czwartek, 4 października 2007

Pierwszy dzień na Fachhochschulu Muencheńskim

po co ja tu jestem?
dobre pytanie, a pierwszy w miarę normalny dzień na uczelni jest dobrą okazją do zadania tego typu Fragów. Jak widać na zdjęciu znad kapuczina Segafredo, atmosfera sprzyjała dumaniu. I wiem dlaczego tu jestem! Ha, dziś pytanie, dziś odpowiedź. Otóż, jestem tu po to, aby nauczyć się jak najwięcej w fachu architektonicznym, socjologicznym i zebrać jak najwięcej doświadczeń na każdym polu. W skrócie - jestem tu po to, by wypełnić wolę Bożą na najbliższy czas. Jakakolwiek ona będzie - tu przechodzę do jednej z dzisiejszych tajemnic różańcowych - moja działka polega na robieniu tego, co do mnie należy jak najlepiej. Cierpliwy osiołek z klapkami na oczach jest wzorem.
Ale, ale... jest coś jeszcze. Mitologia! Jestem w Monachium także po to, by stworzyć mit założycielski mojej przyszłej rodziny. Tak jak dla mnie mitem założycielskim były saksy Taty do Skandynawii, tak dla moich dzieci będzie - daj Boże - mój pobyt w Monachium. Tak, Tatuś nie jadł przez dwa dni obiadu, bo nie miał pieniążków, ale za to ostro się uczył, pracował, modlił się i pisał bloga, żeby teraz być tym, kim jest. Jak to było w jednym z filmów - Dzieci lubią ojców bohaterów. Moje przyszłe dzieci też lubią.

to mój drugi post
kurczę, ostra jazda. Wczoraj otwieraliście tę durną stronę z gwiazdką i moją gąbką ponad 60 razy! Szalęstwo istne. Dziś już też pobiliśta rekord, a ja jak dotąd nie opublikowałem posta! Gnyszka, dziadu, bierz się za pisanie! Postanawiam pisać dwa razy dziennie - przed wieczorem i we wieczór. Jeśli się nie uda - Entschuldigung.

Polacy w Monachium
wczoraj widziałem w metrze U3 trzech Rodaków analizujących ofertę Aldiego. Debatowali nad szczebelkami dziecięcego łóżeczka... Ach, słowiańsko-ułańska fantazja. Kiedyż to ja będę myślał o tym, czy mała Gnyszka nie wsadzi głowy między szczebelki? Prędzej, czy później, ale będę.
Druga odsłona obecności Polaków w Monachium. Zbliża się druga w nocy - wrzaski zza okna. Wstawać, k**wa! Nie spać, k**wa! Ja wam pokażę, Niemczuchy jedne! Serce roście gdy ucho słyszy lube rodzime dźwięki, ale rozum podpowiada: Nie odkrzyknij im niczego przez okno, bo jeszcze ci złożą wizytę.
Trzecia odsłona: na budowie obok mojego bloku pracuje ekipa pana Zbyszka. Przyjeżdżają rano samochodem i się śmieją.
Czwarta odsłona: Polska Misja Katolicka w Monachium. Nooo... polskość, polskość! Msza Święta, Różaniec, dziewczyny śpiewają jak szalone, chłopaki też dają do pieca, aż Matka Boska Częstochowska nad tabernakulum się trzęsie. Czad moi mili, czad!

pierwszy dzień na uczelni
o najważniejszym piszę na końcu. Byliśmy dziś z Katarzyną na Vorlesungu o przedmiotach do wyboru. Ogólnie bardzo fajowo, poznaliśmy ofertę wydziału, profesorów, innych studentów. Jest z czego wybierać. Parę rzeczy dziwi.

Pytanie: Dlaczego tutaj na roku studiuje tylko 30 studentów?
Odpowiedź: Bo młodzi Niemcy wolą być sprzedawcami i urzędasami.

Pytanie: Dlaczego nas, Socratesiaków mają nas tutaj w siu**aku? Nie witają nas, nie pokazują jacy są fajni i pomocni?
Odpowiedź: Nie wiadomo.
Prawdą jest natomiast, że podejście do zagranicznych studentów na WA PW jest inne. Rozwijamy czerwony dywan, dziekani witają, jeden się chwali że jadł kiedyś niemiecką czekoladę, drugi że widział kiedyś wieżę Eiffle'a, profesorowie stają na baczność...

Pytanie: Dlaczego pangnyszka miał wrażenie, iż znajduje się na uniwersytecie III wieku?
Odpowiedź: Albo jest tak, że na skutek nadmiernego spożycia papierosów i kawy (podstawowe tutejsze posiłki) moi rówieśnicy wyglądają jak emeryci, albo tutaj studia zaczyna się z pewnym opóźnieniem.
Pewnie jedno i drugie, zatem nie "albo", tylko "lub". Ma to związek z syndromem Piotrusia Pana - tutejsze chłopaki to albo pedałowie, albo lalusie, albo normalsi, przy czym tych ostatnich widziałem paru. Stąd też prosta droga do tego, by trzydziestoparoletni dziad myślał, że jak się nie ogoli i włoży spodnie spadające z pupy oraz kubek z kawy potrzyma w dłoni, wówczas będzie młodziutkim studentem.

jestem nosicielem
nie chcę nikogo martwić, ale robi mi się pryszcz na łokciu... Czy marchewki powinno się myć przed jedzeniem?

myśl na dziś
dobra, kończę. Myśl na dziś jest taka:
Dobre dziecko, patrz, jak zakochani na tej ziemi całują kwiaty, listy, pamiątki od kochającej osoby!...
- A ty? Czy możesz zapomnieć, że On zawsze jest u twego boku... On sam?
- Jak mógłbyś zapomnieć o tym... że możesz Go spożywać?
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 305

koniec
Noc spokojną i śmierć szczęśliwą niech nam da Bóg Wszechmogący.

2 komentarze:

tamqun pisze...

Cóż to za przyjemność widzieć Pana Księdza, co prawda na zdjęciach, ale jednak.

A Lady Grey mój drogi, to dama w podeszłym już wieku, Mój Figlarzu, ale wciąż namiętna.
Oczywiście nie jest to ta dostojna potęga, co jej mąż. Było-nie było, premier Zjednoczonego Królestwa w końcu. Ach, ta konserwatywna mizoginia, dyskryminacja i szowinizm :]

Swoją drogą - polecam Ci tą panią. Jej towarzystwo potrafi naprawdę uprzyjemnić nie tylko sobotni wieczór...

W każdym razie - ja chyba wpadam w jej ramiona odrobinę za często, to już wręcz uzależnienie, ale pamiętasz pewnie dyskusje z Osą i innymi takimi.
Wiesz, jak to się kończy.
Mimo to, chyba warto. W końcu żyje się tylko raz (i wcale nie wiecznie, jak twierdzą niektóre środowiska wywrotowe:])!

Także - na samotność polecam szczególnie, ale warto się pokazać z nią i w towarzystwie.

Pozdrowienia z dalekiego 3miasta!

Maciej Gnyszka pisze...

Mordkie Pańskie ściskam i się do niej uśmiecham :))

ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO