wtorek, 30 września 2008

[30 IX 2008] o Simonie Zapylaczu i innych sprawach we wspomnienie św. Hieronima

wprowadzonko
nie wiem, czy wiecie, ale piszę bloga w pociągu relacji Warszawa Centralna-Kraków Główny, 6:05 ze stacji początkowej. Co to oznacza? Po pierwsze, że jestem krańcowo niewyspany – wczoraj przyszło mi posiedzieć do wieczora. Po drugie – jest piękna pogoda. Po trzecie – pomyślałem, że w obliczu ostatniej blogowej niefrasobliwości, należy się Czytelnikom sążnisty wpis. Po czwarte – że pani po przekątnej, rodem z Niemiec (sądząc po klawiaturze laptopa), straszy mnie swoimi czarnymi biustonoszani, łabędzią szyją i ramionami wypływającymi zza luzackiego swetra. Nie wódź nas na pokuszenie... No właśnie, droga damo, proszę się ubrać!

biedne sześciolatki
dali mnie w pociągu do czytania jakąś szmatkę z czerwonym prostokątem (swoją drogą, w pociągach Aborcza nie cieszy się najdrobniejszą popularnością – wszyscy wybierają Rzepę i Ziewnik), ale wybrałem Ziewnik – z braku Rzplitej. Przejrzałem, literówki spostrzegłem, milutką buziulkę red. Michalskiego zobaczyłem i przeczytałem... o kłótni w Sejmie odnośnie sześciolatków mających iść do szkół.
Sytuacja w skrócie wygląda tak, że PiS zaprosił rodziców z akcji Ratuj Maluchy (o której zresztą pisałem ostatnio) na posiedzenie odnośnej komisji sejmowej. Jej przewodniczący – nie pamiętam nazwiska, ale poewiak – posiedzenie otworzył i od razu zamknął, burząc się na obecność obywateli.
No, nie ma co się dziwić – gdy Bierut wydawał dekret wywłaszczający, nie prosił do gabinetu posiadaczy gruntów, więc nie ma co mieć za złe, że w przypadku zwiększenia nacjonalizacji dzieci rzecz ma przebiegać inaczej.
Niepokoi mnie jednak sama akcja Ratuj Maluchy. Jej przywódcy argumentują, że szkoły nie są przygotowane na przyjęcie sześciolatków. Nie mają zatem nic przeciwko samej idei wyrywania dzieci z objęć rodziców, umieszczaniem ich w edukołchozach, a rodziców pędzenia do roboty, by na to wszystko zarobić. Jednym słowem – albo stosują metodę małych kroków, albo są baranami, z którymi należałoby utrzymywać okresowy sojusz, by sabotaż propozycji rządu okazał się skuteczny.

Simon Zapylacz
mam nadzieję, że wszyscy Czytelnicy mają za sobą lekturę wywiadu z damesą zarażoną przez Simona Mola. Pewnie refleksji macie na ten temat więcej ode mnie, więc ograniczę się tylko do jednej – a propos sugestii nt. Jego związków z islamem.
Otóż, jeśli jest to prawda – a niewiele wskazuje na to, że jest to fałsz (poza wiele mówiącymi reakcjami niektórych – Eeeeeee... no co Ty? Nie chce mi się wierzyć.) - znajdujemy się w poważnej sytuacji. Jestem o tym tym bardziej przekonany, mając w pamięci spotkanie z gen. Pietrzykiem (były ambasador Polski w Iraku, znajomy mojego dowódcy z wojska – swoją drogą, w zeszłym roku byłem już po wojsku, w Monachium!).
Otóż, gen. Pietrzyk stawia tezę (coraz bardziej zresztą popularną), iż islam nie jest żadną religią, tylko systemem rządzenia. Co więcej – systemem cwanym, który wypuszcza publikacje na swój temat dostosowane do odbiorcy – chrześcijanom wypisy z Koranu nt. Pana Jezusa, Maryi, etc. Po to, by wykreować pogląd: Islam, to wspaniała religia, większość muzułmanów, to bardzo fajowi ludzie, margines stanowią jacyś tam szaleni ekstremiści. Gen. Pietrzyk twierdzi, że tak nie jest – co więcej, uważa, że tezę tę lansują sami muzułmanie z przyczyn czysto strategicznych.
Dżihad istnieje odkąd żył Mahomet, a Koran rzecze (proszę wybaczyć, że nie podaję numeru sury, gen. Pietrzyk podawał – gdy przeczytam cały Koran, to będę cytował ściśle), że dżihad to walka o to, by nie było na ziemi człowieka, który nie powie, że Allah jest jedynym Bogiem, a Mahoment jego prorokiem. Narzędziem jest tu nawrócenie, lub śmierć. Tertium non datur. Pierwsza faza ekspansji islamu (z fluktuacjami, jak np. bitwa pod Poitiers, rekonkwista w Hiszpanii) trwała od jego początku, aż do bitwy pod Wiedniem, kiedy to dostali takiego łupnia, po którym podnosili się aż do końca XX wieku! Dlatego też – mówi gen. Pietrzyk – zamach na WTC miał miejsce dzień przed kolejną rocznicą Wiktorii Wiedeńskiej. Pamięć o nie jest ponoć silna wśród muzułmanów.
W związku z tym wszystkim, a także innymi informacjami, którymi – zwyczajowo – podzielić się nie mogę, na wieść o tym, że Mol był muzułmaninem i zarażał z pobudek religijnych.... wprawdzie doznałem szoku, ale i nieodpartego wrażenia, że wszystko układa się w jedną całość. Resztki otuchy odebrały mi wiadomości z Francji i Wielkiej Brytanii o uznawaniu przez państwo wyroków sądów islamskich (wydających je na podstawie szariatu), zakazie wystawiania ciastek na posiedzeniach rady gminy którejś z brytyjskich gmin ze względu na ramadan, oraz zablokowaniem konferencji w Kolonii – zlotu przeciwników budowy meczetu w Bonn. Zjednoczone Emiraty Europejskie niedługo staną się faktem, jeśli nie ruszysz się Ty. I ja.
Idzie wojna, do roboty.

w Ziewniku o Kryzysie
Dziennik zwyczajowo się kompromituje. Dzisiaj piszą o tym, że w związku z upadkiem kapitalizmu kraje Unii Europejskiej muszą sięgnąć do kieszeni podatników, by ratować swoje banki (ostatnio w tarapatach jest Fortis). Klasyczne Radio Erewań. Niniejszym prostuję: kapitalizm nie upadł, nie ma żadnej UE, tylko Wspólnoty Europejskie, które do żadnej kieszeni podatników sięgać nie muszą, a banków tak naprawdę nie ratują, tylko działają na ich szkodę, umacniając w przekonaniu, że mogą robić co chcą, bo rząd wykupi od nich trefne aktywa.

w Ziewniku o Euro
a w Dzienniku (oj, dziś tej gazecince się dostanie...) piszą dziś o przyjęciu Euro. Z jednej strony zamieszczają opinię dra Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha, z drugiej Marka Zubera z Dexus Partners (ekhm...). Jeden mówi o konkretach, drugi o tym, że jeśli euro nie przyjmiemy, to się skompromitujemy i wyjdziemy na wsioków. Tak argumentuje ekonomista, proszę Państwa. Co jeszcze? Ano, inwestorzy się przestraszą i uciekną z polskiego parkietu – w efekcie spadki na giełdzie potrwają dłużej.
Czyli co? Istnieje grupka panów, która sobie ubrdała, że oni mają prowadzić politykę monetarną innych państw (coś jakby FED dla stanów USA – kiedyś były one jak państwa). Bez względu na to, czy to się opłaca, czy nie – jeśli ktoś nie zechce, jest wsiowym ćwokiem i ma u nich przerąbane.
Czy polityka monetarna jest ważna? W systemie fiducjarnym – nieomal najważniejsza, wobec czego własna waluta, jeśli nie myślimy o jednym państwie europejskim – musimy my decydować o jej parametrach. Chyba, że nie myślimy o federacji państw, tylko o państwie paneuropejskim – a jak wiadomo, do stworzenia takiego bytu pociąg jest coraz większy (vide – upadła eurokonstytucja).

dwie opowiastki o podróżowaniu
opowiem Wam dwie bajki – dla rozluźnienia.
Pierwsza dzieje się w autobusie do Frnakfurtu. Obok mnie siedzi rosły pan w dresie. Za nami – Rosjanka z dwojgiem młodych synków (końcówka szkoły podstawowej), którzy uparcie słuchali jednej, rosyjskiej piosenki. Rzecz jasna – głośno. Wytrzymaliśmy dwie godziny – mój towarzysz patrzył w szybę i cicho klął, dzieląc się co jakiś czas ze mną uwagami nt. różnic między narodami, ja zaś czytałem. Minęły te dwie godziny, a towarzysz podróży mówi do panagruszki:
- Zaraz mnie szlag trafi z tymi gnojami.
- No, wie Pan, mnie też się ta piosenka znudziła, może Pan im powie, żeby ściszyli muzykę, Pan siedzi bliżej.
- Dobra.

Odwraca się i słyszę:
- Ile mam jeszcze słuchać tego g***a?
Muzyka umilkła momentalnie.

pętla się zaciska!
przed panemgrzyzgą najcięższy rok życia. Serio. Wprawdzie każdy kolejny jak dotąd, był cięższy od poprzedniego, ale ten będzie rekordowy. Mam na głowie nie tylko dwa i pół kierunku studiów (w pełnym wymiarze, a nawet z naddatkiem), ale i projekt inżynierski oraz parę nowych zobowiązań...
Jednym słowem – jeszcze intensywniejsza praca, niż w zeszłym roku. Ci, którzy ze mną obcują na co dzień, domyślają się już, co to może oznaczać. A w związku z planowaną przez panagruszkę żeniaczką, wysuwa się też na przedni plan aspekt ekonomiczny własnych działań... Jaki stąd wniosek? Mam pewien pomysł dla Czytelników, ale zanim go przedstawię – proszę kliknąć w bannerek pod postem o nazwie Wspieraj bloga. Jest to w tej sytuacji baaaaaardzo mile widziane.

św. Josemaria
2 października o 19:00 w katedrze praskiej Msza Święta z okazji 80. rocznicy założenia Opus Dei. Serdecznie zapraszam wszystkich. Tym bardziej zapraszam, że jestem świeżo po lekturze wywiadu biograficznego na temat Założyciela. Wspaniała, inspirująca lektura - rozmowa z następcą św. Josemarii - don Alvaro del Portillo. Polecam!

FForumowy zjazd
Centralny Zjazd Forum Frondy w Kazimierzu Dolnym n. Wisłą zakończył się wielkim sukcesem i radością wszystkich! Wczoraj mieliście próbkę zdjęć... ach, wspaniale było poznać tych, z którymi zżyłem się przez internet niejednokrotnie bardziej, niż z niektórymi osobami spotykanymi w świecie fizycznym. To się nazywa – braterstwo broni...

myśl na dziś
Myśl o śmierci pomoże ci pielęgnować cnotę miłości, gdyż może ta konkretna chwila, kiedy spotykasz się z tym czy tamtym, jest ostatnia: ich, ciebie, albo mnie może zabraknąć w każdej chwili.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 895


poniedziałek, 29 września 2008

[29 IX 2008] poniedziałek, święto Świętych Archaniołów

ojojoj

w związku z nawałą obowiązków, pangruszka może dziś tylko pokazać zdjęciówki ze Zlotu Forum Frondy... pozdrowić tych, którzy na nich są... zaprosić do przeczytania sobotniej Pogadanki... i do spania! Jutro trzeba wcześnie wstać! Ahoj!





myśl na dziś
Śmiejesz się, gdy ci mówię, że posiadasz „powołanie do małżeństwa”? — A właśnie że je posiadasz: tak jest, powołanie. Poleć się świętemu Rafałowi, aby cię — jak Tobiasza — doprowadził w czystości aż do kresu drogi.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 27



piątek, 26 września 2008

słowo na piątek
dziś piątek i przegrupowanie wojsk na miejsce stacjonowania na Mazowszu! W związku z tym, że zaraz wyjeżdżam, pozwalam sobie wkleic wywiad z drem Gwiazdowskim, który albo czyta mojego bloga, albo po prostu obaj mamy rację - tzn. że prawdą jest to, że na podstawie tych samych przesłanek i tego samego trybu wnioskowania można dojśc do tej samej konkluzji. Ha! Czytajcie - niech będzie to odtrutką na pitolenie Kuczyńskiego i innych bajarzy.
Oznajmiam również, że także ze względu na wyjazd, Pogadanka Inwestorska nr 8 już gotowa!
kryzys? kryzys!
Z dr. Robertem Gwiazdowskim o kryzysie na „rynkach”, bankructwie bankierów i o tym, kim jest prawdziwy kapitalista, rozmawia Dariusz Kos (nczas.com)
Będziemy świadkami powtórki Wielkiego Kryzysu z lat trzydziestych XX wieku?
Jak dotąd nic takiego się nie zapowiada, a twierdzenia, iż jest podobnie, są błędne. Proszę zwrócić uwagę, że w latach 30. mieliśmy załamanie produkcji po stronie przedsiębiorstw i to się przełożyło na banki i instytucje finansowe. Natomiast dziś jest odwrotnie. Na przykład polskie przedsiębiorstwa są w całkiem dobrej sytuacji, podobnie jest w USA. Nie mamy recesji. Załamanie tzw. rynków finansowych jest efektem pęknięcia balonika, którego te „rynki” same sobie napompowały. Gdy przez ostatnie lata dosyć sceptycznie, jako Centrum im. Adama Smitha, odnosiliśmy się do tego, co dzieje się na tych tzw. rynkach finansowych, patrzono na nas trochę jak na pariasów – że co my w zasadzie mówimy, bo przecież giełda, instytucje finansowe to jest to, na czym powinniśmy się koncentrować, do czego powinniśmy przywiązywać wagę, bowiem od tego ma zależeć cała gospodarka. Tymczasem Pan Bóg pokarał paru spekulantów – i dobrze.
I bankierów też pokarał.
Jak patrzę na to, co robiły instytucje finansowe – nie tylko banki – w ciągu ostatnich kilku lat, to zaczynam dochodzić do wniosku, iż może Karol Marks miał trochę racji w tym, co pisał o bankierach [rewolucja ma zmieść władzę bankierów – przyp. Red.].
W związku z tym pojawiają się coraz głośniejsze i wyraźniejsze głosy, by coraz bardziej ten wolny rynek regulować, bowiem mamy teraz do czynienia z krachem liberalizmu, neoliberalizmu i w ogóle kapitalizmu. Dziś rano choćby [w środę 17 września 2008 r. – przyp. Red.] w porannym programie TVN24 redaktor zajmujący się gospodarką przekonywał, iż to nieskrępowana, niewidzialna ręka rynku rozdawała jak popadnie kredyty hipoteczne w USA i przez to mamy krach, więc teraz tę rękę trzeba kontrolować.
Proszę Pana, w gospodarce rynkowej mieliśmy pieniądz. Pieniądz, który był miernikiem wartości, a nie wartością samą w sobie, bowiem – jak pisał Adam Smith i jak utrzymuje szkoła austriacka czy nawet szkoła chicagowska, czyli Milton Friedman – pieniądz służy jako instrument wymiany. Po to pieniądz wymyślono. Otóż kiedyś wymienialiśmy bezpośrednio buty na garnki, garnki na wino, ale gdy ta wymiana między ludźmi zrobiła się coraz powszechniejsza i bardziej masowa, to taka bezpośrednia wymiana stawała się utrudniona – dlatego wymyślono pieniądz. By ułatwić wymianę butów na garnki, garnków na wino, a wina na zboże. Tymczasem gdy wprowadziliśmy pieniądz papierowy, a dziś nawet nie trzeba go drukować – wystarczy impuls elektryczny, by pojawił się odpowiedni zapis pieniędzy na ekranie komputera – to podstawowa funkcja pieniądza odeszła w zapomnienie. Proszę zwrócić uwagę, iż dzisiejszy kryzys nie jest kryzysem klasycznej ekonomii. Dzisiejszy krach to krach ekonomii, która uznała się za neoliberalną, a to jest tak, jakby to, co robi dziś w Polsce rząd PO, określać jako działania liberałów. Platforma nie jest partią liberalną! I tak samo nie byli neoliberałami ci, którzy skoncentrowali się na manipulowaniu sztucznym, fiducjarnym, papierowym, wirtualnym pieniądzem.
Z liberalizmem to nie miało nic wspólnego – wręcz przeciwnie. Te wszystkie manipulacje na tzw. rynkach finansowych biorą się z przeświadczenia, że wszystko można wyprodukować pod warunkiem, że ktoś to kupi, więc mamy prowadzić różnego rodzaju operacje w celu wykreowania popytu! Popyt kreuje podaż – jak powiedział Keynes. A to nieprawda! W 1982 roku stałem 13 dni i nocy w kolejce po pralkę, popyt kreowałem jak jasna ch*****, a podaży nie było. Wartość mojego popytu jest równa wartości mojej podaży. Mogę kupić tyle wina i o takiej wartości, o jakiej wyprodukuję buty lub coś innego. Więc kryzys na „światowych rynkach finansowych” nie jest wynikiem prowadzenia gospodarki liberalnej, tylko wręcz przeciwnie – prowadzenia polityki, która z prawdziwym liberalizmem nie ma nic wspólnego!
Jednak czy obecna sytuacja nie doprowadzi do władzy ludzi, którzy będą właśnie dążyć do wprowadzenia jeszcze większych regulacji, większej kontroli pod hasłem: „kapitalizm się nie sprawdził”?
Niestety tak będzie. Keynes zmanipulował prawo Saya, a potem je obalił. Zmontował kukłę, którą łatwiej było mu znokautować. W Polsce ludzie „odwrócili się” od wolnego rynku, od liberalizmu, tylko że tak naprawdę to nie mieli się od czego „odwracać” – nigdy tego prawdziwego wolnego rynku, prawdziwego kapitalizmu nie mieli szansy skosztować. Tak naprawdę Polacy, którzy początkowo popierali prywatyzację, potem przestali ją popierać nie dlatego, że im się to nie spodobało i nie spodobał im się prywatny właściciel, tylko dlatego, że nie spodobały im się metody, sposób prywatyzowania, bo nie miało to nic wspólnego z wolnorynkową prywatyzacją.
Dziś jest podobnie. W momencie gdy mamy przeciwnika i chcemy jego kosztem podwyższać naszą atrakcyjność, to nazywamy tego przeciwnika określeniem, które nam pasuje. Dlatego manipulatorzy z „rynku finansowego” nazywani są kapitalistami bądź wolnorynkowcami, bądź kapitalistami.
Tymczasem kapitalistą jest mój sąsiad: wstaje o piątej rano, je śniadanie, o 5.30 jedzie na bazar na Ochocie, gdzie kupuje warzywa i owoce. Wraca, na bazarze na moim osiedlu rozstawia swój stragan i zaczyna handlować, bym mógł o ósmej rano zrobić sobie zakupy. Pracuje do 19.00. Zwija i sprząta kram. Kończy około godz. 20.00. i idzie do domu, je kolację, kładzie się spać, by móc o piątej rano znów wstać. To on jest kapitalistą! A nie prezes banku Lehman Brothers, który wraz ze swoimi podwładnymi i „niezależnymi audytorami”, agencjami ratingowymi, ukrywał trupa w szafie.
Czy takie trupy znajdują się i w polskich szafach?
Nie. Pan Bóg nas strzegł. Nasi bankierzy półtora, dwa lata temu strasznie żałowali, że nie załapali się z zyskami na ten boom w USA. W 2006 roku były organizowane różne konferencje na temat „politykisekurytyzacji”, na temat tego, co zrobić, by było u nas tak fantastycznie jak za oceanem. Na szczęście się nie załapaliśmy i teraz ci, którzy się „zagapili”, mądrzą się, iż prowadzili mądrą, bezpieczną politykę finansową. No, Pan Bóg nas chronił, a nie nasi bankierzy.
Będzie nas nadal chronił? Czy może rolę tę przejmie światowy regulator rynków, którego powstania domagają się niektórzy tzw. eksperci?
I co, trzech facetów będzie nas chronić? Przecież mamy Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i ludzi, którzy w nich zasiadają, zmieniających zdanie w zależności od tego, jak im się spodoba. Mam teraz pytanie: niejaki Stiglitz [Joseph E. Stiglitz, ekonomista, doradca prezydenta Billa Clintona – przyp. Red.], zasiadający w Banku Światowym, ma poglądy „słuszniejsze” teraz czy miał 15 lat temu? Rozumiem, że niby dzisiejsze są ważniejsze. Kiedyś, jak dostawał nagrodę Nobla, to pies z kulawą nogą nie wiedział, kim on jest, a jak tylko stał się ikoną „alterglobalistów”, to jego książki zaczęły się sprzedawać w milionowych egzemplarzach. Więc kto będzie tym regulatorem? Pytanie takie samo jak w przypadku wchodzenia przez Polskę do strefy euro – pytam się, kto będzie z polskiej strony w komisji ustalającej kurs złotówki do euro? Czy czasami nie ci sami ludzie, którzy ustalali kurs złotówki do dolara w 1990 roku?

Z Robertem Gwiazdowskim rozmawiał: Dariusz Kos.


czwartek, 25 września 2008

[25 IX 2008] czwartek, dzień spotkaniowy!

Simon nie był takim zwykłym Murzynem...

Dziś intensywny dzień spotkaniowy, jutro z kolei jadę na Mazowsze! Jako zajawkę naszych rozważanek na ten temat, wklejam wywiad, o którym wspomniałem wczoraj:
-------------------------
Nie zawsze kontakt seksualny z nosicielem HIV prowadzi do zakażenia. A Simon był, jeśli tak można powiedzieć, bardzo w tym skuteczny - mówi 23-letnia kobieta zakażona HIV przez Simona Mola.
Rz: Mówi pani, że się boi. Czego się jeszcze może bać osoba, którą już spotkało najgorsze – zakażenie wirusem HIV?
Wyobrażam sobie, że idę ulicą i nagle widzę Simona Mola. Nie wiem, jak bym się zachowała. A ten scenariusz jest możliwy. W tej chwili Molowi grozi, że dostanie maksymalnie dziesięć lat. Znamy polski wymiar sprawiedliwości – odsiedzi faktycznie tylko połowę za dobre sprawowanie. Ponieważ spędził w areszcie prawie dwa lata, to za trzy lata można go będzie spotkać w Warszawie. Zresztą nawet teraz, gdy jest za kratkami, nie czuję się do końca bezpiecznie.
Czym może pani zagrażać Simon Mol siedzący w areszcie?
Jeśli przed moją uczelnią pojawiają się jego znajomi i obserwują mnie ostentacyjnie, to trudno, bym czuła się komfortowo. Takie sytuacje spotykają też inne dziewczyny, które zdecydowały się zeznawać przeciwko niemu. Można by pomyśleć, że coś sobie wyobrażamy – ale naprawdę czarni mężczyźni wyczekujący, aż któraś z nas się pojawi, to nie zbieg okoliczności. Uważam, że Simon znalazł sposób, by być z nimi w kontakcie, i jakoś pociąga za sznurki.
Rozumiem, że utrzymuje pani kontakty z innymi kobietami, które też zostały skrzywdzone przez Mola.
To jeden z powodów, dla których zdecydowałam się na tę rozmowę. Chcę powiedzieć, co się nam przydarzyło. Spotkałyśmy się, bo jestem w znacznie lepszej formie niż one. Psychicznej, ale również fizycznej. Niektóre z dziewczyn są skrajnie wyniszczone, rozwinął się już u nich AIDS. To niesamowite z punktu widzenia medycyny, bo zdarzało się, że po czterech miesiącach od zakażenia zaczęły występować objawy choroby. Normalnie jest inaczej, rozciągnięte jest to na lata, czasem mija nawet bezobjawowo 10 – 15 lat.
Zakażenie przez Mola specyficznym subtypem wirusa występującym w Kamerunie podziałało na białe kobiety jak zastrzyk śmierci. U niego wszystko przebiega w zupełnie innym tempie. Dopiero teraz widać, że choroba robi postępy. Wystarczy porównać jego zdjęcia z momentu zatrzymania z obecnym wyglądem.
Umawiając się na rozmowę, bardzo się pani bała, że jej anonimowość może zostać naruszona.
W pewien sposób wystawiam się, by chronić całą grupę. Bo czujemy się jak zwierzyna, na którą polują media. Proces odbywa się za zamkniętymi drzwiami. Na razie udało się doprowadzać nas na salę sądową tak, że nikt postronny nie ma z nami kontaktu. Ale sąd to nie tylko sędziowie, adwokaci i prokuratorzy, wie o nas dużo osób i prędzej czy później może dojść do jakichś przecieków. Mówiąc teraz o pewnych faktach, chciałabym, by dano nam już spokój.
Formułuje pani czytelny przekaz: kara, jaka może spotkać Simona Mola, jest za mała.
Chciał nas zabić. Nie ma różnicy, czy ktoś wbija nóż w plecy, strzela w głowę czy wprowadza komuś do krwi śmiercionośny wirus. Lekarstwo, które zwalcza HIV, nie istnieje. Osoba zakażona w końcu umiera z tego powodu. Słyszałam to wielokrotnie od lekarzy, którzy mówili o mojej sytuacji. Dlatego i ja, i inne kobiety nie możemy się zgodzić z kwalifikacją czynu Simona Mola: „spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci długotrwałej choroby”. Nie mówimy o chorobie, mówimy o śmierci.
Jest pani przekonana, że Mol chciał was zabić.
Tak, sposób, w jaki uprawiał seks...
Chodzi o to, że nie chciał używać prezerwatywy? To znany fakt – kobiety mówią, że w ogóle nie był zainteresowany seksem, jeśli miałby się zabezpieczać.
Nie chcę wchodzić w pewne szczegóły, bo graniczą z pornografią. Powiem tylko, że za każdym razem starał się doprowadzić kobietę do krwawienia. To wyjaśnia też, dlaczego zakaził ich tak wiele. Przecież nie zawsze kontakt seksualny z nosicielem HIV prowadzi do zakażenia. A Simon był, jeśli tak można powiedzieć, bardzo w tym skuteczny. Udawało mu się przekazać wirusa nawet po jednorazowym kontakcie seksualnym.
Powiedziałabym wręcz, że nie był specjalnie zainteresowany seksem jako źródłem rozkoszy, specjalnie się tym nie delektował. Kiedy patrzę na to z dystansu, widzę, że to nie seks go kręcił, ale to, że poprzez seks zabija.
Dlaczego miałby chcieć zabić panią i inne kobiety?
Mieszkałam z nim pół roku. Wtedy pewnych rzeczy nie widziałam – byłam bardzo naiwna. Byłam nastolatką – to, co podaje prasa, powołując się na policję, że celem Mola były młode wykształcone kobiety w wieku 20 – 25 lat, nie jest prawdą, były i młodsze.
Dopiero z dystansu zobaczyłam wszystko w innym świetle. Różne dziwne sytuacje, zdarzenia stały się oczywiste. Zrozumiałam, że cały czas mnie nienawidził. Bo reprezentowałam świat, który chciał zniszczyć.
Co chciał zniszczyć Simon Mol?
Świat Zachodu. Nie mam wątpliwości, że Mol jest wyznawcą islamu.
Chyba pani żartuje. Często mówił, że jest chrześcijaninem, wydał nawet wiersze w jednej z katolickich oficyn. Co prawda nie ukrywał fascynacji szamanizmem, ale islam?
Byłoby dziwne, gdyby zadeklarował się jako wyznawca islamu. W pewien sposób by go to przekreślało. To oczywiste, że nie chciał się do tego przyznać. Ale wszystko w jego zachowaniu, łącznie ze stosunkiem do kobiet, które traktował jak rzecz, było typowe dla islamu.
Takie traktowanie kobiet jest też w jakiś sposób typowe dla Afryki.
Nie zawsze kontakt seksualny z nosicielem HIV prowadzi do zakażenia. A Simon był, jeśli tak można powiedzieć, bardzo w tym skuteczny
Codziennie rano brał dywanik i szedł się modlić. Gdyby przy mnie zaczął nagle walić głową w podłogę, wyglądałoby to dziwnie. A więc wychodził z domu. Nazywało się to, że idzie pobiegać i bierze ręcznik. Wracał świeżutki i tak było codziennie, nigdy nie odpuszczał. Nie jadł wieprzowiny, wtedy mówił, że nie lubi mięsa. Nie pił alkoholu. Co charakterystyczne – udawał np., że pije z innymi piwo, a w rzeczywistości nieruszona butelka stała na stole. Jak jest wiele osób, to trudno się zorientować. Nienawidził Ameryki, a także Izraela. Tego nie potrafił już ukryć, choć zawsze sprzedawał to w opakowaniu niechęci do globalizacji i współczucia dla Palestyńczyków. Czasem mówił tajemniczo, że jest męczennikiem.
Wtedy nic pani nie dziwiło? Dopiero teraz układa się jak puzzle?
Kiedy ochłonęłam już z szoku po wiadomości, że jestem zakażona, przyszedł czas na analizę. Zrozumiałam też, że jego znajomi wiedzieli, iż jest chory.
Naprawdę pani uważa, że wiedzieli o tym, iż Simon jest nosicielem HIV?
Kiedy ktoś się z kim wita, czy zawsze pyta, „jak się czujesz?”. Raczej nie. Zwykle pytamy: „co u ciebie”, „jak leci”. Ale Simona zawsze jego znajomi pytali, jak się czuje.
Ma pani na myśli czarnych znajomych?
Tak. Wiedzieli, co robi Simon. I czy myśli pani, że w Polsce jest tylko jeden Simon Mol? Wiem, że na pewno nie.
Idzie pani bardzo daleko. Sugeruje nie tylko złą wolę czy wręcz zbrodnicze intencje Simona Mola, ale istnienie jakiegoś spisku.
Czy nie zastanawia się pani, kim w rzeczywistości jest Simon Mol? Przecież w reportażu opublikowanym w „Rz” w zeszłym roku, kiedy pojechała pani do Kamerunu, widać było, z jakiego środowiska pochodzi. Wychował się w lepiance bez wody i kanalizacji, w bardzo prostej rodzinie. I nagle taki facet, w zasadzie bez wykształcenia, pojawia się w Polsce i funkcjonuje jak ktoś, kto swobodnie porusza się wśród elit. Ma spore wiadomości i perfekcyjną umiejętność manipulowania ludźmi.
Myśli pani, że ktoś go do tej roli przygotował?
To brzmi jak z powieści sensacyjnej. Trudno w to uwierzyć. Ale przyznam, że sama się zastanawiałam nad pewną zagadką życiorysu Simona Mola. W opublikowanej w Internecie „True story of my life”, w której rozwodził się nad prześladowaniami politycznymi, jakich rzekomo doświadczył w Kamerunie, a potem Ghanie, jest luka. Od momentu, w którym wyjechał z Kamerunu i dotarł do Ghany, minęły prawie dwa lata. Prześlizguje się nad tym w paru enigmatycznych zdaniach.
W jego życiu jest więcej dziwnych rzeczy. Z czego właściwie żył? A potrafił wydawać naprawdę dużo, wiem coś o tym. Jak biedny uchodźca mógł jednego dnia wydać na przykład 2 tys. zł? Dlaczego, będąc już w Polsce, ciągle podróżował za granicę? Chwalił się, że jest wysłannikiem polskiego Pen Clubu.
Polski Pen Club raczej się od niego dystansował.
Ale nie da się ukryć, że Mol uwiódł nie tylko wiele Polek, ale i sporo polskich instytucji. Dostał azyl polityczny i był traktowany jako autorytet w kwestiach praw człowieka i walki z rasizmem.
Mam wielką pretensję do polskich władz. Dlaczego go nie sprawdzono, przyznano mu azyl? Przecież nie był uchodźcą politycznym, nie był prześladowany w swej ojczyźnie, co wynika z reportażu z Kamerunu, jaki opublikowaliście rok temu w „Rz”. Gdyby Molowi nie przyznano azylu, nie byłoby tylu zakażonych kobiet.
Ale z faktu, że ktoś dostał azyl, nie wynika, że musiał mieć stosunki seksualne z tak dużą liczbą kobiet, w dodatku bez prezerwatywy. Ma pani pretensje do różnych instytucji. Nie ma pani pretensji do siebie?
Nie mówię, że jestem zupełnie bez winy. Pyta pani, dlaczego ja i inne kobiety chodziłyśmy do łóżka z Simonem? A dlaczego ludzie w ogóle chodzą ze sobą do łóżka? Nie udawajmy, że jesteśmy świętym społeczeństwem. Simon nie był takim zwykłym Murzynem. Był bardzo inteligentny, potrafił zaimponować wiedzą. Sprawiał, że kobieta czuła się z nim bardzo dobrze.
Nie rozmawiamy w tej chwili o aspekcie moralnym. Ale dlaczego zgadzałyście się na seks bez zabezpieczeń?
Jest nastrój, dwie butelki wina. Nie myśli się wtedy o prezerwatywie. Tak uważam. Zresztą spytałam, czy jest zdrowy. Powiedział, że tak. Dlaczego miałam sądzić, że kłamie i chce mnie zabić? Był osobą publiczną, dostał tytuł Antyrasisty Roku. Widywałam go w towarzystwie polityków lewicy, ludzi, których znałam z gazet. Czy nastolatka nie może uznać, że komuś takiemu wolno zaufać? Kiedy pierwsza dziewczyna zgłosiła, że Mol ją zakaził, policja była skonsternowana. Czekano z aresztowaniem, bo – jak mówiono – jeśli chodzi o takiego człowieka, nie można sobie pozwolić na pomyłkę.
Była pani nim zafascynowana. Dlaczego Mol pociągał tyle kobiet?
Kiedyś siedziałyśmy razem, dziewczyny, które zostały zakażone przez Mola, i opowiadałyśmy sobie nasze historie. I zrozumiałyśmy, że gdyby słuchał ktoś postronny, mógłby pomyśleć, że mówimy o różnych mężczyznach.Bo za każdym razem Mol był inny. Dla jednej był szarmancki i elegancki. Dla drugiej – biednym Murzynkiem potrzebującym pomocy. W stosunku do następnej zachowywał się jak macho. Niektóre, gdy go poznały, myślały, że nigdy nie poszłyby z kimś takim jak on. Po pięciu minutach rozmowy zmieniały zdanie. Genialnie wyczuwał dziewczyny, wiedział, czego szukają w mężczyźnie. Żadna z nas nigdy przedtem nie zetknęła się z czymś takim. Normalny człowiek tak nie potrafi.
Wie pani, że nie wzbudzacie w naszym społeczeństwie współczucia? Na forach internetowych ludzie piszą, że same jesteście sobie winne.
Na początku wszystko czytałam, potem dałam sobie spokój. Wiem, że nas wyzywają, że padają pod naszym adresem epitety. Kiedyś znalazłam wpis internauty wstrząśniętego, bo przeczytał, że Simon Mol mógł zakazić nawet 64 kobiety. Napisał: „jaki polski mężczyzna ma w ciągu całego życia aż 64 kobiety!”. Zrozumiałam, że ta niechęć do nas bierze się też z zawiści wobec Mola.
Naprawdę Mol mógł zakazić aż tyle kobiet?
Nie chcę spekulować. Ale jeśli rozmawia ze sobą 11 kobiet zakażonych przez Mola i okazuje się, że cztery z nich zaraził w tym samym miesiącu, to jaka była jego aktywność? Ile kobiet mógł zarazić, jeśli działał w Polsce dziesięć lat? Ja sama myślę o tym jak o gigantycznej pajęczynie, bo przecież te kobiety zakażały dalej. W centrum pajęczyny jest Simon Mol.
Wspominała pani, że w Polsce działał, a nawet działa, tak jak Mol jeszcze ktoś inny.
Jestem wręcz tego pewna. Nie chcę nikogo wskazywać palcem, ale wiem o takim przypadku. Uchodzi mu to na razie bezkarnie. Podejrzewam, że pobudki działania tego człowieka są takie same jak te, które – jak myślimy – miał Mol. Mam nadzieję,że wreszcie ktoś go powstrzyma.
W czasie całej rozmowy używa pani uparcie słowa „Murzyn”. Chyba odpuściła pani sobie poprawność polityczną. I powtarza też, że władze powinny zrobić wszystko, by nie wpuszczać tylu Murzynów do Polski. Chyba kiedyś miała pani inne poglądy.
Władze powinny chronić swoich obywateli. Każdy , kto dostanie azyl powinien wiedzieć ,że nie może bezkarnie zakażać innych.
------------------


wtorek, 23 września 2008

[23 IX 2008] wtorek, św. o. Pio z Pietrelciny

Ziemie Odzyskane
melduję obecność na Ziemiach Odzyskanych po podróży ze spółką PKP Intercity SA. Miło nam się jechało, jak zawsze.
o Zapylaczu będzie później
szczegółowo o Simonie Zapylaczu będzie jutro, nie mogę teraz dotrzeć do wywiadu z jedną z jego ofiar z weekendowej Rzeczpospolitej, gdyby ktoś z P.T. Czytelników był łaskaw takowym się poddzielić - wkleję jako lekturę przygotowawczą pod nasze tutaj gnyszkoblogowe rozważanka...
języki z empetrójki?
Mój Tata uczył się języków obcych ze słynnych w peerelu Mozaiek Angielskich i innych tego typu produktów - kursów zamieszczanych w kolejnych numerach gazet, do których dołączano albo taśmy szpulowe, albo kasety (to później). I - wbrew pozorom - gdy w latach osiemdziesiątych wyjechał do Skandynawii... jego angielski okazał się funkcjonalny! Gdy porównuję to z moimi kolegami i koleżankami, albo i uczniami, których miałem okazję obserwować, którzy całe życie uczą się tego biednego angielskiego i wciąż mają problem z odróżnieniem past simple z present perfect... to tak naprawdę nie ma o czym gadać. Nie wiem w czym rzecz - może w motywacji? Jeśli nie, to być może w formie nauczania? A tu akurat ostatnio doznałem zdziwienia, bo okazało się, że mój malutki Gnyszkokiosk oferuje coś, co de facto odkrył dla siebie mój Tata.
Chodzi o książki audio, czyli książki do słuchania, nie czytania. Wśród nich coraz liczniejszą grupę stanowią książki do nauki języków. Zdecydowanie warto się nimi bliżej zainteresować. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ta forma może w niedługim czasie wyprzeć tradycyjną formę nauki języków obcych w ogóle – nie tylko angielskiego.
Dotychczas każdy, kto chciał uczyć się jakiegokolwiek języka obcego był niemal skazany na jedną ze szkół językowych. Koszt takiego kursu, w zależności od języka i stopnia zaawansowania to co najmniej kilkaset złotych za semestr. Jest to nie lada wydatek, jeśli chcielibyśmy nauczyć się 2 lub 3 języków, przynajmniej w stopniu podstawowym (a komu się tak naprawdę chce?).
Dla ambitnych tańszym wyjściem była samodzielna nauka z podręczników językowych, co jednak przynosi różne efekty i raczej nie jest wyjściem dla początkujących. Szczególnie istotna jest tu kwestia wymowy, której nie sposób opanować bez pomocy lektora.
Tak czy siak, bez względu na język, jakiego chcielibyśmy się uczyć, byliśmy skazani na 2 możliwości:
- kurs językowy – dający duże prawdopodobieństwo zadowalających efektów, jednak pochłaniający sporo czasu i funduszy
- naukę z podręczników – o wiele tańszą, lecz nie gwarantującą sukcesu i poprawnej wymowy.
W tym właśnie miejscu z pomocą przychodzą właśnie rzeczone empetrójki, które łączą zalety obydwu form nauki, jednocześnie eliminując ich wady.
Kursy audio do nauki języków obcych, które można znaleźć choćby u mnie w gnyszkokiosku są przede wszystkim skuteczne, ponieważ oprócz ćwiczeń, jak w tradycyjnej książce, możemy słuchać i ćwiczyć poprawna wymowę wraz z lektorem.
Po drugie takie książki audio zazwyczaj są tanie, bo kosztują w granicach 20-30 zł, czyli jeszcze mniej od tradycyjnych podręczników (jak wiadomo ich ceny zaczynają się od 40-50 zł).
Po trzecie wreszcie, podobnie jak inne produkty cyfrowe są dostępne w formie do pobrania, więc można ich używać zaraz po zakupie. Format mp3 zaś umożliwia używanie ich i naukę wybranego języka w dowolnym miejscu i czasie – np. w podróży, jadąc samochodem, czy w trakcie codziennych obowiązków.
Co ciekawe, wśród kursów dostępnych w tej formie znajdują się nie tylko najpopularniejsze języki, jak wszechobecny angielski, czy niemiecki, ale również... grecki, norweski, a nawet chiński.
Chyba warto zainteresować się tą formą nauki języków obcych – zarówno dla utrwalenia ich znajomości, jak i rozpoczynając naukę, poszerzając w ten sposób swoje umiejętności o kolejny język – szybko, tanio, a przede wszystkim skutecznie, co zależy głównie od naszego wysiłku.
myśl na dziś?
Oddanie siebie samego jest pierwszym krokiem na drodze ofiary, radości, miłości, zjednoczenia z Bogiem. — I w ten sposób całe życie wypełnia błogosławione szaleństwo, które znajduje szczęście tam, gdzie logika ludzka widzi jedynie wyrzeczenie, cierpienie, ból.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 2


poniedziałek, 22 września 2008

[22 IX 2008] poniedziałek, pani sobie śpiewa banialuki...

francuski episkopat rzecze...
jak wiemy, Benedykt XVI był ostatnio z wizytą we Francji. Jak być może nie wiemy – Francja jest dość specyficznym, islamskim krajem, który wciąż – niesłusznie – kojarzy się z katolicyzmem ze względu na swoją chwalebną przeszłość do Rewolucji Francuskiej, a późniejszą – już tylko w drugim obiegu. A więc – była to wizyta trudna. I rzeczywiście – okazało się, że po jednej z Mszy papieskich doszło do profanacji konsekrowanych hostii, które obsługa zostawiła w puszkach na wolnym powietrzu na pastwę pogańskiej tłuszczy. Więcej – episkopat francuski, dość osobliwe gremium, po spotkaniu z Papieżem wydał z siebie odgłosy ustami kard. Vingt-Troisa – jeszcze osobliwszej treści, którą Gryzoń, jeden z forumowiczów Forum Frondy, skrócił w tytule wątku: Francuscy biskupi do Benedykta XVI – spieprzaj dziadu!.
To gorszące, ale do spięć dochodziło jeszcze przed wizytą... Kto był w którymś z kościołów na zachodzie na Mszy, ten wie o czym mowa...

msgr Perl rzecze...
Wielu biskupów utrudnia wprowadzanie w życie dokumentu Benedykta XVI o korzystaniu z przedsoborowej liturgii - http://www.radiovaticana.org/pol/Articolo.asp?c=231615 stwierdził prałat Perl, którego miałem okazję poznać tego roku w Kleinheubach. Cóż to oznacza? Ano to, że Dietrich von Hildebrandt miał rację, pisząc w Spustoszonej winnicy o śnie pasterzy i innych wynaturzeniach sytuacji w Kościele, którą obserwował w chwili pisania książki.

Nie chcę kontynuować tego tematu, bo jest bolesny i może być powodem do zgorszenia – blog to jednak nie to samo, co niszowe forum katolickie, gdzie można bez ogródek powiedzieć co człowieka boli... Tak, czy siak – w Polsce nie jest inaczej. Także i tu wielu biskupów uważa się za władniejszych od samego Papieża. Miejmy nadzieję, że już niedługo – w związku z brakiem odpowiedzi na ekscesy min. Kopaczowej – doczekamy się odpowiedzi z Watykanu, zarówno wobec biskupa Zimowskiego, jak i samej min. Kopaczowej. Ja swój list do kard. Levady już wysłałem.

pani, co banialuki wyśpiewuje o... siusiakach
tymczasem już drugi raz wyczytuję w gazecie codziennej o pewnej damie, która zajęła się śpiewaniem o nierządzie i jest za tę odwagę pochwalana. Na Jej miejscu bym nie eksperymentował, bo skończyć może się to jedynie nieumiarkowaniem w owym cudzołóstwie, które opisuje np. w piosence o wdzięcznym tytule Hujawiak (swoją drogą, sam niekiedy mam takie językowe pomysły), a później wieczną karą, jeśli z tych grzechów swoich (a do nich dojdzie zgorszenie) nie wygrzebie. Proszę zatem o modlitwę w intencji Marii Peszek oraz damy nazwiskiem Mucha, która przebrana za siostrę zakonną zaczęła teraz karierę śpiewaczą.
Wbrew pozorom politycy, aktorzy, muzycy dzisiejsi... to żadna elita. Gdy pozaglądać w życiorysy to najzwyklejsza hołota, którą Rewolucja wywindowała na świecznik, gdzie udają Elitę. Pamiętajmy o tym.... ci państwo są biedni, bo muszą odgrywać sztuczną rolę.

kryzys, panie, kryzys
kryzys nam się ciągnie, Henry Paulson z amerykańskiego departamentu skarbu rozpoczyna swój plan ratunkowy, polegający na tym, że państwo wyda 700 mld dolarów na odkupienie od banków niepłynnych aktywów (tzn. takich, których nikt nie chce kupić). Wspaniale, prawda? Najpierw wprowadza się system fiducjarny okradając obywateli ze złota, potem zmienia się reguły kreacji pieniądza i ustanawia Rezerwę Federalną, by tym barłogiem rządziła (motywując to troską o to, by nie dochodziło do bankructw). Rezerwa Federalna ani Bogiem, ani nawet wolnym rynkiem nie jest i popełnia błędy, sztucznie kreując stopę procentową i wytwarzając w ten sposób inflację, która zjada oszczędności obywateli (którzy istnienie Rezerwy opłacają). W wyniku tych błędów dochodzi do kolejnych kryzysów, które bohatersko wywołała, a teraz bohatersko z nimi walczy – Rezerwa Federalna. Jak z nimi walczy? Np. odkupując od jakichś banków aktywa, których nikt nie chce kupić za pieniądze wszystkich. Oczywiście te 700 mld dolarów można wziąć niekoniecznie z podatków. Można je po prostu wyemitować, mówiąc, że się pożyczyło, albo że były w rezerwie. Wtedy skutkiem jest inflacja, czyli za operację i tak płacą obywatele. No więc można pożyczyć zza granicy – deficyt ostatecznie i tak pokryją obywatele.
Jeśli w tym kontekście ktoś pitoli o końcu kapitalizmu... to ja go pytam, gdzie on był, gdy na początku XX wieku realnie kończył się kapitalizm? To, co mamy dziś, to system interwencjonistyczny pogrobowców Keyns'a, który lubi być przez dziennikarzy – nie wiedzieć czemu – określany jako liberalny kapitalizm.
Dziś Pan Balcerowicz w Der Dzienniku dementuje upadek kapitalizmu, co Mu się chwali, natomiast twierdzi, że euro przyjąć warto, czego nie rozumiem. Dlaczego warto oddać władzę monetarną Europejskiemu Bankowi Centralnemu? Tego nie tłumaczy. Warto i koniec. Bo każdy tak myśli. Koniec.

Simon – Zapylacz
dziś już o nim nie zdążę, więc będzie w którymś z nadchodzących dni. Nie wiem w który, gdyż przemieszczę się do Wrocławia, a potem do Kazimierza Dolnego. Relację postaram się zdać codziennie!

myśl na dziś
Nie przerażaj się, ani nie upadaj na duchu, gdy odkrywasz swe błędy... i to jakie błędy! – Walcz o ich wykorzenienie i podczas walki bądź przekonany, że dobrze jest, iż odczuwasz wszystkie te słabości, bo w przeciwnym razie byłbyś pełen pychy, a pycha oddala od Boga.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 181




niedziela, 21 września 2008

[21 IX 2008] XXV niedziela zwykła, Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu

przeprosiny
jestem winien P.T. Czytelnikom przeprosiny za brak piątkowego posta. Muszę się przyznać, że nie byłem do napisania tegoż dysponowany psychicznie, w związku z czym uznałem, że - jeśli miałbym przy okazji kogoś obrazić - lepiej będzie, jeśli Czytelnicy poczytają dwa razy o tym, jak tanio kupić książki. Jak pomyślałem, tak i zrobiłem. W związku z tym to, co planowałem na piątek, pojawi się w poniedziałek.
Pogadanki już gotowe!
jako częśćiowe wynagrodzenie, proponuję lekturę sobotnich Pogadanek Inwestorskich, które wkleiłem dopiero dziś, bo musiałem je rano przyszlifować. Kontynuujemy temat jak rozpocząć inwestowanie?
Równocześnie dziękuję kol. Konserwowanemu z Forum Frondy za przemiłe słowa dotyczące Pogadanek.
Pozwólcie, że zacytuję nasz dialog:
-
Konserwowany: Zgłębiam ja właśnie pogadanki od ich zarania, do współczesności dojdę z pewnością, ale może nie dzisiaj w nocy:)
-
Ja: o żesz w mordę, to jeszcze się Kuledze zejdzie. Ale od zarania najlepiej jest czytać, to fakt.
-
Konserwowany: A tam wiele, jedno popołudnie, jednak kawa, a wszak widać, że warto. Szczególnie, że finanse to od pewnego czasu zgłębiam amatorsko, ale od takiej strony to się jeszcze nie przyglądałem. Pochwalić jeno mogę za pomysł i wykonanie tego com do tej pory przeczytał.
(nie muszę chyba dodawać, że wsio ląduję w czytniku RSS a przy okazji sznureczki znajomym podrzucę)
---------------------------
co powiedzieć? Ano... więcej takich Czytelników, więcej! Nie chodzi o to, by słodzili... ale żeby gdy trzeba pochwalili, gdy trzeba zganili - publicznie, bądź prywatnie.
oremus
korzystając z okazji, chciałem poprosić o modlitwę w intencji Bogu wiadomej, a dla mnie bardzo ważnej. Dla wzbudzenia nastroju, obejrzyjmy i wysłuchajmy:

(dla Czytelników z serwisu niepoprawni.pl podaję link do filmu)
czym się zajmiemy?
w poniedziałek zaś zajmiemy się postawą francuskiego episkopatu wobec Papieża Benedykta XVI, trudnościami we wprowadzaniu motu proprio Summorum pontificum, panią, która śpiewa banialuki o siusiakach, kryzysem finansowym oraz Simonem Molem ps. Zapylacz.
myśl na dziś
Niech twoje życie nie będzie bezpłodne. — Bądź pożyteczny. — Zostaw pamięć po sobie. — Świeć światłem swojej wiary i miłości. Życiem apostoła zacieraj lepkie i brudne ślady pozostawione przez nieprawych siewców nienawiści. — I na wszystkich ziemskich drogach rozniecaj ogień Chrystusowy, który nosisz w sercu.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 1

czwartek, 18 września 2008

Jak tanio kupowac książki?

Jak tanio kupować książki?
Poniższy tekst stanowi refleksję inspirowaną dotychczasowymi doświadczeniami na polu zakupu książek przez internet. Jako, że wymiar ekonomiczny w przypadku zakupów ma spore znaczenie – właśnie ten czynnik będzie głównym przedmiotem namysłu.

Dlaczego przez internet?
Dobre pytanie. Odpowiedź na nie jest wielowątkowa, dlatego podam ją w punktach:
1) przez internet mamy szansę kupić taniej (ceny książek zazwyczaj są niższe, niż w sklepie stacjonarnym – chociażby ze względu na brak konieczności utrzymywania tegoż sklepu, utrzymanie witryny w internecie jest znacznie tańsze),
2) przez internet kupujemy nie ruszając się z domu, oszczędzamy więc czas – zarówno na dotarcie do księgarni, jak i wyszukanie interesującej nas pozycji (w internecie przebiega to szybciej),
3) kupując przez internet mamy szansę wziąć udział w programie lojalnościowym, który dodatkowo pozwala oszczędzić (zarobionymi punktami można później płacić, jak zwykłymi pieniędzmi) – więcej, punkty zdobywać można także pisząc recenzję zakupionych książek! (np. w księgarni Gloria24)
4) w internecie znajdziemy często rzadkie książki, których znalezienie w realu wymagałoby od nas objechania kilku ulic, jeśli nie miast – gdy nie mieszkamy w Warszawie
5) do kupna książki przez internet nie potrzebujemy gotówki

Jakie zagrożenia?
1) Poczta Polska. Paczka może dojść z nieplanowanym opóźnieniem (wbrew pozorom to się często nie zdarza),
2) płatność za przesyłkę – jeśli nasze zamówienie nie przekroczy odpowiedniego limitu, będziemy musieli zapłacić za przesyłkę (ten limit kształtuje się najczęściej na poziomie 100 – 150 zł)

Jak ominąć zagrożenia?
1)
po pierwsze – wybierając sprawdzone przez innych (bądź siebie) księgarnie – tzn. te które gwarantują najlepszą obsługę (wbrew pozorom dotyczy to także szybkości otrzymania paczki)
2) po drugie – i to jest mój autorski wynalazek – chcąc nie płacić za przesyłkę, stworzyć albo listę potrzebnych książek na cały rok (np. prezenty), albo zebrać zamówienia od znajomych, lub rodziny... i kupować takimi porcjami, które księgarnia wysyła za darmo (jak mówiłem – zazwyczaj te 100zł, albo 150 zł)
3) jeśli nie ma się potrzeby posiadania wersji papierowej, dla cięcia kosztów można sprawić sobie e-booka (wersja cyfrowa, do czytania na wyświetlaczu, bądź monitorze)

Gdzie kupować?
Jak dotąd sprawdziłem parę księgarni, które poniżej opiszę w podziale na kategorie, zaczynając od tych najbardziej internetowych:

Nowoczesność
Złote Myśli
– największe wydawnictwo e-booków i audiobooków w Polsce, sprzedaje też wersje drukowane swoich pozycji. Oferta w niektórych częściach budząca szacunek, w innych – niesmak.
Prowadzą program lojalnościowy?, który prócz punktów lojalnościowych daje także darmowe publikacje, rabaty, etc. Do końca września trwa ciekawa promocja Wrześniowy Zysk
----------------------------
Nexto.pl
to księgarnia w pełni cyfrowa – sprzedaje wersje cyfrowe oraz audio książek oraz cyfrowe gazet, magazynów, etc. Oferta powiększa się bardzo szybko i robi coraz większe wrażenie.
Prowadzą też program lojalnościowy – Klub Nexpresso (punkty zdobywa się za samo wejście, a później za zakupy). Do końca września trwa promocja na e-podręczniki, 15% rabat. Dostałem kod rabatowy, którym chętnie się podzielę: 09nPySX (należy go wklepać przy zamówieniu).
--------------------------------------------------------
Religijne
Księgarnia Tolle.pl
moim zdaniem – najlepsza księgarnia religijna w Polsce. Wprawdzie oferta nie jest tak bogata jak Glorii24, ale jeśli chodzi o legendarną już jakość obsługi, szybkość dostarczenia przesyłki a przede wszystkim cenę – nie ma sobie równych.
Określenie religijna trochę tu nie pasuje, bo księgarnia stawia po prostu na dobre książki – ma więc i inne działy, np. literacki, ekonomiczny, polityczny.
Po zapisaniu się do Biuletynu Miłośników Dobrej Książki , otrzymujemy w prezencie pięć darmowych e-booków (wśród których ja najbardziej cenię sobie „Ekonomię i politykę” Ludwiga von Misesa).
----------------------------
Gloria24
chyba największa w Polsce księgarnia stricte religijna. Poza książkami sprzedaje także płyty CD, koszulki, dewocjonalia, etc. Niestety, miałem problem z przesyłką. Prezes wprawdzie tłumaczył to okresem wakacyjnym i dał w prezencie dożywotni rabat, ale problem zaistniał, więc muszę o tym poinformować.
Prowadzą program lojalnościowy – za zakupy oraz napisane recenzji zbiera się talenty, którymi można potem płacić.
--------------------------------------------------------
Ekonomia, giełda
maklerska.pl
księgarnia, która zwaliła mnie z nóg. Mekka inwestora giełdowego – w ofercie zarówno polsko- jak i obcojęzyczne klasyczne pozycje dotyczące samego inwestowania (od najogólniejszych, po najbardziej specjalistyczne), jak i ekonomii, czy rachunkowości. Programu lojalnościowego nie ma – do tego towaru zachęcać nie trzeba, bo ciężko go gdzie indziej znaleźć.
--------------------------------------------------------
Ogólne
godi.pl
swego rodzaju uniwersalna perełka – bardzo szeroki asortyment – książki, podręczniki (w tym wiele akademickich), zabawki.... a także, kawa, herbata i bielizna damska! Jednym słowem – prawie supermarket. Do tego dochodzi to, co lubię – niskie koszty wysyłki, gwarancja terminu dostarczenia, możliwość zwrotu. Godna polecenia.
----------------------------
Lideria.pl
księgarnia mająca w ofercie prawie wszystko z szeroko pojętej kultury, a to, co ma – taniej niż gdzie indziej. Książki, filmy, muzyka, nawet zabawki. Żeby to wszystko przejrzeć – życia nie starczy. Studentom polecam szczególnie podręczniki akademickie – jest ich dużo.


[18 IX 2008] RATUJ MALUCHY!

ratujmaluchy.pl
Wstałech rano i się wkurzyłech! Otóż, zapowiedziałem na dziś telefona do posłów z mojego okręgu ws. durnych propozycji Tuska Donalda dot. edukacji. Dzwonię Ci ja do pisoposłów (Szyszko, Sikora, Dorn oraz Błaszczak) - a tu poza automatyczną sekretarką pos. Sikory z nikim nie dało się pogadać! Z faxem Szyszki mi nie wypadało, a gadać z sygnałem Nie odbierajo Dorna i Błaszczaka też było mnie głupio.
Polecam i Wam reakcje w tej sprawie.
Szczegóły akcji na http://www.ratujmaluchy.pl/ oraz poniżej, a telefony do pisiaków tutaj:
pos. Szyszko 6268323
pos. Sikora 7891814
pos. Dorn 6212924
pos. Błaszczak 6211271
z ostatniej chwili: dzwonił asystent pos. Sikory z zapewnieniem o oporze PiS-u wobec propozycji Rządu oraz prosił, by dzwonić do posłów PO, która będzie miała tu większość. O co proszę więc i ja!
ratujmaluchy.pl pisze...
Tu Tomek i Karolina z akcji Ratuj Maluchy.
Dziękujemy, że jesteście z nami.
Protest, który podpisaliście na stronie www.ratujmaluchy.pl, już dwa razy wręczyliśmy minister Hall - niestety MEN pozostaje głuche na nasze argumenty.
Jest nas już ponad 20 tysięcy osób. To duża armia!
Razem możemy powstrzymać idiotyczne pomysły MEN. Co prawda nie pójdziemy pod sejm, bo mieszkamy w bardzo różnych miejscowościach w całej Polsce, ale mamy nasze telefony i komputery. Jeśli z nich skorzystamy, jeśli namówimy do tego naszych znajomych, REFORMA NIE WEJDZIE W ŻYCIE.
Uwaga! Już w najbliższych tygodniach rząd, parlament i prezydent przyjmą lub odrzucą ustawę o reformie oświaty.
Co zrobiliśmy do tej pory?
1) wysłaliśmy list w tej sprawie do posłów i senatorów - jest na naszej stronie,
2) staramy się o spotkanie z prezydentem
3) nieustannie dzwonimy do gazet i telewizji, żeby mówiły o absurdach planowanej reformy.
Pomóżcie nam! Będziemy prosić WAS w najbliższym czasie o kilka prostych rzeczy. Oto zadania na ten tydzień :)
Prośba 1:
Dzwońcie i piszcie do Waszych lokalnych posłów i senatorów. Oni są wybrani po to, aby reprezentować NASZE interesy. Pytajcie o odpowiedzi na nasz list. Napisaliśmy go w imieniu akcji "Ratuj Maluchy" - więc jest to także list od Was. Niech posłowie poczują na plecach oddech swoich wyborców!Adresy i telefony posłów znajdziecie na stronie internetowej: http://www.sejm.gov.pl/poslowie/okregi6.htm (trzeba kliknąć 1. województwo, 2. nazwisko posła 3. zakładkę na dole strony: biuraposelskie, tam są maile i telefony)
Prośba 2:
W poniedziałek 15.09 TVP1 miała pokazać o godz. 22.35 krytyczny wobec reformy program "Sześciolatki w szkole". W ostatniej chwili program został wycofany z emisji (sprawdźcie w gazetach, był w programie) i dała zamiast tego szmirowaty horror.Interweniowaliśmy u rzecznik TVP. Odpowiedziała nam, że program przełożyli na wtorek 23.09 o 10:55 rano! Czyli wtedy kiedy nikt nie ogląda telewizji.Proszę, dzwońcie i piszcie do TVP razem z nami. Pytajcie czy problem edukacji Waszych dzieci nie zasługuje na dobry czas antenowy w telewizji publicznej? Na czym polega zatem misja TVP? Domagajcie się emisji tego programu w godzinach 17.00 - 23.00.
Kontakty do telewizji:
Prezes TVP Andrzej Urbański: prezes@waw.tvp.pl
Asystent prezesa TVP Paweł Burdzy: 601 600 599
Rzecznik prasowy TVP Aneta Wrona: 22 547 65 50, mail:aneta.wrona@waw.tvp.pl, rzecznik.tvp@tvp.pl
Prześlijcie kopie maili do nas na akcja@ratujmaluchy.pl. Będziemy znali skalę protestu.
Pamiętajcie! Jeśli będziemy działać razem, WYGRAMY. Jeśli nie, nasze sześciolatki już niedługo trafią do nieprzygotowanych szkół, a my będziemy mogli mieć pretensje tylko do siebie.

środa, 17 września 2008

[17 IX 2008] środa, św. Roberta Bellarmina, bł. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego

ratuj maluchy!
w związku z tym, że pseudoliberalny rząd niejakiego Tuska Donalda zamierza ukraść dzieci rodzicom jeszcze wsześniej, niż kradzione są teraz... zamierzam jutro obdzwonić biura posłów z mojego okręgu, by zachęcić ich do głosowania przeciwko propozycjom rządowym, o których na blogu podczas wakacji zdarzało mi się trochę wirtualnego atramentu wylać.
Jako, że dziś jestem już wykończony całodzienną bieganiną w wielu sprawach, post na temat taniego kupowania książek muszę odłożyć na jutro (kiedy to mam bardzo spokojny dzień), a dziś zaprosić czytelników do lektury dwóch stron na temat edukacji oraz obejrzenia dwóch, do trzech filmów.
Strony na temat edukacji, to:
Niestety, serwis niepoprawni.pl nie agreguje wklejanych przeze mnie filmów, więc zapraszam czytelników z tego serwisu do zajrzenia na stronę domową bloga, tam filmy obejrzą spokojnie.

pan Premier
ostatnio Bank Pocztowy chciał być fajny i wypuścił reklamę parodiującą rzeczonego Tuska. Z reklamy się wycofał, a biedny rzecznik musiał się tłumaczyć, że bank odcina się od podtekstów politycznych reklamy... Hehehe...



o FED - cz. 1
wczoraj było trochę o ekonomii, systemie fiducjarnym, poleciłem klasyczne pozycje na ten temat. Dziś przychodzi czas na film. Pierwszy dla mniej, drugi dla bardziej wytrawnego widza.


o FED - cz. 2


myśl na dziś
Pomaga ci bardzo — powiadasz — ta myśl: ilu handlarzy od czasu pierwszych chrześcijan stało się świętymi? I pragniesz udowodnić, że również dzisiaj jest to możliwe... Bóg nie opuści cię w tym dążeniu.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 490


wtorek, 16 września 2008

[16 IX 2008] wtorek, św. Męczenników: Korneliusza, papieża i Cypriana, biskupa

co tak późno?
proszę wybaczyć, tak późny wpis, ale skończyłem właśnie pisać przeróżne pisemka w sprawach okołouczelnianych, późno do domu powróciwszy, a przedtem intensywny dzień spędziwszy! Profesorowi K. K.-K. dziękuję za przyjęcie mnie do swojej grupy!
bieżąca sytuacja na rynkach
dzieje się, oj dzieje! Od wczoraj na giełdach same wstrząsy... Wypadło już kilka trupów z szafy, ze słynnym Lehman Brothers na czele. Od pewnego czasu Piotr Kuczyński (Xelion) biadoli nad upadkiem ładu neoliberalnego, a wraz z nim zastępy domorosłych speców od ekonomii, którzy pragną nowego New Deal'u, rozprawy z liberalizmem.
No, to teraz ja coś powiem, chociaż wszystkich rozumów nie pozjadałem. Ale każdy kto miał do czynienia z teorią bankowości wie co to kreacja pieniądza i system fiducjarny. Otóż, moja teza brzmi (w oparciu o tzw. szkołę austriacką), iż obecny kryzys jest skutkiem nie liberalizmu gospodarczego, a właśnie socjalizmu, który najpierw wprowadził system fiducjarny, a więc urzędowe psucie pieniądza, później zaś prowadził w jego ramach nieumiejętną politykę monetarną (Mr Greenspan udaje teraz Greka), która doprowadziła do kryzysu subprime. Jednym słowem, kryzys kryzysem nie jest, tylko konsekwencją.
Ale wracając do kreacji pieniądza w ramach systemu fiducjarnego, bardzo pięknie rzecz przedstawił pewien forumowicz serwisu parkiet.com - Adixk, pisząc:
Tego "kapitału" nigdy nie było. To wirtualne pieniądze, będące pożyczane wielokrotnie na lewar kilkusetprocentowy.
Mechanizm jest bardzo prosty.

W Polsce system bankowy pozwala bankom pożyczyć na zabezpieczenie 8%. Czyli bank mając 8k zł może udzielić kredytu na 100k. Pojawia się na rynku 92 tys zł. Klient odsetki spłaca już realne.
Potem ktoś kto dostanie tą kasę do ręki od pożyczkodawcy (np. zbywca mieszkania) wkłada tą kasę do banku innego, i ten inny bank może potraktować tą "lokatę" jako zabezpieczenie 8% pod inną pożyczkę, tym razem już na ... ponad 1mln zł. Wirtualne pieniądze. Dopóki ludzie jednak nie wycofują masowo aktywów to się trzyma kupy, ale w momencie gdy odsetki będą tak uciążliwe, że nie dadzą się spłacić zacznie się gra w domino...
Nasi starsi bracia w wierze wymyślili ten system na bazie doświadczeń w Wenecji i depozytów dla krzyżowców.
Autor myli się tylko w tym, że przypisuje stworzenie mechanizmu Żydom, a nie Wenecjanom.
Reasumując - zachęcam każdego do zapoznania się z tym tematem (zrozumiałym nawet dla laików) bliżej, co pozwoli w przyszłości także na dokonywanie dobrych decyzji politycznych. Wiedzy nigdy za wiele. Polecane lektury na ten temat, to klasyczne pozycje Ludwiga von Misesa:
wnioski dla inwestora
Jakie płyną stąd wnioski dla inwestorów, bądź tych, którzy inwestorami zostać planują? Warren Buffet mawia tak: Kupuj, gdy leje się krew. Od siebie tylko dodam, że najlepsze inwestycje rozpoczyna się w głębokiej bessie... Pesymistyczna prognoza na najbliższe dwa lata? Parę trupów z szafy, może jeszcze jedna panika, długi trend boczny (tzw. uklepywanie dna) i powrót do wzrostów.
Co w tym czasie robić? Zajmować pozycję, czyli skupować z wolna papiery wartościowe, do czego najlepszym rozwiązaniem jest albo dobra polisa inwestycyjna (nie chcę się chwalić, ale prywatnie mogę polecić obecnie najlepszą na rynku...), albo rejestr w Supermarkecie Funduszy Inwestycyjnych mBanku. No, albo samodzielne skupowanie przez rachunek maklerski. Czwartej opcji nie widzę.
jak oszczędnie kupować książki?
na jutro planuję wpisik, nad którym zamyślam już od dawna... ale dopiero teraz go zrealizuję. Dotyczył będzie tego, jak oszczędnie kupować książki. Jako, że sam tracę wzrok przy drukowanych literkach bardzo namiętnie, wypracowałem pewną umiejętność tańszego ich nabywania.
myśl na dziś
Życie wewnętrzne umacnia się dzięki walce w codziennych praktykach pobożności, które powinieneś odbywać – co więcej: którymi winieneś żyć – pełen miłości, gdyż nasza droga jako dzieci Bożych jest drogą Miłości.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 83

niedziela, 14 września 2008

[14 IX 2008] Niedziela, Święto Podwyższenia Krzyża Świętego

wkraczamy.pl - o co chodzi?
jak wynika z mojego reserczu z tą stronką http://www.wkraczamy.pl/, jest to albo prowokacja rosyjska (najpierw Gruzini i ataki hakerskie na ichnie strony, teraz my), albo nowy produkt House'a (oni mają takie zagrywki), albo towarzysze z Lewicy Bez Cenzury przystępują do kolejnej gloryfikacji komunizmu...
Jestem ciekaw co będzie w newsletterze - co ciekawsze, filmiki z ich leadem widziałem już w Metrze Warszawskim, co oznacza, że autorzy mają pieniądze. Wszystkie trzy możliwości temu odpowiadają... Swoją drogą, albo mamy kolejny skandal w przekroczeniu dopuszczalnych norm w reklamie, albo to rzeczywiście jakaś rosyjska vel. prokomunistyczna prowokacja... Szczególnie w kontekście Gruzji przypomnienie tej daty (17 września - atak ZSRR na Polskę) wygląda nieciekawie...
film na dziś

podziękowanie...

... dla Pani Marii W. - już Ona wie za co.

sobota, 13 września 2008

[13 IX 2008] sobota, Dzień Maryjny

na sobotę, poza Pogadankami Inwestorskimi (które jeszcze nie są gotowe), polecam Czytelnikoom zapoznac się z capkiem, którego poznałem w górach... ale przedtem, zanim przyjdzie capek - zaprezentować spot pewnego tajemniczego przedsięwzięcia - wkraczamy.pl
wkraczamy.pl

capek jestem




piątek, 12 września 2008

[12 IX 2008] piątek, Grzyzga robi kambek

gacie parciane...
gdzie byłem, gdy mnie nie było? Otóż... zdradzić nie mogę, bo dokąd zbiegnę, gdy mię socjalistycznie zbawiciele ludu gonić będą? Powiem ogólnie: na wsi, między przyjacioły pojechałem z Oleńką! Co robić? A w gaciach zgrzebnych pobiegać, na bosaka kupę rozdeptać, a co!
Żartuję... to kontynuacja słownych figli z Maćkiem, który zarzucił mi chłopomanię. Odpoczywaliśmy z Oleńką, zdrowe jedzenie jedliśmy, rano na Mszy, pośniadaniu w góry, potem góra jedzenia na obiad i znów w plener... Niekiedy trzeba było zwiewać przed psem, albo stadem rozwścieczonych indyków, albo przechodzić przez głęboką pareję odwiedzaną ostatnio chyba za czasów partyzantki antykomunistycznej, gdy zgubiło się drogę. Różnie - jak to w górach. Śliwowica też była - w umiarkowanych ilościach.
co robić?
no, ale na tym koniec wspomnień - trzeba brać się za robotę! Otóż, moi mili, wielu znajomków moich odczuwa pewną frustrację. Okazuje się bowiem, że polityka od kuchni wygląda ohydnie, a służby specjalne używane są do rozgrywek z opozycją, oraz że tzw. reforma oznacza uwłaszczenie znajomków i szwagrów decydenta... albo, że ludzie są bardziej spsieni w swej masie, niżby zdawać się mogło... długo by wymieniać powody do frustracji!
Moja odpowiedź na ten problem brzmi tak, jak dzisiejsza lekcja mszalna z Listu do Koryntian (proszę sobie przeczytać, jak ktoś na Mszy nie był!) - w skrócie zatem... róbmy swoje. To jednak nie zadowoliło Maćka - uznał, że strategią na dziś, po uwzględnieniu nastrojów otoczenia, jest dbanie o swoją tożsamość i umacnianie wewnątrz, zamiast ekspansji (mowa tu np. o działaniu w sferze publicznej).
Zgadzam się z tym tokiem rozumowania, ale chciałbym go rozszerzyć, tak, bym mógł zgodzić się całkowicie. Otóż, do katolickiej tożsamości należy apostolstwo, które należy rozumieć nie tylko jako słowne głoszenie Ewangelii, ale i budowanie cywilizacji Nią przesiąkniętej... a więc to, co nazwaliśmy SMSowo ekspansją. Jednym słowem - róbmy jedno, a drugiego nie zaniedbujmy. Wiara w to, że na końcu moje Niepokalane Serce zwycięży, przykłady sukcesów organizacji katolickich, np. TFP (http://www.tfp.org/) - niech dodadzą nam ducha!
"moralność neostrady"
to bynajmniej nie oznacza, że zawsze jest miło. Np. ostatnio, w związku z tym, że w ożywiony sposób promuję książkę Agata. Anatomia manipulacji, dostałem parę maili od oburzonych adresatów. Czym są oburzeni? Że dostali maila, którego nie zamawiali... Spam, bulk mail, netykieta, to pojęcia którymi dziś wali się jak cepem, a dzieciom neostrady zastępują one moralność. Wysłanie maila jest niemoralne, niewychowane... Równocześnie, wejdźcie na jakiekolwiek forum dyskusyjne i doświadczcie ich słodyczy w dopier... każdemu, kto im się nie podoba.
Do tego dochodzi ta absurdalna ramota ściągana z Wikipedii (a więc prawda objawiona!) o tym, że ma się prawo do skończenia dyskusji, w której padnie paralela do hitleryzmu... Absurd... absurd... i irracjonalizm.
Popuśćmy wodze fantazji... Jan Karski, albo rtm Pilecki trafia do USA i chcąc zainteresować opinię publiczną Holokaustem, wysyła mailing. Co robią lemmingi (bo tak się ich nazywa, jak zdążyłem się zorientować)? Oskarżają go o spam - nieludzki, zbrodniczy proceder.
Wbrew pozorom... właśnie tak było. W USA długo nie wierzono w prawdziwość materiałów przewiezionych przez Karskiego!
edukejszen
to rzecz jasna współgra z naszą edukacją, która jest państwowa, podczas gdy rynek korepetycji rośnie i rośnie (wiem coś o tym - http://www.pogotowienaukowe.pl/). Polecam wytrawnym Czytelnikom kupno bieżącego numeru Najwyższego Czasu! (http://www.nczas.com/) gdzie znajdą dwa artykuły na ten temat.
Jak by można je podsumować? Ano tak, że będzie gorzej.
panikopaczowa
słyszałem, że ministerka Kopaczowa zamierza przeciwdziałać nielegalnym aborcjom (m.in. ewidencjonując wszystkie ciąże). Cóż, po pierwsze ewidencjonowanie będzie z pewnością służyć do egzekwowania obowiązku szkolnego (żadne dziecię nie ukryje się przed państwową szkołą, bądź państwowym programem nauczania w szkole prywatnej) i wielu innych rzeczy... a nielegalne aborcje dziś mają często miejsce w najnormalniejszych szpitalach państwowych, gdzie księgowane są w statystyce jako poronienia.
Według jednej z położnych jednego z warszawskich szpitali (proszę nie nalegać na szczegóły) przez dwa tygodnie dokonują tylu aborcji, ile figuruje jako roczne żniwo kompromisu.
struktura na Pogadankach
nie samą ideą jednak człowiek żyje, dlatego polecam pomyśleć także o swoich pieniądzach. Na Pogadankach Inwestorskich wisi ciekawy artykuł o lokatach strukturyzowanych... temat - jak wnioskuję po lekturze dzisiejszego Parkietu - bardzo na czasie!
List od Prałata
zaczyna się tak:
Najdrożsi: niech Jezus błogosławi moje córki i moich synów! (...)
a całość przeczytać można tutaj: http://www.opusdei.pl/art.php?p=29398
myśl na dziś
Pokora Jezusa Chrystusa: w Betlejem, w Nazarecie, na Kalwarii... — Ale jeszcze większe upokorzenie i poniżenie mamy w Najświętszej Hostii, większe niż w stajence, niż w Nazarecie, niż na Krzyżu. Jak bardzo więc winienem kochać Mszę świętą („Naszą” Mszę, o Jezu...)
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 533

[12 IX 2008] Sarkozy wita Papieża!

wróciłem!
w następnym poście Pangruszka napisze gdzie się podziewał i co porabiał, a także skomentuje bieżącą sytuancję... ale teraz zaprasza na kanapkę do obejrzenia ciekawych filmów!
Benedykt XVI we Francji...
jak wiadomo, lub i nie - papież Benedykt XVI wizytuje obecnie nastarszą córę Kościoła - Francję (która, swoją drogą, okazała się być niezłą ladacznicą...). Oto, powitanie na lotnisku przez Sarkozy'ego (na szczęście bez konkubiny):

Relację bieżącą można obejrzeć tutaj:
Tantum ergo Sacramentum
tak natomiast brzmi swojskie Przed Najświętszym Sakramentem w oficjalnym języku Kościoła (który katolikom zazwyczaj znany nie jest):

Credo in unum Deum
a oto w co wierzymy...


niedziela, 7 września 2008

[7 IX 2008] apel mailowy - "Agata. Anatomia manipulacji"!

wiem, że to zazwyczaj żenujące cytować samego siebie, ale na okres wyjazdu (tj. do piątku) chciałem ażeby na blogu powisiał mój mailowy apel. Można kopiować i wysyłać, a jakże!


Witam serdecznie!

Piszę do Państwa - jako członków mojej outlookowej książki adresowej - w ważnej sprawie.

Otóż, jakiś czas temu przetoczyła się przez Polskę emocjonalna i w dużej mierze irracjonalna debata nt. "Agaty" i Jej dziecka. Jest to sprawa szczególnie bliska mojej osobie, bo i sam brałem w niej udział, ryzykując m.in. pobicie. To, co z niej zostało, jak to dziś oceniam, nie odpowiada rzeczywistości, więc poniekąd zamiar Agnieszki Pochrzęst i Małgorzaty Szlachetki (głównych dezinformatorek z ramienia "Wyborczej") został zrealizowany - ludzie nie mają bladego pojęcia o tym, co się działo i jak się sprawa skończyła. Ba! Gdy pytam znajomych jak zapamiętali sprawę... głos staje mi dęba - i obawiam się, że jeśli redakcja z Czerskiej przygotuje kolejną tego typu prowokację, będzie jeszcze gorzej - chociażby z tego względu, że każdy uzna, że nie powinien się wychylać.

Dlatego też serdecznie polecam książkę, która wyszła na ten temat: "Agata. Anatomia manipulacji" (
http://www.tolle.pl/pozycja/agata-anatomia-manipulacji?pp=357). Mam ją od przedwczoraj i muszę pogratulować Autorom wnikliwości i warsztatu (zresztą sam skromnie pomagałem w rekonstrukcji wydarzeń).

Ci z Państwa, którzy sprawy wcale nie znają, albo wciąż boją się o tym myśleć, bo nie wiedzą co się tak naprawdę stało, nie znają całego spektrum wydarzeń, bądź miesza im się wszystko... z intelektulnego obowiązku powinni ją przeczytać.

Ci zaś, dla których ludzkie życie jest ważne ze względów światopoglądowych - znajdą w niej kronikę najbardziej aroganckiej prowokacji ostatnich lat, porównywalnej z amerykańskim kazusem Roe vs. Wade, irlandzkim, etc.

Ci zaś, którzy mnie znają... dowiedzą się też jaką rolę w sprawie przyszło i niżej podpisanemu odegrać.

Jeszcze raz serdecznie polecam:
http://www.tolle.pl/pozycja/agata-anatomia-manipulacji?pp=357

i proszę o przesyłanie tego maila jak największej liczbie znajomych. Niech wiedza o tym, co się działo przez kilka gorących tygodni czerwca stanie się powszechna...

ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO