NIUSŁIK?
na fali ostatnich dyskusji o Gadzinówce Wyborczej, Najwyższym Czasie!, Gazecie Polskiej i potencjalnie innych mediach w Polsce, która toczyła się na blogu w komentarzach, troszkę więcej zacząłem o tych sprawach myśleć. I w poniedziałek - po ciężkich weekendowych trudach nad projektami szkoły, urbanistycznym i instalacji, kupiłem rano NEWSWEEK'a. Nie bez kozery, moi mili, nie bez kozery! Chciałem bowiem przeczytac artykuł, którego jedną z bohaterek była moja - wspólna z Maćkiem - firma: pogotowienaukowe.pl. To już kolejny raz, gdy piszą o nas w gazecie, puszczają audycję z naszym udziałem, czy nawet nagrywają do telewizji.
Jednym słowem - standardowa procedura. Dzwoni dziennikarz, umawiamy się na spotkanie (wbrew pozorom, dziennikarze zazwyczaj wolą zadać parę pytań przez telefon, a potem napisać to, co - jak odnoszą wrażenie - wydaje im się, iż zrozumieli z tego, co wydawało im się, że zostało powiedziane. Uczony ponaddwuletnimi przebojami z mediami, umawiam się więc na spotkanie, by zazwyczaj w półtorej godziny wyłuszczyć wszelkie zawiłości naszej pracy. Między innymi takie, czym różni się prowizja od nieprowizji, czym jest zaliczka na podatek i inne, równie wysublimowane zagadnienia. Zazwyczaj strategia ta odnosi skutek, tak że z artykułu dowiem się najwyżej, że na imię mam Jaszczuk, a Maciek z kolei jest Gnyszką, albo że obaj studiujemy prawo. Jednym słowem - jak na możliwości przeciętnego dziennikarza - super! Ale, kupuję sobie tego Niusłika na toaletowym papierze wydanego w kiosku na Centralnym... czytam... czytam... i oczom nie wierzę. Nie wspominam już o blaszcze miażdżycowej, bo pewnie już dawno odklejona leży gdzieś w kącie w moim organizmie, a ja żyję tylko siłą inercji.
Otóż, w artykule okazało się, że nie nasza firma to Pogotowie Naukowe, nie pogotowienaukowe.pl, że Maciek na nazwisko ma Jaszczyk, a nie Jaszczuk (mimo, że w autoryzowanym tekście rozmowy widnieje pod własnym nazwiskiem)... mało tego - jak mówię, to już dałoby się przeżyć. Ale przeczytałem, że (cytuję z pamięci, sformułowania z grubsza te same) my, tj. młodzi przedsiębiorcy "zamiast mozolnie budować własną markę, żyjemy z pracy uznanych już korepetytorów" załatwiając za nich tylko papierki.
Halo, halo, tu ziemia... Szlag mnie omal nie trafił, bo jako żywo kilka kwadransów rozmowy zajęły mi opowieści właśnie o mozolnym budowaniu marki... Więcej - szlag trafił mnie tym bardziej, że choć wzmianka o nas trwała kilka-kilkanaście zdań, każde zdanie zawierało jakiś błąd, przekręcenie, czy jawną nieprawdę.
jaki stąd morał?
morał stąd płynie taki, że można się go chyba domyślić, sam rozwinę go w najbliższych dniach - tym bardziej, że nawiąże do poprzednich dysput. Tyle co powyżej udało mi się napisać przez ostatnie kilkanaście minut w pociągu przed Wrocławiem! Jako, że pora już późna, a jutro trzeba rano wstać i popędzić do Pana Jezusa (choćby i po to, by wsparł łaską w walce o pokorę - vide ostatni komentarz z pozdrowieniem dla Autora), a potem brać się za roboty! Biorąc to wszystko pod uwagę - czas do snu, moi mili!
GPW
tymczasem Ben Bernanke ogłosił, że prognoza wzrostu gospodarczego w USA uległa obniżeniu... ropa leci w kosmos (dziś zwyżka o trzy procent na kolejne rekordy wszechczasów). Jednym słowem - czarne chmury dla rynków i gospodarki w ogóle nie rozwiewają się... Węgiel, Relanium albo Pindolol i pampersy - jedyna rada!
myśl na dziś
Podziwiaj męstwo Maryi Panny. U stóp Krzyża, pod ciężarem największego ludzkiego cierpienia — jakiż ból da się z nim porównać? — stoi pełna siły. — Módl się do Niej o taką samą siłę, abyś potrafił również stanąć przy Krzyżu.
św. Josemaria Escriva, Droga, nr 508
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz