętacie jak niejaka Inicjatywa Uczniowska protestowała przeciw Romanowi Giertychowi? Widziałem na TVP3 protest na żywo. Ok. dziesięciu dziwnie ubranych chłopców i dziewczynek z punkiem lub czupiradłem na głowie, z plakietkami Pracowniczej Demokracji klęło i wieszało się na bramę Ministerstwa Edukacji, roznosząc ulotki i trzymając tabliczki przeciw Ministrowi. Myślę sobie: no tak, młodzieżówka komunistycznej PD, zrobiła sobie reklamę i robi z siebie głupów. Jednak z telewizora dowiedziałem się wieczorem, że warszawska młodzież rozpoczęła spontaniczny protest przeciwko okrutnemu Romanowi.
Całe szczęście, że człowiek ma miglanca za szybką, co to jemu ten miglanc wszystko wytłumaczy.
Aha, a pamiętacie tego anglistę z koszem na śmieci na głowie? Oburzenie, wrzawa, żałoba narodowa, wpisujcie miasta, które chcą wklepać niesfornym uczniom, media rozdzierają szaty! Zmienia się rząd, potem R. Giertych zostaje ministrem edukacji, wprowadza program Zero tolerancji dla przemocy w szkołach. Gwałtu, rety! Chcą dzieci pozamykać w więzieniach, zastraszyć, spolityzować, stłamsić, ogłupić, zindoktrynować!
To wcale nie jest śmieszne, mimo że tak naprawdę jest.
myśl na dziś
trzeba spać. Pewnie już jesteście zmęczeni klikaniem, ale jeszcze myśl na dziś:
Jeśli pracuje się dla Boga, należy mieć 'kompleks wyższości', jak ci już zaznaczyłem.
Ale mnie zapytałeś, czy nie jest to wyrazem pychy? - Nie! Jest to konsekwencja pokory, która każe mi mówić: 'Panie, Ty jesteś tym, który jest. Ja zaś jestem nicością. W Tobie są same doskonałości: potęga, siła, miłość, chwała, mądrość, panowanie, godność... Jeśli zjednoczę się z Tobą jak dziecko, które oddaje się w silne ramiona swego ojca bądź przytula się do cudownego łona swej matki, czuć będę ciepło Twojej boskości, doznam światła Twojej mądrości, odczuję, jak w mojej krwi pulsuje Twoja siła".
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 342
Autor: Maciej Gnyszka o 10/25/2007 11:33:00 PM 2 komentarze
Etykiety: dziennikarstwo, giełda, gronkiewicz-waltz, humor polityczny, jezuici, marcinkiewicz, opus dei, pawlak, żakowski
[25 X 2007] część druga czwartkowa
co?
już po zajęciach, po pracy, po medytacji w ośrodku przy Schackstrasse, już po kolacji i skajpowym pogaworzeniu z Oleńką, a potem z Haliną i Olą - moimi trzema dziewczynkami (Oleńkę znacie, potem idą Mama z Siostrą). Teraz pangrzyzga planuje gruntowną kąpiel, po której wróci by napisać taaaakiego posta!
co jeszcze?
Aha, jedna prośba - dolar spada na łeb na szyję, trzeba częściej klikać w linki, bo mi - gdzie tam marzyć o bananie! - na waciki mi nie starczy! Do boju klikacze, jestem z Wami!
zdjęcia? zdjęcia!
zdjęcia z mojej drogi do pracy. Widać, że biegłem, prawda? Droga po wyjściu z autobusu do przedwejścia do biura. Prawda, że piękna okolajca?
wierszydełko
Metafizyczne przestrzenie Banacha
pan Stasio po przekątnej
siedział na tronie dzieciaku
a tam nie ma zasięgu
pan obok z wąsami górnika
i obciętymi pazurami
cały dzień pije lepką kawę
z nie tłukącej się brązowej
pan nowy naprzeciw
jest żółty i smutny
jakby miał
umrzeć
nie może
mówić
[jego żona]
na tej białej sali z krzyżem
nad drzwiami
i telewizorem
Autor: Maciej Gnyszka o 10/25/2007 11:04:00 PM 0 komentarze
Etykiety: poezja
środa, 24 października 2007
[24 X 2007] środa, trochę weźmie, trochę doda
cena
obiecałem wczoraj napisać o cenie. Otóż, kierując się słynną analizą Hayeka (analiza ceny w ustroju socjalistycznym), skracając zagadnienie do rozmiarów bloga (który sam ma skłonności do tycia...), można powiedzieć następująco - cena ma w gospodarce rynkowej charakter informacyjny. To po pierwsze. Po drugie - wynika z wolnych interakcji aktorów rynku, jeśli rynkiem rządzi popyt, tj. ludzie są w stanie licytować się o dane dobro - wówczas ceny rosną. Jeśli rządzi podaż - wówczas ceny spadają, bo sprzedającym zależy na sprzedaniu dóbr jak najprędzej.
Co z tego wynika? Najpierw zdajmy sobie sprawę z tego, na czym polega ten charakter informacyjny. Ano, na tym on polega, że przedsiębiorca jest w stanie opracować strategię działania, tj. wie czego ludzie pożądają najbardziej, lokalizuje popyt. Wówczas może obrać dla siebie niszę rynkową, by zarobić na dostarczeniu bliźnim tego samego dobra, po niższej cenie. Natomiast bliźni jego, gdy widzą że ceny czegoś są za wysokie, wiedzą po prostu, że nie mogą sobie na to coś pozwolić. To jasne, ale wówczas mają także informację, że być może warto by się skrzyknąć i zacząć sprowadzać to dobro w większych ilościach, by nie tylko na tym zarobić (popyt jest widocznie niezaspokojony) ale mieć dla siebie. Jeśli natomiast nie może zrezygnować z tego dobra - wówczas albo bierze się za robotę, albo bierze kredyt i sam winduje cenę.
W tym układzie nikt nie traci - każdy sprzedaje tak, jak mu się opłaca. W sytuacji, gdy państwo zaingeruje w rynek, wówczas ludzie tracą sprzedając dobra poniżej progu opłacalności, irytują się, przestają produkować dobra, bo to przecież bez sensu. Efekt jest taki - że dobra albo tracą na jakości, albo w ogóle znikają z rynku. Państwo chciało pomóc, a wszystko zepsuło.
Dlatego też wiłem się mentalnie jak piskorz, słysząc wczoraj o tym, że kapitalizm powoduje taaaakie nierówności, a państwo powinno zapewnić cenę chleba na poziomie np. 1zł. Niestety, odezwać się nie mogłem, bo nie nadążyłem z czytaniem tekstów na zajęcia, a nie chciałem wyjść na lenia...
homo oeconomicus
obiecuję, że już nie będę pisał takich nudnych wpisów, obiecuję! Ale jeszcze jedna opowiastka. Jest sobie Londyn za czasów Thatcherowej. Chlebek kosztuje 1000 funtów (powiedzmy, podobno było bardzo źle!). Wielu bezrobotnych, czy robotnych, ale kiepsko zarabiających nie może chlebka kupić i go zjeść. Mają dwie opcje - albo umrzeć z głodu, albo protestować przeciwko cenom. Zapomnieli jednak o trzeciej opcji - wszak mogą sobie przypomnieć, że mają na strychu piecyk, na wsi wujka z młynem, itd. Albo wpaść na pomysł promowania ryżu zamiast chleba. Tak, czy siak - jeśli są rozumni, zaraz by się złożyli po 1000 funciaków ze skarpety, kupili stolik, rozłożyli się na nim i handlowali chlebkiem po 500 za sztukę. Po tygodniu nie nadążyliby ze produkcją. Po paru latach, Bill Gates wpraszałby się na obiadki...
USA
w USA dziś zabujało na parkietach. Merill Lynch stracił na operacjach na rynku hipotecznym ponad 8,2 mld dolarów, NASDAQ i S&P500 poleciały na kolana. Ciekawostka, można ją do rana obejrzeć na http://stooq.com/ zrobili podwójne denko i się odbili. Nerwy ze stali, pampersy z podwójną izolacją - takich rzeczy potrzeba na giełdzie w podobne dni... Proszę o gwarancję rządową, że jutro giełda nie pojedzie na południe, tj. spółki nie stanieją. Przecież idzie rząd fachowców - oni zawsze wiedzą co robić...
europejska Europa
kupiłem sobie przedwczoraj FRANKFURTER ALLGEMEINE ZEITUNG, a wczoraj MUENCHNER MERKUR (Bernd napisał artykuł o świętości z okazji 1 listopada). Co czytam? Czytam, że nowy rząd będzie fajny, bo w końcu odobrażą się Rosjanie, Niemcy już nie będą miały problemów, a polityka zewnętrzna będzie proeuropejska.
Powiem tak: niewykluczone, że Rosja się ośmieli, Niemcy też. Wrócimy bowiem do czasów polityki zagranicznej między kolanami a brzuchem. Zamiast jasnej strategii i ambicji współtworzenia UE, będziemy słuchać popierdywania o partnerstwie, współpracy, europejskich partnerach. No, cóż - wykształciuszki na to lecą, bo to gładko i nowocześnie brzmi. Ja jednak pozwolę sobie powiedzieć, że obecny kształt i kierunek rozwoju UE wcale mi się nie podoba. Po drugie, wolałbym UE współtworzyć, niż odgrywać rolę zakompleksionego Polaczka, w imieniu którego elitarny emisariusz Komorowski, albo Tusk, przyjeżdża do Europy i prosi o wytyczne dla przystosowania się do europejskich standardów. Wolę partnerstwo, niż pokrywanie.
Proeuropejskie. Powariowanie semantyczne tu w Niemczech. Przymiotnik proeuropejskie znaczy po prostu prounioeuropejskiewparadygmacienowejlewicy. Posiadanie innego pomysłu na integrację Europy, niż zachodnia lewica, nie jest inną koncepcją europejskości, ale antyeuropejskością. Widziała pani taki czajnik?
skrajna prawica a lewica
a propos innych nieporozumień semantycznych. Nazewnictwo opcji politycznych jest tutaj przesunięte w prawo. Komuniści są socjalistami, socjaliści liberałami, prawica skrajną prawicą, natomiast liberałowie nie istnieją. Neonaziści niekiedy się przewijają - tych akurat nazywa się w Niemczech poprawnie.
Erlandia
No, to co? Od poniedziałku macie u siebie I Rzeczpospolitą Irlandzką? Huehuehue... Polecam link w komentarzu do wczorajszego posta. Duch w narodzie nie ginie - powstaje już humor o PO.
Jest jednak jedno ale - nie może się powtórzyć sytuacja z ostatnich dwóch lat, kiedy to opozycja zajmowała się głównie robieniem z siebie głupa (patrz cykl o śmiesznostkach IV RP), krytykowaniem wszystkiego co się rusza. Opozycja nie jest od tego, by podkładać świnie rządowi, tylko od tego, by działać dla dobra Polski, jeśli rząd nie chce. Nie można tego powtórzyć, byłoby to dziecinne. Mam nadzieję, że ci którzy teraz rządzą, zauważą że nie każdy zachowuje się jak on. Obiecuję - jaja będę sobie robił, gdy zasłużą - ale kiedy będzie trzeba chwalić, wtedy trzeba. Nie jest bowiem dla nikogo dobre, gdy z robienia jaj naraz robi się zbiorowa psychoza i owczy pęd i powszechny, nieuzasadniony pesymizm.
profesor
czy Radiosłuchacze też mieli wrażenie przez ostatnie parę tygodni, że prof. nzw. Władysław Bartoszewski, jest jedynym PROFESOREM w Polsce? Tak jak kiedyś o Arystotelesie pisało się per FILOZOF... Nic nie mam do pana Władysława, bardzo go lubię - śmieszy mnie tylko powszechne uwielbienie dla Bartoszewskiego i hołdy pod strzechami. Jeszcze o tym napiszę...
MJblog
Marek Jurek nie dostał się do Senatu. Ubolewam nad tym, jak nad osobistą porażką. Z tej okazji postanowiłem dziś odpalić stronę Marszałka, a stamtąd wszedłem na bloga. Blogów ogólnie nie lubię, bo są głupie i nudne, ale ten mnie urzekł. Co mogę powiedzieć? Ano to, że Marek Jurek musiał być moim idolem, zanim się urodziłem! http://blog.marekjurek.pl/ Aha, Marszałek nie ma u siebie na blogu reklam gugla, więc jak by się komuś coś spodobało, to można Marszałka nagrodzić przez moje ręce...
kto mię rentę wypłaci?
liberały z PO chcą zasabotować obniżkę składki rentowej. Hahahaha! Ktoś ma jeszcze złudzenia, że to partia liberalna? Ach, ten owczy pęd, to zbiorowe etykietowanie na podstawie sugerowanych wrażeń...
śmiesznosteczki IV RP - part. 2
pamiętacie, jak Marcinkiewicz został premierem rządu mniejszościowego? Miglance z telewizora rozdzierały wówczas szaty nad tym, że to tylko kukiełka, człowiek-reklama, spec od marketingu a nie kwestii merytorycznych, że ponadto Jarosław Kaczyński boi się odpowiedzialności za rządzenie, bo jest małym tchórzliwym kaczorkiem.
Nie minęło dużo czasu - Jarosław Kaczyński jest premierem i ogłasza nowe przyspieszenie. Larum! Psucie demokracji - dwaj bracia na najwyższych stanowiskach państwowych, hańba w Europie, jak można do tego dopuścić? Marcinkiewicz - biedny, wrażliwy intelektualista i fachowiec został wygryziony przez drapieżną kaczkę.
Dziś - Marcinkiewicz głównym specem w EBOiR, wielkim wspomożycielem PO, nie lada ekspertem.
Hahahahaha!
myśl na dziś
Radość jest nieuniknioną konsekwencją dziecięctwa Bożego, gdyż wiemy, iż nasz Ojciec-Bóg szczególnie nas kocha, przyjmuje nas, pomaga nam i wybacza.
Pamiętaj o tym dobrze i zawsze: choć czasami może ci się wydawać, że wszystko się wali - nic się nie wali, bo Bóg nie przegrywa bitew.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 332
!a to jest dziwoląg!
Autor: Maciej Gnyszka o 10/24/2007 09:55:00 PM 0 komentarze
Etykiety: ekonomia, giełda, iv rp, jurek, kaczyński, kapitalizm, marcinkiewicz, polityka, prof. bartoszewski, ue
[23 X 2007] wtorek po poniedziałku - nocka
zabalował pangrzyzga, wrócił na piechotę, bo Lexusa nie ma!
no, wszystko już na jutro gotowe. Jako, że jest późno, a od paru dni - przez tłumaczenie opisu technicznego instalacji tryskaczowej (kto to tak nazwał?) - chodzę co rano nieco śnięty, sprężę się dziś maksymalnie! Dziś nie będzie hiperpłodoności. Aha, co zrobiłem? Byłem na parterze, w Bierstube, tj. po naszemu po prostu kanciapa z piwem, miejsce gdzie schodzą się monachijczycy, piwo popijają, frytki i kiełbaskę jedzą, w karty grają, na mecz okiem rzucą i feerię dziewcząt z importu sobie przeglądną... Spotkałem się tam z Simonem, żeby pogadać o naszym moście mieszkalnym. Ja zrobiłem w komputerku model, Simon pozastanawiał się nad rzutem. Powiem tak: Zaha Hadid nie powstydziłaby się naszego projektu. Po części dlatego, że sama pewnego razu zapojektowała podobny...
no i co?
no i to, że później pogaworzyłem ci ja na Skajpeju z Oleńką, potem z Rodzicmi i tak minęła godzinka 22:00, wówcza pangruszka wziął się za warianty elewacji loftu, który przeprojektowuje z dziewczynami. Skutek tego taki - że pomimo wyraźnego obiecania Oleńce pójścia spać o 24:00, pójdę spać godzinę później. Przepraszam mojego Bejbia słodkiego, ale nie dało się... To znaczy - dało, ale musiałem trochę posuszyć Tacie głowę opowieściami, które zaraz poczytacie. Jak panagruszkie coś męczy i już zdecyduje się na coming out, to koniec. Siedź i słuchaj!
rethinking space
pisałem już o zajęciach na socjologii, prawda? Bardzo miło, bardzo fajnie, profesor z Londynu, przemiła pani doktor z Polski (nisko się kłaniam, jeśli to czyta) i zajmujemy się rethinkingowaniem przestrzeni, czyli jej ponownym skonceptualizowaniem. Zajęcia porządnie prowadzone - wyborny skrypt, wyborni prowadzący. Problem z jednym. Mianowicie z socjalistycznym paradygmatem...
Zdjęcie z korytarza mówi samo za siebie, prawda? Zaiste, gdyby na dzisiejsze zajęcia przyszedł Hayek, Mises, albo rodzimy Korwin-Mikke, to by się przewrócili, poturlali tak, że nikt by nie pomyślał, że nie brali lekcji break-dance'u. Otóż, dowiedziałem się dzisiaj, że kapitalizm jest przebrzydłym ustrojem, który powoduje biedę i należy z nim walczyć. Co więcej, o przedsiębiorcach mówi się per "Oni", są zmitologizowani, nieomal wszechwładni, Thatcherowa zaś była dyktatorką, otaczają nas macki globalizacji, urbanizacji...
Nie będę się tu odnosił szczegółowo do tych tez, podzielę się ogólnym spostrzeżeniem. Istnieje pewna tendencja na świecie, wg której ludzie wychowani w dobrobycie mają skłonność do przyswajania koncepcji socjalistycznych. Nagle się okazuje - po doznaniu olśnienia - że system ekonomiczny, oparty na braku przymusu, cnotach i talentach przedsiębiorców, największej znanej efektywności - powinien być zastąpiony przez ingerencję państwa w możliwie wiele rzeczy. Czort z tym, że tysiąckroć praktyka wykazała, że np. płaca minimalna podnosi bezrobocie, ceny minimalne również, w dodatku pogarszają jakość produktów, etc.
Rzecz ma się podobnie jak z fizyką relatywistyczną - nie jest intuicyjna. Takie rzeczy jak np. skrócenie Lorentza nikomu się nie mieszczą na zdrowy rozum w głowie. Podobnie z prawami ekonomii - tylko dyletanci snują podobne rozważania.
giełda
no, nasłuchałem się troszkę o giełdzie. Krótkie spostrzeżenie: giełda jest zawsze owiana tajemnicą, szczególnie dla dyletantów, którzy mają socjalistyczne recepty na każdą biedę. I dziś np. się dowiedziałem, że podczas krachu w Azji w połowie lat 90., z szanghajskiej giełdy wyparowało tyle a tyle pieniędzy. Łoooo! Wy-pa-ro-wa-ło!!! A czy nie można po prostu powiedzieć, że wyceny spółek się urealniły, głównie z powodu bankructwa jednej z nich (któregoś z wielkich banków) i ceny akcji spadły. Nic nie wyparowało. Czy jeśli jestem sprzedawcą jabłek na targu w Pruszkowie, albo handluję śliwkami, lub testami DNA, to jeśli jednego dnia wszyscy chcą moje produkty kupować po 100,00zł za sztukę, a drugiego po 50,00zł to znaczy, że coś mi wyparowało? Chyba mózg temu, kto tak mówi... hie hie... Po prostu cena spadła i potencjalna wartość tych dóbr zmalała. Jeśli zdecyduję się je sprzedać po tej cenie - zaliczę pewnie stratę (nie wiadomo po ile kupowałem, załóżmy, że po 70,00zł). I tyle. Mechanizm znany od tysięcy lat - spadek ceny. Różnica tylko jest taka, że gdy studentom opowie się po angielsku bajeczkę o oparach, będąc przy okazji profesorem - wówczas każdy sobie myśli: Jejku, ci spekulanci pitoleni, tylko by spekulowali a ludziom przez nich wyparowują pieniądze! Lepiej wprowadzić zakaz wszystkiego.
A na marginesie - kto ma głowę, nie idzie spać bez ustawienia stop-lossów (automatycznych zleceń do cięcia strat), zajmuje przy spadkach krótkie pozycje i zarabia sobie pieniążki, gdy inni klną na kapitalizm.
rynek mieszkaniowy
o cenach, rynku mieszkaniowym - bo te tematy też były poruszane, napiszę jutro, bo już po pierwszej, a ja co innego chciałem poruszyć.
kościół św. Urszuli
wychodzę sobie wymięty i półżywy z socjologii, za parę minut 18:00, wiem że nie zdążę na Mszę do św. Michała, stan psycho-duchowy opłakany (proszę pozwolić, że nie będę się nadto wywnętrzał), świadomość roboty po powrocie do domu... a tu słyszę bicie dzwonów! Jak po sznurku, za rączkę Anioła Stróża, zawędrowałem do kościoła św. Urszuli. Piękne wnętrze, piękny Pan Jezus wewnątrz, wspaniałe dzisiejsze czytania, Komunia Święta pod obiema Postaciami... i wielka radość, że chodź dziad ze mnie kalwaryjski, to jednak Pan Bóg o swoim panugrzyzdze pamięta i umie do niego przemówić.
śmieszności IV RP
wbrew pozorom nie chodzi mi tu o jakieś arcyzabawne wpadki Premiera, czy innych ludzi kojarzonych z hasłem "IV RP" (choć skądinąd wiadomo, że hasło rzucił Paweł Śpiewak). Chodzi mi o zebranie wszystkich tych wydarzeń, które ci, których na blogu nazywam miglancami z telewizorów, rozdmuchali do niebotycznych rozmiarów rozmiarów, nadając im nieprawdziwy sens i głosząc to z zadęciem oraz koturnami na stopach! Tzw. debata publiczna ostatnich dwóch lat urągała moim zdaniem rozumowi. Propaganda defetyzmu. Nie pamiętam, aby którykolwiek gabinet miał tak przewalone od samego początku... co zresztą bardzo dobrze o tym rządzie świadczy.
Nie pamiętam wszystkich takich wydarzeń - jeśli ktoś ma coś fajnego w pamięci, niech przyśle mi mailem - zweryfikuję wówczas sprawę i zamieszczę na blogu.
Pierwsze wydarzenie - pamiętacie jak w połowie pierwszego roku rządów PiSu jakiś anarchista dostał nożem po żebrach od skina? Niemiła sprawa. Natomiast o wiele bardziej zabawne były komentarze, m.in. posła Rokity (mąż Nelly), który stwierdził (przytaczam z pamięci) - Nasze miejsce jest teraz tu, przy łóżku anarchisty X, który dostał w żebra kosą od skina, bo w Polsce szerzy się dyktatura i Premier powinien przyjechać tutaj do szpitala w Suwałkach...ple ple
Pamiętam, że to mówił Rokita, choć lepiej taki nonsens pasowałby do posła Komorowskiego.
Panadam i Pantadeusz
mamy w Polsce dwa guru silnie ze sobą walczące i się nawzajem kreujące. Adama Michnika i o. Tadeusza Rydzyka. Obaj dla swych wyznawców są guru. Ten pierwszy scedował troszkę swoje obowiązki na Tomasza Lisa, bo od czasu afery Rywina poszedł trochę w odstawkę (podupadł na zdrowiu).
Szymon Hołownia powiedział na jednym ze spotkań, że strategia o. Rydzyka polega na mówieniu swoim zwolennikom - jesteśmy zagrożeni, musimy dać odpór, jest źle, może być gorzej! Mój ulubieniec z ul. Czerskiej stosuję tę taktykę znacznie dłużej - wykształciuszki wy moje, grozi nam iranizacja, klerykalizacja, a ostatnio kaczyzacja! Nasze jedyne słuszne eurosocjalistyczne wartości są zagrożone przez pełzający zamach stanu, jesteśmy otoczeni!
myśl na dziś i spanko
Nie opuszczaj mnie, Panie mój, czyż nie widzisz, w jaką bezdenną przepaść może popaść Twe biedne dziecko?
- Matko moja, ja też jestem Twoim synem.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 314
Autor: Maciej Gnyszka o 10/24/2007 12:34:00 AM 6 komentarze
Etykiety: giełda, iv rp, kapitalizm, michnik, monachium, o. rydzyk, rokita, socjalizm, studiowanie