niedziela, 27 stycznia 2008

[27 I 2008] III Niedziela Zwykła

ciężki dzień
dziś pracowity dzień! Jak nigdy. O 9:00 na Mszy Świętej, a potem na Wydziale, nauczając fizyki budowli. Mieliśmy zacząć o 10:15, ale nikt nie miał karty magnetycznej, więc dwie osoby pojechały na Studentenstadt do Nory po kartę, a reszta - z resztą poszliśmy do Cafe Park. Wypiłem dobre kapuczino, pogaworzyłem, a przy okazji poopowiadałem trochę o życiu katolika. Bardzo się cieszę, bo wprawdzie nikt nie skorzystał z mojego zaproszenia na dzisiejszą Mszę Świętą (Dominik był na lotnisku, Stefanowi synek zajął się wymiotowaniem, etc.), ale po pogaworzeniu chłopaki zapowiedzieli obecność za tydzień, wśród nich zaś kolega muzułmanin, tzn. taki muzułmański tygodnikopowszechnik - miłośnik dialogu, wyciszenia przy religijnej muzyce, etc. Mam nadzieję, że liturgia przeniknie Go do szpiku kości i powali na kolana. Jejejeje! Pewnie spotkamy się w sobotę, żebym wprowadził chłopaków, wytłumaczył co będzie się działo, etc. Pomódlcie się w tej intencji, bo w kraju, w którego najbardziej katolickiej części ludzie myślą, że różaniec to taka katolicka ozdoba na szyję, zaproszenie kogoś na Mszę to naprawdę sukces!

kliken, kliken - wielka prośba (powtórzę jeszcze tylko parę razy, bo dużo nowych Czytelników wpadło ostatnio)
moje miłe żabeczki, co miesiąc teraz będę miał jeszcze stały wydatek na pogotowienaukowe.pl, moją i Macka firmę, o której pewnie czytaliście już w gazetach. Jeśli nie - zapraszam na naszą stronę do działu Newsroom: http://www.pogotowienaukowe.pl/ . Jesteśmy jedynymi legalnymi brokerami studenckich usług edukacyjnych - w związku z tym też firma wymaga od nas inwestycji, z którymi nie nadążamy. Jako, że dojdzie mi do comiesięcznych wydatków kolejny - a mając za pasem zakładanie rodziny, domów budowanie, dzieci utrzymywanie, otwieranie nowych innowacyjnych (a jakże!) byzmesów - nie chciałbym uskramniać mojego dotychczasowego budżetu regularnych, comiesięcznych inwestycji. Z tego względu potrzebuję dodatkowych 25 klików dziennie. Jeśli ci, którzy dotychczas nie klikali w reklamy Google'a mogliby zacząć; ci zaś, którzy dzielnie klikają, ale mieliby możliwość ze dwa razy, albo i trzy dziennie (albo i z paru komputerów taką operację przeprowadzać) - byłbym bardzo zobowiązany.

czy trzeba studiować?
niekiedy mam wrażenie, czytając jakiś tekst, że ktoś śledzi moje myśli i co lepsze wykrada dla siebie. Tak było ostatnio, gdy jak co tydzień z wypiekami na twarzy czytałem nowy numer Najwyższego Czasu (pamiętacie - w grudniu zamówiłem prenumeratę elektroniczną na http://nczas.com/). Chodzi o felieton niejakiego Janusza Korwin-Mikkego, który pisał o najwyższym od lat wskaźniku studiowalności w Polsce. Co tu dużo gadać - temat chciałbym rozwinąć, bo myślałem o tym problemie jakiś czas temu.
Otóż - ludziom ostatnio ubzdurało się, że trzeba studiować. Kto nie studiuje - przegrał życie! W ten sposób prawie wszyscy studiują. Sprawę coraz bardziej - po doświadczeniach niemieckich - zaczynam pojmować jako efekt inżynierii społecznej. Taki bowiem trend wydaje się być zbieżny z linią Rewolucji. W Niemczech na przykład dzieciaki nie mieszkają z rodzicami już na studiach, kto mieszka ten przegrał życie, a najlepiej gdy wyjeżdża do innego miasta, mieszka z murzynem, z którym dzieli łoże i co trzy miesiące murzyna wymienia (bo teraz kocha innego). Ludzie owi pozbawieni są tradycyjnego umocowania w rodzinie i jako tacy są niezmiernie łatwi do manipulowania. Gdybyście wiedzieli w jakie bajki, z jaką łatwowiernością wierzą moi koledzy i koleżanki z obu niemieckich wydziałów - złapalibyście się za głowę i błagalibyście Donka na kolanach, żeby podpisał unijny akt apostazji! O tym będzie mowa pewnie kiedy indziej.
Tymczasem, studia w większości przypadków to żadne studia. Zapraszam na spacer na Krakowskie Przedmieście - lans na całego. Studiowanie u dziewczyn polega na chodzeniu po sklepach i chodzeniu na manify i do klubów, a chłopaki trudnią się głównie pyfkiem spijania i debatowaniu nad tym, co by tu zrobili, ale nie zrobią, bo muszą szorować w wakacje zmywaki w Irlandii.
Reasumując - marzy mi się sytuacja wolności. Bo wolni jesteśmy moi mili - i wolność tę najlepiej uświadamia nam Kościół. Jedyny obowiązek, to być świętym. Z nim się wiąże oczywiście cały zestaw konkretnych obowiązków, ale nie ma wśród nich obowiązku odbębnienia 10 sesji i udawania, że się uczy i pisze się pracę badawczą. Nie ma w nim obowiązku najpierw skończenia studiów, a potem małżeństwa. Człowiek, który bierze się ze świętością za fraki ma tak naprawdę to gdzieś - jego zadaniem jest realizować Wolę Bożą. Nie wszyscy z pewnością są powołani do studiowania. Na świecie potrzebni są także strażacy, piekarze, stolarze, budowlańcy i miliony innych ludzi, którzy studiów kończyć nie muszą (swoją drogą wiele kierunków po prostu demoralizuje i robi z człowieka pysznego nieroba).
Dlatego może lepiej byłoby, gdyby wielu ze studiów po prostu zrezygnowało - chłopaki niech zajmą się stawaniem prawdziwymi mężczyznami, zdobywając cnoty ludzkie i nadprzyrodzone właściwe mężczyznom, niech będą silni, niezależni, odważni i wytrwali. Po kiego grzyba w społeczeństwie zmanierowane lalusie po studiach, które nic robić nie potrafią, oprócz wymagania, by mieć wysoką pensję, bo ściągali na 10 sesjach? Dziewczynom radzę to samo. Nie wszystkie macie obowiązek studiować - stawajcie się kobietami, zdobywajcie swoje cnoty, bądźcie piękne, wrażliwe, mądre i dzielne!
Marzy mi się taka sytuacja - bo póki co owocem studiów są lalusie i laleczki, które boją się podejmować poważne decyzje, boją się mieć dzieci, boją się oddać nawet sobie nawzajem, są bojaźliwi, leniwi i zdziecinniali.
W życiu nie chodzi o skończenie studiów i zaspokojenie szaleńczej wizji rodziców, tylko o świętość. A czy będzie się świętym śmieciarzem, czy świętym profesorem - to jest naprawdę sprawa drugorzędna.

przykład
miałem kiedyś takiego znajomego, który mieszkał przelotnie w mojej miejscowości, gdyż właśnie tam - jak się potem okazało - stacjonowała jego ekipa budowlana. Służyliśmy razem do Mszy Świętej, aż pewnego razu spotkaliśmy się w pociągu i pogadaliśmy dłużej. Co się okazało? Chłopak z Mazur. Z rok starszy ode mnie, jest strażakiem w OSP u siebie w gminie, do Warszawy przyjechał, bo narzeczona kończy tu studia na biotechnologii, on zatem pieniądze które zarobił jako strażak włożył na lokatę, przyjechał i zatrudnił się na budowie. Haruje jak dziki osioł, pieniądze oszczędza jak asceta, pół zęba już nie ma bo cegła kumplowi się obsunęła, niedługo ślub, a nie chcąc siedzieć rodzicom na głowie - mają jeszcze rodzeństwo - zbierają na mieszkanie. Codziennie widujemy się na Mszy, na którą przychodził po pracy. Studiów nie skończył, doskonali się w fachu strażaka, robi kursy i egzaminy, bo chce awansować do profesjonalnej PSP. Pangrzyzga siedział i słuchał jak urzeczony - bowiem któryś raz w życiu spotkał prawdziwego mężczyznę, który wprawdzie może nie wie co tam Sławuś Sierakowski nabazgrolił w ostatniej Krytyce Politycznej, ale wie o co w życiu chodzi i z życiem za bary wziąć się potrafi.
Jeszcze ten temat niedługo poruszę - bo nienormalność obecnych czasów jest naprawdę dojmująca!

inwestycje
tymczasem - jutro kolejna sesja na giełdzie. Jak mówiłem - na dwoje babka wróżyła, będziemy mieli dość ważną próbę sił. To w krótkim terminie. W długim natomiast - wciąż ważne pozostaje pytanie o prawdopodobieństwo globalnej recesji... Cóż zatem powiedzieć? Inwestora poznaje się nie po tym jaką wartość portfel ma w trakcie inwestycji, tylko po tym, jaką ma wartość w chwili jej zakończenia. Dlatego dla jednych obecne spadki to życiowa tragedia - dla innych życiowa szansa, o którą modlili się cały 2007 rok. Jak widać po saldzie wpłat i wypłat z TFI - tych pierwszych wśród klientów funduszy inwestycyjnych jest chyba większość. W grudnio saldo wyniosło wg Rzeczpospolitej aż -10 mld PLN. Kwota sama w sobie duża nie jest, coś takiego można opylić w parę dni przy dobrych wiatrach, natomiast w zestawieniu danymi z poprzednich miesięcy - jest to rzeczywiście lawina umorzeń... Cóż, obawiam się, że ci sami klienci wrócą na najbliższej górce, gdy doradca w końcu podniesie słuchawkę i zachęci do kupna jednostek, bo ponoc hossa wróciła.
Póki co - indeksy jedynej giełdy działającej w niedzielę, tj. giełdy w Tel Awiwie (TASE) - zakończyły dzień na -1,3%. Ale nie ma co się przejmować - jak słusznie zauważył ktoś na forum Parkietu - to kara za to, że handlują w niedzielę.

myśl na dziś
dziś kolejna odsłona Credo - w zeszłym tygodniu już je zamieszczałem, dziś kolejna odsłona - bo i inne ilustracje. Proszę zwrócić uwagę na siłę, która emanuje we fragmencie od momentu (...) crucifixus est (...)!

Brak komentarzy:

ciekawostki:

Pierwsze w Polsce profesjonalne szkolenie giełdowe!
Aktualny PageRank strony maciejgnyszka.blogspot.com dostarcza: Google-Pagerank.pl - Pozycjonowanie + SEO