czwartek, 30 lipca 2009

[30 VII 2009] Ryszard Rynkowski śpiewa, a tu gaz na ulicach!

życie, życie...
„...jest nowelą. Raz przyjazną, a raz wrogą!” Tak śpiewał nie tylko Rynkowski Ryszard w dżinglu serialu wszchczasów, czyli „Klanu”, ale również pangrzyzga, któren choć był w młodości identyfikowany przez kolegów z gimnazjum z postacią dra Lubicza, to jednak serialu owego daaaawno nie oglądał – ale w przez ostatnie dwa dni pieśń macho Ryszarda w uszach swych regularnie słyszał. Nie wiem jak to tam z mózgiem jest, ale któraś klepka najwidoczniej się nie dość dobrze domknęła i masz ci los! Siadamy na porcelanie – Rynkowski w uszach. Siadamy do obiadu – Rycho śpiewa. Próbujemy czytać książkę - „wczoraj biały welon, jutro białe, białe włosy!”. Idziemy spać – Rysiek wciąż nie kończy!
Ale rację ma wysoki Rycho (trzeba Rynkowskiemu przyznać, że wzrostu to jest akurat słusznego!), że życie to raz takie, a raz inne jest. Bo oto sądził pangnyszka, że po obronie inżynierskiej oraz porodzie Siostry nogi w górę wyciągnąć będzie mógł, wygodnie się rozłożyć i zająć nadrabianiem wielodniowych zaległości blogowych... a tu lypa! Nic, a nic , paniegruszka! Trzeba było się najpierw zająć tysiącem spotkań, później inną działką, potem kolejną... i tak przeminął cały lipiec, a zmęczenie jedynie narosło! Co nie oznacza wcale, że czas ten był spędzony bezowocnie! Żadną miarą, co niebawem także i Gnyszkoczytelnicy zauważą! Faktów jednak nie uprzedzajmy, a bierzmy się za komentowanie bieżącej sytuacji!

sytuancja bieżąca
Bieżąca sytuacja jest taka, że lwia jej część przeminęła i niewarta jest skomentowania ze strony Gnyszkobloga. Rząd Tuska kompromituje się coraz bardziej – minister okazuje się być cieciem, rządowy liczykrupa zmienia prognozy wzrostu PKB jak rękawiczki i wyciąga rękę po pieniądze z NBP. Poza tym powoli szykuje nam się rotacja na posadzie konika medialnego – środowisko Piskorczyków zaczyna rżnąć zwyczajowego jarzębia, twierdząc że ma jakieś poglądy i powinno znaleźć się u władzy. PiSiaki robią to, co zwykle, czyli nic. Pojawił się na horyzoncie nowy byt – Kongres Kobiet Polskich i już zaczął jarzębia strugać. Wyłuskajmy z tego natłoku zdarzeń kilka i krótko omówmy!

pacyfikacja KDT
Wielkie wrażenie zrobiły na mnie ostatnimi czasy zdjęcia z wnętrza Kupieckich Domów Towarowych autorstwa mojego kolegi, Kuby Szymczuka. Do sprawy do niedawna miałem podejście natury mieszanej – z jednej strony świadomość peowiackich praktyk w wykańczaniu zdrowej konkurencji (przypomnijmy sobie praktyki Lewandowskiego, gdy był ministrem przekształceń własnościowych – finansowanie sprzedaży krakowskich fabryk działaczom KLD z dywidendy, które owe spółki po przejęciu wypłacały nowym właścicielom; dofinansowanie ponad 150 mln zł przez Gronkiewiczową budowy nowego stadionu Legii przez spółkę właścicieli TVNu, czyli ITI, etc.) oraz intuicyjna chęć obrony słabszego. Z drugiej strony – medialna wrzawa na temat prawnych kulisów owej sprawy, wedle której kupcy-akcjonariusze KDT, to zwykłe warchoły, huligani oraz kułacy.
Najpierw pochwalmy Kubę Szymczuka za świetne zdjęcia i podłożenie wybornej do nich muzyki. Więcej dziennikarstwa obywatelskiego, więcej prywatnych fotoreporterów, więcej blogów – więcej prawdy nam się pojawi w obiegu.
Później zaś, przejdźmy do polecenia Gnyszkoczytelnikom ostatnich wydań dwóch gazet. Po pierwsze bieżącej „Gazety Polskiej”, gdzie cała rozkładówka poświęcona jest sprawie oraz felieton Rafała Ziemkiewicza na ostatniej stronie. Po drugie – artykuł Roberta W. Wyrostkiewicza z bieżącego „Najwyższego Czasu!”. Jakie pytania można postawić w oparciu o te artykuły, a które mają decydujący wpływ na to, czy bijatykę przy KDT nazwać sprawiedliwą egzekucją wyroku, czy po prostu pacyfikację? Zamieszczam je poniżej.

  • 1. Czy jest prawdą, że Urząd Miasta zaproponował kupcom najpierw dwie inne lokalizacje (które rozdzieliłyby akcjonariuszy spółki KDT), później zaś inną lokalizację przy ul. Okopowej (za dwa lata), oraz że nakazało w związku z wyborem lokalizacji przy Okopowej natychmiastowe opuszczenie KDT?
  • Jeśli tak – nie mówmy, że sprawa jest czysta. Jeśli kupców przenosimy, to dajmy im ekwiwalentną lokalizację od razu, a nie dwa lata później, przez które znów może się okazać, że Okopowa jednak nie jest aktualna, a stacja metra powstanie jednak za lat dwadzieścia.
  • 2. Czy jest prawdą, że z początku kupcy nie stawiali żadnego oporu i czekali na komornika z dokumentami, natomiast przemoc rozpoczęła się od razu w okolicach godz. 8:00 ze strony bandziorów spod znaku Zubrzyckiego?
  • 3. Czy jest prawdą, że dopiero godzinę po rozpyleniu przez Zubrzyckiego służby medyczne zaczęły udzielać pomocy kupcom gazowanym w zamkniętym pomieszczeniu?
  • 4. Czy jest prawdą, że Straż Miejska i Policja zwracały uwagę gnojom od Zubrzyckiego, że niepotrzebnie i ze zbyt dużym natężeniem stosują przemoc, ale nie podjęli żadnych kroków celem obrony obywateli z KDT, gdyż taki mieli rozkaz, a sami de facto mieli za zadanie obronę ludzi Zubrzyckiego?
  • 5. Dlaczego komornik wynajął agencję Zubrzyckiego, a nie wszedł w asyście Policji?
  • 6. Czy jest prawdą, że po wyrzuceniu dziennikarzy ze środka hali (po wejściu Policji) ochroniarze z firmy Zubrzyckiego skatowali kilka osób, zamknąwszy je uprzednio w pomieszczeniach ochrony wewnątrz KDT? Czy obdukcje lekarskie ofiar wraz z pozwami dotarły do sądów?
  • 7. Jaki jest powód, dla którego śledztwo ws. łapownictwa prowadzone względem Sylwestra Zubrzyckiego, założyciela mini-armii, przestało się posuwać, a sam Zubrzycki wyszedł na wolność?
  • 8. Dlaczego firma Zubrzyckiego została wyłoniona do ochrony terenu KDT bez konkursu i czy ma to związek z zarzutami o korupcję przy zdobywaniu publicznych zleceń, jakie skierowano względem Zubrzyckiego?
  • 9. Ogólniej zaś – dlaczego agencja Zubrzyckiego ochrania tak wiele miejskich imprez i obiektów? Przypomnę, że nie jest to ani największa, ani najstarsza firma na rynku.
  • 10. Czy Sylwester Zubrzycki pracował przed 1989 rokiem w Urzędzie Bezpieczeństwa PRL i uzyskał w tej służbie stopień kapitana? Pytam, bo spotkałem już takie informacje w sieci.

Na końcu zaś, to już nie pytanie, chciałem przypomnieć aferę sprzed kilku lat, polegającą na masakrze w oddziale któregoś z warszawskich banków i okradzenie go, której niechlubnym bohaterem był ochroniarz oddziału z agencji... Zubrzycki, który okazał się być wtyczką przestępców!

Jeśli ktoś nie zna odpowiedzi na powyższe pytania, ani nie ma bladego pojęcia o sprawach poruszonych powyżej, niechaj nie sądzi, że ma cokolwiek do powiedzenia na temat sprawy.
Rzekłem! A kończyć muszę, bo bateria w laptopie mi się kończy, a pociągowe źródła energii niestety nie fukcjonują! Hajże na Wrocław!

myśl na dziś
Wola. — Energia. — Przykład. — Co ma być wykonane, wykonaj... Bez wahania... Bez oglądania się za siebie... Inaczej ani Cisneros nie byłby Cisnerosem, ani Teresa de Ahumada nie byłaby świętą Teresą..., ani Ińigo de Loyola świętym Ignacym... Bóg i odwaga! — Regnare Christum volumus!
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 11



piątek, 24 lipca 2009

KLUB FRONDY: jesteśmy wszędzie... tak się budują silne, niezależne media!





[24 VII 2009] o morderstwach prenatalnych słów kilka

Karin Struck o aborcji
jak już pisałem ostatnio w Wakacyjnym Planie Czytelniczym, zamierzałem przeczytać Widzę moje dziecko we śnie autorstwa Niemki, Karin Struck. Książkę dziś właśnie skończyłem czytać, nie bez pewnych oporów - o dziwo! Najpierw czytała ją Oleńka i była bardzo zadowolona. Ja również nie jestem niezadowolony, ale muszę poczynić trzy uwagi.
Po pierwsze, widać, że Struck jest pochodzenia lewackiego (czynny udział w czerwonej rewolcie '68). Przejawia się to na dwa sposoby. W pierwszym przypadku w filosemityzmie. Pisze, że to niemożliwe, by Jan Paweł II porównywał masową zbrodnię aborcji do Holocaustu, bo na pewno nie chciałby relatywizować Holocaustu (w innym miejscu nie dopuszcza porównania Holocaustu do innych masakr w historii świata, co uważa za... kłamstwo!). Tym bardziej mnie to razi, że jestem po lekturze genialneg wywiadu rzeki z ks. prof. Chrostowskim, która również została włączona do WPC. Innym razem pisze, że Passolini jest świadom problemu przeludnienia na świecie, ale mimo to jest przeciwny morderstwom prenatalnym. Problemu przeludnienia to świadomi są przede wszystkim ci, którzy ten mit wymyślili i międlą jak wyssany cukierek, Frau Struck.
Druga uwaga - Struck nie jest kontrrewolucjonistką w sensie prof. Plinia Correa de Oliveiry. Struck wciąż odwołuje się do ideałów '68, demokracji parlamentarnej jako szczytu szczęścia, etc. Karin Struck jest co najwyżej pół-Kontrrewolucjonistką, w nomenklaturze Założyciela TFP.
Uwaga trzecia - Karin Struck w tym wszystkim co opisałem jest prawie klasyczną reprezentantką niemieckiego, szczególnie północnego społeczeństwa. Z ich lewicowymi mitologiami, za które dadzą się pociąć, z ich przesadyzmem, moralizmem i nadęciem. Tego właśnie w Niemcach nie cierpię, tego aktywizmu spod znaku zielonych, tego kolektywizmu, ciągłego odwoływania się do społeczeństwa, polityki.
Reasumując - Struck i tak wybiła się, jako rozum wolny i do Prawdy dążący wysoko ponad własną grupę! Oj, wysoko... mimo to jednak widać czyją córką jest, co jest tym większym świadectwem i memento. Książkę koniecznie trzeba przeczytać, choć muszę przyznać, że ze względu na powyższe trzy punkty, nieco się rozczarowałem.

obejrzyjmy film o Christi
przeglądając videotekę Fronda.pl natknąłem się na ten dokument. Ku przestrodze.


myśl na dziś
Jakakolwiek działalność – bardzo ważna lub nie, z ludzkiego punktu widzenia – winna stawać się dla ciebie środkiem służenia Panu i ludziom: na tym polega prawdziwa miara jej znaczenia.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 684



sobota, 18 lipca 2009

[18 VII 2009] ks. Chrostowski robi prawdziwą rozwałkę...

dziękuję!

czas najwyższy wziąć się za dziękowanie! Otóż, nie tylko po raz kolejny przyszła wpłata od p. Tomka (kolejne 15 zł, jak co miesiąc!), ale i jeden z Czytelników odpowiedział na moje malutkie okołourodzinowe marzenie! Otóż, dostałem właśnie mailem link do e-booka Kamila Cebulskiego, którego już sobie wydrukowałem i odłożyłem na półkę, z której niedługo go wezmę w celach lekturowych! Darczyńcą okazał się legendarny już - choć nie tak jak np. Krzysztof Jarzyna ze Szczecina - komentator Gnyszkobloga, czyli Atanazy Bazakbal. W ten oto sposób książka, którą chcę krytycznie przeczytać (bo i do Autora mam nieco krytyczny stosunek), trafiła w moje ręce. Pobieżna lektura i rzut oka na spis treści natchnęły mnie jednak dobrym przeczuciem.


ks. prof. Chrostowski
skończyłem właśnie zapowiedzianą w Wakacyjnym Planie Czytelniczym 2009 lekturę wywiadu-rzeki z ks. Chrostowskim, pt. Kościół Żydzi Polska. Muszę przyznać, że jestem po prostu porażony rozległością wiedzy stricte biblistycznej, religioznawczej, jak i historycznej ks. prof. Chrostowskiego! Na tym nie koniec! Rozmówca Górnego i Tichego zachwyca także swoją postawą moralną, szczerością, prostotą. Myśląc o postawie moralnej, myślę tu o tym, co mój kolega określił jako "nopasaranizm" (od hiszp. no pasaran!), a co przypisał mnie po wysłuchaniu audycji z moim udziałem w Radiu Józef. Postawa ta polega na odważnym trwaniu na swojej pozycji w sytuacji, w której odstąpienie od niej oznacza zgodę na zło. Brak ugięcia w sytuacji, w któej kompromis byłby zdradą najważniejszych spraw. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że przy ks. Chrostowskim jestem małą popierdółką, a cechę tę uosabia właśnie on! Szczególnie mocny jest fragment między 421 a 425 stroną, kiedy to ks. Chrostowski wymienia ciurkiem pytania historyczne, na które należałoby odpowiedzieć chcąc zająć się poważnie analizą Holocaustu. Mimo, że było gorąco gdy to czytałem, było mi o wiele cieplej, niż powinno. Takich pytań przed nim tak otwarcie i odważnie nie postawił na moich oczach chyba nikt. Pytanie za pytaniem...
Powiem więcej - nikt, kto wygłasza emocjonalne tezy na temat Polaków i Żydów nie ma prawa ich wygłaszać, jeśli nie czytał właśnie Kościół Żydzi Polska! Rzekłem!
Książkę zaś będę promował do upadłego - znalazła już sobie miejsce na pasku u góry, a trafi jeszcze do wielu osób jako prezent. Ponad 600 stron czyta się ciurkiem bez znużenia.

doświadczeni...
tak sobie myślałem swego czasu przy okazji kampanii do europarlamentu, kiedy to różne maszkarony z partii rządzącej oraz eseldowa pitoliły o potrzebie głosowania na doświadczonych polityków (tak, tak... Siwiec, Rosati...)..., że gdyby kierować się tą zasadą, należałoby głosować w 89 roku na komunistów, a po wojnie na kluczowych stanowiskach w RFN obsadzić niedobitki elity III Rzeszy. Sprawniejszych w polityce niż oni w owym czasie nie było - mieli wszak na nią monopol. Nie lubię demagogii.

ks. Delassus
jednym z najpiękniejszych fragmentów ksiązki ks. Delassusa o Duchu rodzinnym... (a jest ich wiele, bo dziełko jest wspaniałym okazem porządnej XIX-wiecznej francuskiej literatury religijnej) był ten, który poniżej zacytuję. Książką jestem urzeczony do dziś i w oparciu o nią będę z Oleńką budował własną rodzinę. Polecam pójście w te ślady innym.

Na jednej z konferencji wygłoszonej w Oratorium biskup Isoard trafnie powiedział: "Życie człowieka jest jedno, lecz jeśli je przeanalizujemy, odkryjemy w nim trzy elementy: różne siły z trzech odmiennych epok. Ten człowiek już żył w innych istnieniach. Ma on poczucie życia w swoim dziadku i pradziadku. Znajduje w sobie to, o czym oni myśleli. Życie przodków jest początkiem jego życia i stanowi pierwszą epokę. W drugiej, która jest obecnie, życie osobiste jest jak rozkwit tej pierwszej. Kontynuuję dzieło mojego pradziadka i dodaję moją myśl do jego myśli; robię to, co on zamierzał zrobić i w ten sposób, pod pewnym względem, przedłużam jego działanie na tym świecie. Och! Długo żyć będę na ziemi, na której przeżyłem już tyle lat dzieciństwa w moich przodkach, młodości w moim ojcu i wieku dojrzałego w mojej własnej egzystencji! Trzecia epoka życia jest tą, którą kocha i na którą spogląda nieustannie. Żyć będzie w synu, we wnuku i w prawnuku. Jego pradziad dostrzegał go z daleka, wśród mgieł, gdy pracował, robił oszczędności i zachowywał tradycje. Z drugiej zaś strony, on teraz patrzy w tym samym kierunku, do przodu: myśli, zamierza i buduje dla prawnuka, dla tych, którzy są jeszcze gdzieś daleko, na linii horyzontu. W ten sposób człowiek żyjący w czasie, w którym panuje duch tradycji, jest ogniwem pośrodku wielu pokoleń. Żyje w każdym z nich. Czuje, że on już przygotowywał swoje życie w tych istnieniach, które go poprzedziły oraz że będzie żyć przez długi czas w tych, które przyjdą po nim"
Ze szczególnym naciskiem na pogrubione zdanie...

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/07/18-vii-2008-pitek-b-szymona-z-lipnicy.html

myśl na dziś
Wola nasza, jeśli towarzyszy jej łaska, staje się wszechmocna wobec Boga. — Tak więc, jeśli pamiętając o niezliczonych obelgach, zadawanych Panu, powiemy Jezusowi, ze zdecydowaną wolą, na przykład podczas jazdy tramwajem: „Boże mój, pragnąłbym poczynić tyle aktów miłości i zadośćuczynienia, ile obrotów poczyni każde koło tego wozu” — to właśnie, w tej samej chwili rzeczywiście dokonaliśmy aktu miłości i zadośćuczynienia wobec Jezusa, tak jak to było naszym zamiarem. Ta „głupota” mieści się całkowicie w ramach duchowego dziecięctwa. To wieczysty dialog między niewinnym dzieckiem i ojcem, rozkochanym w nim do szaleństwa: — Powiedz, jak bardzo mnie kochasz? I malec zaczyna sylabizować: Wie-le mi-lion-nów ra-zy!
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 897



czwartek, 16 lipca 2009

[Wakacyjny Plan Czytelniczy 2009] uzupełnienie części światopoglądowej

Zgodnie z tym, co zapowiedziałem w części światopoglądowej Wakacyjnego Planu Czytelniczego, przyszedł czas na jej uzupełnienie! Udało mi się sprowadzić do znajomej księgarni książki, na których popularyzacji bardzo mi zależy! Większość z nich mam przeczytane, o jednej czyli Rewolucji i Kontrrewolucji pisałem już sporo. Dziś - z uwagi na późną porę i poranne wstawanie - tylko wstawię okładki i opis ze strony księgarni. Szczególnie polecam trzy pierwsze!

--------------------------------------------------------


DUCH RODZINNY W DOMU, SPOŁECZEŃSTWIE I PAŃSTWIE
(...) Przygoda intelektualna najwyższej próby, jaką jest spotkanie z książką księdza Henri Delassusa, dostarcza dwojakiego rodzaju radości. Pierwsza to radość z odkrycia Francji katolickiej z początku dwudziestego wieku. Krystaliczny w swej przejrzystości wykład, czym jest niezmienny porządek natury wpisany w powołanie rodzin, hierarchię społeczną, organizację narodów i państw powstał zaledwie dziewięćdziesiąt lat temu, ale zarazem - sto dwadzieścia lat od Rewolucji Francuskiej.(...) [Ewa Polak-Pałkiewicz]
-------------------------------------------------


KRZYŻOWIEC XX WIEKU. PLINIO CORREA DE OLIVEIRA
Krzyżowiec XX wieku to pierwsza książkowa biografia wybitnego myśliciela katolickiego Plinia Correi de Oliveira, autorstwa prof. Roberto de Mattei.
Plinio Correa de Oliveira całe swoje życie poświęcił walce w obronie papiestwa i Kościoła. Był założycielem i inspiratorem Stowarzyszeń Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (TFP), które działają w dwudziestu siedmiu krajach na pięciu kontynentach. Prof. De Mattei opisuje myśl i dzieło człowieka, który był członkiem Zgromadzenia Konstytucyjnego Brazylii, profesorem Papieskiego Uniwersytetu Katolickiego w Sao Paulo, dziennikarzem i pisarzem, autorem dziewiętnastu książek oraz tysięcy artykułów.
--------------------------------------------------------


REWOLUCJA I KONTRREWOLUCJA
Ta książka to mistrzowskie dzieło Plinia Correi de Oliveira, jednego z największych myślicieli katolickich XX wieku. Rewolucja i kontrrewolucja stanowi analizę procesu niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej, rozpoczętego u schyłku średniowiecza i kontynuowanego przez pseudo-reformację, krwawą rewolucję francuską, ateistyczny komunizm, a wreszcie przez współczesną rewolucję obyczajową.
--------------------------------------------------------

WOLNY RYNEK W SPOŁECZEŃSTWIE CHRZEŚCIJAŃSKIM
Obowiązkowa lektura dla każdego katolika, który chciałby zdobyć podstawową wiedzę o stanowisku Magisterium Kościoła wobec kwestii ekonomicznych oraz o rozmaitych „mentalnościach”, z których wynikają współczesne ideologie społeczno–gospodarcze.

Wykład Adolpho Lindenberga napisany został przystępnym językiem i ze swadą, czym w żadnym razie nie przypomina nudnych traktatów współczesnych ekonomistów. Zapewne dlatego, że Lindenberg jest przede wszystkim praktykiem, nie zaś teoretykiem biznesu. Sam prowadził przez niemal półwiecze jedną z najlepiej prosperujących firm architektonicznych Brazylii. „Doktor Lindenberg sam jest przedsiębiorcą i to takim, który odnosi sukcesy; co jednak ważniejsze, jest biznesmenem, który nauczył się pokory i głębokiego szacunku dla Opatrzności Bożej właśnie na trudnej drodze biznesu” – napisał w przedmowie Jean-François Orsini, prezes waszyngtońskiego St. Antonius Institute for Catholic Education in Business.

--------------------------------------------------------
W OBRONIE WYŻSZYCH PRAW
Autorzy książki (członkowie amerykańskiego Stowarzyszenia TFP) napisali na wstępie swojego opracowania: "Modlimy się za tych, którzy popadli w homoseksualny grzech z powodu ludzkiej słabości. Niech Bóg obdarzy ich swą łaską; niech uleczeni przez Zbawiciela znowu powstaną, by nigdy więcej już nie upaść. Liczymy na to, że demaskując ideologię, którą przesiąknięty jest ruch homoseksualny, zdołamy otworzyć im oczy, aby dostrzegli, jak są wykorzystywani na drodze do zrealizowania celów, być może całkowicie im obcych".
--------------------------------------------------------
REWOLUCJA SEKSUALNA ZAGRAŻA DZIECIOM
Niniejsza książka stanowi przestrogę dla rodziców i nauczycieli. Rewolucja obyczajowa, która od czterdziestu już lat niszczy rodziny w Europie Zachodniej, dotarła również do Polski. Uderza ona nie tylko w dorosłych, ale przede wszystkim w dzieci i młodzież.

Nowa lewica nie zamierza już budować utopijnego raju na ziemi w oparciu o dyktaturę proletariatu, lecz planuje osiągnięcie tego celu przez obalenie instytucji małżeństwa i rodziny.

Mathias von Gersdorff jest od 1993 roku szefem akcji „Dzieci w niebezpieczeństwie” („Kinder in Gefahr”) skierowanej przeciwko pornografii i przemocy w środkach masowego przekazu. Autor książki analizuje proces deprawacji i demoralizacji dzieci i młodzieży w Niemczech – zapoczątkowany przez rewolucję seksualną w 1968 r. – oraz jego opłakane skutki.
--------------------------------------------------------

NAJWYŻSZA REKOMENDACJA GNYSZKOBLOGA DLA TYCH POZYCJI!



16 VII 2005 roku...


... zobaczyłem po raz pierwszy Oleńkę. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, w przyszłym roku w sierpniu staniemy przed ołtarzem. Dziękuję za to Panu Bogu i zachęcam do dziękczynnego westchnięcia zdrowaśką.




Asia Najfeld na aborcyjnym froncie - c.d.

po dzisiejszej rozprawie czytamy:

Po pierwszym posiedzeniu pojednawczym: 16.07.2009

Posiedzenie pojednawcze w mojej sprawie zostało odroczone do 30 października.

Jeśli chodzi o moje stanowisko, to oczywiście nic się nie zmieniło: jestem niewinna, mówiłam prawdę, czuję się nękana procesem politycznym, nie merytorycznym. Proces karny jest szczególną formą pognębienia, gdyż dąży do uczynienia ze mnie “przestępcy” w oczach opinii publicznej.

Radykalna lewica nie może znieść tego, że jako kobieta mówię otwarcie: aborcja to barbarzyński mord na dziecku i gwałt na matce.

Nie tylko mnie chce uciszyć aborcyjne imperium. Przy okazji chodzi o zastraszenie wszystkich próbujących przełamać temat tabu, jakim jest kwestia powiązań biznesu aborcyjnego z “działaczkami kobiecymi”. To od nas zależy, czy pozwolimy się terroryzować.

Wierzę, że prawda zwycięży. Dziękuję za słowa wsparcia i za modlitwę, o którą nadal proszę.

Joanna Najfeld

myśl na dziś
Noś na piersi święty szkaplerz Karmelu. Spośród dewocjonaliów maryjnych — a jest ich wiele i są bardzo piękne — niewiele ma tak zakorzenioną tradycję wśród wiernych i tyle błogosławieństw papieskich. — A ponadto, jak bardzo matczyny jest ten przywilej sobotni!
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 500



Asia Najfeld na aborcyjnym froncie!

Bardzo polecam uwadze: www.mamproces.pl:







środa, 15 lipca 2009

[15 VII 2009] zakotwiczenie - na czym polega?

zakotwiczenie – kambek
Kontynuujemy temat zakotwiczenia, który wypłynął nam już na początku maja! To bardzo ciekawe, ale od tego czasu (a w moim kalendarze temat widnieje pod datą 4 maja!) po prostu nie miałem czasu, by go ruszyć! Brzmi niewiarygodnie, prawda? Niestety, najpierw przygniotły mnie lądowanie z pracami nad projektem inżynierskim, równolegle sesje egzaminacyjne na UW i PW, później angaż w sprawy rodzinne. Był jednak jeden Czytelnik, który stale przypominał mi o temacie – myślę o „yeah-yeah” z portalu Fronda.pl. Dzięki Niemu temat nie pozostał czczą publiczną obietnicą daną na blogu (ciekaw jestem ileż takich obietnic tematycznych zdążyłem Czytelnikom już złożyć...) i zamierzeniem widniejącym jedynie w kalendarzu! Tym oto sposobem, w pociągu relacji Wrocław – Warszawa, pragnę kwestię zakotwiczenia i tego, co z niego wynika – szczęśliwie zakończyć!

zakotwiczenie a gnuśność
Powiedzieliśmy już w poście dotyczącym samego zjawiska zakotwiczenia, czym ono jest. Można w oparciu o to stwierdzić, iż owa skłonność umysłu, jeśli nie jest uświadomiona oraz świadomie kontrowana... przeradza się w liczne wady! Od zbytniej bojaźliwości, po zwykłą gnuśność, której przejawy w kilku interesujących mnie dziedzinach omówię poniżej.

zakotwiczenie i gnuśność w życiu religijnym
W życiu religijnym zakotwiczenie polega na utożsamieniu świętości z niedościgłym (sic!) ideałem. Człowiek, który za mocno przywiązał się do pewnego sposobu zarządzania (zakotwiczył się), nie potrafi poza ten paradygmat wyjść. Podobnie człowiek, który zakotwiczył swoje wyobrażenie nt. świętości na konieczności posiadania daru bilokacji, pachnienia fiołkami oraz poszczenia przez 40 dni i nocy, nie potrafi myśleć o niczym więcej w kontekście świętości. A przecież gdyby pomyślał, albo chociaż posłuchał świętych Pańskich (dziś Czytelnik może po prostu zapisać się na newsletter Bądź Święty!), doszedłby do wniosku, iż wielki i spektakularny gmach świętości buduje się z małych, wcale nie spektakularnych cegiełek... cierpliwości, umartwienia, pokory, trwałej, pełnej uporu modlitwy. Człowiek zakotwiczony podobny jest więc do nieopierzonej kury, która marzy o staniu się orłem w ciągu kiku sekund (podobną metaforę wysnuł chyba kiedyś św. Josemaria Escriva, założyciel Opus Dei). Przeglądając się w lustrze widzi się prawie orłem, stąpa dumnie i składa swoje skrzydełka a la KFC do dostojnego lotu... a nie potrafi poradzić sobie z małą glizdą, którą matka-orzeł musi mu wkładać do dzioba. Przełóżmy tę metaforę z powrotem na naszą materię. Człowiek zakotwiczony marzy o stanie ostatecznym nie dążąc do niego, gdyż dążenie to nie jest wcale atrakcyjne. Dla kogóż bowiem jest atrakcyjne cierpliwe skrobanie ziemniaków, jako droga do świętości? Albo powściąganie pychy po to, by się nie obrazić, nawet gdy ma się rację, wreszcie – zwyczajna, regularna analiza własnego sumienia, zwana potocznie jego rachunkiem. Po to, by dostać się na szczyt góry (duchowej), wszystkie kroki należy wykonać samodzielnie. Windy na tej drodze nie ma.
Efektem zakotwiczenia – ogólnie rzecz ujmując – jest więc marzenie o rzeczach wielkich przy równoczesnym lekceważeniu małych, które do nich prowadzą.

zakotwiczenie w przypadku organizacji i życia zawodowego
Tworzenie organizacji (bez względu na to, czy jest nią firma, instytucja państwowa, albo pozarządowa, partia polityczna, czy stowarzyszenie zbudowane na jakiejkolwiek idei) polega na tym, iż z jednostek nie działających w jednym celu powstaje zbiór jednostek realizujących wspólny cel. Mają one pewną wizję, opracowane sposoby jej realizacji oraz strukturę zarządzania, która weryfikuje realizację oraz na bieżąco dopracowuje zarówno zestaw celów, jak i sposoby działania.
Największy problem – o czym wie każdy, kto zaangażował się w cokolwiek większego, niż organizacja wycieczki szkolnej – polega na skłonieniu ludzi do uwierzenia w zasadność celu, jakość sposobów realizacji oraz kompetencji struktury zarządzania. Zakotwiczenie tutaj polega na niedostatecznym zinternalizowaniu wizji, która przyświeca strukturze zarządzającej i przyzwyczajeniu do niedziałania. Naturalną skłonnością człowieka jest maksymalizowanie zysku, a to najłatwiej osiągnąć przez dystans w stosunku do działania organizacji, zepchnięcia pracy na innych, oraz robieniu dobrej miny do złej gry i pobieraniu apanaży. Sytuację w takim razie traktuje się jako tymczasową i działa się tylko tyle, by nie wywołać zbytniej irytacji struktury zarządzającej. Przypomina to grę w kotka i myszkę. Na tym nie koniec skutków zakotwiczenia – ludzie zaczynają przejawiać wielką skłonność do pozornej działalności koncepcyjnej! Nie kończą się dyskusje na temat zasadności wspólnego celu, sposobów jego realizacji, etc. Organizacja zamienia się w kółko dyskusyjne.
Ponownie – człowiek marzy o przeniesieniu gór, zaniedbując drobne kroki na tej drodze! Zdobyciu władzy w przypadku partii politycznej (mamy na polskim podwórku kilka przykładów), zawojowaniu rynku w przypadku firmy, czy opanowaniu salonów kulturalnych, w przypadku grupy artystycznej. Wiele razy obserwowałem to z bliska, będąc zaangażowanym w przeróżne projekty. Nie chcę tu popełniać niedyskrecji, ale sytuacja w której proste czynności wykonywane jednak regularnie, z uporem maniaka, wręcz do znudzenia, przynosząc – szczególnie po dłuższym czasie – świetne wyniki finansowe, nie były prowadzone ze względu na ich małą spektakularność, w zamian jednak zespół wolał roić o milionach z Unii Europejskiej, pożyczce z banku, albo innych rycerzach na białych koniach... w sytuacji, w której wystarczyło jedynie zdobyć się na odrobinę cierpliwości i uporu. Jednym słowem – nie tylko Grzegorz Rasiak zaplątuje się o własne korzenie, jak na filmie, który wrzuciłem kiedyś na bloga.

zakotwiczenie a inwestowanie
Ostatni przykład, to inwestowanie. Każdy, kto ma pojęcie na temat inwestowania w wartość (a pojęcie o tym można zdobyć zarówno ze słynnej Małej książeczki... jak i mojego własnego artykułu na temat procenta składanego i Benjamina Grahama) zobaczy od razu na czym zakotwiczenie polega w tym obszarze. Nie każdy wytrzymuje napór własnych emocji pod wpływem wahań indeksów, mało kto trzyma się planu w obliczu zawirowań... każdy natomiast marzy o wyjściu z inwestycji z wielkimi zyskami! W związku z tym, jeśli spokojne, mało spektakularne regularne inwestowanie małych kwot po roku lub dwóch wyparuje z głowy, bo zyski na razie nie są wielkie, albo mimo wszystko notujemy straty – człowiek natychmiast chce stać się spekulantem! I skacze z kwiatka na kwiatek, traci tu, traci tam, dostaje coraz większej drżączki, aż po kapitale pozostaje tylko wspomnienie, albo wezwanie do uzupełnienia depozytu, jeśli działamy na rynku terminowym. Później zaś człowiek wraca do podstaw, zaczyna się zastanawiać od czego zacząć inwestowanie, zaczyna szukać odpowiednich lektur, poznawać psychologię inwestowania... aż wraca w końcu do starej, sprawdzonej koncepcji mozolnego pięcia się na szczyt góry małymi, lecz pewnymi kroczkami, o której słyszał na samym początku.
Co bardziej rozpala? Wpłacanie co miesiąc kilkuset, bądź kilkudziesięciu złotych na mocno zrównoważony portfel, czy raczej jednorazowe wejście na rynek z potężnym kapitałem i dynamiczne mielenie go? Podobnie w dziedzinie wojennej – co bardziej rozpala: zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę, czy wysłanie szpiega, który wstrzyknie truciznę dowódcy Japończyków? Jak już działać, to z pompą – oto dewiza większości ludzi. Ludzi zakotwiczonych.

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/07/15-vii-2008-wtorek-w-bonawentury.html

myśl na dziś
To podporządkowanie się planowi życia, rozkładowi godzin jest tak nużące! — powiedziałeś. A ja odpowiedziałem: jest nużące z powodu braku Miłości.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 77



poniedziałek, 13 lipca 2009

[13 VII 2009] za pozycjonowanie czas się zabrac!

Zanim zacznę zwyczajowy słowotok gnyszkoblogowy po przerwie, chciałem polecić wszystkim posiadaczom blogów oraz innych witryn internetowych książkę Arkadiusza Podlaskiego poświęconą SEO (czyli pozycjonowaniu), dzięki której osiągnąłem pierwszy pozycjonerski sukces! Otóż, udało mi się w kilka tygodni wypozycjonować stronę na frazę erotyczną tak, że znalazła się dziś na 6. pozycji na pierwszej stornie wyników. Nie muszę chyba mówić, że skok w oglądalności jest więcej niż widoczny...!




Gorąco polecam w związku z tym Pierwsze miejsce w wyszukiwarkach! Poniżej zaś wklejam filmik promocyjny.



Cieszę się także, że niepoprawni.pl także wzięli się za optymalizację i SEO swoich witryn - akcja się rozwija. Po co to robic? A po co na hasło "aborcja" ma wyskakiwac w Google'u na pierwsze miejsce strona oszołomek od Nowickiej?

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/07/13-vii-2008-xv-niedziela-zwyka.html



niedziela, 12 lipca 2009

niedzielny komunikat Gnyszkobloga!

annutnio vobis...

gaudium magnum, jak zwykle! Od wieczora 8 lipca jestem wujkiem Antoninki! Tosia jest przemiłą obiecującą młodą damą, która nawet nie płakała, gdy pobierano jej z pięty krew do badań, a potem tylko spokojnie zerkała na wujaszka lekko załzawionym oczkiem, które jeszcze tyle w życiu zobaczy, łącznie z pogrzebem samego wujaszka... Sto lat dla Tosi, dla Jej Rodziców, a urodziny będziemy obchodzic dzień po dniu!


rozjazdy
nie dośc, że pangrzyzga ostatniego posta napisał w swoje urodziny, to jeszcze dopiero teraz informuje o szczęśliwych urodzinach Siostrzenicy! Jest to usprawiedliwione, drodzy Czytelnicy, bo najpierw pełniłem strategiczne funkcje w trakcie porodu Siostry, potem musiałem połączyc kilka rzeczy w ciągu jednego dnia, by zdążyc przyjechac przed weekendem do Oleńki, a następnego dnia odbyc wspólnie podróż do Poznania, gdzie odbyła się impreza wszechczasów, w trakcie której otrzymałem w urodzinowym prezencie podkładko-poduszkę pod laptopa, której właśnie używam! Impreza przednia, wiwat Poznaniacy! Wielkopolskie podpoznańskie miasteczka też urocze. Wróciliśmy z Oleńką wczoraj i możemy poprowadzic bardziej osiadły tryb życia, połączony z blogowaniem...

plan czytelniczy
opisałem go w ostatnich postach i przystąpiłem do realizacji. Czytam właśnie Kościół Żydzi Polska - wywiad rzekę z ks. Chrostowskim... i muszę powiedziec, że jestem wbity w ziemię, a książkę którą polecałem w części światopoglądowej polecam ze zdwojoną siłą! Książki po prostu nie można nie przeczytac!

plany pisarskie
od jutra także przewiduję pracę nad zaległymi tematami blogowymi - mam ich całą stronę w wordzie w odpowiednim folderze na laptopie. Wreszcie, jako inżynier i wujek, mogę się za to zabrac!

a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2008/07/12-vii-2008-sobota-dzie-maryjny-w.html

myśl na dziś
Zawsze rozumiałem modlitwę chrześcijanina jako miłosną rozmowę z Jezusem, której nie należy przerywać nawet w chwilach, kiedy fizycznie jesteśmy oddaleni od Tabernakulum gdyż całe nasze życie jest pieśnią utkaną ze zwrotek miłości ludzkiej zwróconej ku Bogu... a kochać możemy zawsze i wszędzie.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr435



wtorek, 7 lipca 2009

Wakacyjny Plan Czytelniczy 2009 - cz. 4 "Literatura"

przechodzimy do ostatniej części Wakacyjnego Planu Czytelniczego - do literatury. Poprzednie części WPC znajdują się tutaj: Cz. 1 - Rozwój profesjonalny, Cz. 2 - Rozwój duchowy, Cz. 3 - Światopogląd.

4. Literatura

4.1. Dolina nicości - tę książkę Bronisława Wildsteina kupiłem Tacie w zeszłym roku. Od tego czasu cierpliwie czeka na półce na lekturę. Z tego, co wiem - uważna, drobiazgowa i chirurgiczna wręcz analiza polskiego grajdołka medialno-elitowego. Bohaterom książki ponoć dość łatwo dopasować realne odpowiedniki. Autor kompetentny, pióro porządne, więc przygotowuję się na pasjonującą lekturę!

4.2. Pierścień rybaka - dostałem ją dziś w prezencie do przeczytania! O Jeanie Raspailu i jego powieściach słyszałem legendy. Serię wydaje zacny Klub Książki Katolickiej, a sama powieść ma ponoć zabarwienie monarchistyczno-tradycjonalistyczne. Polecano mi całą serię, ale pewnie nie wystarczy mi czasu w wakacje. Na pierwszy ogień idzie więc Pierścień rybaka!

4.3. Któraś z powieści Zofii Kossak-Szczuckiej - autorka bardzo intensywnie opluwana w wiadomych, nie moich środowiskach. Kilka lat temu miałem okazję być w miejscu jej długoletniego zamieszkania, dowiedzieć się nieco o jej życiu, dziele, zaangażowaniu w Żegotę i inne organizacje podziemne, co zrobiło na mnie wielkie wrażenie. W domu mieliśmy stary egzemplarz Króla trędowatego, który mnie zawsze interesował, bo był pięknie wydany. Można powiedzieć, że Kossak-Szczucka to pisarka, o której przez lata całe myślałem, ale do dziś - ani strony nie przeczytałem! Czas najwyższy.

Uwaga!
Czytelnikom Gnyszkobloga życzę miłej lektury wg własnych Planów! Powiem jeszcze, że warto przemieszać sobie książki z poszczególnych czterech działów, wypisac je w kolejności i trzymać się jej dzielnie. W przeciwnym razie zrobimy tylko jedną, najciekawszą kategorię... a do reszty zabraknie werwy!



ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO