na dobry początek - wierszydełko
***[teraz jest tam blok]
Mama siedziała pod drzewkiem
i płakała
jutro byłem już ja
ze złamanym obojczykiem
Ale teraz jeszcze mama siedzi i płacze
pewnie była z tatą na mszy w kościele za ulicą
czytała ogłoszenia parafialne
pisane na maszynie przez proboszcza
na których każdy znak jest wyciśnięty siłą śmiesznego pałąka z literką na końcu
i jeszcze słychać było stukanie i fioletową kalkę
Bo najpierw była niedziela
a w poniedziałek już ja
Najpierw była kartka zapisana przez księdza proboszcza
potem moja tabula rasa pisana wspólnieale
też po ciemku i z krzyżem na dębowym biurku i książkami w regale
po dobrym początku - dobra kontynuacja
żeby się pisemnie nie wypstrykać, postanowiłem powieczornego posta ubogacić zdjęciami raczej niż rozwlekłymi przemyślunkami. Tak zrobiłem, co widać poniżej. Wśród zdjęć każde komentuje część posta, więc można czytać, patrzeć, cieszyć się.
Oktoberfest
[pytanie] na czym polega Oktoberfest?
[odpowiedź] ludzie będący w okolicy Oktoberfestu ubierają się na Cepelię (panowie śmieszne skórzane portasy z klapą zamiast rozporka, panie - piękne suknie z gorsetami), piją piwo bez umiaru, rzygną czasem na ulicy, wrzasną czasem w metrze w amoku. To jest Oktoberfest - takie nasze swojskie wesele, tylko nie trwa weekend, a parę tygodni i pije się co innego.
niemieckie piwo
wcale nie jest takie dobre, jak można by pomyśleć. Wczoraj na spacerze z Oleńką zaszalałem! Za 3,5 ojro dostąpiłem łaski wypicia jednego z tutejszych gatunków. Nie jestem kiperem, ale wrażenia smakowe chętnie opiszę:
wysoka zawartość dobrze dojrzałego płynu marki Ludwik z domieszką kwasku cytrynowego. Troszkę chmielu ze zgniłego stoku. Dobrze naświetlone przez jarzeniówki w Biedronce, gdzie leżakowało obok Volta.
Wykręca gębę, gdy się pije! A w Polsce miałbym za to ponad dwa półlitrowe Żywce!
polska nindża nie jest miękka
wstąpiłem do artylerii i nie było gorzej niż u kawalerzystów, do których chce każdy! Zresztą o wojsku będę jeszcze pisał, gdy mi mózg zgąbczeje i nie bardzo będę wiedział jakie koszałki-opałki wsadzić na bloga. Póki co - same zdjęcia bez komentarza. Aha, pani przymierzająca mundury podczas wcielenia powiedziała, że w mundurze wyglądam lepiej niż sam min. Sikorski! Yeah, Radeck...
wieczorny spancyrek
wkurzyli mnie na tym fachhochszulu! Iiiii tam, zupełny brak Ordnungu, wermachtu i kindersztuby! Przyjechałem na zajęcia na 17:30, gdy okazało się, że nikt nie potrafi zinterpretować o co chodzi na planie, tj. nie da się zlokalizować miejsca odbywania zajęć. Pani z sekretariatu, skończywszy pracę uciekła przede mną do sklepu (prosiła o wybaczenie - ach, wiedziała że trafiła na katolika!) a ja z moim Aniołem Stróżem zostaliśmy sami i wkurzeni.
Padła propozycja spaceru, na którą przystałem. Polazłem więc jak ten pangrzyzga na monachijskim bruku, porobiłem parę zdjęć (m.in. fota wejścia do fryzjera), zaszedłem na Mszę Świętą do Sankt Michaela i pocieszony wstawiennictwem Archanioła, wróciłem do domu.
Nie dało się pobiegać ze względu na nocną porę, ale za to poumacniałem obronność w pokoju! Siła, honor! Dobranocka!
Myśl na dziś
Idź, i ty czyń podobnie! (Pan Jezus do faryzeusza po opowiedzeniu przypowieści o miłosiernym Samarytaninie).
poniedziałek, 8 października 2007
po wieczorze będzie noc
Autor: Maciej Gnyszka o 10/08/2007 09:52:00 PM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Zdjęcie z poligonu powinno się umieścić na stronie Pogotowia. Pod hasłem "prezes Gnyszka zwalcza szarą strefę" :-)
Cieszę się, że blog rośnie w posty. Pozdrawiam najcieplej!
Uch, człowiek ledwie nadąża to czytać! Ale podoba mi się, nie powiem że nie.
Bloguj Waść dalej, jest ciekawie. Tylko nie popadaj w samozachwyt!
Hominem te memento, hominem te memento...
;P
:) O, ktoś to czyta! A ktoś klika? ;)
Jak mówiłem, nie klikam bo mi się nie wyświetla i nie będę sobie odblokowywał tej zbawiennej opcyji tylko dla Gnychena -- na biednego nie trafiło! :P
Prześlij komentarz