co dziś było?
moi mili - dziś niebywale spokojny dzień. Wstałem sobie później, popracowałem nad plakatem na Pixelmechanik (zajęcia z Photoshopa), pojadłem, popiłem i pojechałem uczyć się ze znajomkami z wydziału Bauorganisation na jutrzejszy egzamin. Nauka cieniutka jak barszcz - bezhołowie sięga tu granic, jeśli ktoś nie umie wziąć pięciu kolegów/koleżanek pod obcas, to z takiej wspólnej nauki nici. W pięć godzin wykonaliśmy pracę, którą normalnie, w zdyscyplinowany sposób można by przeprowadzić w półtorej godziny. Dobra, już nie narzekam.
Później - jako że oczywiście nie wyrobiłem się na Mszę Świętą dzięki słynnemu Ordnungowi - zaszedłem na Adorację do Sankt-Michaela. Cudowne wnętrze dla Pana Jezusa pobudowali, aż się nie chciało wychodzić.
co jutro będzie?
jutro znów spotykamy się po południu, by jeszcze przed egzaminem przejrzeć parę rzeczy - egzamin o 17:30. Skrypt oczywiście można mieć, czyli tak naprawdę należałoby go przejrzeć i wiedzieć mniej więcej gdzie co jest. I tyla. Martwi mnie jedno - nie będę na Mszy Świętej w Damenstiftskirche o 17:30. Stopień przygotowania? Wystarczający do tego, by Opatrzność po raz kolejny objawiła wszechmoc...
tęsknota
do mojego powrotu już niecałe trzy tygodnie! Wbrew pozorom nie czułem się specjalnie od Polski odłączony - to dzięki internetowi, komórce... Ale mimo to zanurzyć się na nowo w naszej atmosferze, widzieć mordki, których nie widziało się nieraz prawie rok (przez wakacje i pobyt w wojsku) - będzie cudownie! Poczuć naszą niepowtarzalną, polską energię...
duma
jednostki zblatowane gadaniną GW (Głos Wszechwiedzy), gdy wyjeżdżają za granicę - wpadają w jeszcze większe kompleksy, niż wywołał u nich michniczy jad. Dlatego, że rzeczywistość postrzegają przez ten pryzmat. Szczególnie, że pobyty trwają niedługo i ograniczają się do sztucznej rzeczywistości wycieczki, konferencji, i hotelu. Wracają rozanieleni, tym jak to za Odrą trawa bardziej zielona, a ludzie mają bielsze zęby.
Pangruszka jednak, prostaczek z Warsiawy, który nie wie, że trzeba po nogach całować kogoś, kto mówi do niego w obcym języku, przywiezie do domu zgoła inne doświadczenia. Ani trawa nie była zieleńsza, ani ulice czyściejsze, ani zęby bielsze...
Nie podoba mi się rola, w którą chce się nas wtłoczyć. Słyszę, że Polacy to wg narwanego Żyda Grossa antysemici. Słyszę, że Polacy kradną. Słyszę, że u nas same smutasy. Słyszę, że w Polsce to tylko bezhołowie... Słyszę i robię zdziwioną minę, bo to nie moja wina, że ktoś jest niewykształconym debilem. Niech się wstydzi ten kto robi, nie ten kto widzi.
A gońce się parszywce różnego autoramentu, gońcie się na drzewo, szydziliście z moich pradziadków, gdy jako jedyni bronili ustroju republikańskiego w Europie, szydziliście wtedy, gdy ratowaliśmy wam tyłki przed Turkami...
Nie muszę chyba mówić, że mam tu na myśli media pewnego polsko-żydowskiego koncernu medialnego z Czerskiej, które wzięły sobie za cel od urodzenia każdemu Polakowi wtłuc do głowy, że powinien przepraszać za to, że jest antysemitą (ludzie, co za absurd!), leniem i wałkoniem. Panowie, naprawdę, idźcie gdzie indziej.
Poniżej film, który pięknie referuje naszą historię. Ostatnie sekundy oczywiście do bani - koniec historii, spełnienie się ponadtysiącletniej historii Polski w prezydenturze niejakiego Bolesława Wałęsy i w Anschlussie do Europejskich Sowietów.
wtorek, 29 stycznia 2008
[29 I 2008] wtorek, św. Anieli Merici, dziewicy i bł. Bolesławy Marii Lament, też dziewicy
Autor:
Maciej Gnyszka
o
1/29/2008 10:14:00 PM
Etykiety: aborcza, giełda, nostalgia, polityka, społeczeństwo, studiowanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz