środa, 23 stycznia 2008

[23 I 2008] środa, błogosławionych Wincentego Lewoniuka i Towarzyszy, męczenników z Pratulina

co się stało się?
oj, dziś dzień wieeelu przygód! Po pierwsze - oddanie Baukonstruktion. Pangrzyzga od rana na nogach, bo Daniel pojechał wcześniej na wydział, drukować ostatnią planszę (tę, w której wczoraj odkryłem błędy pewnego Autora...), byliśmy zatem w kontakcie, mogłem dziś później wyjechać, bo dopiero na 9:00, więc spokojnie się ogoliłem, wypachniłem, najadłem za wsze czasy, ubrałem porządnie i ruszyłem. Plansza dzięki Bogu wydrukowała się znakomicie, jeszcze parę godzinek i o 11:00 rozpoczęliśmy prezentację (tym razem byliśmy pierwsi, choć profesorowie przebąkiwali coś, że może jednak zaczną od innego piętra przeglądać prace... - pamiętacie jak to na przeglądzie byliśmy ostatni, rozwiesiwszy się jako pierwsi?). Najpierw pogaworzyłem o tym, że cel projektowy (relatywnie niska cena lofta przy zachowaniu wysokiego standardu) oparliśmy głównie o rozeznanie obecnej sytuacji na rynkach finansowych w związku z kryzysem w segmencie kredytów subprime w USA (he he...) itd. Potem Daniel zapodał nawijkie o materiałach, szczegółach konstrukcji, etc. Pitu, pitu, 10 min. na prezentację się skończyło, chłopaki przechodzą do krytyki... a tu! A tu co? A tu pochwały! Że klatka schodowa mądrze rozwiązana, że materiały wybornie dobrane, że instalacje też w porządalu, etc. Każdy, komu choć trochę opowiadałem o tym przedmiocie i nastawieniu Profesorów do moich współpracowników z grupy, wie jakim było to dla mnie szokiem. No i cóż - reasumując, byli bardzo zadowoleni, jeśli nie zaszokowani. Bogu dzięki.
Potem trochę poklikałem w Komputerraumie (Rockefeller ganiał za ropą, a ja ganiam za klikami...), pomogłem nieco Danielowi w Baukonstruktion z zeszłego semestru i poszliśmy z Kasią na sentymentalną kawę do kawiarni na parterze. Pierwszy raz (i ostatni) byliśmy tam na początku października... potem zaczęło się piekło. Dziś znów mogliśmy sobie przycupnąć, wrzucić na luz i pogadać. A o czym pogadaliśmy? To chyba jasne - ponarzekaliśmy sobie na Niemców, a jak!
Następnie, miała Kasia oddanie swojej urbanistyki u prof. Mecka (tak, tak, tego mojego idola od mostu mieszkalnego). Kasia miała pewną niefortunną współpracowniczkę Ulrykę, która rozpoczęła prezentację... Niestety, gdyż daru pięknego prezentowania wyraźnie nie posiadła, czerwieniąc się i przepraszając za to, że żyje. Pangruszka równocześnie modlił się na Różańcu by Kasiną prezentację wspomóc, jednakowoż Ulryka pod wpływem niewygodnych pytań jednego z profesorów nie dawała rady. Ja natomiast dawałem Kasi znaki, by pokazała chłopakom co to znaczy polska urbanistyka. Chłopaki skończyli, pangruszka oddalił się w cień (słońce grzało niemiłosiernie), był w trakcie trzeciej tajemnicy chwalebnej (Zesłanie Ducha Świętego), gdy nagle prof. Meck prosi go o komentarz do pracy koleżanek...! No, no... w sam raz modlitwa o dary Ducha Świętego, zacząłem pracę analizować, pitu-pitu, pierdu pierdu, to pochwaliłem, co inne wytknąłem - musiałem trochę poszukać dziury w całym. Meck był zadowolony, Kasia mam nadzieję że też.

niemiecka degrengolada
Tawfiq dziś mnie spytał kto to jest na pulpicie mojego laptopa. Jako, że nie wiedział kim był św. Josemaria Escriva, to troszkę Mu opowiedziałem, także o Opus Dei. Spytał czy jestem wierzący. Jasne, jestem katolikiem. Tawfiq poklepał mnie po plecach i mówi: Dobrze, bardzo dobrze, Maciej. Doszliśmy później do wniosku, że niemieckie społeczeństwo jest zdegenerowane. W ten sposób zgodzili się na moment katolik i praktykująco/niepraktykujący muzułmanin.

niemieckie przepisy
natomiast na zajęciach z Bauorganisation dowiaduję się o tym, że niemiecki prawo jest pełne rozsądku i mądrości, szczególnie, gdy wprowadza minimalne i maksymalne wynagrodzenia dla architektów i inżynierów budownictwa, dzięki czemu nie ma konkurencji i projekty są lepsze.
Powtórzę dla tych, którzy nie uwierzyli: dzięki braku konkurencji projekty są lepsze. Powtórzyć jeszcze raz?
Rozmawiałem na temat niemieckiego prawa budowlanego z Michaelem z Schackstrasse, który ma kancelarię prawną (notabene, Olo Zioło powiedział kiedyś, że Opus Dei, to klub dla prawników... coś w tym jest!) i zajmuje się m.in. prawem budowlanym. Mówię do Michaela: Michael, aber das ist doch Sozialismus! Krótka, rzeczowa odpowiedź specjalisty, który bez mrugnięcia okiem z kamienną twarzą odrzekł: Ja Maciej, das ist doch Sozialismus!
W ten sposób europajaców można by przyrównać do entuzjastów sojuszu polsko-sowieckiego.

pan Węcławski rezygnuje, pan Obirek patrzy, a pan Bartoś klaszcze
jak już pewnie wszyscy wiedzą z onetu, niejaki pan Tomasz Węcławski dokonał w grudniu aktu apostazji, tj. oficjalnego odejścia z Kościoła Katolickiego, tj. po prostu otwarcie wyznał herezję i odmówił jej odrzucenia. Zdarza się. Gorszący jest jednak jubel, który wokół tego się dzieje i postawa Tygodnika Powszechnego, który wywiad z ww. opublikował. Otóż, niejaki Sporniak Artur, kandydat na herezjarchę oraz gorszyciel nr 1, napisał tekst nt. wykładów pana Węcławskiego (wygłoszonych w ramach Pracowni Pytań Granicznych - brzmi co najmniej jak Klub Poszukiwaczy Sprzeczności...), w którym to stwierdza między innymi, że poglądy autora zasługują na uwagę, gdyż w Polsce są nowatorskie. Hahahahaha! Panie Sporniak, mam dla Pana dwie rady, którymi kiedyś już chciałem się podzielić:
- skończ pan zgrywać katolika,
- skończ pan nazywać nowinkami herezje potępione setki lat temu na pierwszych soborach ekumenicznych.
Inną sprawą jest to, jak decyzję o opublikowaniu tekstu tłumaczy ks. Boniecki - redaktor naczelny ww. piśmidła (w 49% kontrolowanego przez koncern ITI komuszków Wejcherta i Waltera...). Otóż, mówi on że podjęli trudną decyzję towarzyszeniu człowiekowi w trudnej decyzji o apostazji. Cytuję z pamięci. To zaraz, to jak to jest? To pan Węcławski nie wystawia swej duszy na potępienie? Czy przyjmując herezję pan Węcławski popełnia bohaterski czyn? Czy ks. Boniecki uważa za stosowne towarzyszenie Mu, czy raczej apostolstwo i odwodzenie od karygodnej i strasznej decyzji? Jeśli jest się katolikiem, odpowiedzi na te pytania są jasne. Jeśli się nie jest, wtedy trzeba sprawdzić w Tygodniku Powszechnym jaka odpowiedź jest prawidłowa.
Otworzyłem na Forum Frondy wątek na ten temat - szybko stał się bardzo popularny. Polecam, naprawdę poważna i pouczająca dyskusja. Pojawiła się także i pewna hipoteza wysunięta przez jedną z forumowiczek Frondy, że ponoć pan Węcławski - podobnie zresztą jak pan Obirek, o czym wiedzą nieliczni wtajemniczeni - zapadł na pewną bardzo popularną chorobę wśród panów po czterdziestce. Jaka to choroba? Odpowiedź może kogoś zgorszyć, więc publicznie nie podaję. Wówczas cała teoryja zarówno pana Węcławskiego, jak i Obirka (tu mamy z tego co pamiętam pewność) - to marna racjonalizacja dość prostego problemu osobistego.

link do artykułu na Onecie:
http://wiadomosci.onet.pl/1678331,11,item.html
link do forum Frondy:
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=1446893

dobranocka
dobranocka, zgodnie z obiecanką, jest w poście poniżej.

klyken, klyken - wielka prośba (powtarzam, żeby nikogo nie ominął cynk)
moje miłe żabeczki, co miesiąc teraz będę miał jeszcze stały wydatek na pogotowienaukowe.pl, moją i Macka firmę, o której pewnie czytaliście już w gazetach. Jeśli nie - zapraszam na naszą stronę do działu Newsroom: http://www.pogotowienaukowe.pl/ . Jesteśmy jedynymi legalnymi brokerami studenckich usług edukacyjnych - w związku z tym też firma wymaga od nas inwestycji, z którymi nie nadążamy. Jako, że dojdzie mi do comiesięcznych wydatków kolejny - a mając za pasem zakładanie rodziny, domów budowanie, dzieci utrzymywanie, otwieranie nowych innowacyjnych (a jakże!) byzmesów - nie chciałbym uskramniać mojego dotychczasowego budżetu regularnych, comiesięcznych inwestycji. Z tego względu potrzebuję dodatkowych 25 klików dziennie. Jeśli ci, którzy dotychczas nie klikali w reklamy Google'a mogliby zacząc; ci zaś, którzy dzielnie klikają, ale mieliby możliwość ze dwa razy, albo i trzy dziennie (albo i z paru komputerów taką operację przeprowadzać) - byłbym bardzo zobowiązany.

myśl na dziś
Rozmyślałeś, że twoje powołanie jest jak te skorupki, które kryją w sobie nasionka. Przyjdzie czas, kiedy ziarna zapuszczą korzenie licznie i jednocześnie.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 972

Brak komentarzy:

ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO