gorzki żal
dziś dostałem maila od pana gugla, który mi napisał, że coś czytelnicy mie za dużo klikajo i z tego względu wspomniany pan obraził się i już nie będzie dawał swoich reklam na stronę panagruszki. Cóż powiedzieć - dobrze nam się współpracowało, nie powiem. Postaram się przeprosić panagugla i może reklamy wrócą. Póki co - myszki pewnie cieszą się z odpoczynku.
gorzkie żale
pamiętacie to wykonanie Gorzkich Żali z youtube'a, które wrzuciłem? Otóż, jako szef Fundacji Popularyzacji Gorzkich Żali ogłaszam, że najlepsi w wykonywaniu Gorzkich Żali nie są wcale odglancowani chórzyści, lecz wiejskie baby. Każde inne wykonanie, jest po prostu cienkie jak nie powiem co. Zresztą to chyba jasne, że Gorzkie Żale powinno się wykonywać w kościele a nie w filharmoniach... Reasumując - proszę zwrócić uwagę na różnicę między wykonaniem tego górala, a innych śpiewaków na scenie w poście sprzed paru dni.
historiozofia
okazało się - wcale się nie zdziwiłem - że w Instytucie Socjologii UW panuje podobna historiozofia, jak na LMU w Monachium. Temat podrążę, ale pogląd można streścić następująco: historia dzieli się na dwie części - przed i po Holokauście. Kto twierdzi inaczej jest antysemitą i budzi oburzenie. Z przymusu piszę o tym skrótowo, ale rozwinę tę myśl szerzej innym razem.
dobranoc Głowo Święta
jest jeszcze taka pieśń wielkopostna, którą odkryła moja Oleńka. Dobranoc, Głowo Święta. Poniżej zamieszczam nagranie i tekst:
1. Dobranoc, Głowo święta Jezusa mojego,
Któraś była zraniona do mózgu samego.
Dobranoc Kwiecie różany,
Dobranoc Jezu kochany, dobranoc!
2. Dobranoc, włosy święte, mocno potarganę,
Które były najświętszą Krwią zafarbowane.
Dobranoc...
3. Dobranoc, szyjo święta, w łańcuch uzbrajana,
Bądź po wszystkie wieczności mile pochwalona.
Dobranoc...
4. Dobranoc ręce święte, na krzyż wyciągnione,
Jako struny na lutni, gdy są wystrojone.
Dobranoc...
5. Dobranoc, boku święty, z którego płynęła
Krew najświętsza, by grzechy człowieka obmyła.
Dobranoc... .
6. Dobranoc, Serce święte, włócznią otworzone,
Bądź po wszystkie wieczności mile pozdrowione.
Dobranoc...
7. Dobranoc, nogi święte, na wylot przeszyte,
I tępymi gwoździami do krzyża przybite.
Dobranoc...
8. Dobranoc, Krzyżu święty, z którego złożony,
Jezus; w prześcieradło białe uwiniony.
Dobranoc...
9. Dobranoc, grobie święty, najświętszego Ciała,
Który Matka Bolesna łzami oblewała.
Niech Ci będzie cześć w wieczności,
Za Twe męki, zelżywości,
Mój Jezu!
myśl na dziś
Jezu, powrozami grubymi *Od swawolnego żołdactwa związany, *Jezu mój kochany!
Gorzkie Żale, Część I, Lament duszy nad cierpiącym Jezusem
piątek, 29 lutego 2008
[29 II 2008] piątek
Autor: Maciej Gnyszka o 2/29/2008 10:46:00 PM 0 komentarze
czwartek, 28 lutego 2008
[28 II 2008] ćvartek, wczoraj 250. post!
a co to?
moi mili, w związku z wczorajszym świętem, tj. dokładnie 250-tym postem w historii mojego blogowania - dziś postu nie budziet. Tylko myśl na dziś. A co!
myśl na dziś
Jezu, całowaniem zdradliwym *Od niegodnego Judasza wydany, *Jezu mój kochany!
Gorzkie Żale, Część I, Lament duszy nad cierpiącym Jezusem
Autor: Maciej Gnyszka o 2/28/2008 09:49:00 PM 0 komentarze
środa, 27 lutego 2008
[27 II 2008] środa
opad rąk
śmieszna sprawa, moi mili, po prostu śmieszna. USA zagrożone recesją, stagflacją i innymi tajemniczymi rzeczownikami, a Polacy to odchorowują... Jasne, jasne, gospodarki są powiązane, globalizacja... ale bez przesady. Prognoza tempa wzrostu PKB dla nas, to śliczne 4%-5%, co oznacza że spółeczki rodzime będą się rozwijać, a nie zwijać, a akcje z tego tytułu rosnąć, nie tanieć powinny. Tyle teoria. Praktyka pokazuje jednak, że rodzimi inwestorzy są rzeczywiście mocno wystrachani, wśród małych spółek rzadko kiedy handel rusza wraz z otwarciem giełdy. Długo arkusze pozostają puste, albo zapełnione kiepskimi zleceniami... To zwiastuje zwrot, i zwrot ten będzie niespodziewany - teoria jest po stronie byków. Stracą jak zwykle ci, którzy kierują się emocjami. Najpierw kupili na górce, wywalili ze stratą, a gdy zacznie się odbijanie, ze strachu wejdą dopiero koło następnej górki.
Swoją drogą dzisiejsze dane o handlu w USA kiepściutkie - to fakt. Ben Bernanke jednak występował i zadziałał kojąco na amerykańskich inwestorów, czego wynikiem jest kolejny dzień zakończony wzrostem jankeskich indeksów. My powtarzamy schemat z wczoraj i przedwczoraj.
artyździ
dziś wieczorem na wykładzie monograficznym prof. Juszczaka z Instytutu Historii Sztuki UW, na który zaprosił mnie nieoceniony Trwogadam, tj. doktorant Profesora, a mój stary kumpel! Oglądaliśmy Zaćmienie Antonioniego, rocznik 1962. Film wysmakowany, wspaniałe kadry - fakt. Piękna dama w roli głównej, aż nie mogłem się Panu Bogu nadziękować za kobiety, które stworzył. No i za tę Jedyną, do której od razu po zajęciach zadzwoniłem, bo patrząc na ową damę, myślałem o Oleńce. No, ale nie o tym ma być mowa.
Mowa jest o artyździe. Sztuka sztuką, moje żabki, kiedyś też nie rozumiałem, że artysta przede wszystkim jest człowiekiem. Kiedyś myślałem, że przede wszystkim jest artystą. Otóż, nie. Choć film był wspaniały, to pomyślałem sobie, że to wielka szkoda, że wśród artystów tylu komunistów, ateistów, barłożników i in. ludzi porozbijanych i zagubionych, którzy ze swoich grzechów robią cnotę. Bo we wmawianiu tej cnoty są dobrzy... i mało kto później może im pomóc, bo nawet sami w tę bujdę uwierzyli.
To dość dziwne wyznanie w moich ustach, przeszłego awangardzisty i nonszalanta malarskiego i poetyckiego, ale dochodzę od dłuższego już czasu do wniosku, że sztuka bez Boga, sztuka bez wiary, to w ogromnej mierze rozpacz, zgorszenie i tuba dla namiętności. Bóg jest dawcą Piękna. A duchy są - jak wiadomo dwa. Nie ma ducha-obojnaka.
Wracając do Antonioniego. Piękne ujęcia, wyborna fabuła, piękni aktorzy i wielkie sceny! Obowiązkiem jednak artysty nie jest tylko skrytykowanie i ukazanie tego, że np. społeczeństwo konsumpcyjne jest złe, albo staliśmy się monadami wirującymi wokół siebie, bez możności połączenia, cytując fragmenty wykładu prof. Juszczaka. Proszę sobie krytykować - jasne. Krytyka jednak musi prowadzić do wniosków, do wskazania dróg wyjścia z zastanej, skrytykowanej sytuacji. Tego jednak ani Antonioni (nie wiem kim był, być może kolejnym zblazowanym artystą), ani jego bohaterowie nie dają (mowa oczywiście o Zaćmieniu; jest jedna scena wprawdzie, gdzie przed cudzołóstwem bohaterka przez okno tęsknym wzrokiem odprowadza dwie siostry zakonne).
Nie mam nic do Antonioniego, jego wspaniały film to tylko iskra, która skłoniła mnie do sformułowania tych ogólnych myśli. Artystę bowiem, jak każdego innego, czeka najpierw śmierć, a potem Sąd.
polecam
aha, no i polecam mój artykulik na http://amerykawybiera.blogspot.com/2008/02/czy-ameryka-wybiera.html o wyborach w USA.
proszę
proszę o modlitwę w intencji operacji Taty mojego kolegi, która będzie jutro (operacja).
wie ktoś?
wie ktoś może dlaczego od tygodnia nie działa strona www.upr.org.pl?
Leo i Radek
dziś mecz Polska-Estonia. Radek Majewski, kumpel mój z czasów grania w piłkę w trampkarzach MOS Pruszków, a potem ZNICZ Pruszków wszedł w drugiej połowie z numerem 19. Mówię Wam - Radek niedługo będzie naszym supersnajperem. Chociaż od dawnych czasów nic się nie zmienił i wciąż marzą mu się rajdy a la Maradona przez całe boisko...
myśl na dziś
Jezu, na modlitwie w Ogrójcu *Strumieniem potu krwawego zalany, *Jezu mój kochany!
Gorzkie Żale, Część I, Lament duszy nad cierpiącym Jezusem
Autor: Maciej Gnyszka o 2/27/2008 09:48:00 PM 1 komentarze
Etykiety: antonio, giełda, polecanko, studiowanie, sztuka, zaćmienie
wtorek, 26 lutego 2008
[26 II 2008] wtorek
Opatrzność raz jeszcze
nie chcę tu nikomu suszyć głowy, ale naprawdę dziś - kolejny raz - przekonuję się o tym, że najlepiej sprawy dzieją się wówczas, gdy ja robię tylko to, co powinienem, a wszystko inne układa się samo w najlepszym porządku. W ten sposób mój plan zajęć został dziś zoptymalizowany w stopniu - rzekłbym - superanckim, jakiego się nie spodziewałem! Wczoraj zresztą to samo. Jak to powiedział w przypływie kolega z wojska, a zarazem bojowo nastawiony ateista: Pan masz za dobrze z Tym u góry, Panie Ksiądz, wszystko Panu załatwi...
giełda raz jeszcze
oszaleli, czy jak? Dzisiejsza sesja, to odblask wczorajszej. Do 15:00 na parkiecie wszystko w porządku - nadchodzą dane, Polaczki robią w majty i sprzedają na wyścigi. Dziś wprawdzie opublikowano ważne dane makroekonomiczne (zarówno z rynku nieruchomości, które były lepsze od prognoz, ale i wartość inflacji, niestety kiepściutka). Ale nie znaczy to, żeby trzeba tak nerwowo reagować, moi mili inwestorzy... Nie wiem jak z obrotami, ale mamy ostatnio boczniaka na WIGach z malejącymi obrotami. Zanik obrotów świadczy o zbliżającym się zwrocie... czyli po naszemu - wybiciu. Są dwa główne rodzaje wybić - dołem i górą. Wolę to drugie, chociaż na wypadek pierwszego wyposażyłem się w trochę gotówki na tańsze zakupy...
TFI jednak kręcą się jak... patyczki w przeręblu i też poruszają się horyzontalnie. Takie życie! Gdzie te czasy, gdy stopa zwrotu przekraczała 10% miesięcznie!?
gdzie nasza ułańska fantazja ja pytam?
przypowieść
dziś - dzięki koledze z Filtrowej - zdałem sobie sprawę, że przypowieść o synu marnotrawnym odczytać można nie tylko jako przypowieść o synu, który wpuścił się w maliny, czyli po prostu zgrzeszył... ale i jako całe życie człowieka. Przecież na koniec i tak wracamy do Pana Boga, tylko że niektórzy bez skruchy.
Gorzkie Żale
chyba założę Fundację Krzewienia Gorzkich Żali! Nasze hasło to: Nie byłeś na Gorzkich Żalach - przegrałeś życie!
Zapraszam i polecam - co tydzień w niedzielny wieczór u Ciebie w parafii! Na rozgrzewkę proponuję krótkie wykonanie na placu przed Pałacem Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie. Dziś rozważamy Tajemnice Bolesne w Różańcu, więc i Gorzkie Żale są na miejscu. Wykonanie chwyta za serce.
myśl na dziś
Jezu, w ciężkim smutku żałością, *Jakoś sam wyznał, przed śmiercią nękany, *Jezu mój kochany!
Gorzkie Żale, Część I, Lament duszy nad cierpiącym Jezusem
Autor: Maciej Gnyszka o 2/26/2008 09:56:00 PM 0 komentarze
Etykiety: giełda, gorzkie żale, opatrzność
poniedziałek, 25 lutego 2008
[25 II 2008] poniedziałek, szał pingwina
Szary
Szary z Czarnobiałą
Czytelnicy szaleją
moi mili, chyba już wszyscy powracali z nart na lodowcu, bo klików tyle, że nie wiem, gdzie te dolary powkładam! Bardzo dziękuję.
Ameryka szaleje
Japończycy zachowali się w nocy na poziomie - porządny, równiutki trzyprocentowy wzrost! U nas zaczęło się od euforii na wszystkich indeksach, od WIG20, przez sWIG80 po starutki WIG. Siły jednak nie starczyło do końca dnia i zakończyliśmy w minorowych nastrojach. Oczywiście Euroland nie pomagał, Niemcy też się bali własnego cienia (DAX ciągle chciał tylko spadać). Cienizna jednym słowem, choć u nas sprzedaż detaliczna rośnie o 33% powyżej oczekiwań (tj. wzrost o 20%, oczekiwania na poziomie +15%) wg dzisiejszych danych. Strach napędził się sam, najwidoczniej także przed publikacją dzisiejszych danych z rynku nieruchomości w USA (ilość sprzedawanych domów). Dane okazały się wyśmienite - spadek sprzedaży jest niewielki, czterokrotnie lepszy, niż się spodziewano, więc Jankesi zafundowali sobie na wykresie podwójne dno i polecieli w kosmos. Kolejny już raz Europa w tyle, a Japończycy i Amerykanie się cieszą wzrostami swoich Nikkei'ów, Nasdaq'ów i innych. A nasze WIGi i DAXy lecą do piwnicy. Niech lecą gdzie chcą zresztą - moje spółeczki akurat zachowują się dobrze...
szał pingwina
o dzisiejszym dniu nie ma co za bardzo opowiadać. Codziennie mnożą się przede mną przeszkody, wyzwania, ale zaraz ujawniają się opcje wyjścia z nich, które okazują się jeszcze lepsze, niż planowałem. Nie ma to jak zaufać zupełnie Panu Bogu, serio. Samo wszystko się toczy, i to w najlepszym kierunku.
myśl na dziś
Jezu, za trzydzieści srebrników *Od niewdzięcznego ucznia zaprzedany, *Jezu mój kochany!
Gorzkie Żale, Część I, Lament duszy nad cierpiącym Jezusem
Autor: Maciej Gnyszka o 2/25/2008 10:03:00 PM 0 komentarze
Etykiety: giełda, koty, opatrzność
niedziela, 24 lutego 2008
[24 II 2008] III Niedziela Wielkiego Postu
biegiem, biegiem
oj, dziś pracowita niedziela, zarówno pod względem duchowym, ale i intelektualnym! Rano na Mszę Świętą do parafii, gdzie bardzo miło przywitali mnie dawno nie widziani ci i owi. Wspaniale było się znów spotkać! Później powrót do domu i śniadanie, a potem medytacja pod kierunkiem św. bpa Jana Sebastiana Pelczara. Nie muszę chyba mówić, że pod takim przewodnictwem było wybornie i bardzo owocnie. Potem praca nad socjologią aż do teraz z przerwą na telefony do Dziadków, obiad i herbatkę po nim z Rodzicami i... oczywiście Gorzkie Żale! Ach, współczuję tym narodom, które nie wykształciły albo nie zaimportowały do siebie tak wspaniałego i wzniosłego nabożeństwa! Od dziś, aż do wyczerpania - myśli na dziś pochodzić będą z Gorzkich Żali, które swoją drogą powinny dostać milion platynowych płyt!
pani, co odejść postanowiła
onet.pl, jak co niedzielę, raczy nas głęboko chrześcijańskimi artykułami. Tym razem artykuł o starszej pani, która postanawia umrzeć. Nie ma byłoby w tym nic szczególnie dziwnego - ot kolejne artykulidełko przetłumaczone z lewackiego Le Monde, tak aby dać coś do poczytania sfrustrowanym i znudzonym w niedzielę heretykom, niewierzącym, czy zwyczajnym komunistom. Sęk w tym, że jedno zdanie w owym propagandowym artykule zasługuje na szczególną uwagę! Przytaczam:
W latach 70. walczyłam o prawo do aborcji, a teraz walczę o eutanazję – powiedziała wówczas. – Pozwoliliśmy kobietom panować nad życiem, dlaczego więc mielibyśmy nie pozwolić ludziom panować nad śmiercią? To nonsens, nie rozumiem, dlaczego Francja odmawia mi tego prawa.
(http://wiadomosci.onet.pl/1470589,2678,1,starsza_pani_pragnie_odejsc,kioskart.html)
Co z tego wynika? Ano analogicznie do wałkowanej na blogu jakiś czas temu kwestii przyjmowania pojęcia orientacji seksualnej - jako konieczność zaakceptowania jako normy nie tylko pederastii, ale i pedofilii, zoofilii i innych zboczeń. W tym wypadku ze zgody na na aborcję, wynika nieuzasadniony sprzeciw wobec eutanazji, czyli konieczność zgody na nią, a w dłuższym terminie na kolejne barbarzyńskie wynalazki, w imię postępu...
Proszę bowiem pamiętać, że prawo pełni również rolę pedagogiczną. Nie myślcie, że w Niemczech nie słyszałem następującej argumentacji i podobnych: konkubinat i małżeństwo niczym się nie różnią, bo przecież tak samo rozliczają się z fiskusem.
giełda izraelska
a w Izraelu, który zawsze jako pierwszy rozpoczyna poweekendowe życie rynków finansowych, potężne wzrosty - potężne spodki w USA, na NASDAQ i S&P500 w piątek zrobiły na Żydach, jak widać wrażenie! Ale zaczekajmy aż wypowiedzą się Japończycy z resztą Azjatów, bo - może nie powinienem tego mówić, żeby nikt mnie nie posądził o antysemityzm - giełda izraelska znaczy tyle... tyle co i Strach Grossa w historiografii światowej.
http://www.tase.co.il/tase/
myśl na dziś (gwiazdki oznaczają pauzę)
Jezu, na zabicie okrutne, * cichy Baranku od wrogów szukany, * Jezu mój kochany!
Gorzkie Żale, Część I, Lament duszy nad cierpiącym Jezusem
Autor: Maciej Gnyszka o 2/24/2008 09:42:00 PM 0 komentarze
Etykiety: aborcja, eutanazja, giełda, gorzkie żale
[24 II 2008] III Niedziela Wielkiego Postu
halo, halo! Rozpisałem się wczoraj, co? W związku z tym, zapraszam dziś na 17:30 na Gorzkie Żale (to chyba standardowa godzina w polskich parafiach, prawda?).
Prócz tego, rzecz jasna do klikownictwa! Idę na obiad niedzielny! Do wieczora!
Autor: Maciej Gnyszka o 2/24/2008 12:24:00 PM 0 komentarze
Etykiety: gorzkie żale, polecanko
sobota, 23 lutego 2008
[23 II 2008] sobota, św. Polikarpa i bł. Stefana W. Frelichowskiego
zapomniałem
zapomniałem wczoraj poinformować o radosnym święcie, które obchodziliśmy wczoraj, a mianowicie, o święcie Katedry św. Piotra, Apostoła. Przypominam o tym z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że święto jest niszowe i słabo znane. Po drugie zaś z uwagi na debiut nowej książki niejakiego pana Bartosia, który miał przyjemność być dominikaninem i jawnym gorszycielem. Napisał książeczkę o swoim antyidolu, Janie Pawle II, którego pontyfikat poddał krytycznej analizie (skądinąd sam tytuł, gdzie te słowa ze sobą sąsiadują, już wiele mówi). Pan Bartoś w wywiadzie dla Onetu mówi, że prezentuje w książce spojrzenie na JPII, o którym się mówi na świecie, dyskutuje w gronie teologów, publicystów i komentatorów. Jednym słowem - pan Bartoś niesie kaganek (czy aby nie kaganiec?) oświaty pod polskie, ciemnogrodzkie strzechy.
A ja nawet czytać nie muszę, by wiedzieć, że chodzi o tezy ludzi przesiąkniętych postmodernizmem, niewiarą i marksizmem, którzy mówiąc że są katolikami oceniają Kościół wychodząc od zupełnie nieortodoksyjnych przesłanek. Proszę mi całe życie bajać, że to teologowie, publicyści i komentatorzy... Kimkolwiek są, ich opinia jest tyle ważna i poważna, co i nic.
wczoraj i Wielki Post
wczoraj ponowne odwiedziny na Filtrowej, tym razem celem spowiedzi i pogaduszek duchowo-planowych z Piotrkiem. Ze spowiednikiem, na którego dywanik wróciłem po ponad pół roku niebytności, zaczęliśmy Wielki Post z grubej rury - jako lektura Rozważania o życiu kapłańskim, św. bpa Jana Sebastiana Pelczara, polski odpowiednik wielkiego dzieła o. Garrigou-Lagrange. Porządna, świetnie napisana cegiełka. Nie muszę chyba mówić, że i tym razem opinia spowiednika okazuje się świetnie dostosowana do tego, czego naprawdę mi trzeba.
Do roboty, moi mili - już prawie trzy tygodnie Wielkiego Postu za nami. Proszę brać się za post, modlitwę i jałmużnę, lekturę duchową i inne praktyki. Żeby ten błogosławiony czas nie przeleciał przez palce.
a w ramach...
A w ramach poważnego zajęcia się swoją przyszłą zdolnością do wypłacania jałmużny, zachęcam do rozejrzenia się za jakimiś produktami inwestycyjnymi dla siebie. Niekoniecznie mowa o samodzielnym inwestowaniu na giełdzie - tu trzeba mieć minimum 5000zł, choć tak naprawdę dopiero przy 10000zł można porządniej zadziałać (np. tak zdyfersyfikować portfel, by się go w ogóle opłacało dywersyfikować uwzględniając koszty prowizji). Myślę na przykład także o funduszach inwestycyjnych, a tu najbardziej o Planach Systematycznego Oszczędzania (tak to się nazywa w BPH TFI), dzięki którym można ładnie oszczędzać już od 50zł miesięcznie. O zaletach stąd płynących wypisuję tu już od października, więc pozwolicie, że nie będę się powtarzał...
Dlaczego warto zainteresować się teraz - bez względu na sytuację na rynkach? Ano ze względu i na to, że wiele TFI wycofało się z pobierania opłat wstępnych (za nabycie jednostek uczestnictwa).
narabotajet
dziś dzień ciężkiej pracy. Od rana poradziłem sobie z napisaniem i prawie przepisaniem pierwszej, teoretycznej części pracy o Atmosferze na socjologię monachijską. Druga część - analiza Tanga Zbigniewa Rybczyńskiego, jutro. Niewykluczone, że całą sprawę wykorzystam do napisania pracy rocznej na MISH.
Prócz tego, skończyłem lifting strony www.panstwoboze.pl, zrobiłem plan lekturowy na Wielki Post, skończyłem układać plan zajęć na ten semestr (który wymaga jednak konsultacji z opiekunem roku), byłem na Mszy Świętej, czeka mnie jeszcze krótkie umocnienie obronności państwa oraz jego duchowości (jedna medytacja ze św. Janem Sebastianem Pelczarem).
wzory
wzorem biznesmena nie jest dla mnie ani Kulczyk, ani Gudzowaty, ani Solorz-Żak, ani Wejhert z Walterem, a przedsiębiorstwa ani Bartimpex, ani Kulczyk Holding, ani Polsat z Elektrimem, ani nawet TVN. Ani żaden inny postkomunistyczny i postczerwony watażka, który dorobił się na znajomościach, układzikach i układach, a uwłaszczył na majątku państwowym, na który pracowali chociażby moi dziadkowie.
Zdecydowanie wolę własnego Tatę, tatę mojego kumpla, a z graczy pierwszoligowych takiego Jana Kolańskiego, który trzęsie słodkim imperium Jutrzenki, albo Bogusława Kowalskiego, który stworzył rybne imperium Graala.
nie chcę ubezpieczenia
właśnie obliczyłem na stronie PZU, że gdybym miał mojego Lexusa już dziś i chciał kupić sobie OC i AC, musiałbym płacić... uwaga, proszę usiąść... 23437zł składki rocznie! Szał pingwina...
patron
zwracam uwagę chłopców na osobę bł. Stefana W. Frelichowskiego - młodziutkiego XX-wiecznego błogosławionego z Torunia. Chętnie wypożyczę jego dziennik.
myśl na dziś
Czytaliśmy — ty i ja — heroicznie pospolity żywot pewnego człowieka Bożego. — I widzieliśmy jak walczył przez miesiące i lata (jakaż “buchalteria” jego szczegółowego rachunku sumienia!), poczynając od śniadania: dziś zwycięstwo, jutro porażka... Odnotowywał: “nie jadłem masła... jadłem masło!”Obyśmy też my przeżywali — ty i ja — naszą... “tragedię” masła.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 205
Autor: Maciej Gnyszka o 2/23/2008 11:11:00 PM 0 komentarze
Etykiety: bartoś, filtrowa, formacja, inwestowanie, polecanko, rozważania o życiu kapłańskim, studiowanie, wielki post
piątek, 22 lutego 2008
[22 II 2008] piątek
oj, żabeczki moje rozklikane, dziś się nachodziłem tyle z toną rzeczy w plecaku, że mogę powiedzieć tylko dobranoc... i śpijcie dobrze. Przed sobotą dobrze jest się przespać.
myśl na dziś
Światopoglądowo jesteś dobrym katolikiem. Podoba ci się atmosfera rezydencji. Szkoda, że Msza święta nie odprawia się o dwunastej, a lekcje nie są po południu, żeby móc studiować po kolacji, rozkoszując się jednym lub dwoma kieliszkami koniaku! — Ten twój "katolicyzm" nie odpowiada prawdzie, pozostaje zwykłym filisterstwem.
— Czy nie rozumiesz, że nie wypada myśleć w ten sposób w twoim wieku? Porzuć swoje lenistwo, swoją egolatrię i dostosuj się do potrzeb innych, do rzeczywistości, która cię otacza, a będziesz poważnie żył po katolicku.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 716
Autor: Maciej Gnyszka o 2/22/2008 10:45:00 PM 0 komentarze
Etykiety: giełda
czwartek, 21 lutego 2008
[21 II 2008] czwartek, św. Piotra Damianiego
dzikie dziki
no, żabki moje miłe, wczoraj zaszalałyście! Pińcet procent normy na klykaniu, po prostu dzikie dziki, jestem pod wrażeniem! Szalone kefiry jesteście, Czytelnicy kochani, jak się zaweźmiecie, to ho ho! Super! Tak trzymać.
dzisiaj
dzisiaj pierwsze zajęcia na socjologii, bardzo wybornie! Potem architektura, gdzie przemiłe spotkanie z grupą moją kochaną, którą na pół roku osierociłem! Wspaniale było mordeczki kochane, stęsknione i roześmiane znów oglądać! Potem rajd na MISH, gdzie z Panią Wicedyrektor, z którą ustaliliśmy plan działań na najbliższy semestr, z którego wynika jasno - ostra jazda po bandzie bez trzymanki i na urwanym filmie. Ufff... czeka mnie semestr semestrów, semestr wszechczasów, gdzie pobiję wszystkich stachanowców razem wziętych! Do zrobienia w jeden semestr 0,7 całego roku, a na architekturze zwykły semestr... Prócz tego inne ciekawostki. Jeśli się uda, będzie to dla niedowiarków najlepszy dowód na istnienie Pana Boga.
Potem ciepłe i huczne odwiedziny na Filtrowej (www.filtrowa.waw.pl) - mojej pierwotnej i rodzimej Schackstrasse i powrót do domu.
pan Kamiński i dzikie dziki
pan min. Kamiński z Kancelarii Prezydenta też raczył ostatnio zaszaleć, mówiąc iż PO prezentuje wizję dzikiego liberalizmu, jeśli chodzi o służbę zdrowia. Pangruszka czuł się czytając tekst z Onetu nie jakby czytał wypowiedź Wielkiego Stratega PiS-u, tylko jakby słuchał piosenki o Jożim z Bażin.
Putyń i Katyń
w międzyczasie niejaki Wołodia Putin bąknął do panadonka, że Katyń to zbrodnia stalinowska. Nic dodać, nic ująć, Gorbaczow bąknął to samo, nic się nie zmienia. Za zbrodnię ludobójstwa Rosja Katynia wciąż uznać nie chce, Putin bąknął nic nie znaczące zdanko, a wykształciuszki świętują faktowo-medialne zwycięstwo swojego disneyowego fuehrera. Brawo.
kijosk
jak wiecie, mam kiosk internetowy. Kokosów jeszcze nie zbiłem, ale to nie szkodzi. Od jutra na kiosku rusza promocja prenumerat gazet elektronicznych! Na samej górze jest banner w tej sprawie, można też kliknąć w link poniżej:
http://www.nexto.pl/prenumerata.xml?pid=69371
Rozchodzi się o to, że można zamówić prenumeratę np. WPROST i dostać jakiś tam kupon, upominki, cuda na kiju. Oszczędzajmy drzewka - czytajmy z monitora.
studiowanie, studiowanie...
niktórym się zdaje (szczególnie urzędasom z UE), że jeśli wszystkich zamkną na studiach 6-letnich, to UE będzie konkurencyjna, lepsza i nowoczesna. To, że się mylą było widać już rok po wdrożeniu Strategii Lizbońskiej, która poniosła fiasko na samym początku (założeniem było uczynienie z gospodarek państw-członków najkonkurencyjniejszych gospodarek na świecie). Tymczasem zapędzili wszystkich na studia, gdzie tracą siły i czas. A pan od architektury powiedział nam dziś szczerze: nie chcę Państwa demotywować, ale najwybitniejsi architekci nie mieli wykształcenia fachowego...
GPW, Walstreet i inni
buja. Oj buja. Dzisiejsze cienkie zakończenie naszej sesji było oddźwiękiem danych z USA, które i tamtejsze indeksy z wysokich otwarć sprowadziły na ponad półtoraprocentowe minusy. Szkoda, no ale jeśli indeks FED z Filadelfii jest dwukrotnie niższy, to skończyć inaczej się nie mogło. Jutro pewnie spadki, choć może Japończycy dodadzą otuchy (chyba że wczoraj odbili tylko po to, by jutro uformować podwójny szczyt) i nie będzie źle. Optymizmem napawa fakt, że 2/3 z publikowanych dziś danych makroekonomicznych była pozytywna.
pan Jacek - organista
a dziś wracając ze Mszy Świętej, dowiedziałem się, że pan Jacek, organista mojej parafii, jest czytelnikiem bloga! Gratulujemy i zapraszamy resztę! A za ciepłe słowa pod adresem dobranocek serdecznie dziękuję!
myśl na dziś
Po początkowym entuzjazmie rozpoczęły się wahania, niezdecydowanie, obawy. — Martwią cię studia, rodzina, problemy ekonomiczne, a przede wszystkim myśl, że nie potrafisz, że może nie służysz, że brak ci doświadczenia życiowego.Dam ci skuteczną radę, aby pokonać obawy — pokusy diabła lub pochodzące z twego braku wspaniałomyślności: "Wzgardź nimi", wyrzuć ze swej pamięci te wspomnienia. Nauczył tego w sposób stanowczy Mistrz dwadzieścia wieków temu: "Nie oglądaj się wstecz!"
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 133
Autor: Maciej Gnyszka o 2/21/2008 09:48:00 PM 0 komentarze
Etykiety: giełda, kamiński, katyń, nextranet, studiowanie, ue
środa, 20 lutego 2008
[20 II 2008] środa
załatwiania ciąg dalszy
moje żabki, okazało się, że rejestrację jednak otrzymamy, więc możemy spać spokojnie! Pojechałem na 11:00 do Warszawy, polatałem jak oparzony po Wydziale, porozmawiałem w progu z Dziekanem, bo wymęczony kończył właśnie przyjmować studentów, wszystko będzie dobrze - jest decyzja. Natomiast w CWM spotkałem damę, pewną panią urzędnik, która pewnego studenta (bez nazwisk, i tak wiecie o kogo chodzi) potraktowała per noga, gdy zauważył, że w wyniku pomyłki pisarskiej otrzymał niższe stypendium. Napisał ów w listopadzie e-maila z dokumentami i po dziś dzień nie otrzymał formalnej odpowiedzi. Teraz sprawa wkroczyła w fazę materialną, tj. korespondencji papierowej. Dziś miałem okazję (tak, chodzi o mnie) rozmawiać z ową Panią i okazało się, że to że mam z Hochschule Muenchen zaświadczenie o studiowaniu od 1 X 2007, nie oznacza że tak było, bo to niewiarygodny dokument. Podpis dziekana to nic, wiedzieliście? Wobec tego, rzekłem że chyba świadectwo zameldowania z Urzędu Miejskiego Monachium z datą 1 X 2007 jest dokumentem wiarygodnym... Okazało się, że może i tak, ale jeszcze w historii CWMu nie mieli sytuacji, że student zamiast "IX" wpisał "X" i to bardzo dziwne. W skrócie - wyłudzam od nich pieniądze.
Konsultują się zatem z prawnikiem, a ja w tym czasie konsultuję się z moim, przygotowując potężną teczkę dokumentów udowadniających że od początku planowałem jechać na 23 IX 2007, a nie 23 X 2007 na studia. Będę miał tego parędziesiąt dokumentów, bilet do Monachium, książeczka wojskowa, umowy, zaświadczenia, etc.
co jest najgorsze?
prócz Wyborczej, najgorsze jest to, że pierwsze odczucie jakie się ma w kontakcie z biurokracją to opad z sił wobec ogromu czasu jaki należałoby spędzić urzędowo udowadniając, że nie jest się wielbłądem. Inną równie złą rzeczą jest fakt, że urzędnik o tym wie i chętnie traktuje nas per noga. Trafiła jednak kosa na kamień - fuszera w CWM wyjdzie na jaw, kopie dokumentów całej sprawy trafią do Rektora i szefa CWM. Nie może być bowiem tak, że student będący za granicą, zwraca się z prośbą o pomoc do uczelni macierzystej, gdyż zauważa że dostał stypendium niższe o prawie 25% w wyniku pomyłki pisarskiej, która jest ewidentna, a tu... ani be, ani me. Ani spieprzaj dziadu, ani pomożemy! Toż gdybym nie pracował na miejscu (a nie każdy musi znaleźć dobrą pracę w PADOPLANIE GmbH), oraz gdyby Rodzice nie mogliby mnie wspomóc przelewem z dnia na dzień (nie każdy musi mieć oszczędzających rodziców), to przecież wyeksmitowaliby mnie na zbity pysk, zgarnęli z konta to, co mam i nawet nie mógłbym wrócić do Polski, bo nie miałbym za co.
poza tym
a poza tym mam dziś bardzo dobre reklamy, co podsumować można jednym... klik-klik-klik
GPW
dziś nerwówka tak, jak mówiłem - do złego nastroju dołożyli się też Japończycy, których NIKKEI zniżkował o prawie 4%. Inne indeksy azjatyckie też pohulały. W ciągu dnia nie pomogły nam ciepłe dane z USA (prócz lekkiego wzrostu inflacji, co należy odebrać średnio negatywnie, bardzo dobre dane z rynku nieruchomości) - futuresy notowały tam bowiem duże minusy. Otworzyli się także pod kreską, ale niewiele, zrobili formację trójkąta symetrycznego z której wybili się skutecznie górą, potem obronili wsparcie nad kreską i poszybowali dalej. W międzyczasie opublikowano pozytywne (treści nie znam, ale sądząc po reakcji, były pozytywne) dane z posiedzenia FOMC (Federal Open Market Committee), takiej naszej Rady Polityki Pieniężnej skrzyżowanej z paroma innymi tworami.
Prognoza na jutro: spadnie, albo wzrośnie, albo bez zmian. Zobaczymy co pokażą Japończycy (po wczorajszych spadkach ładnie byłoby odbić), ale dane makroekonomiczne raczej napawają otuchą.
myśl na dziś
Kiedy twa wola słabnie pośród zwyczajnej pracy, przypomnij sobie zawsze tę uwagę: "Nauka, praca, jest zasadniczą cząstką mojej drogi. Kompromitacja zawodowa — konsekwencja lenistwa — udaremniłaby lub uniemożliwiła spełnienie mojego chrześcijańskiego zadania. Potrzebuję — tego chce Bóg — podnoszenia prestiżu zawodowego, ażeby przyciągnąć innych i pomóc innym".— Nie miej wątpliwości: jeżeli porzucasz swe zadanie, odsuwasz się i odsuwasz innych od planów Bożych!
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 781
Autor: Maciej Gnyszka o 2/20/2008 10:10:00 PM 0 komentarze
Etykiety: biurokradcja, giełda, studiowanie
wtorek, 19 lutego 2008
[19 II 2008] wtorek
dziś od rana załatwianie spraw - od Politechniki po Uniwersytet. Wszędzie czekają na mnie papierki, kopie papierków, zmiany przepisów w związku z czym czekają nowe papierki i proszenie o to, by Dziekan decyzją swoją orzekł, że nie jestem wielbłądem i że to nie przeze mnie Monachium nie przesłało jeszcze moich ocen, i można mnie (oraz 20 innych osób które wróciły z zagranicy) zarejestrować na kolejny semestr. Bardzo pozytywnie na tym tle wyglądają dziekanaty w Instytucie Socjologii i Kolegium MISH UW. Przyjemnie, gadu-gadu, wszystko jasne, czytelne, wskoczę na dyżur i omówię, szafa gra. Nie wspomnę o pewnej instytucji, której skrót to CWM, a z którą szykuje mi się przeprawa pod tytułem pangrzyzga za pośrednictwem znajomego prawnika udowadnia, że jeśli był w Monachium od września, to znaczy że w papierach był błąd i panugrzyzdze należy wypłacić zaległe stypendium w formie wyrównania oraz inną pod tytułem jeśli student za granicą nie ma pieniędzy, bo obcięto mu stypendium i prosi o pomoc, to należy studentowi odpisać, chociażby to, że ma się go gdzieś, ale odpisać należy.
PRL jako wyznacznik
myśl na dziś
Autor: Maciej Gnyszka o 2/19/2008 04:45:00 PM 0 komentarze
Etykiety: giełda, socjalizm, studiowanie
poniedziałek, 18 lutego 2008
[18 II 2008] poniedziałek
jestem
no, i stało się! Przyjechałem do Polski! Wyśniony i wyczekiwany dzień w końcu nadszedł. W niedzielę rano dopakowaliśmy samochód po ostatni centymetr, poszliśmy do Damenstiftskirche na Mszę Świętą i po 10:00 wyruszyliśmy w drogę do Polski! Autostradą mknęło się wspaniale, bardzo często jechaliśmy 180 km/h, w ogóle nie czując prędkości, a jeśli czując cokolwiek, to podziw dla opon i silnika, oraz Tego, kto przekazuje im impulsy oraz dla samych autostrad, które Niemcy sobie zbudowali. Infrastruktura drogowa to to, czego zazdrościć rzeczywiście warto. Równocześnie tak sobie myślę... kurczę, toż już budujemy te autostrady od końca wojny i coś nam nie wychodzi. A i przez ostatnie lata - jakoś nie idzie. Pieniędzy nie ma, czy jak? Nie, pieniądze są, ale idą do kolesi, na koncesje, pozwolenia, ustawione przetargi... Dlaczego Polacy nie chcą tego zmienić?
Dobra, już nie narzekam. Po przekroczeniu granicy zatankowaliśmy i ruszyliśmy na Wrocław (przez Legnicę), w którego okolicach zabawiliśmy na nieco ponad godzinkę u Oleńki w domu na wspaniałym obiedzie i podwieczorku. Potem od razu do domu, gdzie byliśmy w okolicach 23:00. Wstępny rozpakowunek i spanko aż do wczesnych godzin przedpołudniowych.
Wrocławianie - wstydźcie się dziadowskich oznaczeń na objeździe do Warszawy!
pożegnanie z PADOPLANEM
jak już pisałem - pożegnanie z PADOPLANEM było wielce sentymentalne. Pan Pape z Ryśkiem podjęli nas czworo ciepłymi trunkami oraz równie ciepłymi słowami, tym bardziej że temu pierwszemu (jako szefowi) zebrało się na wzniosłe przemowy! Rozpływał się zatem nad wagą więzi rodzinnych w życiu, przyjaźni, etc. Ja zapewniałem tłumaczenie symultaniczne, a Rysiek od czasu do czasu zażartował trzęsąc z radości swoim architektonicznym, inżynierskim brzuchem. Później nadeszła pora na suweniry - szefowie dostali Chopina na spółkę, oraz śliwowicę i gruszkówkę z Łącka na łebka, a także albumy o Polsce. Ryśka obdarowałem dużym albumem o polskich krajobrazach, a reszta pracowników - każdy z osobna - dostał po albumiku o Polsce, albo Warszawie, albo polskim folklorze, Mazowszu, etc. Mogą się zatem wymieniać. Grzecznościom, życzeniom i deklaracjom nie było końca. Zamarzyliśmy już o PADOPLAN Polska sp. z o.o., o moich odwiedzinach na budowie fabryki płyt wiórowych pod Kołobrzegiem, i in.
Zaskoczenie moich dotychczasowych koleżanek i kolegów z pracy było wielkie.
idzie semestr
codziennie żegnałem się z kimś innym, a to przyszliśmy na wieczór na Schackstrasse, a to do mojego monachijskiego spowiednika do klasztoru, a to wreszcie do Tawfiqa na kolację (zdjęcia wrzucę niebawem). Wszędzie było naprawdę wspaniale i miło formalnie kończyć ten okres współpracy i kontaktu, nie wykluczając także (bo nic wykluczyć się przecież nie da, jeśli chodzi o przyszłość) kolejnych etapów później.
Tymczasem idzie ciężki semestr. Nie tylko powrót na WA PW, ale i staranie o to, by w jeden semestr skończyć wyrabianie rocznego minimum na MISH UW. Jak się to uda - zobaczymy, walka będzie ostra, a tempo pracy jeszcze ostrzejsze! Całe szczęście, że semestr zaczyna się w Wielkim Poście - to najlepszy czas na porządkowanie, planowanie i przeprowadzanie czegoś z Łaską i Mocą. Do roboty, moi mili.
plany
jak napisałem wcześniej - nie zamierzam zarzucać pisania bloga, dlatego że jego tworzenie służy nie tylko mnie samemu, ale chyba i innym (tak wynika przynajmniej z tych nielicznych maili i komentarzy, które do mnie trafiają jako informacja zwrotna). W nowym semestrze, prócz tego, chciałbym znaleźć czas na parę innych, nowych aktywności, ale to czy czas znajdę zależy także od tego, jak przebiegać będą studia.
nie można nie oszczędzać
moje Państwo, czy ktoś już z młodych Czytelników zastanawiał był się nad tym, że któregoś dnia zawrze związek małżeński i... i nagle zacznie sam płacić za kiełbaskę na śniadanie, sam zacznie płacić za prąd, telefonik, grzanie w pupkę... że sam będzie płacił za tankowanie paliwa, składki AC, OC, NW i na inne ładne skróty, że sam uiści czynsz, albo też sam będzie finansował zakup materiałów budowlanych na budowę własnej kanciapki, której projekt z braku pieniędzy wybrało się za tysiaka z katalogu z kiosku, a pieniędzy nie było, bo na działkę wydało się pieniądze rodziców i teściów, które zostały po organizacji wesela... Ostra jazda, co?
W tym kontekście chyba nie mogę nie poprosić o zmasowane kliki, prawda...?
Ale nic nie bójcie - mnie się trzymajcie, tak jak Kasia w Monachium się trzymała, i dobrze na tym wyjdziecie! Bardzo proszę - akurat mamy Wielki Post - wziąć się za porządne oszczędzanie, likwidację niepotrzebnych czynności, a tym bardziej wydatków oraz za inwestycje. Bo inaczej będzie klapa i narzekanie na czym świat stoi.
myśl na dziś
Niewątpliwie, ty możesz zostać potępiony. Jesteś o tym doskonale głęboko, gdyż w twoim sercu znajdują się zalążki wszelkiego zła.Lecz jeśli staniesz się dzieckiem w obliczu Boga, ta okoliczność doprowadzi cię to do zjednoczenia się z twoim Ojcem - Bogiem i z twoją Matką - Najświętszą Maryją Panną. A Święty Józef i twój Anioł nie opuszczą cię, kiedy zobaczą w tobie małe dziecko.- Miej wiarę, czyń ile zdołasz - pokuta i miłość! - a to, czego ci zabraknie, dopełnią Oni.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 598
Autor: Maciej Gnyszka o 2/18/2008 09:17:00 PM 0 komentarze
Etykiety: blogowanie, monachium, oszczędzanie, podróże, praca, studiowanie
[18 II 2008] poniedziałek, a ja w domu jestem!
jestem już w domu, kochani Czytelnicy! Szykuje się post-gigant...
Autor: Maciej Gnyszka o 2/18/2008 01:02:00 PM 0 komentarze
sobota, 16 lutego 2008
[16 II 2008] sobota
moje żabki, coś dziś imprezujecie, jak widzę... ale to nic - odpocznijcie od mojej pisaninki - a w ramach tego proponuję pooglądac dzisiejsze zdjęcia z Rodzicami i z radości poklikac. A co! Idziemy na wieczór na kolację do Tawfiqa i Lindy, a za sobą mamy ostatni spacer po Olympia Parku... żal go zostawiac - tak wielkie zasługi położył dla obronności Polski!
Autor: Maciej Gnyszka o 2/16/2008 05:07:00 PM 0 komentarze
piątek, 15 lutego 2008
[15 II 2008] piątek, już drugi w tym Wielkim Poście!
prozachodni?
czytam wszędzie, nawet i w drogiej mi Gazecie Polskiej, że w Gruzji, w wyborach prezydenckich zwyciężył tzw. prozachodni kandydat. Powiem krótko - denerwuje mnie to. Dlaczego? Dlatego, że nie wiem co to znaczy, a ktoś mi mówi, że to dobrze. A ja wcale nie wiem, czy to dobrze, bo skąd mam wiedzieć, gdy nie wiem co oceniam jako dobre, lub złe. Jeśli prozachodniość kandydata polega na byciu brukselską lafiryndą, to to wcale nie jest ani prozachodniość (jedynie w geograficznym sensie, bo nie kulturowym, a to dlatego, że obecny zachód europy z tzw. kulturą zachodnią zerwał dawno pogrążając się w kulturze rewolucyjnej), ani tym bardziej dobrze, a nawet przeciwnie - to tragicznie.
Jeśli zaś oznacza to, że kandydat jest reprezentantem klasycznej kultury zachodniej, to spoko loko, będziemy mieć normalnego sojusznika, gdy przejmiemy ster z chłopakami. W to jednak wątpię, bo miglance z gazet mają blade pojęcie zarówno o Zachodzie, jak i o tym, co miało miejsce przed ich urodzeniem. Dlatego słysząc, że gdzieś zwycięża ktoś prozachodni, popadam w zmartwienie.
Freising
dziś byliśmy we Fryzyndze, po której oprowadził nas Simon. Małe, piękne miasteczko, w którym rządzi CSU, choć Simon wolałby Zielonych (tfu, tfu). Zobaczyliśmy wzgórze katedralne, parę uliczek, Marienplatz i inne średniowieczne cuda na kiju - i wróciliśmy czem prędzej, bo zimno, mgławo i mokro dziś było, że hej! Później pozałatwiałem ostatnie sprawy na uczelni, naradziłem się z dziewczynami z socjologii, zjedliśmy obiad i pojechaliśmy do Polskiej Misji Katolickiej na Drogę Krzyżową i Mszę Świętą. Potem powrót, kolacja i pakowanko. W pokoju znów pusto, jak w szpitalu. Atmosferę podtrzymują wiszący na ścianie Pan Jezus na Krzyżu i św. Josemaria z bł. prałatem del Portillo.
harce giełdowe
dziś korekta na szerokim rynku - trochę na wyrost ta słabość. Nikkei pokazał wczoraj siłę, wychodząc ze sporych minusów na zero (heroiczna sesja u kochanych samurajów), ale nie zdało się to na nic (może tylko na pierwsze minuty handlu) wobec poprzedniej spadkowej sesji w USA i czerwonego koloru na futuresach na amerykańskie indeksy. Nasi narobili w majty i zdołowali indeksy. Nie ma się zbytnio czym przejmowac, USA dziś zrobiły świeczkę równowagi, napłynęły dane z Uniwersytetu Michigan o pesymizmie analityków (pesymizm na rynku to akurat dobry wskaźnik) i ciepłe słowa od amerykańskiego rekina Wall Street, Warrena Buffeta. Jednym słowem, szkoda że spadło, ale pewnie będzie rosło. A jak urośnie, to w kosmos. A jak w kosmos, to już zaraz nasz kelner od finansów powie, żeby kupować, bo jeszcze będzie rosło do końca świata. Wtedy otrzymujemy jasny sygnał: sprzedawać!
orędzie Oleńki
mam dla Was cynk od Oleńki.
żabki miłe Maciurka - jedzcie dużo warzyw, bo będziecie miały dużo cholesterolu!
myśl na dziś
Czyńcie wszystko z Miłości. - Wówczas nie ma rzeczy małych: wszystko jest wielkie. - Wytrwałość w rzeczach małych z Miłości, to heroizm.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 813
Autor: Maciej Gnyszka o 2/15/2008 10:51:00 PM 1 komentarze
czwartek, 14 lutego 2008
[14 II 2008] czwartek, święto świętych Cyryla i Metodego, Patronów Europy
żabeczki walentynkowe
oj, ciężko mają ostatnim czasem Czytelnicy z panemgruszką, bo choć co dzień solennie obiecuje, że już na drugi dzień porządnie się rozpisze, to jednak nigdy mu to nie wychodzi. Cóż mam na swoje usprawiedliwienie? Ano ciężki grafik, który od rana zapełniam oprowadzaniem Oleńki i Rodziców po Monachium, załatwianiem spraw formalnych na uczelni, w urzędzie meldunkowym i banku... O ile wczoraj żegnałem się płaczliwie z PADOPLANEM i moimi koleżankami i kolegami inżynierami z pracy, obdarowując ich prezentami tak, iż im oko zbielało z ukontentowania i radości, o tyle dziś pożegnałem się definitywnie z Uczelnią (bardziej z uczelnią, niż ludźmi bo ci ostatni mają mnie raczej - z paroma wyjątkami, niestety wyjątkiem nie jest koordynator Socratesa - gdzieś) oraz z Opus Dei, na Schackstrasse. Dużo mam i spostrzeżeń, i miłych chwil, którymi chcę się z Wami podzielić, ale jak mówię - wracamy najczęściej między 22:00 a 23:00 i rano wstajemy, spędzając potem cały dzień na nogach. Stąd moje problemy z pisaniem - ale nie bójta, wracam w niedzielę, pośpię parę godzin i jak napiszę, to chyba nie wiem co się stanie - pananikl, co to fuchę w Bloombergu w końcu dostał, ani nikt inny, nawet piszpan ani panczu z czytaniem nie nadążą!
czy blog przetrwa?
można by zadać pytanie, czy w takim razie - w związku z końcem mojego stypendium - nie należałoby zwinąć także i tego bloga, który stworzony został pierwotnie z myślą o rodzinie oraz koleżankach i kolegach z wydziału i spoza niego - jako narzędzie komunikowania. Tymczasem jednak, nie tylko grono Czytelników się powiększyło, ale i zróżnicowało! Na tym nie koniec - także i treść samego bloga zaczęła wykraczać poza pierwotne ramy...! Cóż zatem począć, gdy nie tylko Czytelnicy już żyć nie mogą, jeśli nie klikną sobie w błękitne pole, a ja zaś ulubiłem sobie myśleć o Nich i za Nich się modlić, i dla Nich w końcu przemyśliwać wiele spraw... No, co począć?
Jasne - zawsze trzeba poznać wolę Bożą - dlatego nie widząc przeciwwskazań, a dostrzegając wskazania za pisaniem - obiecuję pisać dalej. Niestety, albo na szczęście.
sesja - GPW, TFI, OFE i inne fajne skróty
wysokie otwarcie dziś mieliśmy... tak mnie to ucieszyło, że aż postanowiłem napisać wstępny komentarz, w którym dałem upust swemu optymizmowi. Sytuacja była jednak taka, że z jednej strony spółki raźno rosły, z drugiej dość duże obroty... ale jednak brakowało szwungu, za szybko się to działo, gdy potem jeszcze popatrzyłem, a cofki notowań, które zaliczaliśmy po drodze były zbyt łatwe. Ostatecznie, choć katastrofy nie było - wysokiego otwarcia nie dało się utrzymać a przez to i wyszły nam czarne świece na wykresie świec japońskich dla wszystkich indeksów. To nic nie znaczy, przynajmniej na razie - rynkowi potrzebny jest odpoczynek, bo ostatnie wzrosty były rzeczywiście szalone, także i USA dziś przeznaczyły na korektę. To, co trzeba przyznac, a co nastraja optymistycznie - to zmiana otoczenia, tzn. polepszenie klimatu jeśli chodzi o makroekonomię. Nie myślę tu tylko optymistycznych koszałkach-opałkach, które dziś naopowiadał szef FED'u (Federal Reserve), ale przede wszystkim o zwiększeniu popytu wewnętrznego w USA i w związku z tym większej sprzedaży detalicznej. Zbyt wcześnie chyba ogłoszono bessę... także i dlatego, że dotychczas w prawie 100-letniej historii rynków kapitałowych w USA, początek bessy przypadł na rok wyborczy tylko dwukrotnie... To wcale nie spiskowa teoria, ale teoria tzw. cyklu prezydenckiego w USA, o czym jeszcze tu pewnie wspomnę.
myśl na dziś
Głupcy, bezczelni, obłudnicy wyobrażają sobie, że również inni są tacy sami... I - co jest bolesne - traktują ich tak, jak gdyby to była prawda.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 551
Autor: Maciej Gnyszka o 2/14/2008 11:15:00 PM 0 komentarze
Etykiety: blogowanie, giełda, praca, studiowanie
[14 II 2008] czwartek, święto świętych Cyryla i Metodego, Patronów Europy
przedłużyły nam się przygotowania do dnia z Oleńką, tak że teraz już nie zdążę rozwinąć blogowych skrzydełek - ale nic to, wieczorem rozwinę, bo od wczoraj zdarzyło się wiele, wiele ciekawych rzeczy wartych opowiedzenia. Dziś natomiast spotykam się z Simonem o 11:00 na Wydziale, by przygotować się do korekty o 12:00, w czasie której Rodzice z Oleńką pochodzą po sklepikadłach (biedny Tata...), a potem lecimy na Monachium, pokażę mój ukochany Olympia Park i całe osiedle, i mydło, i powidło! Nogi nam wejdą tu i ówdzie, moi mili - tak jak wczoraj.
leć do Expandera
tym, którzy czekają na zdecydowaną kontynuację spadków, polecam wykres Nikkei z dzisiejszej nocy. Notowania zakończyły się zmianą +4,3%. Rynek bardzo mocny, do tego już polepszają się dane z USA (czyli te najgorsze mogłyby już być za nami...). Kto ma uszy - niechaj słucha. A kto ma nogi i coś w portfelu, niech biegnie do tego z żelem na włosach, co to w lipcu jeszcze złote góry obiecywał. Byki - do przodu!
Autor: Maciej Gnyszka o 2/14/2008 09:46:00 AM 0 komentarze
Etykiety: giełda
środa, 13 lutego 2008
[13 II 2008] środa
oj było dziś, było
Żabki złote, padam z nóg. Nalataliśmy się z Oleńką i Rodzicami po całym mieście, wiele przeżyć, m.in. rozstanie z PADOPLANEM! Opiszę to jutro, może uda się z rana! Tymczasem polecam obejrzeć poniżej fotoreportaż, pt. Co się stanie z panemgruszką, gdy będzie za mało klików, biedaczek...
odbijamy na maksa
każdy, kto obserwuje GPW, albo notowania jednostek uczestnictwa, ten wie, że ostatnio ciężko nie zarabiać! No, cóż, nie chcę nic mówić, ani się chwalić, ale ogłaszam iż przyjęta strategia była słuszna, mamy obecnie potężny ruch powrotny nie tylko na GPW (która ostatnio okazała się byc naprawdę silna!), ale i na innych giełdach. Towarzyszą temu lepsze dane makroekonomiczne z Euroladnu i USA, jednym słowem - prawdopodobnie można już się pokusić (a pokusić się trzeba, by jeszcze zawczasu podjąć długotrwałą strategię) o ocenę sytuacji. W wersji optymistycznej, wygląda to tak, że mamy za sobą potężną korektę, po której przynajmniej na rok wrócimy do szczęśliwych czasów, gdy w TFI zarabiali wszyscy (bez względu na czas wejścia), WIG20 i pozostałe indeksy giełdowe zachowywały się jak winda w Mariotcie, reklamy obiecywały cuda, a sąsiad chwalił się że jest spekulantem, bo włożył kasę do akcyjnego u pana z Expandera. Ważne aby zdiagnozować sytuację i podjąć krok, bo czekać z pieniędzmi aż je inflacja zeżre (pytanie kontrolne, jak nazywa się instytucja generująca inflację i dlaczego jest to NBP?) - to nie opłaca się nigdy.
myśl na dziś
Odmieńmy sposób życia, pokutujmy w popiele i włosiennicy, pośćmy i płaczmy przed Panem, gdyż i Bóg nasz jest pełen miłosierdzia, i gotów odpuścić nam nasze grzechy.
Mszał Rzymski, Środa Popielcowa, Antyfona na obrzęd posypania popiołem
Autor: Maciej Gnyszka o 2/13/2008 10:54:00 PM 0 komentarze
wtorek, 12 lutego 2008
[12 II 2008] wtorek, post się pisze!
no no no, to się dzieje!
moje żabki kochane! Rodzice mie przyjechali do Monachium pędzikiem, choc mieli byc jutro na wieczór i musielim z Oleńką ich zainstalowac w hotelu. Przeto nie ma dziś pangruszka czasu na przeprowadzenie pełnowymiarowego wywodu na blogu, proponując tym samym jeden z kilku przygotowanych ostatnio fotoreportaży - tym razem o tym, co czeka panagruszkie jako monachijskiego kloszarda oraz o tym, że niektórzy widzieli, że podobno o ten status się ocierał!
nowa kwatera panagruszki - blisko do pracy, dwa kroki...
wygodne, niemieckie, druciane ławeczki...!
Autor: Maciej Gnyszka o 2/12/2008 11:02:00 PM 0 komentarze
poniedziałek, 11 lutego 2008
[11 II 2008] poniedziałek, Najświętszej Maryi Panny z Lourdes, światowy dzień chorego
jak to Oleńka się rozśpiewała
nie uwierzycie jak to było w Środę Popielcową! Byliśmy z Oleńką na Mszy Świętej w Damestiftskirche, gdzie po raz pierwszy uczestniczyliśmy w środopopielcowej celebracji w rycie trydenckim. Nie muszę chyba wyrażać pochwał dla wielowiekowej liturgii... Wyszliśmy z kościoła z popiołowymi krzyżami na czołach i wróciliśmy do domu (po drodze odwiedzając hotel dla Rodziców i kilka sklepików). Wówczas - mając coś jeszcze do zrobienia, m.in. pisanie bloga - zasiadłem do komputera, a Oleńka... wzięła moją książeczkę do nabożeństwa i zaczęła śpiewać pieśni wielkopostne! Nie muszę chyba mówić, że słowika mam tu w domu i bardzo mnie to cieszyło oraz - używając języka biblijnego - rozweseliło to moje kości. Gdy doszło do Gorzkich Żali, nie omieszkałem się włączyć. Bo co jak co, ale Gorzkie Żale to hit nad hity i żadnej okazji nie przepuszczę, by je zaśpiewać!
Aha, pierwsze Gorzkie Żale w tym roku mamy już za sobą - były w niedzielę! Kto nie był, niech będzie, a kto nie był nigdy w życiu - nie może nie być w tym roku! Obecność absolutnie obowiązkowa, moje żabki złote...
portfel akcyjny losowy
no, to teraz przechodzimy do spraw przyziemniejszych, a mianowicie do piniendzy. Morze wirtualnego atramentu już wylałem na tym blogu żaląc się na niekompetencję doradców finansowych po technikum gastronomicznym i innych harcowników okołorynkowych. Ale i tym razem jest okazja.
Otóż, pewien dzielny mąż rodem z Katowic, udzielający się także na forum Parkietu, ów mąż dzielny - właściciel nota bene portalu internetowego - zadał sobie trochę trudu i wygenerował losowo kilka (lub nawet kilkaset) portfeli i porównał je ze stopami zwrotu TFI, tj. funduszy inwestycyjnych. Eksperyment trwał przez kilka lat (bodajże 3-4 ostatnie lata). Polegał zatem na porównaniu strategii - typowego buy and hold (czyli kup i trzymaj, najlepsze na hossę) oraz aktywnej alokacji przez specjalistów. Wyniki proszę obejrzeć samemu, ale wniosek z nich płynie taki, iż niekiedy zbyt wielką rewerencją darzy się zarządzających...
Oczywiście dane te nie są w pełni porównywalne, bo TFI to jednak co innego niż hipotetyczny portfel, ale mimo ograniczeń metody, niektóre różnice każą naprawdę wątpić o kompetencjach i jakości zarządzania... szczególnie, że mowa o dość długim okresie.
http://www.stopazwrotu.pl/tekst.php?tid=63
jeśli chodzi o bieżące wydarzenia - sytuację na giełdach mamy od pewnego czasu stabilną, ładnie odrabiamy straty (oczywiście z tradycyjnymi obsuwkami gdy nadchodzą złe dane z USA). Dzisiejsza sesja bycza wbrew Azji i reszcie świata - powiało ułańską fantazją na parkiecie rodzimej GPW SA.
niektórzy studentowie zgłupieli i herezjarchy bronią
nie bez kozery w USA mówi się: chcesz, by twoje dziecko straciło wiarę - poślij je na katolicki uniwersytet. O co się rozchodzi? Ano o kanonizację za życia pana Węcławskiego, co to apostazji dokonał i przebywa w niedobrym dla zbawienia duszy stanie. Studenci z któregoś tam rodzimego wydziału teologii protestują przeciw wycofaniu Jego podręcznika do chrystologii. Nie będę się tu rozwodził, bo na slogany w stylu twórczość naukowa prof. X reaguję alergicznie, sprawę więc potraktuję punktowo. A zatem:
- studentom zalecam lekturę listu Jana Pawła II do teologów, gdzie nakreślił ich zadania oraz odnośną notę Kongregacji Nauki Wiary, której tytułu nie pomnę,
- dowiedzą się z niej, że teolog nie tworzy, lecz odkrywa, a co za tym idzie kryterium oceny jego pracy jest zgodność z Magisterium Kościoła oraz sensus fidei Ludu Bożego,
- z tego wywnioskują, że albo tracą czas na wydziale teologii katolickiej i powinni pójść na jogę, albo wezmą się za służbę Bogu na poważnie, bo tu nie chodzi o twórczość, czy nietwórczość, ale o zbawienie.
http://wiadomosci.onet.pl/1687466,11,item.html
budowy, budowy...
w piątek, oraz dziś rano byłem na budowach! Oj, nachodziłem się, drutów, szalunków, młotków, rusztowań, materiałów się nawąchałem i naoglądałem! Jednym słowem - wspaniale. Budowa, to wielki żywioł, nad którym albo architekt zapanuje, albo sam będzie opanowany. To, co wciąż mnie zadziwia, to Baufinanzierung, czyli ogromne nakłady, jakie trzeba ponieść, by cokolwiek zbudować (tu w Niemczech - z uwagi na ustawodawstwo - szczególnie...)... Już mniej onieśmielony jestem tym jak to się dzieje, że z pięciu segregatorów pełnych rysunków, które z kolei pełne są błędów i poprawek... jak to się dzieje, że z pomazanych i zadrukowanych kartek, percypowanych przez dziesiątki ludzi, którzy popełniają błędy... jak to jest, że w końcu wszystko mniej więcej się zgadza i okno siedzi w dziurze, a rury trafiają w dziury w stropie!
list od komunistów
dziś dostałem do skrzynki list od jakiegoś komunistycznego stowarzyszenia, które w logo ma diabła (zrobię fotę i wrzucę na bloga!), które mnie informuje, że należy kontrolować urodzenia (mordować nieurodzone dzieci), by utrzymać obecny standard życia. Tego, co sobie powiedziałem pod nosem widząc ten szajs w skrzynce, referował dziś nie będę - mam nadzieję, że jutro emocje na to pozwolą.
Jedno pamiętajcie - komuniści i socjaliści, bez względu na to czy akurat gwałcą pojęcie proletariatu, czy tolerancji są i być muszą złodziejami i mordercami.
myśl na dziś
Panie, zrób mi prezent: daj mi Miłość... Miłość, która mnie oczyści. Ach i jeszcze coś: znajomość siebie samego, która napełni mnie pokorą.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 185
Autor: Maciej Gnyszka o 2/11/2008 10:03:00 PM 0 komentarze
Etykiety: aborcja, formacja, giełda, gorzkie żale, inwestowanie, katolicyzm, komunizm, Msza Święta, oleńka, praca, tomasz węcławski
niedziela, 10 lutego 2008
[10 II 2008] dobranocka, I Niedzieli Wielkiego Postu
jak widać, nikt nie może się czuć bezpieczny...
Autor: Maciej Gnyszka o 2/10/2008 10:30:00 PM 0 komentarze
[10 II 2008] I Niedziela Wielkiego Postu
jesteśmy w domu
Halo, halo! Wróciliśmy z Salzburga, gdzie woziliśmy się po Mszy Świętej w Damenstitskirche! Nachodziliśmy się wzdłuż i wszerz, poniżej króciuchny fotoreportaż. Osoby dramatu: Katrin, Daniel, Tawfiq i... Oleńka wraz ze swoim koczkodanem o twarzy Romana Giertycha. Nie będę się tu wgłębiał w rozważania, bo na to przyjdzie czas jutro, ale jedno wiem na pewno: albo Unia Europejska będzie dyktaturą tolerastów, albo będzie muzułmańska, albo katolicka. Czwartej drogi nie ma, a ja optuję za trzecią. Pozwólcie, że wstrzymam się z uzasadnianiem tej enigmatycznej i dośc autorytatywnie postawionej tezy, ale po pierwsze późno już, tym bardziej że późno wróciliśmy wczoraj, a wcześnie opuściliśmy miejsce stałego pobytu dzisiaj, po drugie zaś... no właśnie, z racji tego drugiego, rozważania na w/w temat zmuszon jestem przeprowadzic później.
a jednak koczkodan...!
pangrzyzga podczas wczorajszego posiedzenia w Gastcie, gdy z uporem maniaka tłumaczył podstawy ekonomii wolnorynkowej... prawda, że urodzony premier?
figle-migle panagruszki i panigruszkowej-in-spe
Autor: Maciej Gnyszka o 2/10/2008 09:54:00 PM 0 komentarze
sobota, 9 lutego 2008
[9 II 2008] sobota, Wielki Post trwa
yhyhyhy - późno już
Moje żabki złote, idziemy już spać, wróciliśmy późno z kolacji w wybornej restauracji Gast, gdzie posiedzieliśmy wraz z Danielem i Katrin, Tawfiquiem i Lindą! Przedtem, zrobiliśmy z Oleńką wielkie pranie, wielki spacer i jeszcze większy drugi spacer! Potem obiad uszykowaliśmy, na Mszę do katedry pojechaliśmy... i od razu na miting do Gasta.
Chciałem Wam piękne zdjęcia choć na dobranoc pokazać... ale coś mi tu na blogerze panowie strajkują i nie chcą wrzucać zdjęć na gnyszkobloga! Nic to - zdjęcia będą jutro wieczorem!
Właśnie - jutro...
jutro...
jutro plan jest prosty - rano do Damenstiftskirche na Mszę Świętą, a potem pociągiem do Salzburga z Katrin i Danielem, tudzież Tawfiquiem. Wrócimy wieczorem, więc w międzyczasie można pokontemplowac ostatnie blogowe wpisa i dobranocki... a także - sami wiecie, Przodownicy szczególnie.
temata
z wymienionych 7 lutego tematów, do omówienia zostały jeszcze trzy! Nic to, w kolejce roją się nowe, oraz kilka fotoreportaży, wśród nich zaś o:
- brakach niemieckiej gospodarki i zaopatrzenia,
- wprowadzeniu stanu wojennego w Niemczech w ostatnich dniach,
- oraz o tym, jak to pangnyszka prawie kloszardem został!
myśl na dziś
Wszystkiego oczekuję od Ciebie, Jezu mój: nawróć mnie!
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 170
Autor: Maciej Gnyszka o 2/09/2008 11:58:00 PM 0 komentarze
piątek, 8 lutego 2008
[8 II 2008] piątek, przodownicy wystąp!
przodownicy - wystąp!
moi drodzy, mam ogromną przyjemność, wręczyć kolejny już Medal Przodownika Klikownictwa, tym razem Maciejowi M., którego zaangażowanie przerosło oczekiwania, ba! marzenia całego naszego kolektywu, kumpli oraz towarzyszy, którzy urzeczeni jego odwagą, zapałem i zaangażowaniem, sami chcą być nie tylko tacy, jako i on, ale i przerosnąć, czy raczej przeróść samego Przodownika dnia dzisiejszego! Otóż właśnie on, ów dzielny Maciej nad Macieje, niedoszły radny pewnej podwarsiaskiej gminy, wspaniały lektor, poligraf a także miłośnik wolności i wieloletni harcownik tysięcy forów internetowych, gdzie trzaskał i konkubentów, i uciekające ziemniaki, gdzie walczył o wolność, własność i sprawiedliwość, a także - gdy powaga sprawy tegoż wymagała - i nam pouczeń udzielał, by dyktatorskie skłonności w nas góry nie wzięny, on właśnie, bardziej niezależny, niż sama niezależność, on postanowił zaradzić biedom i brakom, które pojawiły się w ostatnim czasie, a mianowicie postanowił na stałe odblokować adblocka w swojej przeglądarce, tak by wyświetlała mu reklamy gugiela (te na błękitnym tle powyżej i poniżej)! I czyni to, co każdy stachanowiec czynić powinien, aż mu się myszka od klykania psuje, będąc kolejnym po Edycie D., czyli Edycie G., Przodownikiem w naszym poczcie.
Ach, iluż takich nam jeszcze trzeba, szczególnie dziś, gdy reklamy są wprost bezcenne, by jutro było lepsze od dzisiaju, a pojutrze od jutra... ale nic to, rodzeństwa jeszcze troszkę w domu Państwa M. jest, więc perspektywy z każdym dniem coraz lepsze!
Autor: Maciej Gnyszka o 2/08/2008 09:51:00 PM 0 komentarze
[8 II 2008] piątek, św. Hieronima Emilianiego i św. Józefiny Bakhity,
Antoś Blair
jak już ruski miesiąc temu doniósł Onet.pl, niejaki Blair Antek pragnie być prezydentem Europy. Ki diabeł? No, cóż moi mili, jesteśmy w momencie przełomowym - nie dość, że po pięćdziesięciu latach komuszego jarzma wyswobodziliśmy się choć troszkę, ostatnio złamaliśmy nawet monopol światopoglądowy michnikowszczyzny, komusze niedobitki niemal przepędziliśmy, to jednak wpakowawszy się do Wspólnot Europejskich (zwanych popularnie Unią Europejską), wpakowaliśmy się w niezłą kupkie. Nie, nie chodzi tylko o prawo budowlane, o którym swego czasu sporo tokowałem, nie o to idzie, że architekt będzie musiał zapełnić pięć segregatorów dokumentami, chcąc przebudować budę dla psa, tylko o to, że Wspólnoty przekształcają nam się w Unię, a Unia owa mieć będzie prezydenta, ministra spraw zagranicznych, my przyjmiemy euro... i powoli będziemy stawać się prowincją UE, tak jak i inne kraje. A to wszystko - proszę sobie wyobrazić - bez referendum! Powtórzę: Unia Europejska otrzyma osobowość prawną i będzie miała status de facto państwa. Nie udało się tego zrobić poprzednio w referendach na temat konstytucji, to teraz uda się przegłosowując traktat w parlamentach. A my usłyszymy, że zwyciężyła demokracja.
No, cóż - polska młodzież wybrała dobrą władzę, która światła i najmądrzejsza, a nawet cudowna jest, to i musi być dobrze! Tymczasem jednak dowiaduję się, że Tosio Blair chce być moim prezydentem a zatem chce, żebym z moich podatków fundował jego żonie rajtuzy. Panie Blair... Kozakiewicz kiedyś pokazał gdzie się zgina dziób pingwina!
http://wiadomosci.onet.pl/1672342,12,item.html
M.G.
W międzyczasie, tj. gdy umacnia się postęp i demokracja na świecie, a szczególnie w Europie, niejaki Hans Goert Poettering, miłujący pokój i dialog (ale tylko ze swoimi kumplami) zawyrokował, że europosłowie, którzy uważając iż w tak ważnej sprawie jak Traktat Reformujący, przekształcający w szwindlowaty sposób Wspólnoty w państwo, należy przeprowadzić referenda - że ci posłowie, którzy z tego względu, podczas parafowania traktatu przez delegacje państw członkowskich, trzymali na znak protestu tabliczki wzywające do przeprowadzenia referendów, że ci faszyści i antysemici zostaną ukarani. Za co? Ano właśnie... za to, że mają niesłuszne poglądy. Choć w Brukseli wierzy się, że wraz z otwarciem tego kramu rozpoczęła się era mesjańska i wszystkie problemy ludzkości znalazły rozwiązanie w natchnionych dyrektywach oraz normach, to jednak instytucja ta stanowi kolejne wcielenie ludzkich błędów, pychy rozumu i skłonności do przymusu i przemocy.
Ledwo się wyswobodziliśmy ze wschodniej bolszewii, wdepnęliśmy w zachodnią... Marzy mi się, wolna, dumna i niezależna Polska. Taka, jaką była w swoich złotych latach średniowieczno-renesansowo-wczesnobarokowych.
http://wiadomosci.onet.pl/1686897,11,item.html
szpece
wspomniałem już o krachu, który miał miejsce parę dni temu, prawda? Artykuł z PAP-u był niewątpliwie majstersztykiem dziadostwa i ignorancji... Pomyślmy - jeśli w PAPie, Polskiej Agencji Prasowej, a więc źródle, z którego wszystkie polskie miglance czerpią niusy do powtórzenia na antenie lub szpalcie gazety, a gdy już zaczerpną, to inne czerpią z ich wydawnictw (np. w radiu przegląda się i międli to, co napisali w gazetach) i tak każdy czerpie z każdego, a u początku tego wszystkiego leży dziadowski tekścik pana, co to skończył szkółkie gastronomiczno, poszet do PAPu niusy pisać, zobaczył rano, że w Azji indeksy zsunęły się o 3% i 4% procent w kierunku piwnicy i napisał że krach mamy... a dlaczego on tam w ogóle siedzi? Nie wiadomo, ale czemu się dziwić - proszę przejrzeć sobie skład redakcji ekonomicznych w różnych mediach... Kto tam siedzi? Nie chcę sypać nazwiskami, ale obawiam się, że w większości sytuacja wygląda podobnie - pani Basia jest szefowo, bo skończyła technikum ekonomiczne, a pan Czesio dlatego, bo go interesuje czytanie Parkietu albo Pulsu Biznesu, a poza tym, to codziennie przegląda jak stoją jednostki jego funduszu, bo spekulantem jest... Serio!
to się nawyprawiało
chciałem się podzielić radosną wieścią! Otóż, pewna dama, która czyta także naszego bloga, a która potrzebowała pomocy modlitewnej w pewnej intencji, wobec czego pospieszyłem z pomocą, ustanawiając plan modlitewny na cały tydzień w tym celu, otóż owa dama przysłała mi pięknego maila, który jest wspaniałym dowodem na to, że sposób w jaki Pan Bóg działa w naszych sprawach, często jest o wiele bardziej finezyjny i skuteczny, niż początkowo to planowaliśmy!
male swiadectwo na poczatek... Czuje, ze codzienna modlitwa za ***, nawraca tez mnie sama!! :) Wczesniej nie zagonil by mnie do modlitwy rozancem, nuda - myslalam. Teraz czekam na 16 z utesknieniem :). Juz pierwszego dnia, poniewaz wstyd sie przyznac, ale nie mialam zadnej "dziesiatki" ku pomocy, poprosilam *** o uzyczenie mi swojej... I tak od slowa do slowa ...ani sie obejrzalam a modlilysmy sie razem za ***. Az cieplo na serduchu.
A zainteresowanym Różańcem Św., polecam stronę www.rozaniec.org.pl Książka - z tego co pobieżnie przeglądałem będąc w Polsce - wyborna!
przodownicy pracy - jest nas coraz więcej
w gronie Przodowników Klikownictwa, prócz Edyty D., czyli Edyty G., zawitał także Maciej M., w komentarzach legitymujący się pseudonimem siusiak. Oficjalne wręczenie medalu nastąpi w przyszłym poście! Póki co, prezentuję dramatyczny i podtrzymujący na duchu komentarz z frontu o lepsze dziś, jutro... i... i resztę już dobrze znacie!
A tak poza tym to kolejny raz uporem i wytrwałością (czyt. upierdliwością) osiągnąłeś cel zamierzony — już mam na stałe adblocka wyłączonego na Twoim blogu i klikam odruchowo, choć z początku Twej kampanii miałem o tym mniemanie zgoła odmienne. Ciekawe, prawda?
Co do uporu... toć i Pan Jezus powiedział Apostołom, a także i nam, że nawet ludzie, którzy są źli, gdy ich się namolnie o coś prosi - ulegają, a cóż dopiero Ojciec Niebieski! Brawo!
jak wyglądam, gdy piszę bloga?
są dwie teorie, obie autorstwa Oleńki - albo jak Roman Giertych, albo jak koczkodan. Zaraz zapodam odpowiednią ankietę.
myśl na dziś
Czyż to może być prawdą - nie, nie wierzę, nie wierzę - że na ziemi nie ma ludzi, a są tylko brzuchy?
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 38
Autor: Maciej Gnyszka o 2/08/2008 08:49:00 PM 0 komentarze
Etykiety: blair, giełda, modlitwa, pap, poettering, polityka, ue
[8 II 2008] piątek, dobranocka, św. Hieronima Emilianiego i św. Józefiny Bakhity,
powtarzam, powtarzam, powtarzam
powtarzam to po raz setny - nie znam powodu (poza jakimś durnym stabilizowaniem sceny politycznej, którego przesłanki prowadzą do uznania sceny politycznej ZSRR za najstabilniejszą, a zatem najlepszą) dla którego z własnych pieniędzy, które zabiera mi urzędas, miałbym utrzymywać na przykład towarzyszy z PZPR, którzy moim zdaniem są psujami. Jeśli to jest demokracja, jeśli to jest lyberalyzm, albo cokolwiek innego, co słyszymy co cztery lata koło wyborów, to ja jestem święty turecki.
Autor: Maciej Gnyszka o 2/08/2008 08:23:00 PM 0 komentarze
Etykiety: socjalizm
czwartek, 7 lutego 2008
[7 II 2008] czwartek dobranocka i zapowiedzi
klik-klik-klik-zapowiedzi!
wrzucam dobranockę, jako że jutro rano jadę żyłek trochę w pracy wypruć - dziś już wiele nie napiszę, ale przynajmniej zdradzę, o czym będę pisał w piątek i sobotę! Otóż, w najbliższym czasie zajmiemy się:
- Antkiem Blairem, co to prezydentem Unii Europejskiej zostac pragnie
- Giertychem Maciejem, co to go H.G. Poettering karać chce za samodzielne myślenie
- medialnymi specami od gospodarki co to wczoraj krach widzieli
- o tym, jak to Oleńka wczoraj się rozśpiewała
- o tym, że czasem lepiej jest portfel akcyjny zbudować losowo, zamiast radzić się miglanca
- o tym, że niektórzy studentowie zgłupieli i herezjarchy bronią
- i o tym wreszcie, jak to dama pewna Różańcem stała się urzeczona
myśl na dziś
Jeśli posłuszeństwo nie daje ci pokoju, oznacza to, że jesteś pyszałkiem.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 620
Autor: Maciej Gnyszka o 2/07/2008 11:21:00 PM 1 komentarze
[7 II 2008] czwartek - fotoreportaż urodzinowy
dziś
halo, halo! Dziś urodziny koleżanki dziewoi Simona, tj. Julii - jako rzekłem wczoraj, zostaliśmy zaproszeni wraz z Oleńką i Simonami. Rano zatem popędziłem do PADOPLANU, gdzie po raz setny wypruwałem sobie żyły dla lepszego dzisiaj, jutra, pojutrza i jednego dnia dłużej, w tym czasie zaś Oleńka pouczyła się farmakologii, przygotowała wspaniały obiad i później - po zjedzeniu owego przepysznego dania - poszliśmy na długaśny spacer po parku (pogoda dopisała znakomicie). Później rundka do katedry, na Mszę Świętą o 17:30 i powrót, by spotkać się z Simonami i razem pojechać na Schwabing (dzielnica Monachium) do Katrin. Po drodze do kościoła znalazłem wyborną reklamę mieszkań w... Dachau! Hehehe... nam się to kojarzy jednoznacznie - czyż ta reklama nie wygląda uroczo (zdjęcie najniżej)?
Co ciekawe - choć w katolickiej Bawarii moi rówieśnicy myślą, że Różaniec to naszyjnik, na imprezie pojawił się temat Wielkiego Postu i poszczenia w ogóle. Mieliśmy więc z Oleńką okazję do małego apostolstwa (także i w innych, malutkich sprawach).
Halo, halo - tu Londyn...
Simon - der boese Wolf
humery, jak widać, dopisywały
prawie cała ferajna na urodzinach - brakuje solenizantki i Oleńki (no i mnie!)
Leben in Dachau! Wunderbar!
Autor: Maciej Gnyszka o 2/07/2008 11:00:00 PM 0 komentarze
środa, 6 lutego 2008
[6 II 2008] Środa Popielcowa - fotoreportaż z dwóch ostatnich dni
Oleńka ze spiczastą koroną...
ten obiekt chyba już znacie...
na kawiaku u Wienera przy Karlstrasse
łojej, ale kapucino!
Maciaku, jesteś pięknym mężczyzną...
Europejski Dzień Pedofila
jak widać, poseł Wierzejski zmienił barwy (teraz u liberałów) i kandyduje w Monachium
w Ogrodzie Angielskim można spotkać niepozornych joginów...
chichoty chichoczą
Oleńka w żywiole - w Olympia Einkaufszentrum
Autor: Maciej Gnyszka o 2/06/2008 09:52:00 PM 0 komentarze