piątek, 15 stycznia 2010

[15 I 2010] Blog Roku 2009...

pomarudźmy!
jak zwyklę muszę zacząć od jojczenia! Bo jakże tu nie marudzić, skoro ostatni wpis zamieściło się - o zgrozo - dziesięć dni temu!
Niestety, kochani Czytelnicy, mamy teraz kumulację podobną do tej z przełomu czerwca i lipca 2009, gdz Pangruszka szalał z projektem inżynierskim. Tym razem bowiem nie dość, że ma projekt architektoniczny do oddania, to niebawem będzie musiał oddać kolejny (wziął na siebie dodatkowy przedmiot), następnie zakończyć kwestię dwóch raportów badawczych na socjologię, pozdawać dwie sesje i równolegle prowadzić rozległe, oj rozległe ostatnio, sprawy zawodowe. Dlatego bierność potrwa pewnie do okolic końca stycznia!

Blog Roku 2009 :)
Mimo to jednak chciałem prosić o wsparcie przy tegorocznej edycji konkursu Blog Roku 2009. Jak pamiętacie, w zeszłym roku znalazłem się w pierwszej dziesiątce w wyniku głosowania SMSowego, oraz zostałem nominowany przez Jacka Żakowskiego do finału (razem z Joanną Senyszyn i Matką Kurką).

Mam nadzieję na jakieś sukcesiki i w tym roku, dlatego zachęcam do głosowania z własnego oraz okolicznych telefonów na mojego bloga. Jak to zrobić? Łatwo. Wysyłamy SMSa o treści C00150 na numer 7144 (koszt, czyli 1,22 zł idzie na turnusy rehabilitacyjne dla niepełnosprawnych). UWAGA: w treści SMSa są ZERA, a nie literka "O".

Nie wiesz co to Gnyszkoblog? Przeczytaj Agatę. Anatomię manipulacji - dowiesz się o nim więcej!

myśl na dziś
Przechodzisz krytyczny etap: odczuwasz nieokreślony lęk; trudności w ułożeniu dziennego planu, praca wydaje ci się wyniszczająca, ponieważ nie wystarczają ci dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby spełnić wszystkie swe obowiązki... — Czy próbowałeś iść za radą Apostoła: "Wszystko niech się odbywa godnie i w należytym porządku?". Czyli: w obecności Boga, z Nim, przez Niego i tylko dla Niego.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 512



poniedziałek, 4 stycznia 2010

[4 I 2010] o kościelnym fundraisingu i dyskusjach

dyskutanci
widzę, że dyskusja pod poprzednim postem się rozwija, przy czym zaznaczę, że komentarz Janka A. Lipskiego jest komentarzem wzorcowym i powiem nieskromnie, że takiego właśnie się spodziewałem. Tak, jestem wróżem.
Janek polemizować nie chce, więc i ja nie będę, tym bardziej, że rzeczywiście od pewnego czasu na polemiki blogowe nie mam po prostu czasu, musząc ograniczyć się do akceptowania komentarzy. Mnie to przestało smucić, bo są sprawy ważne i ważniejsze – nie tylko powinienem, ale i muszę wybrać te ważniejsze. Ewentualna dyskusja dotyczyłaby tego, jaka jest rzeczywistość, a więc czy: po pierwsze opis obaw biskupów dokonany przez Janka jest adekwatny, po drugie – czy któreś z tych obaw sprawdziły.
Janek twierdzi, że nie – ja zaś nie do końca wiem dokładnie, jak rekonstruuje obawy biskupów, ale na tyle na ile się domyślam, to w kwestii „pana ateizmu” chyba jednak coś jest na rzeczy. Kiedy ostatnio mieliśmy do czynienia z inicjatywą zdejomowania krzyży w szkołach, albo marzami ateistów w Polsce? Proponuję również zerknąć nieco szczegółowiej w dane zbierane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego.
Jeśli chodzi o to, czy masoneria jest problemem, czy nie – proponuję zapoznanie się z Magisterium, np. encykliką Humanum Genus (kto nie lubi tekstów źródłowych, niech poczyta bryki), a także chociażby z ostatnimi posunięciami na przykład austriackich lóż. Oczywiście, Janek pewnie uważa, że błądzimy tu po omacku, rojąc o jakichś mitycznych masonach, podczas gdy Janek wie z innych źródeł, że to brednie. Celowo mówię z zawoalowany sposób, ale dość stwierdzić że między lożami poszczególnych obrządków istnieją różnice w autoidentyfikacji, a co za tym idzie z postrzeganiem innych obrządków. Mówię to po to, by uświadomić Janowi, iż niewykluczone, że istnieją loże, które jego źródło uważają za lewe.
Oddajmy to analogią. Spotyka się człowiek niewierzący z człowiekiem, który z Kościołem ma tyle wspólnego, że był chrzczony i przystąpił do sakramentu I Komunii Świętej – poza tym jeździ sobie na Taize. No i ów niewierzący uczy się od tego pierwszego czym jest Kościół Katolicki, jaka jest jego doktryna, etc. Później spotyka się z tradycjonalistą obrytym w Magisterium i jego subtelnościami w wadze wypowiedzi... i nagle okazuje się, że pierwsze źródło informacji, choć może i jakoś tam do Kościoła należy... ale to baaaaaaaaaaaaaaardzo dalekie peryferie i pretendować do miana wyraziciela Magisterium nie może. Podobnie z masonerią, tym bardziej, że temat owiewa mniejsza lub większa tajemnica.

wolność religijna
wracamy do spraw z ostatniego posta. Drugą kwestią, która obudziła moją kontrrewolucyjną czujność w liście biskupów, była kwestia wolności religijnej. Otóż, biskupi piszą (rekonstruuję z pamięci), że Kościół stoi na stanowisku obrony wolności religijnej. Mnie dotychczas zdawało się, że Kościół stoi na stanowisku obrony tolerancji religijnej, a nie wolności. Różnica? Oczywiście.
Jeśli bowiem Kościół utrzymuje, iż jest religio vera, jak przez wieki, to siłą rzeczy musi twierdzić, że sytuacja, w której religie są równouprawnione jest niedopuszczalna. Inne religie mogą być jedynie tolerowane, ale pełnię przywilejów musi mieć katolicyzm, właśnie jako religio vera. Ktoś powie – no dobrze, ale co z Vaticanum II? Odpowiadam – nic. Każdy akt Magisterium musi być niesprzeczny z innym aktem Magisterium – Vaticanum II również nie może zrywać z Tradycją (tam, gdzie jest nieomylna). Po drugie – pytanie brzmi jaką wagę ma „sobór pastoralny”, jak nazwał Jan XXIII otwierany przez siebie sobór. Jan XXIII i Paweł VI różnicę widzieli w tym, że nie miał on definiować żadnego dogmatu. A skoro tak – to tym bardziej Vaticanum II należy interpretować ściśle w duchu Tradycji. A jeśli tak – to zapraszam do lektury, bo żeby coś w tych tematach powiedzieć, należy wiedzieć o wiele więcej, niż: omówienie „Gaudium et spes” w gazecie oraz dziesiątki laudacji mgliście powołujących się na to, co w „Gaudium et spes” jest, oraz to, czego nie ma. Chętnym serdecznie polecam książkę prof. Amerio, pt. Iota Unum (którą właśnie kończę czytać, a którą przy okazji organizacji Mszy Trydenckich w Brwinowie sprowadziłem do prowadzonej przeze mnie księgarenki i chętnie sprzedam także przez internet).

o czym piszemy, a o czym nie
często, gdy piszę na jakiś temat (szczególnie w kwestiach dotyczących zjawisk drażliwych, czy konkretnych osób), muszę podać jedynie wniosek i przesłanki abstrakcyjne, nie podając ani nazwisk, ani relacji z rozmów. Tak jak było to ostatnio w kwestii psucia prywatnych przedsiębiorców przez fundusze UE – jeden z komentatorów nie wierzy jedynie dlatego, że nie podaję nazwisk, nazw firm, etc. Jestem przekonany, że nawet gdybym podał – nie uwierzyłby, ja zaś nie mam zamiaru odkrywać się w pełni. Kto ma głowę zainfekowaną – ten nie uwierzy w nic, czegokolwiek nie przeczytał w źródle, do którego jest przywiązany. Nic na to nie poradzę – kwestia zaufania i zamknięcia głowy.

fundraising kościelny
podobnie jest i tym razem. Miałem okazję ostatnio spotkać się z przedstawicielami wielu organizacji związanych z Kościołem – zarówno świeckich, jak i zakonnych. To, co mnie uderzyło, a rozmawialiśmy o finansach, tym czym się zajmujemy, to pewna zmiana. Jest ona zauważalna na dwa sposoby. Po pierwsze – nie usłyszałem nikogo, kto opisując działania swojego podmiotu nie używałby europejskiej nowomowy. Dowiedziałem się na przykład, że zakonne dzieła miłosierdzia zajmują się „wyrównywaniem szans edukacyjnych, przeciwdziałaniem trwałemu bezrobociu oraz przeciwdziałaniem wykluczeniu społecznemu”. Wielkie nieba – myślę sobie – skąd ten język? No, ale to pewnie skutek wypełniania papierków w podaniach do Europejskiego Funduszu Społecznego – tak to sobie zracjonalizowałem.
Idziemy dalej... każda organizacja ma jakieś aspiracje – rozmawialiśmy także o tym, jakie sukcesy chcielibyśmy osiągnąć. Okazało się, że wszyscy poza mną marzą albo o nagrodzie Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, albo EFSu, albo Marszałka Województwa. Uwaga – mówimy o duchownych, nie świeckich działaczach... Przepraszam, są tu jacyś obrońcy rozdziału Kościoła i państwa?
Temat będzie kontynuowany...

myśl na dziś
Twoje zadanie apostoła jest wielkie i piękne. Znajdujesz się w punkcie przecięcia się łaski z wolnością dusz i uczestniczysz w najuroczystszym momencie życia niektórych ludzi: w ich spotkaniu z Chrystusem.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 219



sobota, 2 stycznia 2010

[2 I 2010] Nowy Rok - nadszedł a Unia niedobla jezd...

Nowy Rok
no i wkroczyliśmy w rok 2010! Wiele nas czeka, więc trzeba się do niego dobrze przygotować, nie zaniedbać duszy, ciała i intelektu! Zanim go jednak w pełni zainaugurujemy – pora najwyższa rozprawić się jeszcze z kilkoma tematami z roku poprzedniego. Do dzieła!

biskupi przemówili ludzkim głosem!
będąc w poprzednią niedzielę u Oleńki miałem okazję wysłuchać ostatniego listu biskupów polskich. Posłuchałem... posłuchałem... i oniemiałem! Zmienił się nieco język, którym biskupi zaczęli przemawiać! Otóż, usłyszałem jasne, jednoznaczne stwierdzenia, także potępiające! Wielkie nieba. Była mowa m.in. o rozwiązłości – wreszcie otwartym tekstem z potępieniem konkretnych zjawisk. Jestem zdziwiony, bo dotychczas listy były dla mnie rodzajem poetyckich wynurzeń w narracji „chrześcijańsko-tsieba doblym być” oraz z zawoalowaną niechęcią do urażenia tych, czy owych, z luźnymi odwołaniami do Magisterium (nie starszego niż z 1964). A tu miła niespodzianka... Brawa dla naszych Biskupów – Rok Kapłański w trakcie, czas najwyższy wziąć się za robotę!

ks. proboszcz też przemówił!
oczywiście Ks. Proboszczowi parafii Najświętszego Zbawiciela w Ustce nic nie przybędzie od moich pochwał, ale przez tych parę lat, odkąd do Ustki jeżdżę – powodów zebrało się aż nadto! Nie chcę wymieniać wszystkich, ze względu na stan baterii, opowiem o ostatnim. Otóż, ks. Proboszcz podczas kazania na Mszy Świętej z okazji Nowego Roku wygłosił parę jasnych, prostych i dobitnych tez. W zdecydowany sposób prosił katolickich przedsiębiorców (określenie miłe dla mojego ucha, a dawno nie słyszane...), by nie kazali swym pracownikom pracować w niedziele, a pracowniczkom ponad siły i w nadgodzinach, argumentując to ich ważną rolą w rodzinie i wobec dzieci. Więcej – prosił by nie stwarzać popytu („My zaś, katolicy...”) w niedziele i święta, by ten proceder został ukrócony. Podobnie była mowa o alkoholu. Ks. Proboszcz wyraził to jak zwykle – w krótkich, żołnierskich słowach, zdecydowanym tonem. Chwała Mu za to!

niedobla uńja, niedobla!
wróćmy jednak na moment do listu biskupów. Pojawiły się w nim dwie moim zdaniem kontrowersyjne rzeczy. Pierwsza z nich dotyczyła Unii Europejskiej. Otóż, biskupi oburzyli się na obecną zawieruchę z krzyżami jakiej doświadczamy w Eurosojuzie i ogólną tendencję światową. Smutna refleksja zrodziła się w panagrzyzgowej głowie... przed referendum akcesyjnym Episkopat naganiał na głosowanie TAK, mimo iż przedtem (jak twierdzi Stanisław Michalkiewicz – do wizyty bpa Glempa w siedzibie COMECE, czyli „europejskiego profsojuza dla katolickich mas”) był raczej sceptycznie do tego pomysłu nastawiony. Nie jest wykluczone, że na zdanie biskupów wpływ miała perspektywa, czy – obecnie – realna siła unijnych dotacji na remonty kościołów, festiwale dla młodzieży, wydawnictwa, dzieła miłosierdzia, etc. Nie mówiąc już o tym, że musiało być paru takich, którzy odegrali rolę hildebrandowskiego Konia trojańskiego w mieście Boga.
Nie ma co mydlić sobie oczu tym, że flaga UE ma gwiazdki i inspirowana jest ponoć przez symbolikę Apokalipsy św. Jana, a ojcowie-założyciele byli katolikami i jeden z nich ma otwarty proces beatyfikacyjny (ciekaw jestem jacy byli z nich katolicy, tzn. czy bardziej byli „chadekami”, czy katolikami...). Naiwność, głupota, czy zła wola? Przecież problemy z katolickością UE istnieją od dziesiątek lat: aborcja, prostytucja, promocja homoseksualizmu, ateizm, masoneria...
No, ale lepiej obudzić się z ręką w nocniku, niż na dnie szamba.
O drugiej rzeczy, która obudziła moją czujność opowiem w następnym wpisie.

myśl na dziś
Jakaż to pokora mojej Matki Najświętszej Maryi Panny! — Nie zobaczycie Jej ani wśród triumfalnych palm jerozolimskich, ani — z wyjątkiem Kany Galilejskiej — w godzinie wielkich cudów. — Ale nie ucieka przed poniżeniem Golgoty; jest obecna tam, iuxta crucem Jesu — przy Krzyżu Jezusa, Matka Jego.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 507



ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO