poniedziałek, 30 listopada 2009

[30 XI 2009] ks. Węcławski... tradycjonalistą (?) oraz zostało tylko kilka godzin...

ciung

co tu dużo gadać – pangruszka wpadł w ciung! Ciung ten na tym polega, że ma na głowie zbyt wiele obowiązków, by wykrzesać z siebie siły na blogowanie. Czy to rzecz nieodwołalna? Bynajmniej! Mamy tu bowiem pole do optymalizacji – i tej optymalizacji dokonać należy! Nie wiem jednak, czy dokonam jej przed końcem grudnia, kiedy to pętla zaciśnie się na gnyszkowej szyi niczym na szyi skazańca. No, ale cóż – taki los się wybrało i trzeba walczyć. Sarze i Tomkowi dziękuję za zachęty – postaram się je odpracować! Oł jea!

beneficjenci UE a ZMS
tworzy nam się nowa grupa społeczna, wiecie? Ano – tworzy. Chociaż w chwili gdy ten temat wpisałem do kajecika tematów oczekujących myślałem coś innego. Ale, ale – zacznijmy od początku!
Otóż, nową klasą – klasą analogiczną moim zdaniem do młodych japiszonów z peerelowskiego ZMSu – jest klasa beneficjentów funduszy unijnych. Są to ludzie, którzy – choćby UE byli przeciwni, to jednak swój sprzeciw wytracają na naturalnej drodze psychologicznego zobowiązania powstającego na skutek obdarowania. W przeważającej zaś części mentalnie uzależnieni od źródła finansowania, jaką są programy operacyjne i inne brukselskie finansowe pierdki. Bynajmniej nie chodzi tu tylko o przedsiębiorców – wręcz przeciwnie, przede wszystkim chodzi mi o wszelkiej maści działaczy społecznych. Ludzi, którzy organizują akcje społeczne, konferencje, panele dyskusyjne, pisma, etc.
Wydawało mi się na początku, że większość z nich ślepo wierzy w nieśmiertelność UE – bo jak nie wierzyć, że coś, co na każdym kroku zapewnia nas, ba! my o tym każdego zapewniamy, że jest nieśmiertelne i konieczne – takie właśnie nie jest? Tak mi się wydawało, ale okazało się że tak nie jest.
Jest zaś zupełnie analogicznie do ZMSu – wielu jest takich, którzy okazję wykorzystują cynicznie. Tzn. swój stosunek do pieniędzy UE mają taki, jak młodzi karierowicze z ZMSu - „Słuchaj, jest pół bańki do wydania z tego-a-tego programu. Jakąś konferencję zorganizujemy, laptopy kupimy, Tomek będzie ekspertem od tego-a-tego, Zenek od czego innego. Wydamy se książkę, pomieszkamy w drogich hotelach.” Pisałem o tym już zresztą pewnego razu, opisując dzieje pewnego doktoranta (swoją drogą - nie mogę znaleźc tego posta!). Jednym słowem cynizm – ale jest to cynizm wewnętrzny – na zewnątrz wychodzi rzadko, maska zewnętrzna jest jednak taka, jak założona propaganda, a więc oficjalna wiara we wszechpotęgę UE. Gdy bal się skończy – będzie tak, jak w 1989. Młodzi aparatczycy bez mrugnięcia oka zmienią pozycję udając, że zawsze mieli rację.

pan Polak – czyli ks. Węcławski idzie w sukurs tradycjonalistom
na zajęcia z zarządzania kryzysowego, na które chodzę na socjologii – przeczytałem ciekawą lekturę. Jest to niedostępna w internecie książka ex-ks. Węcławskiego, czyli obecnego Pana Polaka (zdjęcie poniżej – ten w skórzanych spodniach) na temat największych kryzysów chrześcijaństwa. Paradoksalnie, ówczesny ks. Węcławski idzie w sukurs tradycjonalistom pisząc, że częścią i powodem dzisiejszego kryzysu (uwaga – widzi kryzys Kościoła!) jest m.in. reforma liturgii! Zara, zara... Tak, dokładnie – mowa jest o wyrwie, jaką spowodowało wyrugowanie łaciny, uproszczenie obrzędów i ich zróżnicowanie lokalne. Zadziwiająca diagnoza. Byłem w szoku.

prof. Bukraba-Rylska o Współnej Polityce Rolnej
wróćmy jednak do Unii Europejskiej. Prof. Bukraba-Rylska na zajęciach z socjologii wsi podała ciekawą informacją. W Anglii powstała książka niejakiego Tony'ego Judta pt. Wielkie złudzenie. Europa. Autor stawia w niej tezę, iż Wspólna Polityka Rolna nie ma uzasadnienia ekonomicznego, a utrzymywana jest w celu politycznym. Celem tym jest „umiastowienie” rolników – ze względu na to, iż mieszkańcy wsi są zazwyczaj wyborcami partii prawicowych i nacjonalistycznych. Przekształcenie rolników w farmerów – ma dać trwałą przewagę centrolewicy.
Wracamy więc do procesu, który zaobserwowałem w przypadku młodych naukowców, szczególnie humanistów, o czym było na początku. Jak się człowiekowi brzuszek odpasie – to inaczej ćwierka.

jeszcze tylko parę godzin...!
na co? Na skorzystanie z rabatu. Wybaczcie, że informacja tak późno, ale nie dałem rady wcześniej. Otóż – wszyscy, którzy przymierzali się do jakichkolwiek zakupów (np. świątecznych) w Złotych Myślach – mogą korzystnie zrobić je do północy, korzystając z 25% rabatu! Wystarczy wpisać w koszyku kod rabatowy: fD3hrpnu

Od siebie polecam to, co zwykle:

Prócz tego wydawnictwo przygotowało parę pakietów, z których dla mnie najciekawszy wydaje się noszący szumną nazwę pakiet o wolności finansowej.

beznadzieja rekonstrukcji rodziny
ostatnio często spotykam się z probami rekonstruowania historycznego kształtu rodziny. Z jakąkolwiek rekonstrukcją się spotykam – dotyczy ona rodziny katolickiej i ma wydźwięk negatywny. Problem jednak polega na anachronizmie, który zazwyczaj popełnia się przy owej rekonstrukcji (poza tym, że rekonstruktor zazwyczaj nie ma bladego pojęcia o katolicyzmie). Otóż, najczęściej utożsamia się wszystko co historyczne z katolickim. I tak, dziewczęta z socjologii oburzają się na obskurancką, katolicką zasadę 3K (Kinder, Kueche und Kirche), którą prezentowały XIX-wieczne protestanckie damesy z niemieckiej Rzeszy. Tiaaa... jednym z poglądów, które wyznawały owe damy – to nienawiść do papistów. By poznać XIX-wieczne rodziny katolickie, proszę sobie poczytać piękną książkę ks. Delassusa o duchu rodzinnym (moją ulubioną o rodzinie), albo coś Chestertona! To tylko jeden z przykładów.
Powiem jeszcze tyle – współczesne równouprawnienie to jakaś karykatura relacji Chrystus-Kościół, która jest ideałem katolickiej relacji małżeńskiej. Typ idealny? Zapraszam w wakacje do pewnej limanowskiej ultrakatolickiej wsi. Gdzie mąż służy żonie, a żona mężowi. Pełen real, żywi ludzie. Większego, autentycznego równouprawnienia wyobrazić się nie da. Feministki zaś marzą o jakiejś relacji prawnej, gwarantowaniu sobie czyjegoś szacunku dzięki przymusowi. Jedźcie dziewczyny ze mną – doznacie dysonansu poznawczego.

szanujcie cudze poglądy
podobnie ma się z poglądami. Pociotki Lenina chciałyby uregulować „szanowanie poglądów” możliwie ostro. A to sąd ma rozstrzygnąć, czy ktoś rzeczywiście się zasmucił, gdy go nazwano „pedałem”, a to czy ktoś jest dyskryminowany, bo go nie wzięli do pracy, etc. Tymczasem ja cudzych poglądów nie szanuję. Szanuję jedynie te, które uważam za słuszne – a więc te, które wyznaję. Inne – ex definitione – mogę uważać jedynie za nieprawdziwe, bądź mniej prawdopodobne. To bynajmniej nie oznacza, że nie kocham tego, kto je wyznaje. I taki jest mój psi obowiązek. Tak, jak w rodzinie – katolicyzm wyznacza nam nie tylko znacznie wyższy standard relacji, niż bezbożni ideolodzy współczesności, ale i daje możliwości jego osiągania.
Niech więc Wolter sobie spokojnie gnije w ziemi, oraz piecze się w piekle, ja natomiast wyznaję inną zasadę: „Nie szanuję Twoich poglądów – uważam je za głupie. Ciebie zaś kocham – i dam się pociąć, byś został zbawiony. Dlatego też z miłości będę do upadłego dyskutował z Tobą na te tematy”.

konieczność świadczenia usług poza domem
ciekaw jestem kiedy tak się stało i skąd wynika to, że nagle jest „oczywiste”, że kobiety muszą pracować poza domem. Z naciskiem na „muszą”. Słyszę to wszędzie na socjologii i obawiam się, że to przesłanka entymematyczna – nie tylko nie dowodzona, ale i nie dowiedziona! A więc wątpliwa. Dlaczego muszą? Wie ktoś?

myśl na dziś
Jakże dobrze czujemy się, Panie, w twych zranionych rękach! Uściśnij nas mocno, tak mocno, abyśmy się pozbyli całej ziemskiej nędzy, abyśmy się oczyścili, rozpalili, abyśmy się poczuli przepojeni twoją Krwią! – A potem rzuć nas spragnionych żniw daleko, daleko, na coraz płodniejszy siew, z Miłości do Ciebie.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 5



środa, 25 listopada 2009

[25 XI 2009] chwała nam i naszym Koleżankom i Kolegom...

life is brutal
obiecałem i co? I stara dupa jesteś! - chciałoby się powtórzyc za Kilerem. Nie udało mi się napisac, a zbiór tematów się powiększa. Mam nadzieję najpóźniej na weekend, bo kulminacja czeka mnie jutro. Powiem krótko - takiego ciągu nie miałem jeszcze nigdy w życiu. Każdego roku tak mówię, bo każdego ciąg jest większy. Ale tym razem - zdecydowanie kosmiczny. Mam nadzieję, że następny rok mnie pozytywnie zaskoczy.

orkiestra - gramy!
tymczasem - choc pangrzyzga się opitala jak ta lala - to nie dośc, że odbywa miłe spotkanie z Czytelnikiem (ukłony dla Pana D.!), to jeszcze wpływają kolejne darowizny na Gnyszkobloga! 10 zł od Sary i 15 zł od Tomka! Pangrzyzga dziękuje, a orkiestra gra!


myśl na dziś
Kiedy Go przyjmujesz, powiedz Mu: Panie, ufam Tobie; wielbię Cię, kocham Cię, pomnóż moją wiarę. Bądź oparciem dla mojej słabości, Ty, który w Eucharystii stałeś się bezbronny, aby być lekarstwem dla słabości ludzkich istot
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 832



sobota, 21 listopada 2009

[21 XI 2009] recenzują Gnyszkobloga!

ajajajajaj...

kurka siwa, tak to jeszczem nigdy chyba zarobiony nie był! Niechaj słaba kość pęknie! Niechaj skapieję, jeśli nie dam jutro rady wreszcie naruszyć nagromadzonej góry tematów, które potulnie czekają od paru tygodni w pliczku wordowym na poruszenie na gnyszkoblogu! Jutro, albo pojutrze - przysięgam, jakem Grzyzga!

recenzja
tymczasem nadeszła recenzja Gnyszkobloga od Czytelnika, którego zaangażowałem jakiś czas temu do ogarnięcia stajni Augiasza, którą jest Gnyszkoblog - zapanowania nad tagowaniem, odnośnikami do wcześniejszych postów, etc. Nieszczęśnik musiał zatem sięgnąć aż do pierwszego posta i przez wszystko przebrnąć! Jakież było moje zdziwienie, gdy po zakończeniu, a nawet przed zakończeniem lektury przysłał mi maila, którego poprosiłem lekko odpersonalizować, by nadawał się do publikacji na gnyszkoblogu - gdyż sprawił mi wielką radość! Dla takich maili warto stukać w klawiaturkę! Oddajmy głos Krzysztofowi:

W związku z zadaniem, którego się jakiś czas temu podjąłem, przyszło mi przeczytać wszystkie posty, które na blogu „Co powie Gnyszka?” zdołał do tej pory popełnić szanowny autor. Aż prosi się, aby o tej zacnej lekturze napisać kilka słów i podzielić się wrażeniami, w szczególności z tymi, którzy zaglądają tu od niedawna.

Blog wystartował na początku października 2007 roku, jako swojego rodzaju pamiętnik z wyjazdu do Monachium. Blog jednak rychło wziął i wyszedł z tych wąskich ram, w które próbowano go upchnąć. Autor zaczął zajmować się coraz szerszą tematyką – poczynając od komentowania bieżącej polityki oraz sytuacji na giełdzie papierów wartościowych, poprzez spisywanie obserwacji dotyczących społeczeństwa, a kończąc na apologetyce oraz szeroko pojętych pogadankach formacyjnych. Nie jest to oczywiście katalog zamknięty – niejednokrotnie poruszane są również tematy pokrewne. Na ogół jednak autor daleko od nich jednak nie odbiega. Poza tym przy każdej możliwości okazji można przeczytać rekomendacje – głównie książek

Nie sposób nie docenić specyficznego stylu wypowiedzi Macieja Gnyszki, który częstokroć pisze o sobie pieszczotliwie „Pangnyszka”, używając przy tym narracji trzecioosobowej. A to tylko szczyt góry lodowej! Mistrzostwem świata są jak dla mnie peany układane na cześć przodowników pracy. Z drugiej strony, gdy przychodzi do polemiki z czytelnikami, wywody Panagnyszki poważnieją i stają się do bólu konkretne i logiczne.

Dzięki podobnym smaczkom oraz ciekawej tematyce lektura wcale się nie dłużyła. Szczególnie upodobałem sobie w części formacyjnej. Miesiąc czytania, bo tyle mi to zajęło, potraktowałem jako swojego rodzaju rekolekcje. I prawdę mówiąc Pangnyszka był dla mnie dużo bardziej sugestywny niż niejeden rekolekcjonista. W pewnym momencie wprost nie mogłem się doczekać niedzielnej Eucharystii, a gdy w końcu się odbyła, to cały ten dzień był dla mnie przepełniony świąteczną atmosferą w stopniu nie mniejszym niż Niedziela Zmartwychwstania.

Nie tylko na tym polu objawia się talent pisarski autora. Proszę sobie wyobrazić, że choć w życiu nie widziałem Panagnyszki na oczy, to już po dwóch tygodniach doszedłem do wniosku, że jest to człowiek ze wszech miar godny zaufania. Nie mam pojęcia jak on to zrobił, ale z niecierpliwością czekam chwili, w której zacznie docierać do szerszego audytorium. Wszelkiej maści rewolucjoniści powinni już teraz zabukować sobie bilety do Szwecji albo przygotować się do resocjalizacji.

Na koniec, żeby aż tak nie słodzić, odniosę się do spotkania z doktorem Grzegorzem Kucharczykiem w ramach Poznańskiego Klubu Frondy. Utyskując na stan polskiej myśli prawicowej doszliśmy m.in. do wniosku, że wielu ludzi z tej strony sceny politycznej, którzy mają coś do powiedzenia, zamiast zająć się pisaniem książek, piszą tylko na blogach. Domyślacie się już jaki blog stanął mi przed oczami? Do roboty Paniegnyszku!


recenzja miszcza Cebuli
a skoro już mowa o recenzjach, to warto zacytować też recenzję Karola z polecanej przeze mnie zarówno na Pogadankach, jak i ostro na Fejzbuku, książki Kamila Cebulskiego pt. Myśleć jak milionerzy.
Tak, ja wiem, że inteligentnemu człowiekowi ciężko uwierzyć, że książka gościa wyglądającego jak palant może sprzedać im jakąkolwiek cenną myśl. Sam zresztą chyba ze dwa lata się opierałem, aż postanowiłem poprosić Czytelników, by na urodziny sprawili mi właśnie tę ostatnią książkę. Jakież było moje zdziwienie, gdy się pozytywnie zaskoczyłem! Rozmawiałem na jej temat z dwoma kolegami, którzy mają wszelkie, ale to wszelkie powody, by powiedzieć: "Eeee, co mnie tam Cebula powiedzieć może, popierdółka jakaś w zielonej koszulinie", którzy mimo wszystko są pod wrażeniem... i ostatecznie postrzegają ją - pomimo wad - jako ważną lekturę!
Dobra, dość ględzenia, zacytujmy Karola:

(...) zakupiłem myśleć jak milionerzy w formie audiobooka za pomocą podanego przez pana linka na fb. mimo nie najszczesliwszej ścieżki dziwękowej wysłuchałem praktycznie w jednym kawałku. Okazało się ze mam miele cech dobrego przedsiebiorcy nie myśle o tym jak zdbyć na coś pieniądze tylko o sposobach roziwazania problemów.
Ale na przykład perfekcjonizm czyli według kamila robienie rzeczy które niemuszą być zrobione dosyć skutecznie utrudnia mi przedsiębiorczość. Przykłady mozna było by mnożyć. a zestaw obserwcji z tej ksiazek wydaje mi sie interesujący nie tylko dla osób powarznie myslacych o przedsiebiorczości. (...)

myśl na dziś
Jest to czas nadziei i żyję tym skarbem. Nie są to puste słowa, Ojcze — powiadasz do mnie — to jest rzeczywistość". A zatem... cały świat, wszystkie wartości ludzkie, które z niezwykłą siłą cię pociągają — przyjaźń, sztuka, nauka, filozofia, teologia, sport, przyroda, kultura, dusze... — wszystko to złóż w nadziei: w nadziei Chrystusowej.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 293



wtorek, 17 listopada 2009

Fronda.pl - ma już rok!


myśl na dziś

Pewną drogą pokory jest zastanawianie się nad tym, jak nawet przy braku talentu, rozgłosu i bogactwa, możemy być skutecznymi narzędziami, jeżeli będziemy prosić Ducha Świętego, aby nam udzielił swoich darów. Apostołowie, chociaż byli nauczani przez Jezusa przez trzy lata, uciekli przerażeni przed nieprzyjaciółmi Chrystusa. Natomiast po Zielonych Świątkach pozwolili się chłostać i zamykać w więzieniach, i potrafili oddać życie swoje na świadectwo swej wierze.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 283



środa, 11 listopada 2009

[11 XI 2009] Niepodległość... spieszmy się ją kochać

Niepodległość...
...spieszmy się ją kochać - tak szybko odchodzi!

Festung Breslau

święto niepodległości spędzam u Oleńki, we Wrocławiu. Myślałem, że w pociągu napiszę posta, który chodzi mi po głowie od zeszłej soboty, ale było tak gorąco, że nie dość, że napociłem się jak pocak, to jeszcze zmorzył mnie sen i prócz poczytania, odmówienia Różańca i pojedzenia - na nic więcej nie było mnie stać.
Nadrabiam więc dziś, ale czym tu innym nadrobić, jeśli nie filmem okolicznościowym? Więc pojawi się film, po nim zaś pewna ciekawostka książkowa...

wieczór filmowy



ciekawostka książkowa
przeklejam własny wpis z: http://mszawbrwinowie.blogspot.com/2009/11/szanowni-panstwo-w-ostatnia-niedziele.html

Szanowni Państwo!
W ostatnią niedzielę po raz kolejny Mszę Świętą odprawił nasz nowy celebrans, ks. Radosław Wasiński. Kolejna Msza Święta wg starszej formy rytu rzymskiego odbędzie się w drugą niedzielę grudnia, tj. 13 XII 2009 – chyba, że okaże się, iż Ksiądz Proboszcz pozytywnie rozpatrzył naszą prośbę o zwiększenie częstotliwości celebry do dwóch Mszy w miesiącu. Wówczas – jeśli nastąpi zmiana – poinformujemy o niej na stronie.
Równocześnie zadebiutował nasz książkowy sklepik tradycjonalistyczny. W jego ofercie znajdą Państwo następujące pozycje:



- Ordo Missae (10,00 zł)
Stałe części Mszy św. dla wiernych uczestniczących we Mszy św. w rycie trydenckim według Listu apostolskiego Motu proprio Summorum Pontificium papieża Benedykta XVI. Tekst łacińsko-polski. Polecamy wszystkim wiernym pragnącym w pełni uczestniczyć w liturgii eucharystycznej sprawowanej w rycie trydenckim.


- ks. Feliks Cozel SJ, Msza Święta, (opr. m. - 14,00 zł, opr. tw. 18,00 zł)
Napisana na początku XX wieku przez polskiego jezuitę, książka ta w przystępnej formie podaje podstawowe informacje dla wiernych, niezbędne dla właściwego rozumienia i korzystania z owoców trydenckiej Mszy Świętej Wszechczasów. Jej lektura pozwoli każdemu poznać istotne wartości i znaczenie poszczególnych słów i gestów Mszy św.

- (opr. benedytkyni tynieccy), Mszał Rzymski, (105,00 zł)
Reprint Mszału rzymskiego (mszalika codziennego) w przekładzie i opracowaniu benedyktynów tynieckich, wydanego w Poznaniu w 1963 r. z imprimatur bp. Karola Wojtyły. Oprawa z naturalnej skóry, tłoczenie i złocenie okładki, złocenie i zaokrąglenie brzegów kart, 1520 stron, 6 zakładek. Mszalik zawiera: zasady życia chrześcijańskiego (skrót katechizmu) • objaśnienia liturgiczne • kalendarz liturgiczny według Missale Romanum 1962 • tabelę świąt ruchomych do 2050 r. • części stałe i zmienne Mszy św. na cały rok kościelny • Msze wspólne i własne o świętych, Msze wotywne • liturgię pogrzebu • ryty sakramentów • nabożeństwa, modlitwy i pieśni • spisy i indeksy • piękne ilustracje ze starych mszałów i mszalików.


- prof. Romano Amerio, Iota unum,
WRESZCIE W JĘZYKU POLSKIM JEDNA Z NAJWAŻNIEJSZYCH KSIĄŻEK TEOLOGICZNYCH XX - wieku omawiających obecną katastrofalną sytuację w jakiej znalazł sie Kościół Katolicki. Znakiem czasu jest to, że ten genialny teolog, obserwujac zmiany jakie zachodzą w okresie ostatniego soboru, zapowiedający kryzys i wykazujący z żelazna logiką i konsekwencją na czym polega odszczepieństwo od wiary, był dawniej oskarżany o czarnowidztwo i zacofanie, a dziś wraca do łask bowiem to wszystko, co opisał i co zapowiadał na naszych oczach potwierdza sie w całej rozciągłości! Ostatnio ciepło wypowiedział się o Romano Amerio Benedykt XVI! Oto jedna z najważniejszych książek XX wieku ukaże sie w języku polskim!


- św. Wincenty z Lerynu, W obronie wiary katolickiej przeciw bezbożnym nowościom wszystkich odszczepieńców. Commonitorium (10,00 zł)
Klasyczne dzieło apologetyczne autorstwa św. Wincentego.


- Marcin Dybowski, W obronie czci do Najświętszego Sakramentu przeciwko Komunii Świętej do ręki (35,00 zł)
Obszerna publikacja znanego wydawcy i działacza katolickiego na temat zagrożeń związanych z wprowadzeniem możliwości przyjmowania Komunii Świętej na rękę, zawiera także analizę historyczną zjawiska.


- ks. Dariusz Olewiński, W obronie Mszy Świętej i tradycji katolickiej (45,00 zł)
piękna książka ks. Dariusza Olewińskiego znanego propagatora rytu trydenckiego opisująca historię Mszy Świętej, poszczególnych znaków. Wspaniałe uzupełnienie pozycji ks. Cozela - pisane z pozycji XX-wiecznego katolika.

Dla oszczędności książki zgrupowaliśmy także w następujące pakiety:

  • Pakiet mszalny mały:
- Ordo Missae (10,00 zł),
- ks. Feliks Cozel SJ, Msza Święta (opr. m.) (14,00 zł),
- Modlitewnik pielgrzyma (12,00 zł)

Cena sumaryczna: 36,00 zł
Cena pakietu: 35,00 zł
oszczędzają Państwo 1,00 zł !!!

  • Pakiet mszalny duży:
- Mszalik Rzymski (105,00 zł),
- ks. Felisk Cozel SJ, Msza Święta (opr. tw.) (18,00 zł),
- ks. Dariusz Olewiński, W obronie Mszy Świętej i tradycji katolickiej (45,00 zł),

Cena sumaryczna: 168,00 zł
Cena pakietu: 150,00
oszczędzają Państwo 18,00 zł !!!

  • Pakiet Kościół w świecie:
- prof. Romano Amerio, Iota unum (100,00 zł),
- św. Wincenty z Lerynu, W obronie wiary katolickiej przeciw bezbożnym nowościom wszystkich odszczepieńców. Commonitorium (10,00 zł)
- Marcin Dybowski, W obronie czci do Najświętszego Sakramentu przeciwko Komunii Świętej do ręki (35,00 zł)

Cena sumaryczna: 145,00 zł
Cena pakietu: 135,00 zł
oszczędzają Państwo 10,00 zł !!!

Wszystkie pozycje można zakupić zarówno przed, jak i po celebrze, bądź zamówić wysyłając zapotrzebowanie e-mailem na adres: badz.swiety@gmail.com

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/11/11-xi-2008-niepodlega-bolszewika-go.html

myśl na dziś
Kochaj i uprawiaj miłosierdzie, bez granic i bez dyskryminacji, ponieważ ta cnota, znamionuje uczniów Nauczyciela. – Jednakże to miłosierdzie nie może prowadzić cię – gdyż wówczas nie byłoby cnotą – do rozmiękczenia wiary, do zatarcia konturów, które ją określają, do przesładzania jej tak, aż się zamieni, jak chcieliby niektórzy, w coś bezkształtnego, co nie posiada siły i mocy Bożej.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 456



sobota, 7 listopada 2009

Intelekt stanął mi dęba! Prof. Krzemiński odszczekuje...

Kolejny świetny wywiad Pawła Mazurka z weekendowej Rzeczpospolitej! Tym razem z naszym ulubieńcem, prof. Ireneuszem Krzemińskim na temat ostatniej, głośnej książki pt. "Czego nas uczy Radio Maryja?"!

Rz: Wystąpiłby pan w Radiu Maryja?

Ireneusz Krzemiński: Tak, byłoby to dla mnie bardzo emocjonujące, ale pewnie nikt mnie nie zaprosi.

A wykład w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej?

A czemuż by nie?

Jakiś tekst do „Naszego Dziennika”?

(śmiech) O nie, nie, wymaga pan za dużo. Co innego wystąpić w Radiu Maryja, a co innego pisywać do takiego pisma jak „Nasz Dziennik”. To musiałaby być bardzo specjalna okazja.

Już jest. Wydał pan książkę „Czego nas uczy Radio Maryja?”, która obala tyle mitów, że dla niektórych będzie pan jeśli nie apologetą, to co najmniej chwalcą tej rozgłośni.

Znalazłem już w Internecie opinie, że walczę z czarnym piarem o. Rydzyka, że lewicowiec wziął w obronę Radio Maryja etc.

Podejmował pan badania z zupełnie innych pozycji.

Stawiałem tezę, że Radio Maryja jest eksponentem, popularyzatorem tradycji endeckiej, która dla mnie jest ciemna i niedobra, ale której nie można wymazać z historii Polski. I chciałem zbadać, na ile to prawda. Drugim tematem była kwestia religijności Radia Maryja. Wielu autorów stawiało tezę, że religijność radia jest jego silną stroną, w przeciwieństwie do zaangażowania politycznego. Podejrzewałem, że to jest jednak inny typ religijności niż ten, który ja uznałbym za dobry, otwarty, posoborowy.

Otwarcie przyznaje się pan do swoich poglądów.

Bo nie tylko jestem naukowcem, badaczem, ale też występuję w drugiej roli: komentatora, publicysty. No i okazuje się, że naukowa socjologia daje zawsze, także w tym wypadku, bardziej złożone, wieloznaczne odpowiedzi niż publicystyka. Uczciwie też przedstawiłem tezy wyjściowe.

Które się panu trochę posypały.

A posypały się, to prawda, ale to bardzo ciekawe. Lepiej, jak się hipotezy sypią, niż jak się wszystko potwierdza i sprawdza.

W sumie to rzadka odwaga przyznać, że pański pogląd był wynikiem liberalnego uprzedzenia.

Obraz Radia Maryja od początku jest wpisany w niezwykle ostre, czarno-białe widzenie świata i gwałtowny spór polityczny.

Komentator Krzemiński często tej uproszczonej wizji ulegał.

Zapewne, dlatego właśnie postanowiłem to zbadać, sprawdzić, jakie naprawdę jest to Radio Maryja.

W tej chwili w Polsce, także w naukach społecznych, obowiązuje linia ściśle partyjna, a prawdziwa nauka tym się różni od tej wizji, że pokazuje świat w jego realnych barwach. Wyszedł obraz wieloznaczny, bo trudno czasem uciec od opinii, że to, co piszą o Radiu Maryja światli dziennikarze…

Gdy słyszę o „światłych dziennikarzach”, to wolę pozostać po ciemnej stronie mocy.

Tam był cudzysłów, może pan powiedzieć, też w cudzysłowie, że „postępowe dziennikarstwo” w wielu sprawach ma po prostu rację.

W jakich?

Z jednej strony okazało się, że radio nie transmituje wprost tradycji endeckiej z jej mitami historycznymi, czego dowodem była walka ze słuchaczami – prawdziwymi endekami, o to, by Piłsudskiemu oddać zasługi związane z Bitwą Warszawską. Z drugiej jednak strony radio odtwarza pewną strukturę porządkowania świata, w której centrum jest podporządkowanie narodowi. Inni są postrzegani zawsze w opozycji do nas – Polaków, a lojalność wobec własnego narodu jest absolutną koniecznością. Jest to lojalność niedopuszczająca najmniejszych rys w wizerunku własnego i ukochanego narodu.

Podczas swych badań nie znalazł pan dowodów na antysemityzm Radia Maryja, choć inne badania potwierdzają, że stali słuchacze częściej niż ogół Polaków deklarują postawy antysemickie.

Po pierwsze badałem tylko jeden miesiąc, a po drugie nawet w tym czasie antysemickie wypowiedzi słuchaczy nie spotykały się z jawnym sprzeciwem prowadzących, tylko z wyciszeniem i przejściem do innego tematu.

Stereotyp głosi, że oni tam codziennie nawołują do bicia Żydów.

To jest oczywiście nieprawda, ale z kolei nie znalazłem ani jednego zdania sprzeciwiającego się twardo antysemickim głosom słuchaczy, czyli nie wszystko jest w porządku, a przecież Jan Paweł II uznał antysemityzm za grzech, i tego tam nie usłyszymy.

Przeciwnie, ostatnio nawet „Gazeta Wyborcza” donosiła, jak to antysemickiemu słuchaczowi bardzo surowo przypomniano nauczanie Jana Pawła II.

Widocznie oni też się cywilizują, i bardzo dobrze.

Nie jest tak dobrze, jak chcieliby obrońcy, ani tak źle, jak wrogowie Radia Maryja.

Wolałbym się tym nie pocieszać, choć oczywiście o. Rydzyk czy inni prowadzący nie dopuszczają się jakichś ataków na Żydów. Niczego takiego tam nie znalazłem.

Jest za to spojenie patriotyzmu z religijnością.

Zaskoczyło mnie, jak dalece wątek religijny, wiara jest zrośnięta z polskością, przeżyciem narodowym. Tam nie da się odróżnić jednego od drugiego, i to nie tylko w przekonaniach księży tam pracujących, ale i słuchaczy.

Stawia pan tezę, że ich patriotyzm jest autentyczny…

To prawda, ale w XX wieku ludzie byli autentycznie przejęci, gotowi oddawać życie za najstraszliwsze, zbrodnicze ideologie, takie jak faszyzm czy komunizm. Ludzie byli w ich wyznawaniu niesłychanie żarliwi.

No nie, czym innym jest patriotyzm, nie mówię o szowinizmie czy nacjonalizmie, a czym innym faszyzm lub komunizm.

Tyle że ten patriotyzm jest związany z takim zobowiązaniem, by się nie zgodzić na jakąkolwiek rysę na wizerunku narodu. I ten patriotyzm pojawia się w Radiu Maryja najczęściej jako reakcja na zagrożenie dla Polski i Polaków ze strony obcych.

Jak przez dwie ostatnie dekady wychowywano ludzi w pedagogice winy Polaków wobec świata, a świat odwdzięcza się mówieniem o „polskich obozach zagłady”, to ludzie czują się skrzywdzeni.

To jest pytanie o to, co się dzieje z pojęciem narodu w jednoczącej się, otwartej Europie, która wartości liberalne, czyli indywidualnej wolności, bierze za podstawę, ale przecież świadomość narodowa wcale nie zanika. Zmienia się tylko sposób jej rozumienia. Dawniej była kształtowana w opozycji do innych – i to pozostało w Radiu Maryja – teraz częściej wynika z poczucia dumy. Jesteśmy dumni, bo to i to możemy pokazać światu. Tyle że to zupełnie inny rodzaj patriotyzmu, który nie zamyka nas w polskości przeciw innym.

Pisze pan: „Z całą pewnością religijność prezentowana w Radiu Maryja jest znacznie głębsza, niż zakładałem. Z założenia jest indywidualna, płynąca – rzec można – z głębi serca ludzi”.

Tak właśnie jest. Ale jednocześnie popełniłem błąd, przyjmując założenie, że ta religijność płynąca z serca, nie rytualistyczna, jest inna jakościowo…

Lepsza?

O właśnie, uważałem, że ta autentyczna religijność jest lepsza, zawsze otwarta na innych, nieskłonna do potępiania ich. Tymczasem to nieprawda. Zaskoczyło mnie, że można mieć prawdziwe przeżycia religijne i jednocześnie potępiać kogoś w czambuł, że można, żarliwie kochając Pana Jezusa, nienawidzić bliźniego swego.

Zostawmy na razie jej wartościowanie. Ale potwierdza pan, że to religijność autentyczna, indywidualna?

To mogę potwierdzić z całą pewnością.

Tym samym unicestwia pan mit podziału polskiego katolicyzmu na tradycyjny, bezrefleksyjny, zrytualizowany, w typie Radia Maryja, albo otwarty, pogłębiony, indywidualistyczny, rodem z KIK i „Tygodnika Powszechnego”.

Ma pan rację. Nawet nie zastanawiałem się nad tym, że to prowadzi do takiego wniosku, znoszącego rozmaite stereotypowe opozycje. Debata nad polskim katolicyzmem musi się odbywać bez tych nakładanych od lat kalek, że jest tak i tak.

Nie znalazł pan dowodów na to, że Radio Maryja występuje przeciw naukom Soboru Watykańskiego II, o co jest powszechnie oskarżane.

No tak, tylko że dla mnie przedsoborowa jest już ta bardzo hierarchiczna wizja Kościoła, w której wierny jest zawsze podporządkowany kapłanowi. To ksiądz ma ostatnie słowo, i kropka.

(...)

---

więcej na: http://www.rp.pl/artykul/388876.html




[7 XI 2009] Forum Frondy upada, a prof. Krzemiński się nawraca?

upadek Forum
na Forum Frondy zwykło się narzekać na jego upadek. Że to niby kiedyś rozmawiało się poważnie, roztrząsało fundamentalne kwestie, było nieco mniej chamstwa, i w ogóle ludzie jacyś tacy bardziej inteligentni. Przyzwyczaiłem się zatem do wspólnej mitologii nt. upadku i do niej przywykłem, w głębi ducha zachowując jednak pewien zdrowy do niej dystans.
Później mit się przepoczwarzył w wydaniu niektórych zawodowych pesymistów w nową formę - oto FForum zaczęło upadać ze względu na start portalu Fronda.pl. Ci najlepsi użytkownicy wzięli i sobie poszli, ot po prostu. Ten już nie pisze, tamten nie pisze. O! Macie co chcieliście!
Ostatnio (w tym przypadku ostatnio oznacza przynajmniej ostatni kwartał) zdarzyły się jednak dwie rzeczy, które przekonały mnie ostatecznie o nietrafności tego typu twierdzeń. No, może trzy rzeczy.

Po pierwsze - mit Złotego Wieku
jedną z ciekawostek, które można wynieść z lektury książki Myśleć jak milionerzy Cebulskiego (którą szerzej omówiłem na Pogadankach Inwestorskich) jest uwaga na temat mitu Złotego Wieku. Otóż, dowodzi Cebulski, że ludzie zazwyczaj sytuują lepsze czasy o kilka-kilkadziesiąt lat wstecz (pamiętam, że miał ku temu lepszą przesłankę, niż przypuszczenie!), co średnio sytuuje je w wieku respondenta ok. 16-24 lata. Co charakteryzuje ten wiek, a może mieć związek z mitem? Otóż, w tym czasie zazwyczaj człowiek nie musi sam się utrzymywać, ani pracować, przez co nie doświadcza bezpośrednio wielu trudności, które zaczynają trapić go w tzw. dorosłym życiu.
Ot i mamy tajemnicę gadki kiedyś to było lepiej.

Po drugie - gdzie podział się X?
drugim wydarzeniem była rozmowa z kilkoma FForumowiczami, podczas której zastanawialiśmy gdzie podział się jeden z nas, od pewnego czasu nie piszący. Na podorędziu była oczywiście teoria upadku FF... okazało się jednak, że kolega ożenił się i po prostu musi zachrzaniać, a żona nie ma sentymentu do FForum. Ot i cała tajemnica. FForum ma ok. 10 lat - wystarczająco dużo, by cykl życiowy zaznaczył się odpływamy legendarnych userów. Co bynajmniej nie oznacza spektakularnych powrotów - jakich ostatnio FForum było areną (co potwierdza ten trop).

Po trzecie - upadek forum Parkietu?
trzecią przesłanką było deżawi, jakiego doświadczyłem na moim ulubionym forum inwestycyjnym, czyli forum Parkietu. Otóż, któryś z użytkowników starszych stażem założył wątek (widzę taki po raz pierwszy) na temat tego gdzie podziali się aktywni niegdyś forowicze, którzy - w przeciwieństwie do dzisiejszych - pisali na temat i w ogóle było jakoś bardziej merytorycznie i bez chamstwa.
No tak, forum Parkietu jest młodsze niż FForum, dlatego ma jeszcze czas na wykształcenie i umocnienie mitu Złotego Wieku. Jestem przekonany, że takie wątki zaczną pojawiać się częściej.

wychodzi na to, że jestem siurem!
a skoro wspomnieliśmy już o Kamilu Cebulskim, muszę pochwalić się małym sukcesem. Otóż, okazało się, że kolega zakupił Myśleć jak milionerzy tego ostatniego i zaczytuje się w niej, mimo iż nie ma na to dużo czasu (żona i dziecko na głowie). Rozmawialiśmy na jej temat, na temat zdroworozsądkowości i zadziwiającej prostoty pomysłów, które sprzedaje Cebulski, a które mogą płynąć jedynie z otwartej, rzutkiej osobowości Autora (do której posiadania i ja się przyznaję). Kolega stwierdził na koniec, co jest chyba najlepszą rekomendacją:
"Kurczę, z tej książki wychodzi jedno - że jestem siurem! Nigdy o tym w ten sposób nie myślałem, a to przecież oczywiste!"
Nic dodać, nic ująć.

prof. Krzemiński robi woltę!
tymczasem nasz ulubieniec blogowy, prof. Krzemiński, którego temat mieliśmy okazję już poruszyć ogłosił niedawno (dziś mamy wywiad w Rzeczpospolitej na ten temat), iż Radio Maryja nie jest takie złe, jak Mu się zdawało (chodzi o najnowszą książkę - raport z badań pt. Czego nas uczy Radio Maryja?).
Moi mili, wywiad przeczytajcie koniecznie, nie będę go tutaj paznokciowo rozbierał, bo sama jego struktura tego nie wymaga - Robert Mazurek stworzył bowiem kolejny majstersztyk! Dodam od siebie jedynie parę uwag.

Sobór Watykański II
po pierwsze, chciałem pogratulować prof. Krzemińskiemu umiejętności przekreślenia i sprostowania dużej części swojej publicystyki i działalności publicznej po 1989 roku. Brawo! Nie każdy ma wystarczająco cojones, by tak zrobić.
Po drugie - mimo całego wątku religijności Pana Profesora, wciąż nie jestem przekonany, czy lekcja została odrobiona do końca. Nic to jednak - stanięcie w prawdzie w tej kwestii (mam nadzieję) jest jedynie preludium wyciągania dalej idących wniosków z deklarowanej wiary. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że nie chodzenie do kościoła ani nawet odprawianie liturgii godzin nie są do zbawienia koniecznie potrzebne! Do zbawienia koniecznie potrzebna jest Łaska, a tę uzyskujemy będąc po pierwsze w łączności z Kościołem. A ta łączność z kolei wymaga przede wszystkim akceptacji Doktryny. Ta zaś akceptacja wymaga zgody z Tradycją - i Soborem Watykańskim II w duchu Tradycji interpretowanym.
Nie wiem w jakich innych celach, niż polemicznych może katolik czytać kontrowersyjną antykościelną gazetę brukową. Tymczasem Krzemiński utrzymuje, że wciąż Gazeta Aborcza cieszy się jego sympatią.
I tylko w tym kontekście - bycia raczej posoborowcem, niż katolikiem (vide mój tekst nt. pp. Czaczkowskiej i Turnaua) - można zrozumieć zdziwienie Profesora, że Radio Maryja nie ma nic do obowiązującej interpretacji Vaticanum II. Tylko obłąkańcy, miglance i laicy z Czerskiej tak myśleli i miazmaty swoje rozprowadzali po okolicy, podczas gdy każde katolickie niemowlę wiedziało, że Radiu Maryja raczej bliżej niż dalej do modernizmu.

to jak było wcześniej?
najciekawsze zaś jest to - jak to możliwe że przez kilkanaście lat można było wygłaszać na najwyższych tonach wiążące dla wyznawców Michnikowszczyzny tezy na temat Radia Maryja? Opiszmy ten konformizm grupowy, którego parę tajemnic wyjawił Michał Cichy w wywiadzie dla Dziennika, opiszmy przydupasostwo i cynglostwo do końca!

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/11/7-xi-2008-czy-nekrofile-s-w-polsce.html

myśl na dziś
Kiedy przyjmiesz Pana do swego serca i zakosztujesz szaleństwa Jego Miłości, obiecaj Mu, że postarasz się zmienić tok swego życia, na ile to będzie konieczne, by nieść Go tłumowi, który Go nie zna, któremu brak ideałów, który niestety żyje w zezwierzęceniu.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 939


czwartek, 5 listopada 2009

[5 XI 2009] Degeneration...

Degeneration...

wybaczcie Czytelnicy, że dziś nie będzie planowanego od poniedziałku postu. Jestem w podłym nastroju, a nie chcę tej tematyki zepsuć, w związku z czym odkładam ją na jutro. A będzie i dużo do czytania i o ciekawych rzeczach - m.in. o spektakularnej wolcie prof. Krzemińskiego.

Tymczasem chciałem wrócić do tematyki poruszonej ostatnio, także za pomocą cytatu z ks. Delassusa, który cały tydzień chodzi mi po głowie... Czytelnik Maxciek podzielił się linkiem do pięknego klipu kanadyjskiego zespołu pt. Degeneration. Zarówno muzyka, tekst jak i wykonanie (mimo, że to francuszczyzna) są przepiękne!

Klip z angielskimi napisami znajduje się tutaj (nie można wstawiać na zewn. lokalizacje): http://www.youtube.com/watch?v=cKCRHhmHvjg wersję zaś koncertową można wstawić, co niniejszym czynię.


a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/11/5-xi-2008-rozdzia-kocioa-od-pastwa.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/11/5-xi-2008-pinionki-panie-pinionki.html

myśl na dziś
Walcz o to, aby Święta Ofiara Ołtarza stała się ośrodkiem i źródłem twego życia wewnętrznego; w ten sposób, żeby cały dzień zamienił się w ciągły akt kultu – przedłużenie Mszy Świętej, w której uczestniczyłeś i przygotowanie do następnej – które wyrazi się w aktach strzelistych, w nawiedzaniu Najświętszego Sakramentu, ofiarowaniu twojej pracy zawodowej i twego życia rodzinnego...
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 69



niedziela, 1 listopada 2009

[1 XI 2009] Kontrrewolucja, antykoncepcja i ciężkie czasy...

na ciężkie czasy...
ponownie chciałem polecić Pamiętniki bpa Szczęsnego Felińskiego, o których jako wspaniałym dokumencie dawnych obyczajów, realiów i polszczyzny pisałem ostatnio! Dzisiaj, w związku z tym, że miałem przyjemność zaznać trochę spokojności i urokliwości życia rodzinnego, a przy święcie będąc w świątecznym nastroju (pozwólcie, że tak enigmatycznie to określę, nie chcąc się zbytnio wywnętrzać, a można by się na ten temat rozpisać)... pomyślałem sobie ponownie o Felińskim i o świecie, który przeminął za jego życia, a który opisuje tak wspaniale, że świetną lekturą uzupełniającą, swoistym fundamentem do założenia rodziny jest świetna, również XIX-wieczna książka, której zalety wielbiłem nie raz. Chodzi oczywiście o Ducha rodzinnego w domu, rodzinie i społeczeństwie autorstwa ks. Henriego Delassusa, swego czasu pierwszego umysłu francuskiego katolicyzmu.
Przypomnę swój ulubiony fragment na temat sztafety pokoleń, który jest jak najbardziej na miejscu w tych dniach rozmyślania o świętości i śmierci zarazem.

Na jednej z konferencji wygłoszonej w Oratorium biskup Isoard trafnie powiedział: "Życie człowieka jest jedno, lecz jeśli je przeanalizujemy, odkryjemy w nim trzy elementy: różne siły z trzech odmiennych epok. Ten człowiek już żył w innych istnieniach. Ma on poczucie życia w swoim dziadku i pradziadku. Znajduje w sobie to, o czym oni myśleli. Życie przodków jest początkiem jego życia i stanowi pierwszą epokę. W drugiej, która jest obecnie, życie osobiste jest jak rozkwit tej pierwszej. Kontynuuję dzieło mojego pradziadka i dodaję moją myśl do jego myśli; robię to, co on zamierzał zrobić i w ten sposób, pod pewnym względem, przedłużam jego działanie na tym świecie. Och! Długo żyć będę na ziemi, na której przeżyłem już tyle lat dzieciństwa w moich przodkach, młodości w moim ojcu i wieku dojrzałego w mojej własnej egzystencji! Trzecia epoka życia jest tą, którą kocha i na którą spogląda nieustannie. Żyć będzie w synu, we wnuku i w prawnuku. Jego pradziad dostrzegał go z daleka, wśród mgieł, gdy pracował, robił oszczędności i zachowywał tradycje. Z drugiej zaś strony, on teraz patrzy w tym samym kierunku, do przodu: myśli, zamierza i buduje dla prawnuka, dla tych, którzy są jeszcze gdzieś daleko, na linii horyzontu. W ten sposób człowiek żyjący w czasie, w którym panuje duch tradycji, jest ogniwem pośrodku wielu pokoleń. Żyje w każdym z nich. Czuje, że on już przygotowywał swoje życie w tych istnieniach, które go poprzedziły oraz że będzie żyć przez długi czas w tych, które przyjdą po nim"


Chciałbym i modlę się o to, by rodzina, którą – jeśli Bóg pozwoli – założymy z Oleńką w przyszłym roku... była właśnie taka, jak ją opisuje Delassus. Narzeczeni, jeśli musicie wybierać – zamiast czytać wypociny o. Knotza na temat seksu (nie wykluczam, że mogą być pożyteczne), naprawdę lepiej jest kupić ks. Delassusa!

Narodowy Dzień Życia
jutro zaduszki i myśl bardziej rwie się w kierunku śmierci, a ja chciałem zaprosić do dopisania się do newslettera Fundacji Narodowego Dnia Życia. Dlaczego? Ho, ho... Fundacja ma wyjątkowe miejsce w szeroko pojętej branży pro-life i pro-familia w Polsce i prognozuję – nie bez podstaw – że w krótkim czasie stanie się bardzo silną i jeszcze skuteczniejszą instytucją. Dotychczasowe działania można obejrzeć na obecnej stronie Fundacji, która niebawem zostanie zamieniona na nową... wraz z którą rozpocznie się Nowe Otwarcie!
Zajadłych Facebookowców zapraszam zaś na profil Fundacji, by stać się jej fanem.

Pospieszalski strickes back!
zostańmy w kręgu życia. Ostatnio oglądałem – po raz drugi w życiu w całości – odcinek programu Jana Pospieszalskiego pt. Warto rozmawiać. Żałuję, że nie oglądam regularnie, tak jak i telewizji w ogóle. No, ale brak czasu jest tu wytłumaczeniem nie pozostawiającym pola do dyskusji.
Odcinek, który mam na myśli poświęcony był antykoncepcji. Do studia zaproszono Pana Ginekologa i Feministkę (to zawód?), którzy reprezentowali stronę Rewolucji, Wiceministra Zdrowia, który był czynnikiem urzędowym, oraz Panią Ginekolog i Asię Najfeld, jako agentki Kontrrewolucji.
Do chwili puszczenia felietonu górą był Pan Ginekolog, który zmieszał z błotem Panią Ginekolog i wszystkich innych osiągając pozycję oświeciciela ludzkości oraz proroka Światowej Organizacji Zdrowia w kwestiach prokreacji (tzn. jej braku). Puszczono felieton... siedząca przy mnie Oleńka (rzecz oglądaliśmy razem) słyszała (!) jak bije mi serce.
To, co zobaczyłem ścięło mnie z nóg. Pan Ginekolog, choć krył zmieszanie, pod maską cynika, również był ścięty z nóg. Feministka po felietonie była zapowietrzona jak żeliwny kaloryfer i cedziła słowa z prędkością dwóch zdań na minutę.
No, już więcej nie opowiadam – obejrzyjcie sami. Nagranie znajduje się tutaj.
Panie Janie – brawo! Więcej takich prowokacji!
Moi Państwo – ogłaszam iż z chwilą debiutu Fronda.pl, z chwilą sprawy Alicja Tysiąc vs. ks. Gancarczyk i z chwilą, gdy takie programy są oglądane przez setki tysięcy widzów... jest jasne, że przeszliśmy do ofensywy! Omnia instaurare in Christo.

piękno świata a Kontrrewolucja
jedną z rzeczy, która mnie nieco zdziwiła w Rewolucji i Kontrrewolucji dra Plinio, którą wciąż polecam jako lekturę obowiązkową, był Jego stosunek do sztuki. De Oliveira twierdzi bowiem, iż piękne są konkretne proporcje, zestawienia barwne i bryłowe, które Bóg w nas zakodował (być może spłaszczam koncepcję, przepraszam). A więc piękno, jako kategoria obiektywna.
Ostatnie zajęcia na socjologii, w których pani dowodziła, że proporcja złotego podziału, czy spirala Fibbonacciego pojawiają się wszędzie, gdzie się da – w przyrodzie, w sztuce, architekturze. Jednym słowem – nie wiedząc o tym, zgodziła się z Plinio Correa de Oliveirą. Złoty podział, ciąg Fibbonacciego – być może to są właśnie te proporcje i zestawienia, które Bóg jako piękne wyrył w naszych duszach.

definicja sztuki
w tym semestrze rodzimy Wydział Architektury PW uraczył mnie tabunem zajęć odchamiających. Jednym z nich jest Filozofia i Estetyka, która poza tym, że większość studentów usypia i frustruje, mnie niekiedy prowokuje do zadumy. I tak – zauważyłem, że współczesna krytyka jako twierdzenie nie wymagające dowodzenia przyjmuje tezę, iż tzw. sztuka współczesna jest sztuką. Przyjrzyjmy się – najpierw uznali, że nie istnieje obiektywne piękno, potem tęsknią za obiektywnym kryterium dzieła sztuki popadając w coraz większe ezoteryzmy... i ostatecznie kończą jako dogmatycy własnych mniemań, wynoszący swój prywatny zmysł do rangi Piękna par excellance. Skutek tego jest taki, że nawet nie widzą możliwości, że równoważne (pod względem metodologicznym) jest twierdzenie nie z ich bajki, takie mianowicie, które rzecze, że prawdziwą sztuką, jest sztuka dawna, nienowoczesna. A wszystko co konceptualne, niefiguratywne, to szajs. Łamią sobie głowę nad tym, jak uzasadnić, że obieranie ziemniaków w galerii jest tym samym co do istoty, co obrazy Zurbarana. Dlaczego łamią? Dlatego, że pani, która obiera te ziemniaki twierdzi, że tworzy sztukę. Tylko dlatego. W związku z tym, że pani skończyła ASP i konsekwentnie twierdzi, że to co robi jest sztuką, tłumy krytyków stają na głowach, by wymyślić bajki na tematy historii sztuki. Tak to widzę.

artysta-malarz
wpis warto zakończyć akcentem humorystycznym (przed myślą na dziś, rzecz jasna!). Otóż, pisałem ostatnio o ciekawym użyciu pojęcia artysta u Felińskiego. Parę dni temu miałem okazję usłyszeć ciekawą rozmowę dwóch robotników budowlanych, gdzie owo pojęcie także pada! Posłuchajmy:

- Co tam w robocie?
- Eee, jak zwykle. Tera schody robimy.
- I co, i jak?
- Ty, słuchaj, mamy takiego jednego w ekipie. Mówię mu: „Trzymaj k**wa wymiar”. Dziś przychodzę sprawdzić, bo wylewali ostatnio schody... patrzę, a ostatni tak k**wa zrobił, że jest 5 centymetrów wyższy, niż powinien! Czaisz? Artysta-malarz się, k**wa, znalazł!
- Hahahaha.
myśl na dziś
Oto jest klucz, który otwiera bramę Królestwa Niebieskiego: qui facit voluntatem Patris mei qui in coelis est, ipse intrabit in regnum coelorum — kto spełnia wolę mojego Ojca... ten wejdzie!
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 754



ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO