oj, narobiłem się
od 12:00 byłem na zajęciach, najpierw Baukonstruktion/Klima Design a potem po dwóch godzinach Entwurf/Baukonstruktion - podsumowując, przedmioty projektowe. Ciekawie się zapowiada... Na pierwszych będziemy przeprojektowywać w dwu-, trzyosobowych zespołach stary obiekt (taki sobie lofcik) na nowy. Projekt obejmie wszystko - konstrukcję, funkcję, klimatyzację i inne śrubeczki oraz spawiki. Fajnie.
Na drugim - projekt mostu mieszkalnego! Dwuosobowe zespoły (mam już partnera - Simona, który mieszka nieopodal), na za tydzień modelik do zrobienia. Zaczyna się młocka, spokojnie moja kochana grupo II z WA PW, zaraz i ja będę Wam słał narzekające maile...
szał zakupów, potem katolicki czad
Tak więc, narobiłem się, nadrukowałem skryptów, pedeefów, tabelek, norm (aha: znów zrobili mnie w bambuko - za drukowanie się płaci 0,4 ojro za A4! A ja myślałem, że to za friko...), nasłuchałem wykładów, rozważań, etc. Czacha dymi, pupa boli!
Poszedłem więc na zakupy (po drodze zachodząc na adorację do św. Michała), jak przystało na wielkomiejskiego nowoczesnego mężczyznę. Tanecznym krokiem idąc, poszedłem do Karstadtu i kupiłem po okazyjnej cenie wspaniały notatnikoszkicownik, dwa kolorowe cienkowpisy, atrament i od razu poczułem się lepiej.
Potem na Mszę Św. do katedry - po raz pierwszy. Miałem dziś nie być na Mszy - musiałbym czekać ponad godzinę do Mszy w Sankt Michaelu, byłem głodny i zmęczony, lenistwo duchowe zaczęło dawać o sobie znać... po zakupach usłyszałem dzwony w katedrze i postanowiłem po drodze do metra ją obejrzeć (wklęsła fasada kamienicy obok: patrz zdjęcie). Na rozpisce nie było Mszy, wstąpiłem tylko na adorację i fotkę, a tu... zaczyna się Msza! Ha! A to Pan Bóg ma humer, zostałem, wspaniale jest przyjąć Ciało Pańskie i być na Ofierze! Yeah!
robią mi tu z pana Janusza durnia
granda! Granda moi mili, znów muszę o polityce, bo mnie świerzbi!http://www.tvn24.pl/0,1524281,wiadomosc.html http://korwin-mikke.blog.onet.pl/2,ID257999723,index.html
Otóż, Janusz był sobie na prawyborach we Wrześni, gdzie wygłosił tezę, iż nie należy wprowadzać przymusowej integracji dzieci pełno- i niepełnosprawnych w szkołach, tj. bez zgody rodziców. Cóż, pogląd jak pogląd, można się zgodzić lub nie, ale zaraz DZIENNIK zrobił z Korwina bezdusznego krwiopijcę, który nie tylko spaliłby na krzesłach elektrycznych wszystkich przestępców, ale i niepełnosprawne dzieci pozabijał. Tak, pan Korwin do psychiatryka. Przerabialiśmy to w wolnej Polsce i z Herbertem, i z Kernem, i z Kaczyńskimi, i z Olszewskim... Z każdego, kto był niewygodny, robiło się skutecznie wariata. Tak robi się i tutaj.
Zastanawiające i uprawdopodobniające całe zajście są opisy zachowania działaczki Partii Kobiet i tego pana z LiD-u (Korwin określił go sympatycznym mianem patafiana). Mając własne doświadczenia w kontaktach ze zideologizowanymi do szpiku kości ludźmi lewicy (dobra, bez eufemizmów: komunistami), zupełnie rozumiem sprawę i wierzę Korwinowi. Wiem bowiem, iż ludzie pokroju tej pani z PK i pana z LiD, wyłączają rozum słyszą cokolwiek, z czym się nie zgadzają. Miałem podobne sytuacje.
Pewnego razu, gdy odpowiadałem koleżance z Niemiec na pytanie o powód mojego uczestnictwa we Mszy Św. (pytała o cotygodniowe, co wg niej stanowiło fundamentalizm), mówiąc o wierze i o różnicy w pojmowaniu Eucharystii przez protestanckie wspólnoty kościelne i Kościół Katolicki oraz o własnej wierze, wpadła w szał, trzasnęła drzwiami i wyszła. Dwa dni była obrażona.
Innym razem, na zajęciach z psychologii społecznej, wygłosiłem tezę, iż w Polsce katolicy są grupą napiętnowaną społecznie (tzn. naznaczoną piętnem wg Goffmana). Teza godna dyskusji, moim zdaniem prawdziwa (proszę spróbować przyznać się publicznie do sprzeciwu wobec antykoncepcji, aborcji, rozwodów, cotygodniowej Spowiedzi, zachowywania czystości, codziennego uczestnictwa we Mszy Św., odmawiania Różańca, tego że chce się być świętym, proszę nie pójść na piątkową imprezę tłumacząc się wspomnieniem na śmierć Pana Jezusa, albo którejkolwiek sprawy wyróżniającej katolika spośród niekatolików - pierwsza reakcja nie będzie, powiedzmy to oględnie przychylna). Co się stało? Na sali wszczął się tumult, myślałem że zaraz wypluję tiktaki (tzn. że dostanę w ryja).
Tak, tak, miły na co dzień pangnyszka w tych obu sytuacjach okazał się być wrednym faszystą i nitolerancyjnym katolem, który ma kompleksy, bije wieczorami żonę i jąka się przez seksualne frustracje. Gdy myślę sobie co to będzie, gdy nie daj Bóg, pojawię się na scenie politycznej - myślę, że incydenty takie jak z Korwinem będą na porządku dziennym. Wygłoszę jakiś ogólny pogląd, w gazecie przeczytam, że obrażam Murzynów i kobiety, na ulicy dostanę tortem w twarz, bo ktoś słyszał, że nie lubię Żydów, itd.
A wszystko przez co? A wszystko przez tych durnych miglanców, które po pierwsze nie skumają co powiedziałem (obawiam się, że Korwina nigdzie nie zapraszają, żeby uniknąć robienia głupich min, gdy nie zrozumieją), po drugie nawet gdy skumają, przestraszą się tego i zaczną robić to, co i tak kazali w centrali - ten jest gupi, robimy z niego gupka, ten mądry - cytujemy jako mędrca i zwracamy per profesorze.
A propos socjalistów - wyczaiłem ulotkę o tym łobuzie Che Guevarze. Phi.
paczka
No no no... teraz pospadacie z krzeseł! Dostałem paczkię! Od Siostry mojej umiłowanej (http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/1,55064,2565308.html) książkę firmowaną przez trzech panów oraz Jej przebrzydłe miejsce pracy, tudzież czekoladę (tzn. czekolada książki nie firmuje, tylko towarzyszyła jej w podróży do mnie). Super, nie? Książka jest o byzmesie, więc czuję że jeszcze nie raz na tym blogu jak to pangrzyzga ujawnia żydowskie części swojej osobowości...!
dziwy
nie, nie stoczyłem się jeszcze i nie polazłem do czerwonej dzielnicy (nawet nie wiem, czy tu taka jest, stacjonuje tu za dużo katolików, w tym Monachium) - chodzi o to, że miałem dziś dzień oglądania dziwnych rzeczy. Najpierw pana w dżinsowej spódnicy, potem psa w ciapki których nie powstydziłaby się egzotyczna ryba, a na koniec pana na dwuosobowej deskorolce. W zakręt musiał wchodzić jak autobus... Niby normalne miasto, ale jednak dziwne!
szczebelek między szczebelkiem
pisałem swego czasu, że tęsknię do chwili, w której będę siedział przed laptopem i niepokoił się, czy przypadkiem mała gnyszka nie wsadza głowy między szczebelki na schodach. Po dzisiejszym wykładzie już wiem jak to będzie! Zapodam rozstaw 12 cm (tak podaje niemiecka norma), a na wypadek gdyby moje dzieci nie były tak wielkie, jak bawarskie niedźwiedzie, zaprojektuję barierkę ze zmiennym rozstawem szczebelków! Yeah!
wierszydełko
to tak a propos małejgrzyzgi, pewnie przeczytam jej, gdy się urodzi i powiem - zobacz mała gnyszko, napisałem to już w styczny 2004 roku!
***[zobacz synku]
Zobacz synku - pan pruszy
styropian
he he
jedziemy jedziemy
zaobacz - pan konduktor
podaj bilecik
Nic nie widać - pan pruszy
i hula hulaa nam ciepło
pan podgrzał siedzenia
he he
Jakże cudownie wpływa Święta Eucharystia na postępowanie - a głównie na ducha - osób, które przyjmują ją często i z pobożnością.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr. 303
pangnyszka mówi dobranoc
środa, 10 października 2007
środa, wieczór
Autor: Maciej Gnyszka o 10/10/2007 08:38:00 PM
Etykiety: jkm, katolicyzm, monachium, poezja, polityka, studiowanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz