sprostowanie
niechaj będzie jasne - bo mam sygnały, że niektórzy mylnie zrozumieli moję myśl. Otóż, pisząc wczoraj iż nie zamierzam bać się posiadania dzieci i je posiadać chociażbym miał się skichać, nie chodziło mi o skichanie się od nadaktywności seksualnej, tylko o nadaktywność zawodową, by pociechy swe wespół z żoną utrzymać. Wiem skądinąd, iż niektórzy Radiosłuchacze pomyśleli, że chodzi o to pierwsze. Otóż mówię - nie chodzi. Chodzi o to drugie.
hybyskus
rozkokosił mi się Hibiskusek! Zobaczcie na zdjęciach poniżej jego ewolucję. Wieczorem wczoraj był zamknięty, ledwo myślący o otwarciu, rano się ośmielił (opisałem to poniżej), a wieczorem to już normalnie cały rozkokoszony! Niestety, choć będzie głosował na listę 3 na kandydatów Prawicy Rzeczypospolitej i Unii Polityki Realnej (tak, debatę też oglądał - celował pręcikiem w Tuska), nie jest on ewidentnie hibiskusem prawicy! Farbowany lis, albo jeszcze gorzej (mam na względzie pewnego Lisa)! Otóż, mój hibiskus po otwarciu popadł w bezpruderię i ekshibicjonizm. Co on se myśli, że ja na biologię nie chodziłem? Że nie wiem, czym dla niego są te obleśne pręciki, które bezwstydnie wypręża? Mówię, mu: Cholera, uspokój się, ludzie w bibliotece się gapią przez balkon! A on nic. No, to nic, będziesz spał pod ręcznikiem, miglancu jeden.
Ramadan
wczoraj skończył się Ramadan, czyli muzułmański post. Poznałem to po wyciu w paru pokojach i wrzaskach, i zawodzącej muzie koło 24:00. Dobra bisurmany - myślę sobie - Sobieskiego zapomnieliście, to w sobotę Wam fundnę Godzinki o Najświętszej Maryi Pannie na cały głos. Zbieram siły na jutro.
pycha rozumu, czyli socjalizm
to, co powyżej, to cytat z Hayeka. Zresztą nieważne czy z Hayeka, czy z Lenina, pic polega na tym, że socjalizm i cała lewicowość opiera się na pysznej wierze w zdolności rozumu. Taki konstruktywizm - jesteśmy w stanie wszystko przewidzieć, jesteśmy w stanie wszystko zaplanować, obwarować prawami, jesteśmy w stanie rewolucyjnie zmienić świat w dowolnym kierunku. To zawsze kończy się klęską, od tyranii, po totalitaryzmy i obecne ich wersje. Człowiek myślący, że świat zaczął się z chwilą jego narodzin i nic przed nim nie było, to człowiek groźny dla siebie, dla świata i innych ludzi.
debata
och, cóż za wspaniała, merytoryczna debata! Wyborna, doprawdy miło mi się oglądało, jak Dondi wygadywał banialuki, nie odpowiadał na pytania, tylko mówił że receptą na politykę zagraniczną PO jest to, że Bartoszewski powiedział, że Kaczory to warchoły, a poza tym to nic nie zrobiliście. Jarek też parę razy przywalił niezłego kloca (np. wtedy gdy definiował liberalizm), ale moim zdaniem wypadł o niebo lepiej. Dondi swoją argumentację opierał na trzech źródłach:
1/ powszechne mniemanie Polaków (dlaczego Dondi uważa, że jest ich głosem?)
2/ autorytet Bartoszewskiego (lubię pana Władysława, ale śmiesznie brzmiały te ochy i achy Tuska nad jego profesurą i byciem autorytetem, zresztą Jaruś dobrze to skwitował - że ma swój rozum, a Bartoszewskiego bardzo szanuje)
3/ powszechne mniemanie w ogóle (czyli to, co wszyscy wiemy, bo pismaki napisały, a my sobie w maglu napowtarzalim).
Cienko, oj cienko. Koalicji nie będzie, Donduś chyba rzeczywiście ma bzika na swoim punkcie. A ja i tak głosuję na listę KWLPR.
złota polska jesień
idąc tropem błyskotliwej argumentacji Tuska. Polska jesień uciekła z Kraju przez IV RP! Kaczory ją wygoniły - spotkałem ją dzisiaj łażącą bez celu po Monachium... Zdjęcie poniżej. Wszystko zepsuli, ci Kaczorowie.
Rodacy do pracy!
no, i stało się. Pangrzyzga znalazł pracę! Będzie pracował jako asystent w pracowni architektonicznej PADOPLAN. Może nie będę opowiadał szczegółów negocjacji, ale bardzo miło rozmawiało mi się z szefami pracowni, dwom przemiłymi 50, 60-letnimi panami, którzy bardzo mnie polubili i zapewnili sobie moją sympatię. Śmieszna sprawa, byłem od nich ubrany bardziej elegancko i odnoszę wrażenie, że w momencie gdy mówiłem (dobrze, że przed wizytą zaszedłem do kościoła poprosić o dar języków i dobre przyjęcie), a oni słuchali sobie o tym co robię w Polsce, jakie mam plany, itd. z boku mogło to wyglądać na wizytę jakiegoś ober-szefa, szczególnie że - o dziwo! - nawijałem po dojczlandzku jak mały Helmut, albo jakbym miał co najmniej dziadka w Wehrmachtcie (tak...). Śmieszne, nawet się zaśmiałem, bo to doprawdy pociesznie mogło wyglądać... No, ale od przyszłego czwartku do roboty! Lajf yz brutal.
czy pandamson nas czyta?
panieadamsyncie, jesteś pan na linii?
wierszydełko
Żałko matuszka, pojebat' priszli
A pod pachami
resztki wieczornej elegancji
i oczy zmęczone
początek 2004
myśl na dziś
myślna dziś jest taka, że proszę sobie pomyśleć po przyjęciu Komunii Świętej, że to ciało które macie w ustach, to to samo zbite w Wielki Piątek Ciało Pana Jezusa. Dziś o tym pomyślałem i ogarnęło mnie wzruszenie gdy wracałem do ławki w kościele. Co za wielka rzecz - Eucharystia!
piątek, 12 października 2007
idzie noc, idzie noc - piątek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz