a na dobranoc, także w podzięce za wyborne dziś klikanie - zapraszam do obejrzenia filmu i ucieknięcia pod kołderkę! Dobranoc, zapominalskim przypominam, że dziś Tajemnice bolesne!
piątek, 30 listopada 2007
[30 XI 2007] piatnica - idziemy spac
Autor: Maciej Gnyszka o 11/30/2007 09:10:00 PM 0 komentarze
[30 XI 2007] piątek, kończy się listopad, Andżeje świętują!
Afganistan
jak już niektórzy wiedzą, lub nie - z wojskiem miałem ostatnio nieco wspólnego. I wciąż mam - bo jak inaczej określić fakt, że zdarza mi się tęsknic za jednostką, w której odbywałem służbę? Ale nie pora by się tu wywnętrzać, chcę bowiem napisać o sprawie naszych żołnierzy z Afganistanu, którzy ostrzelali wioskę. Nie znam ostatnich szczegółów, zresztą pewnie i tak poza samymi oskarżonymi i prokuratorami nikt ich nie pozna, ale mam parę uwag natury ogólnej, bez względu na szczegóły.
Po pierwsze - jest kosmicznym skandalem, że żołnierzy potraktowano jak bydło. Przypomnijmy kim jest żołnierz - żołnierz jest obywatelem, który nie tylko wyzbywa się części własnej suwerenności na rzecz przełożonego, ale i ryzykuje zdrowie lub życie, by wypełnić wolę przełożonego (jeśli w oczywisty sposób nie narusza ona prawa). Można by zatem powiedzieć, że co jak co, ale żołnierzom w społeczeństwie należy się wybitny szacunek. Tego nie widziałem. Nie wspominam już o zasadzie domniemania niewinności, którą najwidoczniej pogwałcono.
Po drugie - są trzy możliwe wersje wydarzeń. Pierwsza - żołnierze pojechali sobie na przejażdżkę i dla jaj ostrzelali wioskę, żeby pozabijać ludzi. Druga - żołnierze realizowali rozkaz przełożonego, który wydał go z czystego chcenia. Trzecia - bezpośredni dowódca oddziału realizował rozkaz przełożonego. Nie analizuję tu tego, czy rozkaz był słuszny. Pierwsza możliwość jest niemożliwa - każdy patrol ma dowódcę, jego wyjazd i uzbrojenie są rejestrowane. Zostają zatem druga i trzecia. W ich kontekście warto się zastanowić nad słusznością rozkazu. Jeśli rozkaz był słuszny - nie ma sprawy, żołnierze wykonali obowiązek. Jeśli rozkaz był niesłuszny - żołnierzom mamy coś do zarzucenia wówczas, gdy w oczywisty sposób naruszał on prawo. Jeśli nie naruszał - dowódca popełnił błąd i robimy postępowanie dyscyplinarne, żeby facet na przyszłość nie popełniał błędów. Jeśli w oczywisty sposób naruszał - winni są żołnierze i dowódca. Tyle w temacie. Jak było? Parę artykułów i od razu spektakularne, iście norymberskie zatrzymanie bandytów.
Po trzecie - zastanówmy się czy żołnierz w warunkach wojennych, tym bardziej w warunkach wojny z terroryzmem w Azji ma szansę na dogłębną i celną analizę prawomocności rozkazu. Odpowiedź brzmi - niezbyt. Warunki wojny z terroryzmem, gdzie przeciwnik nie różni się od cywila, nie nosi munduru, nie ma miejsca zgrupowania, jest wszędzie i nigdzie, może być małym chłopcem, lub stetryczałym afgańskim dziadkiem, nie sprzyjają trafności tego typu analiz. Jasne jest więc, że nie może być zbyt często mowy o oczywistym naruszeniu prawa.
Po czwarte - tego typu wojna stanowi ogromny wysiłek psychiczny dla żołnierzy. Ciężko jest bowiem nie zwariować w wyżej opisanych warunkach... w kontenerku na kurczaki z paroma kolegami w środku, a wokół tylko piasek i góry, z których strzelają nie wiadomo kto i nie wiadomo kiedy...
Jeśli ktokolwiek odczuł satysfakcję widząc zdjęcia z zatrzymania i myśląc o zapijaczonych rezerwistach w pociągu - niechaj się potężnie stuknie w łeb.
Twój samochód już jest tutaj od dawna!
jak to cudownie jest wiedzieć, że odkąd ruszyła historia, wszystko ma swoją przyczynę, a każda przyczyna ma swój skutek. I gdy tak sobie ostatnio z Simonem pożartowałem, że mam chrapkę na jego samochód, pomyślałem również o tym, że jeśli prawdą jest że Polacy kradną samochody, to prawdą jest także i to, że gdyby nie było agresji Hitlera, a potem 50 lat kołchozu, a przedtem jeszcze rozbiorów, to by samochody nie znikały... Polaczki hobbystycznie samochodów nie kradły.
wybierzmy przyszłość
brzydkie i głupie hasło, szczególnie w wykonaniu Niemców. Użyjmy porównania z pojedynczą osobą. Jak można za mądrego uznać ucznia, który oblewa wszystkie klasówki pod rząd, wierząc za każdym razem, że kolejna pójdzie dobrze. Wybierzmy przyszłość - może tym razem się nam uda, choć z braku namysłu nad przeszłością nie zmieniliśmy się ani o jotę!
Opus Dei - 25 lat prałatury personalnej i różne miglance
zasmucili mi Oleńkę wczoraj dwaj miglancowie, oj zasmucili. W tej sytuacji wyzwałbym normalnie na pojedynek na moździerze, ale że nie ma mnie w Heimacie, to sobie odpuszczę.
Co się stało się? Ano, 28 listopada 1982 roku umiłowany Jan Paweł II nadał Opus Dei formę prawną prałatury personalnej (czyli takiej ogólnoświatowej diecezji - idzie za tym posiadanie własnego biskupa, czyli Prałata Opus Dei - obecnie bp Echevarria) http://www.opusdei.pl/art.php?p=25536. No i co? No i fajnie, było co świętować, za co Panu Bogu dziękować, co dostrzegły także media, a wśród nich kontrolowany w 49% przez koncern ITI, Tygodnik Powszechny. Katolickie pismo społeczno-kulturalne, które w szczenięcym wieku miałem w zwyczaju czytywać z wypiekami na twarzy. Całe szczęście człowiek się jednak rozwija i zgubny ów zwyczaj porzuciłem, ograniczając się jedynie do sporadycznej lektury w dniach z niskim ciśnieniem i negatywnym biorytmem (wie ktoś co to ten biorytm?) - żeby pobudzić nieco senne ciało.
No i napisali w ostatnim numerze właśnie 28 listopada, niejaki Mueller i Kuźmiński tekst pod tytułem Zawodowcy (http://wiadomosci.onet.pl/1454609,240,kioskart.html). Artykuł na żenującym poziomie, koneserom dziadostwa polecam lekturę w całości. Nie będę od razu komentował co lepszych fragmentów, powiem tylko tyle, że w Barbakanie miałem okazję parę razy być, mam tam paru znajomych, na opisanych tajemniczo medytacjach i dniach skupienia bywam regularnie... i co? I śmiałbym się do rozpuku, czytając takie artykuliki. Sęk jednak w tym, że artykuł jest nacechowany i szkodliwy.
Hmmm... bo to tak jest, moi mili - napiszmy artykuł o kapłaństwie. Zbierzmy relacje kapłanów, którzy ze swoim stanem się rozstali, o tym jaki to homoseksualizm, chciwość i podwójność życia panuje wśród kleru, a potem popytajmy księży z drugiej strony. Jako, że z opiniami jest tak jak z pieniądzem - gorsze wypierają lepsze w tym znaczeniu, że sensacja, ohyda, cielesność i przemoc wydają się nie tylko atrakcyjniejsze, ale i bardziej prawdopodobne. Normalny ksiądz musi się tłumaczyć, że nie jest wielbłądem. Ks. Soler z Krakowa też musi tłumaczyć się z jakichś komicznych zarzutów. W ostatecznym rozrachunku mamy sytuację, że czytelnik wychodzi z przekonaniem następującym: noooo... jakieś tam ktoś zarzuty ma, tajemnicza sprawa, ziarenko prawdy jest w każdej plotce. Tamten niby zaprzecza, ale co ma powiedzieć? Sprawa śmierdzi.
Oleńkę jednak sprawa po prostu zasmuciła. Jak można pisać takie brednie? No właśnie, jak można?
wojny mogło nie być
pomyślałem sobie ostatnio, przy okazji lektury biografii Doktora Plinio, że wojny w 1939 roku mogłoby nie być. Wystarczyłoby, że Mussolini, Chamberlain i Roosvelt zwołaliby nową konferencję w jakimś Monachium i czymś innym, i oddaliby Polskę Hitlerowi w prezencie, tak jak Austrię i Czechosłowację. Albo jeszcze inaczej - gdyby 3 września nie wypowiedzieli wojny III Rzeszy. Traktaty o kant tego i owego można przecież potłuc - nikt nie miałby im za złe - uratowaliby Europę i Świat przed okropną wojną! Ciekawe co się stało, że jednak - po paru dniach postanowili nie dać za wygraną.
UFO? nietoperz? salami...
na niemieckich uczelniach panują dziwne zwyczaje, moi mili. Jednym z nich jest przyklejanie salami do sufitu. Na zdjęciach dokumentacja zjawiska. Występują - Kasia i Daniel.
chorowitki
Bernd zachorował! Pomódlcie się za Niego drodzy Czytelnicy, poopiekowałem się chorowitkiem wczoraj po medytacji. Biedaczek, kiepsko wyglądał. Poznałem za to nowego księdza w Monachium - również latynosa (jak wspomniany wyżej ks. Soler). Śmiesznie mówił po niemiecku.
myśl na dziś
[Jezus] Klęcząc na twardej skale, trwa w modlitwie... Wylewa łzy za ciebie... i za mnie. Przygniata go ciężar ludzkich grzechów. (...) Tak, jesteśmy tchórzami: podążamy za Nim z daleka, ale przebudzeni i rozmodleni.
św. Josemaria Escriva, Różaniec święty, Katowice-Ząbki 2004, s. 62-63
Autor: Maciej Gnyszka o 11/30/2007 07:53:00 PM 3 komentarze
Etykiety: afganistan, historia, monachium, opus dei, studiowanie, tygodnik powszechny, wojsko
czwartek, 29 listopada 2007
[29 X 2007] czwartek - jutro będzie piątek!
hipopotam
co tam, moje myszki? Chciałem powiedzieć, że dziś już muszę iść spać... mam Wam dużo do napisania, ale dzisiaj się przeeksploatowałem i muszę udać się pod kołderkę! Jednak w związku z tym, iż mam ogrom rzeczy do napisania - jutro z rana napiszę to, co miało być dzisiaj, a wieczorem, to co miało być piątkowym wieczorem! O!
myśl na dziś
Powinniśmy więc zaufać słowom Pana: wejść do łodzi, chwycić za wiosła, podnieść żagle i wyruszyć w bezkres świata, który Chrystus daje nam w dziedzictwo. (...)
- A Królestwu jego nie będzie końca!
- Czyż nie raduje cię praca w służbie takiego Królestwa?
św. Josemaria Escriva, Różaniec święty, Katowice-Ząbki 2004, s. 139-140
Autor: Maciej Gnyszka o 11/29/2007 10:15:00 PM 0 komentarze
środa, 28 listopada 2007
[28 XI 2007] środa, zapraszamy do snu!
Autor: Maciej Gnyszka o 11/28/2007 11:00:00 PM 3 komentarze
Etykiety: polecanko
[28 XI 2007] środa, do Wielkiej Środy jeszcze daleko!
kościół, czy rakieta?
byłem wczoraj w kościele św. Bonifacego przy Karlstrasse. Wszedłem, powiedziałem Panu Jezusowi dzień dobry i uciekłem! Muszę sfotografować to wnętrze, żebyście zobaczyli - tragedia! Tzw. sztuka nowoczesna w przestrzeni sakralnej, sztuka którą stworzył artysta przez duże A, który jak na artystę przystało jest ignorantem w sferze religii i wielu innych, który na dodatek jest egocentrykiem - taka sztuka, to nieporozumienie.
Chciałoby się powiedzieć autorowi - chłopie, weź Ty pójdź najpierw na Mszę, weź się dowiedz co to jest katolicyzm, a potem dopiero twórz wnętrza... Ze sztuką sakralną jest jak z teologią - tak, jak teolog nie może tworzyć własnych pomysłów, a raczej odkrywa boskie tajemnice, będąc sługą Prawdy, tak artysta jest estetycznym sługą doktryny. Niemożność bycia takim sługą, to po prostu egocentryzm - niemożność oderwania od własnych przyzwyczajeń. Efekty - takie jak Sankt Bonifaz i Friedenskirche na Olympia Zentrum.
Mam zawsze poczucie, że tak jak ja się tam źle czuję - tak i Panu Jezusowi w tabernakulum też pewnie jest przykro.
mytyng
tak sobie pomyślałem - może jest ktoś, kto tak się stęsknił za mną, że koniecznie chce się spotkać w Święta? Jeśli jest - to zacznijmy już ustalać mitingi, bo mało będzie czasu i trzeba go będzie porządnie wykorzystać.
Kerzeny, czyli świeczky
no więc Friedenskirche na Olympia Zentrum - konstrukcja rurowa, gdy mocno wieje - rury skrzypią, ściany z płyt niewiadomego pochodzenia, kolory De Stijlu, pomarańczowe tabernakulum, zielone, odblaskowe nogi ołtarza... Zawsze pusty, oprócz Pana Jezusa w tabernakulum. Zachodząc co dzień w odwiedziny, postanowiłem, że będę zapalał Matce Boskiej świeczkę za te 0,25 euro, bo to skandal, żeby takie dziadostwo robić - nie dość, że ohydny projekt i zupełnie niekatolicka estetyka (tzn. nie służąca celom liturgicznym i nie rozumiejąca ich), to jeszcze nikt nie odwiedza Pana Boga, oprócz sprzątaczki.
sprawiedliwość
prof. Ćwiąkalski jest takim samym profesorem, jak i Profesor (tj. mgr) Bartoszewski i każdy nauczyciel liceum w ten sposób tytułowany - tj. po prostu profesorem tytularnym. Ministerstwo Sprawiedliwości przejął obrońca największych polskich aferzystów. Umorzono już parę głośnych śledztw (m.in. śmierć Ireneusza Sekuły)... wraca Ubekistan, co? Ale spoko - w zamian przynajmniej będzie ładne, europejskie opakowanie i ustawa antydyskryminacyjna.
Nasdaq
co się stało się? Takich wzrostów w USA, jak dziś (zapraszam dla podglądu na http://www.stooq.com/) nie widziałem od miesięcy. Odbijają się Amerykany od wsparcia, my zrobiliśmy to samo. Perspektywa na najbliższy czas wysoce optymistyczna - nie tylko segment największych spółek wraca do dobrej formy, ale i indeksy małych i średnich. Nie ma się z czego cieszyc mimo to - czarny scenariusz zakłada miesiąc, dwa spokoju, a po nim, gdy już wszyscy będą zadowoleni - nadchodzi tsunami, czyli fala C - najszybsza i najdłuższa ze wszystkich fal spadkowych. Zabraknie latarni dla bankrutów... albo i nie - gdy skończy się na trendzie bocznym, stabilizacji. Zrobiło się rzeczywiście tanio - ostatnie zakupy papierków wartościowych niechybnie się opłacą.
Dziwią mnie jednak dobre nastroje - skoro opublikowana ostatnio beżowa księga straszy recesją, dane z rynku budowlanego i sprzedaż detaliczna też są cienkie jak nie powiem co... No, cóż - jeśli nadejdzie fala C - będziemy wiedzieli dlaczego nadeszła. Jeśli nie nadejdzie - przetrzemy oczy ze zdumienia.
wierszowizna
do wszystkich lubiących poetyckie wyziewy panagruszki (znam ich paru) - kroi się jakieś wiekopomne dzieło. Czuję w kościach, serio! Jeśli chodzi o tomik, o którym swego czasu wspominałem w ankiecie - robi się, owoce pracy chłopaków jak na razie obiecujące.
instytuszyn
jak co tydzień - przedstawiam kolejną instytucję, której pracę chciałbym docenić. Dziś, kolej na Ligę Małżeństwo Małżeństwu. Pomysł jest prosty - małżeństwa znające się na NPR (Naturalne Planowanie Rodziny, czy raczej NMRP - Naturalne Metody Rozpoznawania Płodności), uczą, radzą i pomagają, tym którzy dopiero zaczynają. Prócz tego, zajmują się popularyzacją NPRu. Temat jest niezwykle ważny z wielu względów, wśród których probierz jest jeden - to, że temat jest zakłamany.
Niektórzy nie mają bladego pojęcia o co chodzi, inni doskonale wiedzą, że to nie działa - nie wiedząc ani skąd wiedzą, ani dlaczego mają rację. To popularny stan umysłu w ochlokracji. No, ale żeby nieco zamącić, kilka informacji.
Wiedziałaś/-eś, że NPR jest polecany przez WHO jako najlepsza metoda planowania rodziny (skuteczność vs. zdrowie).
Wiedziałaś/-eś, że kalendarzyk to nie to samo, co NPR?
Wiedziałaś/-eś, że istnieją elektroniczne metody NPR?
Wiedziałaś/-eś, że NPR, to nie metody statystyczne, tylko bieżąca obserwacja?
Jasne, że nie wiedziałaś/-eś, dlatego zanim nabawisz się zakrzepicy od piguł, zanim się uzależnisz od ruchów frykcyjnych, zanim wydasz tysiące złotych na własną szkodę - idź się doucz. http://npr.pl albo http://www.lmm.pl/, szczególnie polecam forum!
reklamy - co jest panie?
eja, słyszałem, że tam w Polsce macie jakieś cienkie reklamy od Gugla? Ja mam dobre - jakieś tam podróże, gry komputerowe i inne. No, ale nie ma się co dziwić - ostatnio nie pisałem dużo na tematy skojarzone z wyjątkowo drogimi reklamami. Co poradzić? Przecież nie będę pisał bez sensu. W niedzielę zaś widziałem swojego Lexusa, ale mi uciekł - zdjęcie poniżej!
myśl na dziś
czytam ostatnio biografię Plinio Correa de Oliveiry (www.chomikuj.pl/gnyszka/PL_krzyzowiec.pdf) - wybitna persona, nie ma to tamto! Na zachętę - dziś cytat z Doktora Plinio.
Każdy z nas, czy mu się to podoba, czy nie, pisze własną biografię. W dzień sądu księga ta zostanie otwarta i odczytana.
Plinio Correa de Oliveira, Seriedade, w: Catolicismo, nr 485, 1991
Autor: Maciej Gnyszka o 11/28/2007 07:28:00 PM 3 komentarze
Etykiety: architektura, ćwiąkalski, giełda, katolicyzm, liga małżeństwo małżeństwu, npr, poezja, polityka
wtorek, 27 listopada 2007
[27 XI 2007] wtorek. nie ma dziś wspomnienia. idziem spac
oj, obiecałem Oleńce pójść spa o 23:00... wiecie - blaszka miażdżycowa, oczy, itd. Cóż - trzeba spać, jutro wstanę przed zajęciami i skończę robotę... Kolega z grupy niestety zawiódł. Śpijcie dobrze, a wyśpijcie się, bo jutro będzie - jak zazwyczaj w środę - i dużo klikania i, dłuższy pościk! Wybaczcie spadek płodności wczoraj i dziś.
myśl na dziś
Winniśmy przyjmować umartwienia z tym samym usposobieniem, z jakim Jezus Chrystus przyjął swoją Świętą Mękę.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 406
Autor: Maciej Gnyszka o 11/27/2007 11:20:00 PM 0 komentarze
[27 XI 2007] wtorek. nie ma dziś wspomnienia
Pangruszka, choć wcześniej dziś zakończył roboty zajęciowe - cały dzień przed komputerem! A to do pracy polskiej musiał to i owo napisać, a to musiał sprawy rynkowe uporządkować, a to teraz ciągle rysuje w AutoCADzie, bo jutro korekta lofta! Obecny post ma charakter tymczasowy - żebyście wiedzieli, że żyję, jak się obrobię z tym i owym - zaraz zasiędę i napiszę tak, że hohohoho!
Aha, w ramach nauki bawarskiego - zamieszczam komedię bawarską. Czy istnieje ktokolwiek kto potrafi zrozumieć bawarski?
Autor: Maciej Gnyszka o 11/27/2007 08:13:00 PM 0 komentarze
poniedziałek, 26 listopada 2007
[26 XI 2007] poniedziałek, zaraz wtorek, potem reszta i znów NIEDZIELA!
jako, że wczoraj napisałem za wsze czasy - -pozwolę sobie dzisiaj spuścić nieco z tonu... Filmów się już Czytelnicy naoglądali, to ich teraz uraczę nowościami z Kraju oraz myślą na dziś.
vivat Pierwszy Sekretarz!
Doszły mię wieści, iż Fundacja IUS ET LEX weszła w posiadanie nowego Sekretarza! Gratulujemy zarówno Fundacji, Prezesowi jej Zarządu oraz samemu Sekretarzowi! Niech pod jego sekretarską ręką dobrze się nam żyje. Nieoficjalne ploty mówią, że w sprawę jest zaangażowany monachijski kapitał, tajna katolicka organizacja i firma-krzak działająca w branży legalnej edukacji...
Andżej, co do Lasek uczęszczał
chciałem powiedzieć, że grono naszych Czytelników jest niezmiernie zróżnicowane! Nie zdradzam szczegółów, ale chciałem pozdrowić Andrzeja, co to do Lasek się wymykał, głowę sobie ze mną łamie i utrzymuje pośrednie stosunki z Instytutem Socjologii UW.
myśl na dziś
Bądź zuchwały w swej modlitwie, a Pan przemieni cię z pesymisty w optymistę; z bojaźliwego na odważnego; z lękliwego w duchu na człowieka wiary, na apostoła!
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 118
Autor: Maciej Gnyszka o 11/26/2007 10:38:00 PM 0 komentarze
Etykiety: ius et lex
[26 XI 2007] jak to pangrzyzga moździerzem dowodził
przejrzałem swoje zbiory i co widzę - unikalny film nakręcony na poligonie podczas zajęć z obsługi moździerza! Mało mam zdjęciowych pamiątek z wojska, więc ta ucieszyła mnie bardzo! Miłego oglądalnictwa na rozruch poniedziałku!
Aha, nie umiałem przekręcic filmu, więc trzeba oglądac z wygiętą szyją...
Autor: Maciej Gnyszka o 11/26/2007 04:15:00 PM 2 komentarze
Etykiety: wojsko
niedziela, 25 listopada 2007
[25 XI 2007] Niedziela cz. 2 - Uroczystośc Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata
monachijskie osesy
wczoraj miałem dzień spotkań z oseskami. Najpierw w drodze do Polskiej Misji Katolickiej, w metrze podziwiałem jak jeden osesek jest karmiony piersią przez mamę, a uważnie lustrowany okiem taty i siedzącego obok taty pana emeryta, który z radości nie mógł usiedzieć na miejscu i dwoił się i troił by zrobić jak najgłupszą minę do małego. Zadziwiająca nota bene jest wielka solidarność tych i cicha wspólnota tych, którzy ziemię opuszczają schodząc w jej głąb z tymi, którzy dopiero na niej stanęli. Solidarność tych, którzy wymknęli się eutanazji, z tymi którzy prześliznęli się przez kleszcze aborcji.
Wracając do małego poczochranego i różowego - jadł sobie jak najęty, aż postanowił uczcić koniec piersiowego posiłku gromkim prukiem spod pieluchy, co wszyscy - na czele ze wspomnianym starszym panem - przyjęli z wielkim podziwem i radością. Będzie artylerzystą - pomyślał pangruszka i opuścił metro na stacji Universitaet.
Po drodze do Misji zrobiłem niezbędne zakupy na wieczorną kolację, niedzielne popołudnie i popędziłem do kaplicy. W kaplicy ciemno, choć oko wykol, świeci się tylko lampka przy tabernakulum i rama obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Pan Jezus w tabernakulum, ja w ławce... i aż chciało się podejść i - wzorem Małej Arabki - zapukać do tabernakulum i powiedzieć Dzień dobry Panie Jezu! Dość długa adoracja, zanim przyszedł mój monachijski spowiednik, potem spowiedź, Msza Święta, a podczas niej także spotkanie z drugi osesem. Tym razem miałem przyjemność siedzieć w ławce za mamą i babcią pewnego polsko-tureckiego osesa, który namiętnie pokazywał mi różowy język i robił ryjki różnego sortu. Czaszka mu się jeszcze do końca nie zrosła i nie miał jeszcze porządnej potylicy, ale spoko - trochę się zakolegowaliśmy. Jeśli prawdą jest, że dzieci w tym wieku mają palce jak paróweczki, by posłużyć się określeniem pewnej osobistości, to ja mam palce jak marchewki, albo kiełbasa krakowska.
Prałat i Papież
to, że Msza Święta jest czasem łaski - wiedzą wszyscy. Toć i ja sam wiele razy tego doświadczyłem, gdy przy okazji uczestnictwa we Mszy, okazywało się że wpadłem na genialny pomysł, albo niechcący rozwiązałem zadanie z matematyki albo fizyki. Wczoraj jednak Duch Święty pobił rekord wszechczasów!
Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby gdyby Prałat Opus Dei pisał listy do wiernych co tydzień, zamiast co miesiąc, bo tak długo trzeba na nie czekać... i pomyślałem sobie, że przecież mógłby codziennie - w formie bloga! Super, co? Wrzucić jeszcze na bloga reklamy Google'a, parę milion odsłon i klików dziennie... Ho ho! Google by się nie wypłacił. Albo jeszcze lepiej - czy nikt nie mówił Papieżowi, żeby prowadził bloga? Przecież sto milionów miliardów odsłon dziennie murowane, a gdyby jeszcze opatrzyć bloga reklamami... Ho ho ho ho! Lexus co minutę!
bambuko do kwadratu
znowu mnie zrobili w bambuko - taki już los. Tym razem okazało się, że na papierach, które wypełniłem na Politechnice stoi napisane, że w Monachium przebywać mam zamiar od 23... października 2007! Co z tego? Nic, prócz tego, że zamiast dostać x złotych, dostanę ich jedynie 0,6x - bo z papierów wynika krótszy okres pobytu. Muszę się teraz odwoływać do Szefowej Wszystkich Szefowych z PW od wymian międzynarodowych, żeby raczyła uznać, że jeśli przyjechałem do Monachium 29 września, 1 października podpisałem umowę wynajmu mieszkania, 2 października kupiłem kartę telefoniczną i podpisałem umowę z Deutsche Telekom, tegoż dnia zameldowałem się i otworzyłem konto w banku na Sendlinger Tor, to oznacza to, że w smutnym bawarskim mieście siedzę znacznie dłużej, niż to wynika z papierka. Zdrowaśkę poproszę w tej intencji, bo nie uśmiecha mi się tłumaczenie wyższości rzeczywistości nad błędami pisarskimi oraz funkcji i istoty grantów na wyjazdy zagraniczne.
spowiedź - szczoty ryżowe w ruch!
jako się rzekło - w sobotę byłem u spowiedzi w ramach planu regularnego przystępowania do tego cudownego sakramentu. Wiem, że to nie przypadek, ale muszę przyznać, że trafiłem w Monachium na wybornego spowiednika, świętego kapłana. Po czym poznać świętego? Po tym, że gdy zaczynamy z nim obcować, czujemy że jego osoba zabiera nas do cudownego, spokojnego świata, o którym marzymy od zawsze.
Jeszcze co do spowiedzi - nie wyobrażam sobie jak można się nie spowiadać. Pomijając kwestię formacji sumienia (właśnie formacji - tj. kształtowania głosu wewnętrznego tak, by nie pomylić głosu posłańca [patrz wczorajsza myśl na dziś] z innymi poruszeniami duszy), trzeba stwierdzić, że ze spowiedzią jest podobnie jak z kąpielą. Owszem, jakiś tam sanepid pewnie wydał broszurkę że warto się umyć raz w roku minimum, ale nikt normalny tak nie robi - każdy szoruje ciałko raz na dobę lub dwie. Ktoś, kto myje się raz na rok, inaczej podchodzi do drobnych zabrudzeń, nie sprawia mu problemy włażenie w kałuże albo siadanie na psiej kupie (bo i tak jest brudny), zupełnie nie zajmuje go problem tego, co czują ludzie gdy przechodzi obok... Zupełnie podobnie z tymi dorocznymi pokutnikami. Ani toto się porządnie nie wyspowiada, bo opowiedzieć drobiazgowo cały rok w dwie minuty jest ciężko, ani postanowienia poprawy nie podejmie (bo co to tak właściwie jest, skoro u spowiedzi było się raptem parę razy w życiu?), ani nic... A poza tym - gdzie świadomość tego, że każdy grzech to policzek wymierzony Panu Bogu? Gdzie miłość do Umęczonego Pana Jezusa. Nie ma.
Trybunał Konstytucyjny i Karta Praw Podstawowych, czyli co ma piernik do wiatraka?
mówi mi tu z telewizora albo z gazety jakiś miglanc jeden z drugim, że Karta Praw Podstawowych nie zawiera explicite stwierdzenia na temat tzw. małżeństw homoseksualnych, i innych godnych pomysłów. No to ja - siedząc w norze na Helene-Mayer-Ring, pod krawatem, w koszuly niedzielnej i sweterku pięknym wzorzystym, mówię tak: Kochany miglancu jeden z drugim, co ty raczysz pitolić? Jeżeli w Polsce Trybunał Konstytucyjny (przez niektórych zwany niewybrednie Prostytucyjnym...) zdołał uwalić ustawę lustracyjną powołaniem się na fragment Konstytucji, mówiący o tym, że Rzeczpospolita wciela w życie zasady sprawiedliwości społecznej, to niby dlaczego Europejski Trybunał Sprawiedliwości, albo inna agenda Unii Europejskiej mającej po uchwaleniu w Lizbonie 13 XII 2007 Traktatu Reformującego (mam nadzieję, że tego dziadostwa jednak nie podpiszą) osobowość prawną, to co właśnie stoi na przeszkodzie by wspomniane europejskie urzędasy i miglance nie orzekły iż zgodnie z europejskim ustawodawstwem, np. Kartą Praw Podstawowych, która mówi o szerokiej definicji rodziny, zakazie dyskryminacji ze względu na cokolwiek, a już na pewno orientację religijną, zabrania się: nieudzielania homoseksualistom ślubów w kościołach, nauczania że homoseksualizm jest grzechem, że orzeka się iż aborcja jest prawem człowieka a za jej odmowę dostaje się 10 lat więzienia, a państwa członkowskie mają obowiązek refundować spirale wewnątrzmaciczne i piguły wczesnoporonne. Co stoi na przeszkodzie? Po uchwaleniu Karty Praw Podstawowych zupełnie nic, oprócz dobrej woli prawników i urzędasów.
Po tym, jak Rocco Butiglionemu odmówiono prawa bycia komisarzem UE ze względu na jego katolicyzm, po tym jak w rezolucji Parlamentu Europejskiego uznano homofobię (?) za chorobę psychiczną... wszystko jest możliwe.
Ale co tam - jakoś to będzie! Zrobią nam Paradę Schumanna na Krakowskim, rozdadzą niebieskie baloniki, Wyborcza rąbnie dodatek o wspaniałej Unii Europejskiej, Tusk z Kwaśniewskim pobredzą coś o historycznej szansie, Geremek wezwie do rozsądku, i każdy już wie że to wstyd być przeciwko. Że to tylko Giertychy i Rydzyki są przeciw.
sejmowo-jezusowe królowanie
dziś Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata - byłem rano w Damenstiftskirche... Chyba nie muszę opowiadać o cudownościach podczas Mszy Świętej. Kto nie był na Mszy Trydenckiej, niech szybko na nią pospieszy, a jeśli jest z Warszawy, niech poczeka aż wrócę, to razem pójdziemy do św. Benona na Starym Mieście. Wszedłem gdy ksiądz z ministrantami byli w połowie okrążenia na Asperges, gdy wchodziłem do kruchty, akurat wyszli mi naprzeciw.
Ale nie o tym miała być mowa. Żyjemy w czasach ciągłej walki rewolucji z kontrrewolucją moi mili, gdzie wciąż trzeba podejmowac wysiłki o rechrystianizację świata, ze sferą publiczną włącznie. W tym kontekście z radością przyjąłem swego czasu inicjatywę kilku posłów o podjęciu uchwały nadającej Panu Jezusowi tytuł Króla Polski. Inni natomiast podjęli rytualne oburzenie, które - od chwili gdy PiS wygrało wybory pamiętnej jesieni 2005 roku - jak odruch bezwarunkowy pojawiało się na twarzach na sam dźwięk słów PiS proponuje..., albo Kaczyński powiedział.... No, ale co w tym złego, skoro Sejm I Rzeczpospolitej podejmował podobne uchwały, Matkę Bożą powołał na polski tron, paru innych świętych uczynił patronami Polski. Ano, to w tym złego, że bladego pojęcia nie mamy o I Rzeczpospolitej i wielkości dziedzictwa, które za sobą niesie - dlatego też wolimy naśladować dupokrację PRLu, niż sarmacki parlamentaryzm. W tym kontekście raz jeszcze polecam tekst prof. Nowaka - http://chomikuj.pl/gnyszka/sens+wspolnoty.doc
Zaś co do genezy samej uroczystości - http://www.piotrskarga.pl/ps,933,3,0,1,I,informacje.html
co ja muszę?
zdałem dziś sobie sprawę - w ramach sukcesywnego zdawania sobie sprawy z rzeczy dla katolika oczywistych, mimo to zupełnie nie znanych przez to, że katolik nie żyje w katolickiej kulturze - mianowicie, że jako rodzic, mam przede wszystkim przekazać swoim dzieciom Wiarę i uformować je tak, by były święte. A to, czy przy okazji skończą studia, czy nie, czy będą chodziły w adidasach, czy łapciach po tacie, czy będzie nas stać na teatr lub inne rozrywki, czy nie - to jest dość obojętne. Celem człowieka jest osiągnięcie zbawienia, jeśli wychowam z żoną dzieci na szlachetnych ludzi, to i rozumu im starczy, i sprytu, i pomysłów, by dać sobie radę w każdej sytuacji. Spokojnie.
Natomiast jeśli miałbym - jak to radzą dzisiejsze do gruntu pomylone ideologie odpowiedzialnego rodzicielstwa, czy innych równie zboczonych haseł - czekać do czterdziechy aż uciułam na dwadzieścia komputerów i malucha na ślub dla dziecka, przez cały ten czas więdnąc jak robaczywe jabłko i używać wraz żoną narządów niezgodnie z ich przeznaczeniem - i mimo to do tej czterdziestki wcale nie dorosnąć do posiadania choć jednego dziecka (!) i zdziecinnieć na starość i żyć ze świadomością przegrania życia ze strachu przed ojcostwem, czy macierzyństwem - to ja dziękuję. Wolę oddać swoją płodność na użytek łaski Bożej i wieść szczęśliwe, święte życie. A ci co lubią się zaplanować na śmierć - niech sobie planują wszystko co się rusza, aż pod koniec życia stwierdzą, że te plany to o kant dupy można potłuc.
Mam nadzieję, że nikogo nie gorszę zbytnią intymnością.
czapa
znacie kogoś, kto mając dwie czapki i jedną szafę, zgubił w tej szafie czapkę i już drugi tydzień nie może jej znaleźć? Ja poznałem ostatnio - widziałem go w lustrze.
pobiegałem
dziś po Mszy Świętej wskoczyłem w sportowe odzienie i pobiegłem! Ale pobiegłem tak, że Koronkę do Miłosierdzia Bożego skończyłem grubo przed środkiem dystansu, bijąc tym samym rekord długości biegu! Polska ninja nie jest miękka, moi mili - was też zachęcam do umacniania obronności Państwa!
ucho się złamało - temu misiu
pewnie nikt mi nie uwierzy, ale kiedyś złamałem sobie prawe ucho - w Płocku 2004 roku. Spałem jakoś tak dziwnie i mi się podwinęło, i bolało przez parę dni. Dobre, co? A podobno chrząstka się nie łamie.
myśl na dziś
myśl na dziś - po takiej dawce tekstu - należy się w formie multimedialnej! Dziś św. Josemaria Escriva o Spowiedzi Św.
Autor: Maciej Gnyszka o 11/25/2007 04:10:00 PM 0 komentarze
Etykiety: dzieci, formacja, karta praw podstawowych, katolicyzm, Msza Święta, społeczeństwo, spowiedź, studiowanie, świętość, trybunał konstytucyjny, wychowanie
[25 XI 2007] Niedziela - Uroczystośc Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata
oj, napiszę
Oj, ale dziś napiszę! Ooooo... napiszę, że napiszę - ho ho! Tyle zebrałem tematów na dzisiaj, że strona w kalendarzu na dziś ledwo zmieściła inne dzisiejsze obowiązki! Drżyjcie moi mili, z panemaniklem na czele - nadążyć za narracją będzie trudno jeszcze przez tydzień!
Radoryż is watching
halo wieża! Halo, halo! - słyszałem że czytają nas w Radoryżu! Hie hie... Pangrzyzga pozdrawia małe grzegrzółki i obie rodziny. Kto wie o co cho, to wie, a kto nie - to nie. Do zbawienia nie jest to potrzebne.
filmidełko
w ramach marketingu niedzielnego - polecam oficjalnie rekolekcje w Dworku. Rekomendacja klasy najwyższej. Halo Wrocław, halo Gdynia, stomatolodzy, żołnierze i pedagodzy - słyszycie?
Autor: Maciej Gnyszka o 11/25/2007 02:12:00 PM 1 komentarze
Etykiety: polecanko
sobota, 24 listopada 2007
[24 XI 2007] sobota, myśl na dziś!
myśl na dziś, jutro i do śmierci
jak już zdążyłem wspomnieć, lektura ostatnich numerów Christianitas, jest dla mnie prawdziwą radością i pokrzepieniem w tej smutnej, monachijskiej pustyni... (nota bene - sama nazwa miasta pochodzi od pustelni). W numerze 31/32 zamieszczono wyborny esej abpa Sydney, kard. George'a Pella, który jest jednym z tych tekstów, które czyta się z myślą: Kurczę, zawsze o tym myślałem, ale facet ubrał to w słowa po prostu genialnie! Najchętniej zacytowałbym cały, ale brakuje miejsca - może ktoś z Redakcji podesłałby PDFa, żebym zamieścił na chomikuj.pl? Panowie, czytacie to?
[fragment Listu do księcia Norfolku Johna H. Newmana]: "Sumienie (...) jest posłańcem od Tego, który (...) mówi do nas z ukrycia, a uczy nas i kieruje przez swoich przedstawicieli. Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa."
Kluczowe jest tu porównanie do posłańca. Gdy otrzymujemy wiadomości, nie ubarwiamy ich ani nie zmieniamy, by zawierały to, co chcemy. Tak więc, jeśli nie godzimy się z przesłaniem Kościoła na tyle, że nie jesteśmy w stanie zastosować się do niego, nie możemy przekształcić go tak, by było dla nas łatwiejsze czy atrakcyjniejsze. Powinniśmy raczej rozpocząć okres modlitw, studiów i dociekań, by zrozumieć owo przesłanie i przyczyny, dla których wzbudziło nasz sprzeciw. Gdy zaś problem, który nas frapuje jest jedną z podstawowych nauk Kościoła i kluczem do nauczania moralnego, może okazać się, że poświęcimy mu całe życie.
Innymi słowy, katolickie sumienie nie może zaakceptować nieustannego sprzeciwu wobec Kościoła, a przynajmniej wobec jego głównych nauk moralnych. Każda trudność z przyjęciem nauczania Kościoła nie powinna być uznana za koniec problemu, ale za początek procesu nawrócenia, nauki i zapewne skruchy. (...)
Większość dyskusji nad sumieniem w kręgach katolickich skupia się nad możliwością zaistnienia sytuacji, w której sumienie sprzeciwia się nauczaniu Kościoła. Jest to dla mnie co najmniej dziwne. Z początku wygląda na to, że dla osób, które nie zgadzają się z Kościołem powiedzmy w sprawie antykoncepcji czy związków osób tej samej płci, słuchanie Kościoła zaowocowałoby wyrzutami sumienia. Jednak jasne jest, że większość tych ludzi nie obawia się poczucia winy, ale frustracji spowodowanej niezaspokojeniem swych pragnień.
Niewygodne sumienie, George kard. Pell, w: Christianitas, nr 31/32 RP 2007, s.164 i 167
Autor: Maciej Gnyszka o 11/24/2007 05:30:00 PM 0 komentarze
Etykiety: abp. pell, christianitas, katolicyzm, sumienie
[24 XI 2007] sobota, a za miesiąc Wigilia!
co dzisiaj?
moi mili, dzisiaj to od rana w robocie panmaciurek siedzi. Po 7:00 pobudka, rozruch zwapniałych kości, ofiarowanie dnia, musli na mleczku i pędzikiem na wydział, by tam z Danielem i Tawfiqiem robić naszego lofta. Dziś prace koordynowałem ja, żeby nie było tak, iż znów usłyszymy wiekopomne słowa o tym, że przynosimy g*wno na korektę, tylko dlatego że któryś z kolegów zapomniał o jakiejś kresce, albo narysował umywalkę w kształcie pisuaru. Pangrzyzga musiał zatem za trójstronną zgodą wziąć kolegów za buzię i poszło jak z płatka. Jak widać, potrzeba posiadania Fuehrehra leży w niemieckiej mentalności...
Teraz powrót do domu, zjadłem wyborny obiad (zauważyłem ostatnio, że od ponad miesiąca na obiad jem mniej więcej to samo...) i teraz popędzę na Hessstrasse do Polskiej Misji Katolickiej na spowiedź i Mszę Świętą. Duszę własną także należy brać za buzię, moi mili - każdy kto na poważnie myśli o świętości wie o czym mówię.
wolni chrześcijanie
po tym jak Luter wziął się i obraził na Kościół Chrystusowy i założył swoją wspólnotę, a za nim inni pomniejsi lutrzykowie, a po nich kolejni, aż do dzisiaj - powstali w końcu tzw. wolni chrześcijanie. Jedną z nich jest koleżanka z grupy, rodem ze Szwajcarii. Jak na razie nie podjąłem intensywnego ofensywnego apostolstwa. Co jednak mnie niepokoi, to to iż przypadek jest niezwykle trudny. Bo jak bowiem wytłumaczyć, że bycie chrześcijaninem poza Kościołem, który założył Chrystus jest bez sensu? Jak można wytłumaczyć, że jeśli uczciwie prześledzi się historię Kościoła, to jest to oczywiste? Jak można zając się dywagacjami na temat natchnienia, organicznego rozwoju doktryny chrześcijańskiej, jak można mówić o chrześcijańskiej antropologii, która wybornie współgra z doświadczeniem, jak można wytłumaczyć że całkowicie bez sensu jest twierdzenie, że nie potrzebuje się form pobożności ani samego Kościoła, by modlić się do Chrystusa, skoro sam Chrystus zdefiniował te sprawy odmiennie, między innymi trwając w swoim Kościele... Jak można o tym wszystkim rozmawiać z kimś, kto nigdy nie słyszał o św. Tomaszu z Akwinu, kto pewnie nie ma bladego pojęcia o historii nie tylko starożytnej, ale i współczesnej, i o wielu innych, zagadnieniach?
Ano, można - to pewne! Proszę się zatem modlić do Ducha Świętego, żebym i ja się dowiedział jak. Pisząc o tym, mam i to na myśli, że tak naprawdę ignorancja i intelektualne dziadostwo, prowadzą do zbytniego przywiązania do własnych mniemań, a przez to eskalacji roszczeń tzw. wolności sumienia, o której mowa będzie w myśli na dziś która będzie albo teraz, albo wieczorem, gdy wrócę z Misji.
co mi w duszy gra
w duszy gra mi wizja wspaniałej partii - PR+UPR... Partia katolików, którzy chcą aplikować Katolickie Nauczanie Społeczne od A do Z. Partia ludzi, którzy wiedzą co im się nie podoba, wiedzą jak chcą to zmienić, mają do tego wystarczająco dużo motywacji (o charakterze także nadprzyrodzonym) oraz siły moralnej, by nie dać się skorumpować, lub odwieść od tych przekonań. Panowie z obu partii - do roboty.
długo pracujem
nie wiem jak Czytelnicy, ale nie zamierzam po ślubie pracować dłużej niż rozsądna pora, tzn. zamierzam prowadzić życie, a nie prowadzić pracę z przerwą na życie od sobotniego popołudnia. I jeśli jakiś pan Ikonowicz, czy inny mądrala od redystrybucji i płac minimalnych (jeśli nie będzie Papieżem), będzie mi nawijał taką nawijkę, to powiem mu w niewybredny sposób, żeby w końcu skumał, że ja wolę pracować 7 godzin dziennie, dając równocześnie pracę trzem innym osobom, niż harować jak debil 12 godzin dziennie, z niczym się nie wyrabiać i szczypać się przy zatrudnianiu każdego kolejnego pracownika, co przy wysokich kosztach pracy (a więc tych dobrodziejstwach w stylu ZUSu i in.) będzie koniecznie, ani zamierzam śrubować wydajności innych pracowników, by padali na twarze. Jeśli tego nie skumają - biorę kumpli z wojska, wsiadamy do Goździków... i jak nie rypniem, jak nie dupniem z odłamkowo-burzących, to niejeden pocisk w ścianie Kancelarii Premiera zobaczą!
myśl na dziś
będzie wieczorem
Autor: Maciej Gnyszka o 11/24/2007 05:00:00 PM 0 komentarze
Etykiety: political-fiction, praca, protestantyzm, studiowanie
piątek, 23 listopada 2007
[23 XI 2007] piątek, Tajemnice Bolesne
rysuję w AutoCADzie moi mili, potem napiszę posta - póki co, w ramach zadumy polecam Kazimierza w Ringu Ziemkiewicza... Pouczająca rozmowa, widzę że chyba jednak mało się mylę, prognozując przyszłość Kazika... Kurczę!
Autor: Maciej Gnyszka o 11/23/2007 09:03:00 PM 0 komentarze
Etykiety: staszewski
czwartek, 22 listopada 2007
(22 XI 2007) czwartek, a wraz z nim św. Cecylia
arbiter arogantiarum
dziś pośrodowa refleksja natury ogólnej. Czy zdarza się w Polsce, wśród tych ponoć chamskich, wsiowych Polaków, by profesor w normalnych warunkach, widząc rysunek, który mu się nie poda, mówił, żeby nie przynosić mu takiego gówna? Są profesorowie wybitni, tzw. artyści, jak na przykład ci z ASP, od których na dzień dobry usłyszałem Spier*alaj (Michalski, pamiętasz?), ale tacy zwyczajni, którzy nie zaznaczają swojej wyjątkowości, tacy którzy chodzą w garniturach i są niezwykle eleganccy... Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Do wczoraj.
Karta Praw Podstawowych
słyszałem, że Biskupi wydali po specjalnym posiedzeniu Episkopatu komunikat ws. Karty Praw Podstawowych. Zwrócili w nim uwagę na to, jak Karta traktuje definicję rodziny. A jak traktuje? Nadzwyczaj szeroko - rodziną może być cokolwiek, w duchu sławnego eseju prof. Ulricha Becka (nota bene guru Instytutu Socjologii, do którego obecnie chodzę we wtorki), który przyszłościową formę rodziny definiuje właśnie jako dobrowolne zrzeszenie n osób różnych płci. Esej Społeczeństwo ryzyka, był właśnie szeroko dyskutowany w Komisji Europejskiej, a informację tę zawdzięczam specjalistce w zakresie funduszy unijnych z IS UW, mgr Renacie Woch. Warto nadmienić, że Beck proponuje jeszcze aborcję, antykoncepcję i homoseksualizm jako formy wyzwolenia z tradycyjnych, opresyjnych ról społecznych. Pomysł tyleż makabryczny, co nie nowy - toż od 1917 roku w sowieckiej Rosji właśnie masowa aborcja, antykoncepcja oraz rozwody były środkami Sowieckiej Rewolucji Seksualnej, o czym w 2004 roku Tomasz Terlikowski napisał wspaniały, choć zupełnie przemilczany esej.
Jakie stąd płyną wnioski? Ano takie, że Karta Praw Podstawowych (ba! pomijająca prawo do życia przed narodzeniem), została sformułowana przez środowiska, które społeczeństwo, człowieka i rodzinę rozumieją w sposób do szpiku kości socjalistyczny, jeśli nie wręcz komunistyczny. Po drugie - obowiązująca w UE ideologia jest tej właśnie proweniencji. Po trzecie - sprzeciw wobec tej ideologii nie jest antyeuropejskością, lecz antyunioeuropejskościąwobecnymkształcie. Po czwarte - niestety wydaje się przesądzone odkąd mamy za sobą referendum akcesyjne, że jeśli cokolwiek zostanie nazwane jako antyeuropejskie, rozumiane jest w naszej ochlokracji jako głupie. Dlatego pewnie i Traktat Reformujący, nadający Wspólnocie Europejskiej osobowość prawną, czyli tworząc taki sobie Eurosojuz, zostanie przepchnięty nawet wówczas, gdy przejdzie propozycja organizacji referendum.
tajemnica tajemnic
dziś kolejny czwartek, a więc pora tajemnic światła Różańca Świętego. Wracając z PADOPLANU zacząłem odmawiaćc Różaniec, myśląc że i tym razem zapomnę którejś z wciąż dla mnie nowych tajemnic... a tu się nagle okazało, że już drugi raz tajemnica po tajemnicy, zdrowaśka po zdrowaśce, pangrzyzga mimowolnie i naturalnie, pamięta tajemnice i w ich rozważanie angażuje się całą duszą. W ogóle, jeśli chodzi o duszne sprawy ostatnio - sporo mam pracy, co zawsze cieszy, intensywny kontakt z Panem Bogiem.
dziennik Marszałka
wielką radością wczoraj, po cośrodowej korekcie z Baukonstruktion oraz potężnym, irracjonalnym pałowaniu na giełdzie, była dla mnie wizyta na Poczcie i odkrycie, że przesyłka, którą dostałem, zawiera nie dokumenty z banku, a dwa ostatnie numery Christianitas (http://www.christianitas.pl/)! Rzecz długo przeze mnie wyczekiwana - tym bardziej spowodowała moją radość! Ostatni numer w całości poświęcony liturgii tradycyjnej, ostatni natomiast - pośród eseistyki poruszającej szerokie spektrum tematów - zawiera także zapiski Marka Jurka z okresu od końca grudnia 2006 roku, aż do końca swojego marszałkowania. Lektura doprawdy wyborna, krzepiąca, dająca wgląd w okoliczności walki o zmianę Konstytucji, w dywersję całej sprawy ze strony środowiska PC w PiSie... Jak mówię - lektura krzepiąca i inspirująca, naprawdę polecam. Numer już chyba nie jest w sprzedaży w Empikach, ale za psie pieniądze można sobie fundnąć przez Pocztę.
Sam temat zmian w Konstytucji jeszcze będę na pewno na blogu poruszał - dziś tylko lekkie preludium. Co do samej osoby Marszałka i reszty PiSu. Kurczę, to jest naprawdę majstersztyk - uformować obraz medialny partii w istocie inteligenckiej (proszę pokazać mi drugą partię z taką ilością polityków ideowych, brylujących w świecie inteligencji, sypiących cytatami z klasyków myśli politycznej, często zapomnianych) jako partii buraków. A z drugiej strony uformować obraz partii zawierającej wielką ilość pseudokatolików, pragmatyków - jako partii ultrakatolickiej.
poza Jarosławem nie ma zbawienia (prawicy)?
dr Wielomski w polecanej przeze mnie ostatnio dyskusji, oraz dr Łuczewski (nie wiem na ile poważnie, znając jego skłonność do figlownictwa) wyrażają zgodnie opinię, iż poza Kaczyńskim - czy się go lubi, czy nie - nie ma szansy na silną prawicę. Pozwolę sobie z tą tezą się zgodzić, oraz nie zgodzić.
PiS w obecnym kształcie jest nie do przyjęcia ani dla katolika, ani dla konserwatysty, ani dla liberała (w klasycznym, actonowskim sensie). Jeśli uznajemy, że jest zbyt silna, by stworzyć dla niej prawicową konkurencję - musimy zając się przekształcaniem jej w kierunku prawicowym od wewnątrz. Tym zajmowało się środowisko Przymierza Prawicy od początku - bardzo dobrze. Doszło jednak do tego, że partia ta najwidoczniej uznała za pożądaną taką sytuację, w której nie spełniajać postulatów katolików, zmusi ich do głosowania na siebie (z braku alternatywy). Taka sytuacja jest niedopuszczalna - i należy albo wobec niej zaprotestować opuszczając pokład, albo pozostać, licząc na zmianę lidera i układu sił, godząc się przy tym na haniebne kompromisy. Jeśli tworzymy nową partię, opuszczając pokład - albo zmuszamy PiS do wewnętrznej reformy w pożądanym kierunku, albo prowokujemy konflikt o wartości, w wyniku którego to my je reprezentujemy. Marek Jurek wybrał opcję drugą i na jego miejscu zrobiłbym to samo. Być może ten krok będzie właśnie przysługą oddaną PiSowi, by wrócił na dobre tory. Jeśli nie - baba z wozu, koniom lżej - nie potrzeba nikomu pseudokatolików, bijącym katolicką pianę.
historia nauczycielką życia
warto jest poczytać zapiski Marka Jurka, warto jest zaangażować się w jakąkolwiek formę działalności publicznej, warto jest przed tym wszystkim poczytać nieco porządnych tekstów na temat polityki, na temat tego, co należałoby zmienić (tzn. najpierw zdefiniować cele, potem środki ich osiągnięcia). Dopiero potem zabierzmy się za głosowania, pisanie tekstów o polityce, dyskutowanie... Bo nagle się okaże, że większość twierdzeń, które dotąd były oczywiste, jest albo fałszywa, albo nieuzadadniona, albo też aby w nie wierzyć, trzeba być kompletnym durniem, który nie pamięta, co było wczoraj... Dobry przykład poniżej - komentarz któregoś z internautów na temat Rzeczpospolitej Irlandzkiej.
http://podatki.onet.pl/1,68,8,36416395,98720201,4230072,0,forum2.html
odbicie, czy zmiana trendu?
na GPW dziś dzień odbiciowy. Amerykanie świętowali Dzień Dziękczynienia, więc nie mieliśmy się czego bać ze strony giełd zza oceanu. Również Europa i świat nieco odżyły - nie wspominając o Japończykach, którzy podnieśli na duchu resztę świata po wczorajszych kiepskich zamknięciach w USA. Cieszą spore obroty na wielu spółkach, duże wzrosty w segmencie małych i średnich. Czas pokaże, czy mamy do czynienia z odbiciem przed makaryczną falą C, czy ze zmianą trendu... Miejmy nadzieję, że do stycznia będzie spokój - zarządzający funduszami inwestycyjnymi i asset management muszą pokazac dobre wyniki na koniec roku... Hie hie... Do roboty Panowie, pangrzyzga już się obkupił, teraz wy windujcie ceny!
dobry chłopak...
teledyski piosenek Kazika powalają na kolana, wiem to od dawna - dziś z kolei Tata Dilera. Aha, podzielę się pewną prognozą - otóż uważam, że w niedługim czasie (albo i długim, nieważne) Kazik ogłosi, iż przeszedł na katolicyzm.
W teledysku proszę zwrócić uwagę na Goebbelsa, Mussoliniego, Goeringa, Hitlera i Stalina. To nie jest tylko przeszłość. To także potencjalna przyszłość.
myśl na dziś
Depresja z tego powodu, że widzisz swoje wady, albo że inni je odkrywają, nie ma żadnych podstaw...
- Módl się o prawdziwą pokorę.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 262
Autor: Maciej Gnyszka o 11/22/2007 10:00:00 PM 4 komentarze
Etykiety: beck, christianitas, giełda, jurek, karta praw podstawowych, polityka, prawo i sprawiedliwość, społeczeństwo, staszewski, studiowanie
środa, 21 listopada 2007
[21 XI 2007] setny post, a dziś środa
właśnie piszę setnego posta na przestrzeni 1,5 miesiąca... Pińcet procent normy to chyba mało powiedziane. Z tej okazji, jak i ze względu na to, że dużo mam dziś jeszcze do roboty, zapraszam do założenia wygodnych kapci, obejrzenia filmu ze św. Josemarią, a potem sennego, spokojnego wypoczynku.
Aha, no i zachęcam dziś do zmasowanego klikalnictwa - mamy dziś jak widzę wyjątkowo dobre reklamy! Yeah.
Autor: Maciej Gnyszka o 11/21/2007 09:15:00 PM 0 komentarze
Etykiety: św. josemaria escriva
wtorek, 20 listopada 2007
[20 XI 2007] wtorek - św. Rafał Kalinowski
patron
dziś arcyciekawy patron, moi mili - św. Rafał Kalinowski. Św. Rafał był i inżynierem, i wojakiem (w stopniu porucznika), i kapłanem w szeregach karmelitów bosych... Twarda sztuka, moje panie i panowie - warto naśladować.
polish your english
nie wiem co się stało, ale zaczęło mi się lepiej mówić po niemiecku, niż po angielsku! Skandal - toż po to szedłem na angielskie zajęcia w Instytucie Socjologii, by mieć łatwiej, a tu gdy przychodzi mi się wypowiedzieć w bardzo ważkich dla świata zagadnieniach na zajęciach, co i rusz cisną mi się na usta jakieś germanizmy, niemieckie szyki zdania, etc. Widział ktoś takie cuda na kiju?
socjologowie a giełda papierów wartościowych
na socjologii jak co tydzień wybornie spędziłem czas. Dziś ciekawe zajęcia nt. realności i wirtualności - nie powiem, naprawdę ważne zajęcia, byłem zadowolony. Natomiast refleksja, która przyszła, to potwierdzenie wcześniejszych obserwacji - kompletny brak rozeznania w tematach związanych z gospodarką wśród młodych adeptów socjologii. Tak się akurat złożyło, że zostałem przydzielony do grupy, która rozważała wirtualność w gospodarce... i tak się akurat stało, że powędrowaliśmy mimowolnie w kierunku rynków kapitałowych. Oj, czego to ja się dowiedziałem o giełdzie! Alchemia, tajemnicze operacje, z których nagle biorą się pieniądze, brak wiedzy na temat regulacji prawnych i debiutowania nowych spółek, kompletna ignorancja w podstawowym obszarze - jak się na giełdzie inwestuje. Jak zatem moi koledzy i koleżanka radzili sobie rozważając problem wirtualności w gospodarce - mówili jak jest (tzn. jak sobie wyobrażają, że jest) i później dochodzili do wniosku, że skoro tak jest, to tak być musi, nie bacząc na to, że wcale tak nie jest oraz nie musi być tak, jak jest. Kurczę, zamiast po prostu powiedzieć - ej, tak naprawdę nie kumam co to jest ta giełda - widziałem na paru amerykańskich firmach facetów z czerwonymi szelkami w Nowym Jorku i wiem, że niekiedy są krachy - zamiast tego, spektakl pt. My socjologowie wiemy wszystko, zaraz wszystko wyjaśnimy.
Izrael kupuje Polskę?
jak donosi pewien jegomośc z internetu, prezydent Izraela stwierdził, że gospodarka izraelska ma się dobrze, a izraelscy inwestorzy wykupują Manhattan, Polskę, Węgry i Rumunię. Nikogo sprawa nie rusza (pisali o tym w GazWyb?).
http://klon.pardon.pl/dyskusja/461808/prezydent_izraela_wykupujemy_polske
ciekawa debata
zainteresowanym polską polityką, oraz tym, których serca biją po prawej stronie, zachęcam do obejrzenia arcyciekawej debaty nt. klęski prawicy w ostatnich wyborach. Polecam szczególnie trzech panelistów: dra Adama Wielomskiego, Artura Zawiszy oraz Stanisława Michalkiewicza. Dlaczego nie wspominam o pośle Bosaku? Ależ wspomnę - wprawdzie nie wiem, czy to czyta - ale muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczył!
http://www.uprtv.pl/uprtv/uprtv_index.php
protestuj.pl
w kontekście wspominanej przez Michalkiewicza Karty Praw Podstawowych zachęcam do przejrzenia strony http://protestuj.pl/, wysłania maila do Prezydenta, a niezdecydowanym polecam lekturę dokumentu http://www.piotrskarga.pl/zalacznik/Stanowisko%20SKCh - stanowiska Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi ws. wspomnianej Karty.
pożyteczne stowarzyszenia
w niedziele miałem polecać stowarzyszenia i organizacje pozarządowe, które jawią mi się jako zacne. W tę niedzielę zapomniałem, wobec tego robię to teraz.
Dziś pora na Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi - polski oddział ogólnoświatowej sieci stowarzyszeń TFP (Tradition, Family and Property) zakładanych przez Plinio Correę de Oliveira - portugalskiego konserwatywnego, katolickiego myśliciela. Stowarzyszenie robi dobrą robotę w zakresie popularyzacji idei wolnego rynku oraz cywilizacji chrześcijańskiej.
strona WWW: www.piotrskarga.pl
Wizerunek medialny wykreowany przez GazWyb? Kilku nawiedzonych panów z Krakowa, którzy chorują na homofobię i kolportują antygejowskie ulotki, na dodatek zaściankowi katolicy.
Realia? Elita polskich katolików, arystokraci, świetnie wykształceni ludzie ze światowymi kontaktami, organizacja sieci elitarnych organizacji z ponad 50-letnią historią.
myśl na dziś
Ze wszystkim można sobie poradzić z wyjątkiem śmierci... A śmierć radzi sobie ze wszystkim.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 878
Autor: Maciej Gnyszka o 11/20/2007 09:39:00 PM 1 komentarze
Etykiety: debata, giełda, polityka, społeczeństwo, stowarzyszenie im. ks. skargi, studiowanie
poniedziałek, 19 listopada 2007
[19 XI 2007] poniedziałek - wspomnienie bł. Salomei
jak ja lubię poniedziałki
dziś poniedziałek, jak łatwo się nie tylko domyślić, ale i dowiedzieć. Od rana na wydziale pangruszka przesiadywał na zajęciach, miał wyborną korektę u pewnego figlarnego profesora - dotyczącą przeprojektowywanego lofta. Później z Simonem robota nad modelem mostu, wcześniej zaś wizyta w sklepie modelarskim wraz ze znanymi jak na razie tylko z widzenia kolegami z grupy. Miło nam się porozmawiało - byli ciekawi, jak znajduję pobyt w Monachium... Hie hie... no, to się dowiedzieli - wieloaspektową diagnozę ciągnąłem chyba przez 15 minut. Z grubsza byliśmy zgodni w ocenie rzeczywistości. Jestem pod wrażeniem.
Robota z Simonem do wieczora, później na jednej nodze po zakupy i do domu, aż dotąd. Sporo roboty moi mili, a tydzień - ciężki, bo obfitujący w korekty i przeglądy - się dopiero zaczyna!
panikonowicz - pankononowicz
temat abstrakcyjny dziś tylko jeden. Proszę szanownego Państwa, w ramach krótkich lekcji ekonomii (a więc z grubsza nauki o tym, jak się społeczeństwa bogacą), prezentuję film znaleziony jak zwykle na youtube.com. Film prezentuje mojego antyulubieńca, człowieka strasznego, Piotra Ikonowicza z PPS, PD i innych czerwono-czerwonych formacji (a także, jak niesie tajemnica poliszynela, współwłaściciela pewnej snobistycznej restauracji na Rynku Starego Miasta...), na którym to filmie człowiek ów plecie trzy po trzy na tematy związane z ustrojem gospodarczym. Jako, że autor filmu zaopatrzył go w komentarz, sam się od niego powstrzymam, ale jeśli należałoby na blogu omówić pewne zagadnienia - czekam na propozycje!
Thomas E. Woods w Polsce
jak się dowiedziałem - do Polski przyjeżdża w grudniu prof. Thomas E. Woods. Postać godna uwagi z wielu względów, a wśród nich - znajomość Katolickiej Nauki Społecznej, przy równoczesnej znajomości ekonomii. Swoje refleksje zebrał w wybornej książce Kościół a rynek, którą jednak powinno się czytać po uprzednim przeczytaniu mojego wprowadzenia, którego jeszcze nie przepisałem na komputerek. W takim razie proponuję taki algorytm:
1/ wchodzimy na http://www.kapitalizm.republika.pl/woods_program.html albo http://www.pafere.org/pafere/ i patrzymy na program wizyty.
2/ jeśli jest coś w naszym mieście (Warszawa i Wrocław są na pewno w programie!) - wybieramy się na owo spotkanie.
3/ jeśli będzie możliwość kupna którejś z książek Woodsa - np. Kościół a rynek - kupujemy.
4/ książka idzie na półkę - czekamy na wprowadzenie od panagrzyzgi.
panlisicki i miglance
jak donosi Maciek Jaszczuk - mój umiłowany Wspólnik - Paweł Lisicki z Rzeczpospolitej zrobił ostatnio figla-migla. Na blogu zamieścił pochodzący ponoć z innej redakcji list agenta CBA, który uwiódł posłankę PO - Sawicką. Przednim żartem czuć na kilometr, a tu - jak się okazuje - miglance z miglancowsko-wykształciuchowskich mediów zrobiły z tego niusa i aferę! Hahahaha... Nie zdradzam szczegółów - w czytaniu linków zbyt wiele jest przyjemności -
blog Lisickiego: http://blog.rp.pl/blog/2007/11/16/pawel-lisicki-spowiedz-marka/
komentarz: http://new-arch.rp.pl/artykul/734798.html
cyborgi
ponoć chodzą słuchy, że ponoć jestem cyborgiem... Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.
Łolstryt - ściana płaczu
posiadaczom akcji nie jest do śmiechu już od dłuższego czasu... Nie ma się co dziwić - konkurs kto sprzeda szybciej i taniej trwa w najlepsze. Problem w tym, że widmo tego, iż skończy się na recesji oraz bessie - jest coraz bardziej prawdopodobne. Co wtedy? Jak to w recesji - dziękujemy zwolennikom systemu fiducjarnego za koniec kolejnego cyklu ekonomicznego, najsłabsze firmy bankrutują, ludziom żyje się gorzej, troszkę więcej stresu przez najbliższe 3-5 lat, chyba że dłużej, pandonald pluje sobie w brodę, że nie chciał wcześniejszych wyborów gdy Jarosław chciał na przełomie 2005/2006, pangnyszka pluje sobie w brodę, że tu już płacic należy za grajków na weselu, a kasa leży zamrożona na parkecie, a końca bessy nie widać... W długim terminie - pangrzyzga cieszy się przez łzy, że jednak nie spękał i teraz jest właścicielem wiele wartych wirtualnych papierków wartościowych.
Zobaczcie na Amerykanów - wstydu nie mają, tak jest u nich codziennie. http://stooq.com/q/?s=s%26p500
co jutro?
jutro może być cienko z postem, więc proszę się mantalnie przygotować na fotoreportaż. Aha - klikniem, bo odwykniem!
myśl na dziś
Nie bądźcie ludźmi wielkiej aktywności i małej modlitwy.
św. Josemaria Escriva, Droga, 937
Autor: Maciej Gnyszka o 11/19/2007 08:47:00 PM 2 komentarze
Etykiety: ekonomia, giełda, ikonowicz, lisicki, monachium, polecanko, studiowanie, woods
niedziela, 18 listopada 2007
[18 XI 2007] XXXIII niedziela zwykła
ładne słoneczko
oj, dziś to dużo nie popiszemy, co? Niedziela dzisiaj, pangruszka rano wstał jak zawsze na Mszę Świętą, uwiecznił swą cotygodniową drogę na zdjęciach, a później wrócił do domu, popracował, na długaśny spacer połączony z Różańcem podążył, później wchłonął wyborny obiad, drzemkię uciął, wrócił do roboty i oto jest. W międzyczasie nad Monachium zajaśniało słońce, w ostatnich, zimowo-jesiennych dniach rzecz niebywała. Ładny, miły dzień.
Panie Waldku, pan się nie boi!
byłem ostatnio indagowany w kwestii piosenki Kazika Lewy czerwcowy, czy ten refrenowy Pan Waldek, to nie Pawlak. Otóż, to oczywiście Pawlak Waldemar, o czym świadczy nie tylko treść pieśni, ale i teledysk, który - jak to zwykle u Kazika - treści nadaje głębię i umożliwia często jej zrozumienie. Jak słusznie zauważył Maciek Matejewski w jednym z komentarzy - na teledysku, opartym w dużej mierze na kadrach z Nocnej zmiany - sparodiowany został także Tusk Donald. Polecam w tym względzie -2:00 teledysku - czyż nie są podobni?
OK, teraz już wiecie dlaczego tak rzadko w telewizji puszczają teledyski Kazika, Kultu, KNŻu i innych formacji K.Staszewskiego? Bo są do szpiku polityczne - w sposób niepoprawny.
dowiedziałem się wczoraj od koleżanek że jestem bardzo oczytany. Zdziwieni? Noooo... moi mili - jak na tutejsze warunki wiedziec, że istniał św. Tomasz z Akwinu, umiec policzyc x z proprocji 1/x=2/200, oraz znac różnicę między polskim a czeskim, to nie tylko dowód oczytania, ale i ścisłego umysłu oraz obycia w świecie.
Ignorancja ignorancją, ale to doprawdy straszne, że Europę współtworzyc z ignorantami, którzy wiedzią tyle ile zjedzą i im w szkole powiedzą, a że powiedzą niewiele, by głowy na darmo nie zaprzątac, to i mało wiedzą i wszystko na przykład w sferze aksjologicznej tworzą od nowa, nie wiedząc na ten przykład, że wokół ich mniemania wyrosła spora już dyskusja, z którą najpierw należałoby się zmierzyc. Kiedyś podam jeden ładny przykład - nic od razu, moi mili.
czystka
nie mam za bardzo dostępu do mediów w Polsce, oprócz internetu i e-wydań gazet i ich portali, ale czy nie grali ostatnio larum, że Pandonald zawłaszacza państwo, niszczy demokrację, zdrowe instytucje, poszanowanie dla prawa i inne nośne hasła? Nie było?
Kwaśniewski z bohaterem Plusów dodatnich, lusów ujemnych nie zorganizowali konferencji o standardach demokratycznych? Czy Tomasz Lis dokonał już samospalenia? Czy Jacek Żakowski zagroził wyjazdem do Irlandii? Na pewno, na pewno, nie wierzę, żeby byli na tyle nieuczciwi...
Otóż, bardzo dobrze, że wszyscy potępiają falandyzację prawa i gwałcenie szacunku do państwa prawa przez ekipę Tusk/Schetyna w sprawie komisji weryfkacyjnej WSI (wymiana 12 członków, by pan Donald miał tam swoich zaufanych ludzi - hopla, gdyby coś takiego zrobił Kaczyński etatowy d***kraci protestowaliby nawet przez sen!), albo prób zwolnienia Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA. Kolesiostwo moi mili - ostrzegałem przed tandemem Tusk/Schetyna, ostrzegałem.
WSI: http://wiadomosci.onet.pl/1643419,11,item.html
CBA: http://wiadomosci.onet.pl/1643391,11,item.html
dowcipas na dziś
myśl na dziś
Wyobraź sobie, że na ziemi nie ma nikogo prócz Boga i ciebie.
- W ten sposób będzie ci łatwiej znosic umartwienia, upokorzenia... I, wreszcie, uczynisz to, co Bóg chce i tak jak On chce.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 252
Autor: Maciej Gnyszka o 11/18/2007 09:29:00 PM 1 komentarze
Etykiety: monachium, pawlak, staszewski
sobota, 17 listopada 2007
[17 XI 2007] sobota, a św. Elżbieta Węgierska spogląda zza chmurki
br... nora
niektórzy znają moją skłonność do emocjonowania się subtelnościami językowymi, ale moi niemieccy pobratymcy poznają tę skłonność ostatnio bardzo intensywnie! Na ten przykład Nora ostatnio była bardzo szczęśliwa, gdy dowiedziała się co jej imię oznacza po polsku (na osłodę dodałem że może chodzić o norkę królika, a to takie fajne zwierzątko), a z Ines rozważałem czy lepiej jest mieć coś w d***ie, czy gdy to mi mija d***ę.
Zresztą, umówmy się - jak można nie parsknąć śmiechem, gdy ktoś ma na imię Alf? Podobno była swego czasu moda na Alfów w tym smutnym kraju.
brr... aroganci
jedna z naszych koleżanek zerwała z bojfrendem - po dwóch latach wspólnego mieszkalnictwa, owa 22-letnia dama o wyglądzie szóstoklasistki, uznała iż miłość jej życia jest fleją, bo nie chodzi po zakupy i nie odkurza barłogu (nie pytałem czy spuszcza po sobie wodę, postanowiłem nie testować swojego naturalistycznego poczucia humeru w tej sytuancji). No, i Schluss, jak to mawiają ci zza Odry, szlus - po naszemu.
Skutki? Nasza koleżanka osiągała dziś wyżyny arogancji i traktowania chłopaków per noga... pod gniewną maską kuliła się natomiast mała, zraniona i zagubiona dziewczynka, która chciała by ją ktoś bezinteresownie pokochał i utulił... i traktował jak damę.
brrr... antysemici
no, i macie! GazWyb odkryła po raz dwudziesty w tym roku, że Polacy to antysemici i zaściankowi katolicy. Poziom redaktorstwa zatrudnionego w GazWybie wszyscy raczej znają, ale chłopaki wespół z dziewczynami przeginają pałę na całego - toż Trybuna wstydziłaby się takiej ciemnoty puścić!
Artykuł (tak Onetu, jak i GazWyb) relacjonuje wyniki sondy, przeprowadzonej na zlecenie wspomnianego już świerszczyka. Sondaż telefoniczny, próba 500 osób (szkoda, że nie podali w których godzinach dzwonili, bo to też ważne, ale mniejsza o metodologię - była teza, jest badanie pod artykuł, więc każdy się cieszy). Pytanie brzmiało: Kogo Twoim zdaniem Polacy zgodziliby się mieć za szefa? Jak brzmi redakcyjny komentarz nt. odpowiedzi ankietowanych: I natychmiast wylało się morze nienawiści. Hahahaha, kurde, to już mam dowcipas na bloga! Dobre, co? Zróbmy eksperyment myślowy.
Jestem emerytem, który właśnie uciera marchewkę i moczy suchą bagietkę w mleku na obiad, do którego o 12:00 dzwoni ankieter i pyta kogo by Polacy nie chcieli mieć za szefa? To mówię mu, myśląc o tym, że przypala mi się marchiewka, że Niemca, pedała i w ogóle jakichś innych to by nie chcieli. Do widzenia.
Nie wylało się więc żadne morze nienawiści, redaktorzyno w krawacie z promocji w Arkadii, gdzie chadzasz co niedzielę do Empiku z partnerką na kawę, tylko wylało się morze społecznego wyobrażenia o Polakach. A to, jak wie byle studencina z Karowej, tj. Instytutu Socjologii - co najmniej specyficzne. Jeśli spytać szarego Polaka jak się wiedzie w kraju - powie, że beznadziejnie, natomiast jak tam w rodzinie - a całkiem nieźle, ten pracę dostał, tamten kolejne dziecko już wydziergał... A Polacy jacy są? A głupi, a beznadziejny naród. Jak ze znajomymi? No, akurat o znajomych, to nic złego nie mogę powiedzieć, bardzo mądrzy, fajni i w ogóle.
Dlaczego - pytam - dlaczego po raz kolejny Gazecidło Wyborcze robi ze mnie głupszego niż jestem! Do jasnej cholery, to nie jest żaden chochlik drukarski, ani nic - to po prostu propaganda. Jak można komentując takie badania napisać, cytuję: Dużo gorzej miałby natomiast człowiek, który przeszedł leczenie psychiatryczne - aż 93 procent ankietowanych nie chciałoby mieć za szefa. Szlag mnie zaraz trafi. Miglancu ty jeden, z oprawkami na 2 centymetry z czarnego plastiku jak Morozowski, skumaj ty, że to nie 93 ankietowanych nie chciałoby mieć za szefa kogoś po Tworkach, tylko 93% ankietowanych uważa, że Polacy nie chcieliby mieć takiego szefa. Każdy, kto miał jakąkolwiek styczność z metodami sondażowymi, zwija się w rulon ze śmiechu.
Natomiast ja, pangruszka, prosty student, dowiedziałem się i jestem oburzony, że Polacy to tacy antysemici i homofobowie. Dobrze, że wstąpiliśmy do UE - światli eurokraci obronią nas przed tym motłochem...
Wspomniane artykulidło: http://wiadomosci.onet.pl/1642334,11,item.html
równe traktowanie
idziemy dziś z Danielem, mijając turecki bank. Napisy po turecku, ni w ząb nie kumamy o co chodzi. Daniel się oburza, że nie zostałby w tym banku obsłużony, bo nie zna tureckiego, domniemuje, że taka praktyka może być niezgodna z prawem. Mówię, że to chyba normalne, że Turcy rozmawiają ze sobą po turecku i jeśli robią w Niemczech bank dla swoich, to nie gadają po innemu, tylko właśnie po swojemu. Podaję przykład dydaktyczny - ej, Daniel, przecież to tak samo, gdy chcę zrobić u mnie w domu, albo lokalu do którego mam prawo własności, dajmy na to kawiarnię dla blondynów. Przecież mogę. Daniel oburzony - Nie możesz, przecież tu jest UE, mamy prawodawstwo zgodnie z którym wszyscy muszą być równo traktowani...!
Od przyjaciół i socjalistów - broń nas Boże, z nieprzyjaciółmi sami damy sobie radę!
jutro niedziela!
jutro niedziela! Cieszę się jak małe dziecko! I choć wstaję bardzo rano, by zdążyć na Mszę Świętą do Damensstiftungskirche, to zawsze jestem przeszczęśliwy! Można powiedzieć, że już od poniedziałku czekam jak na szpilkach na niedzielę.
senne tęsknoty...
wczoraj nie mogłem zasnąć, bo w Bierstuebe zrobili imprezę i testowali możliwości kolumn... Wobec tego, po wejściu w stan alfa, tzn. takiej trochę zmęczeniowo-sennej maligny, zacząłem sobie tęsknic... za jednostką! Za Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia im. Józefa Bema w Toruniu przy ulicy Sobieskiego... Przypominały mi się garaże z czołgami i haubicami, uliczki jednostki, po których wybijając kilometry, maszerowaliśmy, przypomniał mi się kiosk - ostoja kultury, do którego się wymykałem, gdy tylko miałem okazję, widziałem też oczyma prawie śpiącej duszy odwiedziny niedzielne, przypatrywałem się murkowi z metalowymi literami przy wjeździe... marzyłem też o kolejce na stołówkę, o poligonie i poligonowej czytelni...
Oleńka dziś powiedziała, żebym nie przesadzał, bo wcale tak cudownie nie było. No, cóż - jeśli za ileś tam lat, będę półlegendarnym żołnierzem wyklętym, który swoją haubicą 2S1 Goździk przemierza bezdroża Polski podbitej przez Zjednoczone Europejskie Emiraty Arabskie, wówczas na postoju, moi żołnierze będą sobie szeptać: oooo, kapral Gnyszka, to bardzo sentymentalny człowiek. Ponoć w cywilu bloga pisał!
myśl na dziś
Prowadzic życie czyste - odważnie! - każdy zgodnie ze swoim stanem: ze względu na wielką Miłośc należy umiec powiedziec "nie".
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 413
Autor: Maciej Gnyszka o 11/17/2007 09:28:00 PM 2 komentarze
Etykiety: aborcza, political-fiction, praca, propaganda, społeczeństwo, ue, wojsko
piątek, 16 listopada 2007
[16 XI 2007] piątek, fotoreportaż
Daniel z Kasią spacerowym krokiem...
przykładów homoseksualnej propagandy w Monachium jest znacznie więcej... Będę dokumentował!
nie wiem co o tym sądzic.
Autor: Maciej Gnyszka o 11/16/2007 09:37:00 PM 2 komentarze
[16 XI 2007] piątek, ile dziś wspomnień!
wspomnienia
dziś wspomnienie za wspomnieniem! Proszę bardzo - obchodzimy i rocznicę poświęcenia bazylik św. Piotra i Pawła, Apostołów, Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, Matki Miłosierdzia, oraz świętych Małgorzaty Szkockiej i Gertrudy, dziewicy! Uffff... a oprócz tego tajemnice bolesne Różańca! Jest o czym myśleć dzisiaj - oj, jest!
Lexus w garażu
halo wieża! Ogłaszam, że przystąpiłem do rywalizancji z moim instruktorem jazdy o to, kto pierwszy zarobi przez internet na samochód. Ja ciułam na Lexusa SL, el Roberto - na Marcedesa! Do klików przystąp, nie możem być gorsi.
podatek lyniowy i Belkowy
miały być cuda, a na razie tylko cudeńka. W rządzie fachowców główne fuchy dostali odpowiednio: offowy pisarczyk, działacz sportowy, starszy sikawkowy... Podatek liniowy oraz likwidacja podatku od zysków kapitałowych (podatek Belki) poszły się - za przeproszeniem - pitolić. Śmieszna sprawa z liniowym - pan Kalinowski, szara eminencja nowego rządu (pamiętacie tego lenia z rządu SLD-PSL?) powiedział, że tak naprawdę nowa ordynacja podatkowa wg projektu PiS (!), wprowadza podatek liniowy, bo z dwóch grup podatkowych, w pierwszej jest 99% podatników. Jakże to, jakże? To PiS to były liberały? Na gospodarce się znać mogli? Nieeee... niemożliwe. Proszę mi powiedzieć panie Kalinowski, jak to jest, to już nie mówimy, że to co było przez ostatnie 2 lata było tragedią?
artykulik ekonomiczny - zrób to sam
wpadłem na pomysł. Po tym, jak od jesieni 2005 uważnie przyglądałem się codziennym pokazom manipulacji medialnej, robienia z ludzi idiotów i lansowania bylejakich tez jako oczywistych, oraz po wyciągnięciu z tego praktycznych, technicznych wniosków, postanowiłem zaprezentować jak taki tekścik da się stworzyć, np. a propos bieżącej sytuacji ogólnogospodarczej.
- kim jesteśmy i dlaczego to robimy?
jesteśmy miglancami po dziennikarstwie, albo naukach politycznych, albo jakichś tam stosunkach międzynarodowych, wychowaliśmy się w uwielbieniu dla giganta intelektu Michnika i jego przydupasów, wiemy że Polacy to antysemici i świrnięte katole, wiemy że podatek liniowy to liberalizm, ale już likwidacja ZUSu i normalna prywatyzacja, to nie wiadomo co, ale na pewno nie liberalizm, wiemy też że ludzie dzielą się na oszołomów i na tych, których tak nie nazwano w Wyborczej, Newsweeku, Przeglądzie, Trybunie, lub Polityce, wiemy także że lustracja to pogarda człowieka i boks w szambie. Pracujemy w gazecie, telewizji, albo radiu, zarabiamy te 2000-4000 PLNów, a nasz szef ma kumpli w polityce i podobno w służbach. Jesteśmy młodzi, zdolni, wykształceni, umiemy ładnie tańczyć i nie lubimy moherów.
- krok 1
piszemy o tym, że PO doszła do władzy i wywołało to dramatyczne spadki na giełdzie. Na potwierdzenie tezy zapodajemy wykres, najlepiej indeksów mWIG40 albo sWIG80 (albo oba równocześnie) pokazujący, że odbicie po dołkach z sierpnia skończyło się z chwilą wygrania wyborów przez PO, oraz dla analfabetów zapodajemy tabelkę z ujemnymi stopami zwrotu najgorszych spółek za ostatni np. miesiąc (dla porównania dajemy dane z analogicznego okresu zeszłego roku, kiedy biły rekordy).
- krok 2
wywiad z panem Kaziem, emerytem z Sosnowca, który na giełdzie jest od 1991 roku i takiego wodospadu na parkiecie nigdy nie widział! Stracił właśnie 50% kapitału uciułanego przez ostatnich 16 lat, a tu niejaki Chlebowski na dodatek mówi, że nie zlikwidują podatku Belki. Niegodziwcy!
- krok 3
filmujemy wyglancowanego Zbigniewa Chlebowskiego, który mówi, że nici z likwidacji podatku od zysków kapitałowych. Zimne dranie! - ludzie tracą przez nich pieniądze, a ci jeszcze chcą podatek odprowadzać!
- krok 4
na dowód naszej tezy, którą teraz uogólniamy, zapraszamy do studio znanego ekonomistę, który akurat nie pije wódki z PO, ma z chłopakami nie po drodze i towarzysko, i czysto politycznie. Tytułujemy go profesorem, prezesem, albo kim tam jest (uwaga: nie per panie generale, to inna dziedzina!), facet w zamian bredzi o tym, że oni się wcale nie znają na gospodarce, świat się z nas śmieje i w ogóle będziemy tu mieli od jutra Afrykę do kwadratu. Naszego miglancusia filmujemy z paroma centymetrami pudru na twarzy, oraz w pięknym fraczku, koniecznie na niebieskim tle i z kryształową szklaniczką pełną wody. Jeśli zamieszczamy ripostę kogoś z rządu - fotka, albo nagranie, gdy jest spocony, albo zdenerwowany.
Gotowe. Później jeszcze trzeba zadzwonić do kumpli ze studiów, albo liceum, którzy siedzą po innych redakcjach, żeby pocytowali artykulik, faceta też zaprosili, bo to tęga głowa, mądry facet. Później w niusach, które pójdą do innych redakcji i kolejnych artykułach zacytujemy co celniejsze spostrzeżenia... i każdy już wie, że jest tragicznie, że zapaść mamy.
co za muzyka
w ten sposób gadali do mnie przez ostatnie dwa lata mądrale z radia i telewizji, i gazet, które czytać i oglądać przestałem. Gadaninę ową można zilustrować pięknym filmem, w którym główną rolę odgrywa muzyka... Muzyka ta męczyła panagrzyzgie gdy wracał dziś z pracy!
powiedzonka, powiedzonka
bardzo pouczające jest poznawanie zagranicznych powiedzonek. Uprawiam tę dziedzinę z wielką radością! Ostatnio się dowiedziałem, że Niemcy nie mówią, iż mają coś w d..., tylko że im to mija ową d...ę! Dobre, co? No, i nie mówią, że ktoś kręci lody.
dowcipasek
- Dlaczego hakerzy nie atakują serwerów Agory?
- Bo myślą, że Adam Michnik, to to samo co Kevin Mitnick.
----------------------
Hahahahaha! Dobre, co? Ojej, ja to jestem, nawet zmęczony zachowuję wysoce wydestylowane i figlarne poczucie humoru!
kto nie chciał dać wódeczki?
wiadomość z ostatniej chwili - minister bez teki w nowym rządzie, niejaki pan Derdziuk - nie chciał dać Kazikowi Staszewskiemu wódki w latach osiemdziesiątych! Skandal. Na szczęście Kazik opisał wszystko w piosence KNŻ-u na mojej ulubionej płycie tej formacji, pt. Las maquinas de la muerte, posłuchać można na: http://www.tvn24.pl/-1,1528735,wiadomosc.html dziękuję Karolowi, który zwrócił mi na to uwagę.
Swoją drogą, gdy mianowano ministrów w poprzednim rządzie, media larum grały, że Kaczory robią synekury dla swoich kumpli. Pan Donek ma teraz ministrów bez teki - wszyscy się cieszą. A zaraz, a ta elitarna młodzież, co to zna języki, jest zdolna i wykształcona, otwarta na świat i głosowała oczywiście na PO, co na to powie? Nic nie powie, bo nie ma nic do powiedzenia - król jest nagi, a owa mityczna młodzież... ech... nie chcę wyszukiwać oględnych określeń, więc zamilknę.
wierszydełko
wznocnienie
Katowice szkocką kratą
wyznaczone dym się nad nimi unosił
gdy przyjechaliśmy
spodek już przycumował
wielką przyssawką trzymał się ziemi
a kafelkiem barierki
ogromny betonowy beret
jejku, tata ale że to się wszystko w ogóle trzyma
aaaaa, no musi, pan dobrze policzył to musi
się trzymać
bloki ubrały się w szkocką kratę okien
i pilśniowych ozdóbek
wąsy taty wtopiły nas
w śląskie otoczenie
po dniu była noc gdy dziadek umierał
zanim zasnąłem
modliłem się o jego zdrowie
o to by poskręcane żyły na skroniach
populsowały jeszcze
by brwi się żołniersko krzaczyły
zanim taty wąsy
bezgłośnie i modlitewnie się ruszały
wykąpały się w oleju
który jak koronkowe falbanki otaczał szprotki w ich blaszanej trumience
za dwa dni całowałem dziadka
po zimnych różańcowych paluszkach
myśl na dziś
Spraw, bym był świętym, mój Boże, chocbyś musiał używac kija. Nie chcę byc przeszkodą dla Twojej woli. Chcę jej odpowiadac, chcę byc wielkodusznym... Lecz czy moje pragnienie jest poważne?
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 391
Autor: Maciej Gnyszka o 11/16/2007 08:36:00 PM 1 komentarze
Etykiety: diy, dowcip, ekonomia, kalinowski, podatki, poezja, polityka, społeczeństwo, staszewski
czwartek, 15 listopada 2007
[15 XI 2007] czwartek - św. Albert Wielki się uśmiecha
co to dziś było?
eja, eja, pangrzyzga od niedawna w domu, narabotał się dziś dużo! Najpierw zajęcia, podczas których m.in. prezentowałem z moją trzyosobową grupą prezentację na temat pokryć bitumicznych na stropodachy, potem szus do pracy, gdzie jak się okazało znów nie ma Ryśka (widzieliście go na fotach tydzień temu!), ale za to była Inez i ona zleciła mi parę robótek do zrobienia... Załapałem się też na wycieczkę na budowę, tj. rewitalizację i adaptację powojennego budynku o statusie zabytku na szkołę - Inez wzięła mnie do Smarta i popędzilim na budowę. Bardzo miło, pogaworzyliśmy, wszystko pomierzyliśmy, z inżynierem jakimśtam (nazwiska nie pomnę) odbyliśmy naradę (swoją drogą miło było się przedstawić: Gnyszka, Praktikant). I tak do 19:00 moi mili, oj ciężki, ciężki żywot (mam nadzieję, że za 20 lat przeczytają to moje dzieci i będą użalały się nad ojcem, jak to żyły sobie wypruwał...). Potem pędzikiem Różaniec w drodze na medytację na Schackstrasse, gdzie dowiedziałem się po medytacji, iż niewykluczone, że pangruszka zawita na hiszpańskim rynku medialnym... Halo, halo, Marcinie, Piotrku, wiecie coś o tym? Póki co, tajemnicy nie zdradzę.
finansowanie partii
dobra, bierzemy się za politykę, bo nie ma co opowiadać koszałków-opałków. Finansowanie partii politycznych. Hopla! (jak to mawia prof. Henne) - zara, zara! Dlaczego mam płacić ciężki piniądz na obiboków, którzy się dostali ze swoimi partiami do Parlamentu? Rzecz nie tylko antyspołeczna, ale i antydemokratyczna, że grupy w które obywatele się formują dla uzyskania nacisku na rzeczywistość polityczną, miały być nierówno traktowane... Uczciwie byłoby inaczej - żeby partie miały status stowarzyszeń i mogły być finansowane jedynie bezpośrednio przez obywateli i członków. Wówczas i musieliby zabiegać o poparcie, i debata okazałaby się bardziej merytoryczna (trzeba ludzi przekonać, by dali kasę na jakiś projekt polityczny)... Zresztą, z zupełnie abstrakcyjnego punktu widzenia - takie ustawodawstwo umożliwia powstanie sytuacji, w której jakaś nienaturalna konstelacja na scenie politycznej jest sztucznie podtrzymywana (powstają etatowi politycy, ludzie znienawidzeni trzymają się u władzy całe lata, etc.)
UPR wystąpiła ostatnio z odezwą do ponoć liberalnej PO, o zniesienie finansowania partii ze środków publicznych (zresztą postulują to od lat). Z tego, co pamiętam, PO obiecywała taki krok... Zobaczymy co na to życie - najwyżej usłyszymy bajkę o złym koalicjancie (bo na Kaczyńskiego ciężko już zwalić).
http://www.upr.org.pl/main/index.php?strid=1&katid=748
karyjerowicze
pisałem niegdyś o karierowiczach w PO. Miałem okazję poznać jednego najznaczniejszego jegomoscia - J.Artymowskiego, szefa Młodych Demokratów (młodzieżówki PO). Karierowicz i odrzucający typ jakich mało, pęd na kasę, własne biuro z biuściastą sekretarką i dziwna nielubność polskości (gdy w Brukseli założyłem koszulkę z Godłem i napisem POLSKA, raczył sformułować tezę, iż jestem faszystą) oraz skłonność do filipińskich napojów.
Proszę obejrzeć jego stronę i poczuć ten klimat: http://www.artymowski.pl/
Natomiast, nie chcę nikogo oceniać po wyglądzie, ani nic z tych rzeczy, ale to, co znalazłem na tej stronie (http://www.maciejbogucki.pl/ ), to lans na całego...
Mówię, moi mili - po młodzieżówkach ich poznacie! Nie znam nikogo z młodzieżówki PO, komu chciałbym podać rękę. Jeśli poznam - dam znać!
trzęsie warszawską Wall Street
aby opisać ostatni tydzień, a szczególnie dzisiejszy dzień na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, należałoby użyć jednego zdania, które przeczytałem na forum Parkietu: Ale jebło!
No, cóż, przecenę mamy dość mocno znaczną, niektórzy nie nadążają z liczeniem strat (ciężko znaleźć kogoś wolnego od tego problemu)... ale paradoksalnie - i ja w to wierzę, czas na zakupy obecnie jest najlepszy. Kupuj, gdy leje się krew - mówi jedna z giełdowych arcymądrych zasad.
kółko różańcowe
może założymy jakieś Kółko Różańcowe wokół bloga, co? Tak się za mnie Czytelnicy wczoraj pomodlili, że dziś wstałem jak nowy! Kurczę, Pan Bóg musi mieć do Was słabość...
piniądz leży na ulicy
nie wiem, co się dzieje, ale przysłali mi maila z Fachhochschule, że jestem jednym z paru szczęśliwców (Kasia też jest w tym gronie), którzy dostali stypendia od uczelni i proszą uprzejmie o podanie numeru konta... Nie chcę nic mówić, ale ostatecznie chyba na to wyjdzie, że na tym całym stypendium to pangrzyzga niezłe lody ukręcił!
dowcipas czwartkowy
dowcipas z życia wzięty. Rzecz dzieje się na zajęciach projektowych, w których uczestniczyła Kasia, profesor pyta studentkę:
- Co to jest piękno duchowe?
Studentka IV roku Fachhochschule Muenchen, odpowiada:
Nie wiem. Może wtedy, gdy ktoś czuje się dobrze? jest z siebie zadowolony...
-----------------
Hahahahaha! Dobre, co? Oj, boki zrywać, a juści, a ino!...
myśl na dziś
- Abyś nieprzyjaciół Kościoła świętego poniżyć raczył.
- Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie.
- Abyś lud swój wierny w wolności utrwalić raczył.
- Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie.
pod. red. ks. Waleriana Moroza CSMA, Nabożeństwo do św. Michała Archanioła i Aniołów, Marki 2005, s. 77
Autor: Maciej Gnyszka o 11/15/2007 11:18:00 PM 2 komentarze
Etykiety: artymowski, dowcip, giełda, młodzi demokraci, platforma obywatelska, polityka, praca, studiowanie
środa, 14 listopada 2007
[14 XI 2007] masakryczna środa
dzisiejszy dzień przyniósł kolejne ciekawe rzeczy, moi mili i w związku z nimi - wygląda na to, że muszę rozwiązać na uczelni dość skomplikowaną sytuację, o szczegółach będę informował później - głowa do pisania bloga zupełnie nie dopisuje. Nie to, żebym nie miał tematów - bo te kłębią się i w kalendarzu są spisywane - ale każdego wieczora jestem wymięty i czuję się jak po wyjęciu z sokowirówki. Nie to, żebym narzekał, ale zaczęło być dość ciężko. Wobec tego - zamieszczam dziś zdjęcia, których blogger nie chciał wczoraj, mam nadzieję, że dzięki spadkowi obrotów mojej płodności każdy będzie mógł nadążyć (słyszałem że pananikiel kończy już październik, czy to prawda?) z lekturą poprzednich postów, a ja powinienem odzyskać pełnię mocy twórczych koło prawdopodobnie już jutro, albo pojutrze. Tak, czy siak - proszę o modlitwę, kto potrafi, a tego kto nie potrafi, żeby poprosił kogoś, kto potrafi.
dowcipas
- Co czytał Aleksander Kwaśniewski za młodu?
- Filipinkę!
------------------
hahahahahaha! Dobre, nie? Ja to jestem! Zdradzę tajemnicę - ten dowcip wymyśliłem sam i jest dość hermetyczny. Zamieszczę zaraz ankietę, zobaczymy, czy skumaliście bazę.
myśl na dziś
Obyś nabył - chcesz je nabyć - cnót osiołka: jest pokorny, twardy i wytrwały w pracy, uparty!, wierny, bardzo pewny swego kroku, silny i - jeśli ma dobrego pana - wdzięczny i posłuszny.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 380
Bauphysik jest od 8:00, niektórzy nie wytrzymują...
to je Simon - mój współprojektant od mostu. Trzy lata starszy ode mnie... Jestem tu najmłodszy na roku (z kilkoma innymi osobami).
dr Werner w ogniu walki z przesądami nt. fizyki
prof. Richarz i KlimaDesign
przemiła postać, czyż nie?
Autor: Maciej Gnyszka o 11/14/2007 10:47:00 PM 2 komentarze
Etykiety: dowcip, studiowanie, zdjęcia