dobranocka
skończyłem pracę i zabieram się za bloga! Proszę zobaczyć, jak dzielna Jola spławia zalotnika z miłości do panagruszki:
obiecanki
tak, jak obiecałem - chcę tego dotrzymać - omówię w jednym z najbliższych blogów parę arcyciekawych zagadnień z maili i komentarzy (przy okazji gratuluję Koledze sporadycznemu zacięcia!). Jednak w obecnej sytuacji - którą pokrótce nakreślę poniżej - skupienie i trafne ujęcie przeróżnych zagadnień jest bardzo ciężkie. Po czwartku powinienem być w lepszej kondycji - jutro bowiem oddajemy Baukonstruktion, w czwartek zaś Baupraxis Oekonomie. Na piątek muszę przygotować do biura (tak, mowa o PADOPLANIE) zestawienie - co robiłem każdego dnia pracy od połowy października 2007. Czy dużo tu mają biurokracji? Nieeee... skądże!
Aha - obiecuję, w miarę możliwości regularnie, zamieszczac dobranocki z Bollywoodu specjalnie dla Czytelników! Jejejeje!
sytuejszen
sytuacja jest taka, że wczoraj cały dzień męczyliśmy się z wydrukami (przy okazji - nikomu nie polecam programu VectorWorks), dziś od rana na wydziale - wydrukowaliśmy ostatnie trzy plansze. Oczywiście nie wszystko poszło tak, jak można by się domyślać, dlatego musiałem wziąć cztery do domu, by je ręcznie dopracować (dorysować niektóre kreski) - bawiąc się przez 2 wieczorne godziny w konserwatora zabytków. Po drodze był wykład z Bauphysik, potem konsultacja u Prowadzącego - dra Wernera (okazało się, że ma w Polsce kumpla - prof. dra Jana Radona), z którym wymieniliśmy parę niegrzecznościowych uwag na temat socjalistów i socjologów. Godzina piętnasta z haczykiem - sprawdzam notowania... i oczom nie wierzę! Ben nas uratował! Potem powrót do domu, zakupy porządne (od dwóch dni nie mam chleba) i pichcenie obiadu - wyborne mieloniaki! Zamiast warzyw kupiłem szpinak (jako drugie opakowanie warzyw), więc zamroziłem dla Oleńki, bo owego szajsu świadomie jeść pangruszka nie budziet!
I tak do teraz... bo okazało się - znów, nie chcę na nikogo narzekać, ale... - że rzuty naszego budynku Ktoś spitolił po maksie, czego nie zauważyłem likwidując godzinami (po raz kolejny) inne błędy tegoż Autora... Efekt jest taki, że jutro zamiast spokojnie w końcu się wyspać, lecę na rano, by mieć szansę na 3 godziny przed oddaniem wydrukować naszą pierwszą, pokazową planszę!
Czytelniku, co możesz zrobić?
kochani moi, klikacie jak najęci, nawet Google mi teraz pokazuje 103% klików w stosunku do wyświetleń strony (widziała Pani taki czajnik?)! Zanim Was po raz trzeci zachęcę do klykania (przez cały tydzień będę kopiował ten tekst, żeby każdy się z nim spotkał), napiszę Wam o czym jeszcze pomyślałem!
Pomyślałem sobie, że warto by poreklamować bloga - a co! Jeśli nie wstydzicie się tego, że te popierdółki moje czytacie, to polećcie bloga znajomym, rodzinie, ciotkom i pociotkom! Albo na jakimś forum o nim napiszcie, a jakże! Przy okazji zaś zawsze można popromować www.pogotowienaukowe.pl Yeah!
kliken, kliken - wielka prośba (powtarzam, żeby nikogo nie ominął cynk)
moje miłe żabeczki, co miesiąc teraz będę miał jeszcze stały wydatek na pogotowienaukowe.pl, moją i Macka firmę, o której pewnie czytaliście już w gazetach. Jeśli nie - zapraszam na naszą stronę do działu Newsroom: http://www.pogotowienaukowe.pl/ . Jesteśmy jedynymi legalnymi brokerami studenckich usług edukacyjnych - w związku z tym też firma wymaga od nas inwestycji, z którymi nie nadążamy. Jako, że dojdzie mi do comiesięcznych wydatków kolejny - a mając za pasem zakładanie rodziny, domów budowanie, dzieci utrzymywanie, otwieranie nowych innowacyjnych (a jakże!) byzmesów - nie chciałbym uskramniac mojego dotychczasowego budżetu regularnych, comiesięcznych inwestycji. Z tego względu potrzebuję dodatkowych 25 klików dziennie. Jeśli ci, którzy dotychczas nie klikali w reklamy Google'a mogliby zacząc; ci zaś, którzy dzielnie klikają, ale mieliby możliwośc ze dwa razy, albo i trzy dziennie (albo i z paru komputerów taką operację przeprowadzac) - byłbym bardzo zobowiązany.
giełda jutro
wbrew pozorom, Ben nas nie uratował. Parkiety USAńskie wprawdzie podniosły się z kolan po decyzji FEDu (Nasdaq z -4%), ale ostatecznie dzień zakończyły -1,06% i -2,01% (Dow Jones i Nasdaq). Co to znaczy? Znaczyć może wszystko. Jak zwykle czekamy na skośnookich panikarzy i resztę świata. Z jednej strony nadzieja na kolejny dzień odwrotu (dzisiejsza sesja spełnia tę definicję aż nadto, kwestia tylko tego, czy teza ta znajdzie potwierdzenie dalej), z drugiej - już nie raz okazywało się, że podniecenie rynków poczynaniami brodatego Bena trwać może tylko parę godzin.
Reasumując: albo spadnie, albo wzrośnie, jak nie - to boczniak.
myśl na dziś
Z całego serca czcij swego ojca,
a boleści swej rodzicielki nie zapominaj!
Pamiętaj, że oni cię zrodzili,
cóż im zwrócisz za to, co oni tobie dali?
Syr, 7, 27-28
wtorek, 22 stycznia 2008
[22 I 2008] wtorek - ostatnia odsłona
Autor: Maciej Gnyszka o 1/22/2008 09:32:00 PM
Etykiety: giełda, pogotowie naukowe, studiowanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz