wtorek, 30 czerwca 2009

Wakacyjny Plan Czytelniczy 2009 - cz. 1 "Rozwój profesjonalny"

Wakacje – nadeszły!

Jak co roku – nadeszły wreszcie wakacje. Niektórzy być może uważają, iż jest to okazja do odpoczynku i nicnierobienia. Inni z kolei uważają, że teraz najwyższy czas na pozrywanie sobie ścięgien w górach, jeszcze inni – że to unikalna okazja do zepsucia sobie wątroby na koncertach, albo spiłowanie paznokci w pracach polowych. Żadna z tych grup nie ma racji, gdyż wakacje to nic innego, jak zwyczajny czas w cyklu 365-dniowym. Zwyczajny pod tym względem, że także i w jego trakcie głównym celem życia jest to, by człowiek „Pana Boga wielbił i jemu tylko służył”, jak to św. Ignacy z Loyoli pisał.

Ciało

Tak więc – jeśli odpoczywać, to w odpowiedni sposób. Jeśli pracować – także w odpowiedni, a przez cały czas swoje talenty i zdolności należy rozwijać. Jeśli w ciągu roku zaniedbałeś ciało – teraz jest czas na to, by je w końcu poćwiczyć! Rowerek, basenik, bieganko – proszę bardzo, ile wlezie!

Rozum

To jednak nie oznacza, że można zaniedbać intelekt! Jeśli przez cały rok tworzysz strony internetowe – zwróć rozum w jakimś innym kierunku, może np. ku literaturze! Pracujesz jako architekt? Czas najwyższy, byś podszkolił się w językach obych!

Duch

Ale, ale... to z kolei nie oznacza, że należy rozwijać jedynie intelekt, a rozwój ten podporządkować jedynie umiejętnościom przydatnym na rynku. Pamiętaj o duszy! Nie masz w ciągu roku czasu na codzienną Mszę Świętą? Teraz już masz! Narzekałeś przez cały rok, że nie znajdujesz czasu na Różaniec? Pół godziny dziennie od dziś dostajesz gratis! Nie mówiąc o lekturze duchowej, medytacji, czy rekolekcjach...!

Uwaga!

Ten krótki poradniczek piszę z mojej perspektywy – więc jeśli jeszcze nie masz np. łaski wiary, nie przejmuj się! Ten plan i tak jest dla Ciebie, choćbyś obecnie uważał, że te Różańce i Msze, to schiza niedoszłego księdza. Rozwijać należy się integralnie! Poniżej przedstawię swój własny plan na wakacje – mam nadzieję, że Cię zaciekawi!

Przejdźmy do rzeczy...!

Od zeszłego roku nie zmieniło się nic w kwestii dziedzin, które obejmuje Wakacyjny Plan Czytelniczy. Także w tym roku robimy czwórpodział odpowiadający dwóm obszarom, które należy rozwijać (rozum i duch). Lektury dzielimy na: profesjonalne, literatura, rozwój duchowy i światopogląd.


1. Rozwój profesjonalny

Tutaj – muszę się przyznać – lektury już zacząłem! Myślę, że dla większej przejrzystości warto wyróżnić kilka podobszarów! Są to:

1.1. Ogólne

1.1.1. Newsletter Integralny – sobie tego nie polecam, bo to mój wytwór, ale Czytelnikom jak najbardziej! Newsletter ten wychodzi co tydzień i zawiera najciekawsze teksty z różnych dziedzin szeroko pojętego rozwoju profesjonalnego, marketingu, finansów – które napotkałem na własnej drodze i uznałem za potencjalnie inspirujące dla każdego! Teksty przychodzą w formie PDF-a, więc można je sobie wydrukować. Część z nich napisałem sam, ale tylko część.


1.1.2. Plan lotu – to książka, którą czytałem w ferie zimowe. Napisał ją Brian Tracy, do którego przez długi czas miałem wielką rezerwę – wydawał mi się bowiem jednym z tych amerykańskich autorów, których wielu okrzykuje guru i Bóg wie kim, a którzy często później okazują się być byle kim i międlić w swoich publikacjach banały. Lekturę tej książki planuję powtórzyć, zimą pozytywnie wpłynęła na moją opinię o Tracy'm. Dotyczy szeroko pojętego planowania działania, motywacji – jeśli ktoś ma problemy z porządkowaniem działania, szukaniem do niego inspiracji i motywacji – jest to książka dla niego!


1.1.3. Siła woli. Fundament życiowego sukcesu – to również książka z zakresu motywacji, słynnego amerykańskiego ekonomisty. Z tego, co mi wiadomo, wyprowadziła wielu czytelników z zapaści psychicznej po Wielkim Kryzysie w latach dwudziestych ubiegłego stulecia. Ci, którzy działają na rynku wiedzą jak ważna dla – wydawałoby się – tak bezdusznych wskaźników jak PKB, czy bezrobocie, jest właśnie motywacja!


1.2. E-biznes

1.2.1. Zostań SuperPartnerem – to książka, którą zdążyłem już przeczytać w ostatni piątek! Czytelnicy gnyszkobloga oczywiście wiedzą, że e-biznes to moja pasja, więc pewnie nie dziwią się, że ta kategoria znalazła się w Wakacyjnym Planie Czytelniczym. Książkę K. Abramka przeczytałem jednym tchem. Jeśli chodzi o wartość merytoryczną, to muszę przyznać, że wiele rzeczy już znałem, wobec czego książkę traktuję raczej jako inspirację i motywację do działania. Jeśli jednak ktoś chce zapewnić sobie dodatkowe dochody przy okazji rozwijania własnej pasji – z pewnością jest to książka dla niego (poza kultowym i obowiązkowym moim zdaniem E-biznesem jako sposobem na sukces)!


1.2.2. Pierwsze miejsce w wyszukiwarkach – tę książkę właśnie kończę czytać! Mogę tylko powiedzieć, że jest świetna – w zwięzły sposób wyjaśnia teorię i praktykę pozycjonowania w Google'u. Dla każdego adepta e-biznesu temat pozycjonowania, to jedna z kluczowych rzeczy. Ja sam odkładałem ją jak tylko mogłem na później – okazuje się, że to był błąd. Polecam zatem każdemu, kto myśli – podobnie jak wyżej – o czerpaniu coraz większych dochodów z pasji (np. z bloga). Dlaczego to ważne? Uważam bowiem, że człowiek, a katolik w szczególności (szczególnie w obliczu sztucznej finansowej ekspansji lewicy) ma obowiązek powiększać swoje dochody. Ma obowiązek rozwijać się, siać jak najszerzej, i zbierać jak najobficiej. Dlatego w chwili, gdy odpoczywasz po pracy w wakacje... pomyśl o zdobyciu kilku mniejszych, niezależnych źródeł dochodów.


1.2.3. Biuletyn Czas Na E-Biznes – dostaję go od Piotra Majewskiego już od ponad roku. Nie mam czasu czytać na bieżąco, dlatego w wakacje postaram się nadrobić zaległości. Wracając do pierwszej książki, wydaje się, że subskrypcja CNEB może ją z powodzeniem zastąpić, książka jednak jest tańsza.


1.3. Finanse

1.3.1. Inteligentny inwestor – wracam po raz kolejny do „biblii inwestorów giełodywch”, napisanej przez słynnego Benjamina Grahama. Szerzej pisałem o niej już w dziale książka miesiąca na Pogadankach Inwestorskich oraz na specjalnej stronie Procent składany inwestowanie regularne. Więcej napisać się na jej temat nie da – klasyka teorii inwestowania w wartość.


1.3.2. Giełda wolność pieniądze – poradnik spekulanta – książkę Van K. Tharpa kupiłem sobie w zeszłym roku i wciąż nie miałem czasu przeczytać. Przyszedł na nią czas na wakacje – choć prezentuje zupełnie inne podejście od Grahama, sądzę, że warto oba ze sobą skombinować! To też klasyka – ale dla tego podejścia.


resztę dziedzin omówimy jutro - dziś już nie starczy mi czasu!



sobota, 27 czerwca 2009

[27 VI 2009] sobota, czyli jak działa lewica?

kambek!
no, już, już... rzeczywiście rację mają Czytelnicy gnyszkobloga, żem ladaco nie lada, bom po prawie miesiącu nieobecności realnej na blogu obiecał na wczoraj posta kambekowego... a tu nic! Niestety, tak, jak napisałem - wczoraj umęczon ponad miarę, po przyjeździe w godzinach popołudniowych nadawałem się jedynie do zjedzenia obiadu, podrzemania, udania się na Najświętszą Ofiarę, później na kolację, ablucję i spanko. Nadrabiam więc dziś - tematu prawdopodobnie nie rozwinę tak, jak na to zasługuje, ale powstanie przynajmniej przyczynek do wstępu do zagajenia do słowa wstępnego do wprowadzenia do zajawki pierwszego tomu!

parasole, parasole...
zacznijmy od tego, że wpadła mi w ręce niedawno ulotka wydana przez Urząd Miasta Stołecznego Warszawy z okazji jakiegoś tam dnia organizacji pozarządowych, czy coś w tym guście. Impreza wbrew pozorom trwała cały tydzień i robiło przy niej kilkadziesiąt organizacji pozarządowych. Powstawały przy ulicach kawiarnie obywatelskie, odbywały się spektakle, panele, wykłady, dyskusje... wszystko ładnie i miło, i aż serce chciałoby na rozkaz Kochanowskiego rosnąc, gdyby nie były to iwęty organizowane w przysłowiowych 99% realizowane przez różnej maści neomarksistów i innych lewackich totalniaków.
Skąd ta insynuacja? Ano, poznało się w życiu swojem trochę ludzi, którzy obecnie pełnią rolę satelitów środowiska szeroko pojętego nazwą Krytyki Politycznej. Jednym słowem - tzw. Nowa Lewica, czyli Lenin wiecznie żywy, lecz opakowany we współczesne ciuchy.
Po co o tym mówię? Po to mianowicie, że obserwuję ich strategię umacniania własnych możliwości finansowych. Pomówmy tylko o tym - o pieniądzach.
Strategia polega na stworzeniu miriady organizacji pozarządowych (kapmanie, stowarzyszenia, instytuty, koalicje, komuny...), mogących zajmowac się dosłownie wszystkim! Od edukacji, przez socjologię miasta, zajęcia pozalekcyjne dla dzieci, dialog społeczny, czy wydawanie czasopism, etc. Mogą zając się wszystkim!

Co z tego?
To mianowicie, że obecny reżim postawił na samorządny socjalizm! Już nie państwo realizuje cele, które na siebie wzięło, ale zaprasza do tego aktorów pozarządowych, bo to ma ponoc wytwarzac kapitał społeczny. Francis Fukuyama i Robert Putnam twierdzą jednak, że w Europie mamy do czynienia z atrapą kapitału społecznego - właśnie dlatego, że gros działalności pozarządowej finansuje... rząd! Ten krajowy, albo ten z Brukseli.

Co z tego?

To, że dzięki temu organizacje mogą wchłaniać ogromne fundusze. Ich działacze i akolici stają się potężni dzięki cudzej, wyrwanej przez fiskusa, albo wydrukowanej przez mennicę kasie (potem reszta obywateli walczy z inflacją). Mają więc fundusze nie tylko na działalność, ale i na upasienie swoich działaczy. W jaki sposób? Prosty. Opowiem urywek z zajęć na IS UW z pewnym przemiłym doktorantem, który przyszedł na zajęcia z nowym laptopem Macintosha. Pytam zatem:
- Hohoho! Panie Magistrze, nieźle się ostatnio powodzi, co?
- No, wie Pan, grant był ostatnio z Unii Europejskiej, trzeba było szybko wydac 30 000 zł, więc sobie kupiłem.
- Jak to?
- No, po prostu, dziekan sobie przypomniał o tym grancie, projekt trzeba było złożyć do piątku, a potem wydać do środy. Napisaliśmy z Przemkiem projekt badawczy, coś tam o homoseksualistach i dostaliśmy pieniądze. Potem sobie kupiliśmy po laptopie i reszta kasy na połowę, ja sobie kupiłem książek w Prusie [księgarnia akademicka - przyp. mój] za cztery tysiaki.
co to oznacza?
oznacza to ni mniej, ni więcej, że środowiska będące beneficjentami funduszy z UE bogacą się i potężnieją. Laptopy zostają w rodzinie, przydzielają sobie i zlecają realizację grantów, prowadzenie projektów, badań, etc. Biznes się kręci. Tylko, że jest to sztuczny biznes - pieniądze nie pochodzą z rynku, tylko od arbitra spoza rynku, który pod przymusem odbiera pieniądze aktorom rynku.
Na tym nie koniec.
Ludzie - nawet porządni - dziadzieją. Obawiam się, że nawet teraz, po jakichś dwóch latach widzę u owego doktoranta postawę, którą można wyrazic zdaniem "Jaka ta UE jest, taka jest, ale darmową kasę dzięki temu mam, spokojnie żyję, skaczę co dzień na kawkę do Starbucksa i jest git. Trwaj chwilo - jesteś piękna." Dzięki funduszom ludzie się łamią, są posłuszni, chociażby własnej wygodzie! Któżby chciał rezygnowac z dobrostanu? Napisac w zamian jakąś mało znaczącą prackę o dobrodziejstwie UE, o chwalebności dopłat dla rolnictwa, o tym, o tamtym, o tolerancji, ple, ple...

Widzicie analogię?
Czym okupowano łaski płynące od PZPR? Oj, tam, jakiś mało znaczący artykulik w Trybunie o wyższości gospodarki centralnej, o kołtuństwie i wstecznictwie Kościoła, potem malutki donosik, jeden, drugi, żona chce rajstopy z RFNu, pan pułkownik miał załatwic... Bebiko dla dziecka, wczasy nad Balatonem... ja agentem? Toż to tylko "uwikłanie", grę prowadziłem!

czy analogia jest za mocna?
nie jest! Mechanizm jest dokładnie ten sam. Czy system równie zbrodniczy? Tak, równie - krew np. dzieci nienarodzonych szerokim strumieniem płynie codziennie, zepsucie propagandy tolerastów rozlewa się po Europie i niszczy ludzkie sumienia i rodziny. Mało kto jest w stanie korzystac z dobrodziejstw, jakimi kuszą eurofederaści, nie uzależniając się od tego... Ostatecznie - mimo wszystkich wątpliwości - paradoksalnie okazuje się, że zasada "Kto płaci, ten wymaga" także i tu znajduje zastosowanie!

co do tego ma lewica?
to oni najczęściej korzystają z pieniędzy UE. Tzw. prawa kobiet, zboczeńców, oraz inne dziedziny - to obszary preferowane przy wsparciu. Słynna już historia dominikanów z Freta to potwierdza - chcieli zorganizowac ośrodek dzienny, taką klubokawiarnię dla mam z dziecmi. Dzieci razem się bawią, mamy rozmawiają, czytają sobie, kawkę piją, bajdurzą. Wniosek nie przeszedł. Udali się zatem do znajomych speców od pozyskiwania środków z UE... wniosek podrasowano wzbogceniem o "wykluczenie społeczne matek", "prawa kobiet", etc. W drugiej turze - pieniądze przyznano.
Jednym słowem - lewacy łatwiej otrzymują kasę od lewaków z Brukseli. Działalnośc swoją prowadzą zatem wedle swoich obłędnych idei - coraz potężniej właśnie dzięki UE.
Robią to skutecznie. Dlaczego? Po pierwsze ze względu na gigantyczne pieniądze. Po drugie - na aurę fachowości i bezstronności, której udziela im państwo, jako wykonawcy ministerialnych projektów, etc. Ot, ekspercka organizacja, stowarzyszenie, niezależne, etc.

wrócmy do ulotki...
czytam ją, czytam... i widzę, że - w tym, tym i tym stowarzyszeniu działa moja koleżanka komunistka, która słówka spijała Sierakowskiemu na stażu w KP, teraz jest tam szychą i pracuje na odcinku przestrzeni miejskiej i dialogu społecznego. Robi doktorat na IS UW, w zakładzie gdzie pracuje dr Maciej Gdula, również z tego środowiska.
Jednym słowem - załóżmy milion organizacji, w których ci sami ludzie będą zajmowac się wszystkimi tematami świata, nasi ludzie z ministerstw pozlecają nam zadania, my sobie już kasiorkę rozdysponujemy... Pieniądze przychodzą same - od nas. I dzięki nam toczy się rewolucja. Jak to mawiał Lenin: "Kapitaliści sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy".
Strategia świetna, mądra.

a przedwczoraj...
Krytyka Polityczna otrzymała od warszawskiej Dzielnicy Środmieście dwupiętrowy lokal po kawiarni Nowy Świat na skrzyżowaniu Nowego Światu i Świętokrzyskiej. Kilkaset, jeśli nie tysiąc metrów w prawie najdroższym punkcie miasta za grosze czynszu miesięcznego. Wniosek KP poparły "środowiska artystyczne".
Przypomnijmy, KP promuje leninizm (ostatnio wydała dzieła Wiecznie-Żywego). Polska konstytucja piętnuje propagowanie ustrojów totalitarnych.

co powinniśmy w takiej sytuacji robic?
pytanie to stawiam po raz setny, ale opowiem na nie w najbliższym poście kolejny raz!

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/27-vi-2008-pitek-tajemnice-bolesne.html

myśl na dziś
Nie jesteśmy dobrymi braćmi naszych braci-ludzi, jeśli z obawy przed niewłaściwą oceną naszego postępowania i nieprzyjemną reakcją naszego otoczenia nie potrafimy iść prostą drogą.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 460




czwartek, 25 czerwca 2009

[25 VI 2009] już jutro wielki kambek Gnyszkobloga!

łał!
Ostatni normalny post (poza interludium z pociągu) nie mieści się nawet na stronie głównej Gnyszkobloga i powstać musiał miesiąc temu! Jest to istna granda! Nic to - już jutro wyjeżdżam z powrotem do Wrocławia, więc długą jazdę w pociągu poświęcę, m.in. na piśmiennictwo!

polecam, oj, polecam!
kilka rzeczy polecam!
Primo - kliknięcie w trzy bannerki widoczne poniżej i wykonanie konkretnych akcji - w przypadku ostatnich dwóch - zapisanie się na ciekawe newsletterki!
Secundo - przymierzenie się do stworzenia własnego Wakacyjnego Planu Czytelniczego! Własne typy na te wakacje podam niebawem!
Tertio - rozważenie, skoro kolejny raz okazuje się, że na wakacje jest mniej, niż byśmy chcieli... czy aby nie czas najwyższy zacząć oszczędzać. O tym, że owszem - najwyższy, jestem przekonany i dlatego polecam swój własny tekst nt. procenta składanego.
Quadro - rozważenie, czy nie czas najwyższy przyłączyć się do czerwcowej ofensywy portalu Fronda.pl! Podobnie jak poprzednio - chyba jednak najwyższy!

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/25-vi-2008-roda-dzie-po-narodzeniu-w.html

myśl na dziś
Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało.— Rogate ergo! — Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Modlitwa jest środkiem najskuteczniejszym dla zdobywania ludzi.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 800



sobota, 20 czerwca 2009

[20 VI 2009] jak to Leszek Balcerowicz ekonomistą został!

projekt inżynierski...

oddany do druku! Już niedługo wrócę do normalnego blogowania! Na razie jednak padam ze zmęczenia. Ale widzę, że Atanazy w komentarzach robi 300% normy, więc nie narzekacie na brak lektury!

jak to Leszek Balcerowicz ekonomistą został!
świetny film!


a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/20-vi-2008-pitek-der-dziennik-aborcza.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/20-vi-2008-pitek-tajemnice-bolesne.html

myśl na dziś
Realizujesz wymagający plan życiowy: Wstajesz wcześnie rano, poświęcasz jakiś czas na modlitwę, przystępujesz do sakramentów świętych, pracujesz lub uczysz się wiele, jesteś wstrzemięźliwy, umartwiasz się... A mimo to czujesz, że czegoś ci brakuje! Rozważ w swoim dialogu z Bogiem te uwagi: Ponieważ świętość — a ściślej: walka o nią — jest pełnią miłości, winieneś zbadać, jak wygląda twoja miłość do Boga i — ze względu na Niego — miłość do innych ludzi. Może wówczas odkryjesz wielkie wady, ukryte w twej duszy, z którymi nigdy nie walczyłeś: Nie jesteś dobrym synem, dobrym bratem, dobrym przyjacielem, dobrym kolegą. A ponieważ kochasz w nieuporządkowany sposób "swoją świętość", jesteś zazdrosny wobec innych. "Poświęcasz się" dla wielu "osobistych" spraw: dlatego jesteś przywiązany do swego ja, do swej osoby, i w gruncie rzeczy nie żyjesz ani dla Boga, ani dla innych; jedynie dla siebie.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 739



czwartek, 18 czerwca 2009

środa, 17 czerwca 2009

najnowsze info a propos jutrzejszej imprezy pod Agorą i Ministerstwem Zdrowia

cytuję za http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2625840:

"W związku z daleko posuniętą konspiracją, nie należy oczekiwać czegoś w rodzaju "demonstracji". Taką należałoby zarejestrować równocześnie odsłaniając się. W związku z tym, jutro o 11:00 po prostu spotykamy się by chwilę postać w modlitwie pod Agorą, zapalić znicze, a później, drogą którą uchwalimy, dotrzeć na Miodową, pod Ministerstwo Zdrowia. Kto zechce namalować transparent - proszę bardzo. Kto przyniesie szczekaczkę - również można. Znicze - jak najwięcej niech każdy przyniesie! Nasze spotkanie to oddolny, spontaniczny ruch ludzi, którzy chcą PAMIĘTAĆ!
Msza Św. o 17:00 u Paulinów zamówiona!"


a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/17-vi-2008-w-alberta-chmielowskiego.html



wtorek, 16 czerwca 2009

"Sprawa Agaty" - rocznica śmierci dziecka już w czwartek! Przyjdź pod Agorę i Ministerstwo Zdrowia

Zapraszam i polecam. Proszę info przekazać znajomym jak najszerzej!!!
(tymczasem zmykam do pracy inżynierskiej a o modlitwę proszę)
18 czerwca minie rok od śmierci dziecka tzw. "Agaty". W związku spożywczym, oznajmiamy, co następuje:

- o godz. 11:00 spotykamy się pod siedzibą Gazety Aborczej w Warszawie, ul. Czerska 8/10,

- spod Agory ruszamy swobodnym krokiem modląc się w intencji zarówno dziecka, samej Agaty, jak i oprawców i medialnych harcowników w rodzaju Agnieszki Pochrzęst, Magdaleny Szlachetki, Piotra Pacewicza i Katarzyny Wiśniewskiej, którzy wtedy mocno pracowali nad zabiciem dziecka - zdążamy pod Ministerstwo Zdrowia RP,

- w owym gmachu urzęduje min. Ewa Kopacz ("Skrobacz"), która najprawdopodobniej zaciągnęła na siebie ekskomunikę wskazaniem szpitala, w którym dokonano zabicia dziecka w ostatnim dniu, który dopuszcza wiadoma ustawa,

- stamtąd dokonamy przegrupowania i o 17:00 zapraszamy na Mszę Świętą w w/w intencjach do kościoła OO. Paulinów na Nowym Mieście (ul. Długa),

- warto zabrać znicze.

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/16-vi-2008-niedziela-albo-poniedziaek.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/16-vi-2008-poniedziaek.html



poniedziałek, 15 czerwca 2009

[ważne!] Zamknij oczy... wyobraź sobie...

...że katolicy w Polsce wreszcie mają w swoich rękach kilka potężnych mediów. Nie tylko konsorcjum skupione wokół Radia Maryja, czy samotną wyspą Gościa Niedzielnego oraz setek małych pisemek w nakładzie do 3000 egz., postkatolickim upadającym "Tygodnikiem Powszechnym"... ale coś więcej.
Takie coś właśnie się tworzy! Nieskromnie powiem, że sam to współtworzę :)
Myślę o portalu Fronda.pl - już dziś będącym nr 2 w katolickim internecie (niebawem stuknie 5 000 000 odsłon miesięcznie) i nr 2 w internecie konserwatywnym (po "Rzepie"). W pierwszym mailingu do użytkowników Portalu napisałem, że naszym celem jest stworzenie katolickiego tworu medialnego na wzór Agory SA. Mija właśnie 8. miesiąc działalności... i powoli tak się dzieje! Nie tylko wprowadzamy własne wątki do mainstreamu (w poprzednim miesiącu Fronda.pl była cytowana przez media mainstreamowe ponad 20 razy!), ale robimy newsy i akcje, których nikt inny by nie zrobił, prowadzimy Seminaria Fronda.pl i Terenowe Kluby Frondy (dyskusje odbywają się już w Poznaniu, we Wrocławiu - Częstochowa, Lublin i Kraków są w kolejce do otwarcia). Ostatnio na przykład złożyliśmy wizytę Paradzie Równości. Takich spraw było więcej - kto uważnie śledzi życie medialne w Polsce - na pewno zauważył ;)
Takie rzeczy, jak Fronda.pl czy Radio Maryja oczywiście nie utrzymują się same!
Problem z reklamami wynika z wielu czynników, które coraz lepiej poznaję jako osoba odpowiedzialna za finanse w Portalu (tak, tak, brak poważnych reklam np. w Gościu Niedzielnym to nie tylko wynik "spisku masonów z domów mediowych" ani indolencji działu marketingu GN - recepta jest trudna do wdrożenia, ale mamy plan na zmianę tej sytuacji).
W związku z tym Fronda.pl powstała i jest do kwietnia 2010 roku utrzymywana przez kilku bogatych panów-katolików. Co miesiąc składają się solidarnie na 30 000 zł, które przeznaczane są na utrzymanie Portalu oraz prace rozwojowe (szkolenia dla zespołu, prace nad nowym layoutem i funkcjonalnościami, które będą wdrożone na jesieni!).
Równolegle powstał Klub Frondy, czyli grono obecnie ponad 200 osób, które regularnie wspierają Portal deklarowaną sumą (wpłaty wahają się od 5 do 600 zł miesięcznie!) a w zamian otrzymują potężne bonusy (np. 50% rabatu na książki Frondy!). Dziś oznacza to prawie 13 000 zł miesięcznie! Docelową kwotę (czyli 30 000 zł) chcemy zdobyć przed czasem, tj. do 1 stycznia 2010 (to mój osobisty oraz zawodowy cel ;)).
W związku z tym, że czerwiec wyznacza połowę roku - w tym miesiącu należałoby osiągnąć połowę kwoty, czyli 15 000 zł!
Mam zatem prośbę - jeśli uważasz, że warto by wizja, którą nakreśliłem wyżej się spełniła, jeśli jesteś w stanie wyasygnować miesięcznie cokolwiek na rozwój katolickiego internetu w Polsce - teraz jest na to najlepsza okazja!
- wejdź na podstronę Klubową,
- przejrzyj bonusy, które Ci proponujemy,
- wypełnij formularz zgłoszeniowy deklarując dowolną kwotę!
- potem... usiądź raz jeszcze, zamknij oczy... i pomyśl o 5 innych osobach, które zachęcisz jeszcze dziś (szkoda czasu!) do zrobienia tego samego!
Zachęcam do tego bardzo serdecznie! Znalazłeś/łaś się na tej liście mailowej nie bez kozery - myślę, że Klub Frondy to miejsce dla Ciebie, a że w związku z pracą inżynierską (oddaję ją już za tydzień!) nie mam dużo czasu - poszedł zbiorczy mail :)
Czy 10, 20, 30 zł miesięcznie to dużo na taki cel? Czy dwa piwa, albo duża Latte z CoffeHeaven miesięcznie to dużo na utrzymanie przebojowej katolickiego internetu, która osiąga spektakularne sukcesy?
Myślę, że odpowiedź na to pytanie nie jest trudna, więc pozdrawiam serdecznie, a w razie pytań - służę pomocą :)
Tak - tego maila można forwardować ze skrótami do znajomków :)
P.S. Dane do przelewu od razu wkleję, jeśli ktoś leniwy:
Stowarzyszenie Kulturalne "Fronda"
ul. Marszałkowska 55/73 lok. 168
00-676 Warszawa
Bank Millenium S.A.
04 1160 2202 0000 0001 0649 5480
Maciej Gnyszka

takiego maila dziśżem wystosował do znajomych... to samo chciałem powiedzieć i Gnyszkoczytelnikom! Przy okazji zaś, polecić film:







sobota, 13 czerwca 2009

[13 VI 2009] dzień Maryjny, kolejne wpłaty oraz muzyka na życzenie!

Dzisiaj aż trzy okazje do oddzielnego posta!
Po pierwsze - dzień Maryjny i rocznica kolejna objawień w Fatimie!
Po drugie - prośba Atanazego (brawo dla tego komentatora, polecam szczególnie bitwę pod tym postem) o zamieszczenie filmu z dedykacją dla jasia skoczowskiego i innych dyskutantów.
Po trzecie - dwie wpłaty od Pana Tomka na łączną kwotę 30,00 zł (szczegóły tutaj).

W związku z tym - na cześc Matki Najświętszej oraz Donatora, a także na prośbę Atanazego zamieszczam dwa filmy muzyczne - Salve Regina oraz Teardrop zespołu Massive Attack, o który prosił w mailu Atanazy.




a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/13-vi-2008-pitek-kino-domowe.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/13-vi-2008-pitku-cig-dalszy.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/13-vi-2008-pitek-konferencja-ks.html

myśl na dziś
Mówisz mi, że tak, że jesteś całkowicie zdecydowany iść za Chrystusem. - Więc powinnieś iść krokiem Bożym, a nie swoim!
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 531



czwartek, 11 czerwca 2009

[11 VI 2009] Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa





[10/11 VI 2009] seks, aborcja, brudne tematy spisane w pociągu TLK Gałczyński

tytułem wyjaśnienia
no i rzeczywiście – stało się! Przywalony obowiązkami zawodowo-prezawodowymi musiałem przerwać wytwórstwo własnych mądrości blogowych. O ile pamiętam, jest to wydarzenie bez precedensu – tym bardziej warto je odnotować! Ale, ale... statystyka wytwórczości wprawdzie nie trzyma poziomu Tomasza Terlikowskiego, który trzaska kilka przekładów rocznie, parę własnych książek i setki artykułów i felietonów, ale wciąż średnio na tym blogu w całej jego ponad półtorarocznej historii wytwarza się 2 posty dziennie!
Nie ma zatem co płakać – ostatnio mieli okazję Czytelnicy powspominać czasy nawałnicy, jaka przetoczyła się przez gnyszkobloga w zeszłym roku, wcześniej sporo materiałów filmowych do obejrzenia... a teraz pora na interludium w postaci garści refleksyjek stanowiących kontynuację zawieszonych planów sprzed miesiąca i paru nowych – pisanych w drodze z Warszawy do Poznania i z Poznania do Wrocławia dzięki uprzejmości TLK Gałczyński.

stop abortion
ostatni wpis skłonił do wypowiedzi dwóch dawno nie widzianych komentatorów. Ubu rex pyta po co wspominam sprawę „Agaty”, natomiast jaś skoczowski konstatuje, że podział w kwestii aborcji zależy od stosunku do katolicyzmu.
Ubu rexowi odpowiadam zatem, że kombatantem rzeczywiście trochę się czuję – w tym sensie, że w sprawie miałem okazję wziąć aktywny udział, a same te wydarzenia były i są dla mnie znaczące w całym moim dotychczasowym życiu. Natomiast danych nt. sprzedaży Agaty. Anatomii manipulacji nie posiadam, więc nie mogę powiedzieć jak się sprzedaje. Podejrzewam, że nieźle – chociażby ze względu na jej świetną jakość! Jeśli konsultacja z prawnikiem wypadnie pozytywnie, zdradzę Wam jeszcze pewien szczegół na temat tej publikacji i reakcji na nią w środowisku związanym ze sprawą po stronie zwolenników mordowania dzieci.
Przychodzi zatem kolej na odpowiedź jasiowi skoczowskiemu. Otóż, drogi jasiu (piszę z małej litery – taki pseudonim przybrałeś, to nie brak szacunku z mojej strony), kwestia korelacji negatywnego stosunku do aborcji z pozytywnym stosunkiem do katolicyzmu jest korelacją, która tematu nie wyczerpuje. Owszem, jest to wynikanie – jeśli ktoś jest katolikiem sensu stricto, jest także przeciwnikiem morderstw prenatalnych (na mocy definicji katolika). Natomiast decydujący jest tu stosunek do życia ludzkiego – gdyż wśród przeciwników morderstw dzieci znajdują się także wyznawcy innych religii (OK, ich moglibyśmy wrzucić z katolikami do jednego worka), oraz ateiści i inne odmiany ludzi niereligijnych. Z naszego podwórka podam przykład np. znanego socjalisty Aleksandra Małachowskiego. Dlaczego tak jest? Ano nie dlatego, że podstawą wnioskowania jest tu przesłanka o charakterze prawdy objawionej, tylko dlatego, że przesłanka ma charakter naukowy. Jest bowiem prawdą, iż po połączeniu gamet (zapłodnieniu) rozpoczyna się proces, który nazywamy życiem, który ma wiele faz (prenatalna, którą można rozbić na kilka podfaz – oraz postnatalną, również możliwą do podziału np. na niemowlęctwo, wiek przedszkolny, dojrzewanie, dojrzałość, przekwitanie, starość, etc.). Jest to jeden, nieustanny proces kończący sie zgonem. Człowiek w brzuchu matki jest człowiekiem tak samo jak poza nim – to prosty fakt (przejście przez łono matki nie oznacza chyba zmiany gatunkowej, np. z bycia pająkiem, na homo sapiens?).
Teraz następuje kolejny element rozumowania, normatywny – jaki jest nasz stosunek do życia człowieka? Jeśli twierdzimy, że życie człowieka jest warte tyle, ile życie innych gatunków, wówczas odrzucamy perspektywę „humanistyczną” na rzecz jakiejś perspektywy „uniwersalistycznej” i nie przeszkadza nam zarówno zabijanie dzieci nienarodzonych, jak narodzonych, albo stojących nad grobem, jako starcy. Taki wybór jest możliwy. Jeśli natomiast twierdzimy, że życie ludzkie cenimy wyżej, niż życie innych gatunków – wówczas nie mamy podstawy do akceptowania morderstw prenatalnych, a nieakceptowania innych.
Reasumując – jesteś w srogim błędzie jasiu. Zresztą jak większość Twoich ideowych kolegów i koleżanek (mam pewne wyobrażenie na ten temat – wygooglałem Cię) – tworzysz sobie wyobrażenie na temat ludzi Kościoła i Jego doktryny na podstawie przesłanek cienkich jak przysłowiowa dupa węża, a później budujesz na tej podstawie mnogie teorie na swoim blogu.

co na to Tuwim?
dziś w kibelku w podziemiach Auditorium Maximum UW przeczytałem pewien bon mot, którym można skomentować sytuację opisaną powyżej. Tako rzecze Tuwim:
Błogosławieni ci, którzy nie mając nic ciekawego do powiedzenia, nie przyoblekają tego faktu w słowa.


zabijanie spermy
podobnym nieporozumieniem zapoczątkowanym pewnie grubo przed słynnym głupawym filmem Monty Pythona na temat katolików (Żywot Briana) jest twierdzenie, jakoby np. sprzeciw Kościoła Świętego względem masturbacji, czy stosunku przerywanego brał się stąd, skąd bierze się sprzeciw względem aborcji. Ba! Że to to samo, tzn. że nasienia marnować nie należy dlatego, że plemniki są... życiem, czyli ludźmi!
Cóż, pogrobowcy Marksa i Gomułki mają to do siebie, że lubią gromić poglądy, które sami włożyli w usta swoich adwersarzy. Jak to mawiał G. K. Chesterton (oj, polecam tego pana...!) - „Wolnomyśliciele myślą, ale idzie im to bardzo wolno”.

kiedy pojawiła się miłość?
tymczasem nie ustaje proces odnajdywania zadziwiającej zgodności między prof. Plinio Correa de Oliveira a innymi autorami, którzy analizę historii podejmują wychodząc od radykalnie innych przesłanek. Otóż, ostatnio w ramach studiów nad socjologią wykryłem kolejną potencjalną zbieżność między prof. de Oliveira a rodzimym drem Maciejem Gdulą. Chodzi o to, kiedy powstała nowoczesna miłość – element ponoć w średniowieczu nie występujący – przynajmniej w takim kształcie (chodzi o tę specyficzna, damsko-męską, która ma ponoć usprawiedliwiać wszystko, albo której brak ma uniemożliwiać małżeństwo, etc.). Wprawdzie prof. Oliveira datuje jej początki na koniec średniowiecza (literatura miłosna, renesansowe romanse, etc.), a dr Gdula – z tego, co mi wiadomo – jednak w epoce romantyzmu, to jednak idę o zakład, że gdyby poskrobać, mogłoby się okazać iż spolegliwy skądinąd dr Gdula byłby skłonny przyjąć pogląd, iż solidne podwaliny pod romantyczną koncepcję miłości położyli właśnie renesansowi minstrele i gryzipiórkowie od miłości dworskiej.

wizja kobiety – dzisiejszy ideał
tymczasem zmienił nam się także ideał kobiety. Ostatnio miałem okazję poczytać u sąsiadek ze środków transportu publicznego trochę erotycznej literatury damskiej w rodzaju COSMOPOLITANA, et consortes. Okazało się wówczas, że nie przesadzam wcale ani trochę, twierdząc, że współczesny model kobiety to model quasi-prostytutki.
Skąd to „quasi”? Stąd mianowicie, że jest to jej nowa odsłona – dawna prostytutka była kobietą, która łączyła dwa style życia (normalny oraz patologiczny – by móc prowadzić ten normalny, teraz albo w przyszłości, po zebraniu koniecznych funduszy). Dzisiejszy ideał kobiety polega na zintegrowaniu obu stylów życia (żegnamy się z granicą między patologią i normalnością) oraz usunięciu elementu ekonomicznego.
Jednym słowem, nasza quasi-prostytutka jest raczej administratorem własnej pochwy, odbytu, piersi oraz ust, który dąży do maksymalizacji ich użyteczności, czyli eskalacji doznań. Stąd też bezużyteczna jest koncepcja małżeństwa, rodzicielstwa, monogamii. Stąd też – jako że znużenie sensoryczne jest nieubłagane – potrzeba wzmacniania bodźców pcha nasze niewiasty do większych ekscesów – od poszerzenia skali doznań o inne części ciała (penetracja wszystkiego jest dziś uznawana – w dyskursie wspomnianych gazet – za kolejne aspekty jednego zjawiska, czyli „seksu”), po poszerzenie składu aktorów biorących udział w akcie (kłania się nie tylko grupowy, ale i wspomagany akcesoriami, czy przedstawicielami innych gatunków), czy samego kontekstu aktu (od pozycji, po miejsce aktu albo sposób, czy szybkość).
Taki obraz wyłania się z analizy dyskursu tych szmatławych pisemek, które mimo wszystko czytają niekiedy damesy pozujące na elitę (w dawnym sensie tego słowa, a więc coś w rodzaju arystokracji – damesy ubrane w eleganckie żakiety, powściągliwe, wyniośle rozglądające się po otoczeniu i współpasażerach).
Oczywiście to nie pozostaje bez reakcji po męskiej stronie społeczeństwa...
[ale o tym przy innej okazji! Z „dzisiaj”, zrobiło się już „wczoraj” i mamy Boże Ciało, które spędzam u Oleńki!]

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/10-vi-2008-wtorek-dziwne-rzeczy.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/10-vi-2008-wtorek-b-bogumia-biskupa.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/11-vi-2008-ju-jest-jutro-witamy-rod.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/11-vi-2008-roda-zaczyna-by-gono.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/11-vi-2008-roda-inni-o-agacie.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/11-vi-2008-roda-wieci-z-lublina.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/11-vi-2008-roda.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/11-vi-2008-przemwi-dr-wielomski.html

myśl na dziś
Chcę cię ostrzec przed trudnością, która może się pojawić: chodzi o pokusę zmęczenia, zniechęcenia. – Czyż nie masz jeszcze świeżo w pamięci tamtego życia twojego – bez kierunku, bez celu, bez powabu, a który potem światło Boże i twoje własne oddanie właściwie ukierunkowały i napełniły radością? – Nie bądź tak głupi, ażeby zamienić to obecne życie na tamto.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 286



wtorek, 9 czerwca 2009

[sprawa tzw. "Agaty"] rok temu była noc z niedzieli na poniedziałek...

niedziela 8 VI 2008

...w niedzielę trwał koszmar - po internecie krążyli jak zaczadzeni ludzie okłamani przez sobotni artykuł Agnieszki Pochrzęst z GW. Wylewali kubły pomyj na wszystkich, którzy ośmielili się sprzeciwic wizji, która nie trzymała się kupy. Do gry weszła (w niedzielę 9 VI, albo jeszcze w sobotę 8 VI) sama Kataryna z Salonu24, o czym później napisał w komentarzu w Rzepie B. Wildstein. Pod wieczór stało się jasne, że wersja, którą po forach, w komentarzach pod newsami i blogami głosili ci, do których dotarły echa Kontruderzenia Medialnego - mają rację! Wypowiedziała się Policja - żadnego gwałtu nie było!
Posty z niedzieli: http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/8-vi-2008-niedziela.html i http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/8-vi-2008-niedziela-prawda-wychodzi-na.html

poniedziałek 9 VI 2009
w poniedziałek do gry wszedł Dziennik, który - pewnie w ramach konkurencji z Aborczą, postanowił objawic światu niechlujstwo Agnieszki Pochrzęst. To była pierwsza reakcja medium mainstreamowego na sprawę z innego, niż gazowniczy, punktu widzenia! Kontruderzenie zaczęło nabierac rumieńców. Powoli też krzepła siła i gotowośc przedstawicieli innych mediów.
Ludzie zaczadzeni propagandą gadzinówki z Czerskiej wciąż pałętali się po całym internecie. Wciąż trąbili o gwałcie, chociaż sama GW to zdementowała...
Posty z poniedziałku: http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/9-vi-2008-poniedziaek-wyborcza-prostuje.html i http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/9-vi-2008-poniedziaek-w-efrema.html
Pamiętam, że w poniedziałek, parę minut przed egzaminem, na który poszedłem kompletnie nieprzygotowany rozmawiałem jeszcze z kolegą z pewnego medium, by się nie ociągali. Szalony czas...

na szczęście...
wszystkie czyny zostały spisane!




niedziela, 7 czerwca 2009

[sprawa tzw. "Agaty"] rok temu była sobota - początek koszmaru

Rok temu była sobota 7 VI 2008, wcześnie rano okazało się, że radośc z ocalenia dziecka przed własną Babcią i działaczkami aborcyjnymi była przedwczesna. Do gry weszła Gazeta Wyborcza, którą od tej pory rzadko kiedy nazywam inaczej niż Gazeta Aborcza. Weszła piórem Agnieszki Pochrzęst, który zaczęła akcję pt. "Manipulacja".

Pani Agnieszka, to dama w trzecim rzędzie od dołu - pierwsza od lewej.


Dowiedzieliśmy się dzięki szmatławcowi z Czerskiej, że... "Agata" jest "zgwałconą 14-latką".
Do dziś spotykam ludzi, którzy zagadnięci nt. sprawy, mówią, że pamiętają że coś było, jakaś nastolatka wielokrotnie gwałcona przez zwyrodnialca, albo coś w ten deseń. Kłamstwo ma byc może krótkie nogi, ale jednak długie macki oraz żywot.
Posty z tamtego czasu: http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/7-vi-2008-sobota-egazeta.html oraz http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/7-vi-2008.html.

Równocześnie pozdrawiam wszystkich, którzy przyłączyli się wówczas do Kontruderzenia Medialnego z tego bloga i FF i - jak się później okazało - wielu innych zakątków internetu. Do dziś można prześledzic losy Kontruderzenia w Google'u. Na reakcję ze strony mediów konwencjonalnych trzeba było czekac de facto do poniedziałku. Aborcza zwietrzyła krew i było wiadomo, że nie odpuści...




sobota, 6 czerwca 2009

[sprawa tzw. "Agaty"] rok temu był piątek (dzień 3. dramatu)

wspominki
...w piątek wiadomo było już, że do aborcji nie doszło a "Agata" wróci do Lublina. Odetchnęliśmy z ulgą, aborcjoniści zaczęli szukać innych ścieżek. Nikt nie podejrzewał co stanie się następnego dnia...
Post z tamtego dnia: http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/06/6-vi-2008-pitek-w-norberta-biskupa.html

Wszystkim Czytelnikom z tamtego czasu, którzy wciąż tu są - dziękuję za wsparcie z tematego czasu! Ze spraw bieżących - pewnie przed 22 czerwca nie uda mi się wrócić do regularnego blogowania, praca inżynierska i egzaminy pochłonęły mnie bez reszty... Proszę przy okazji o modlitwę w tych intencjach!

myśl na dziś
Nie brakuje ci łaski Bożej. Dlatego, jeśli jesteś jej wierny, winieneś czuć się pewny. Zwycięstwo zależy od ciebie: twoja siła i twój zapał — złączone z tą łaską — są dostatecznym powodem abyś pałał optymizmem człowieka, który ma zapewnione zwycięstwo.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 80



ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO