łup bęc, tralalala, hopsa hopsa
moi mili, ale się wzięliście za klykalnictwo! Łohohoho! Super, giełda nie rozpieszcza, to chociaż Czytelnicy wzięli się za pieszczoty! Bardzo dobrze... Cóż mogę dziś powiedzieć - ano zmęczon ci ja jestem jak ta laleczka woskowa, w głowie kłębi się miliardpińcet tematów, które poruszę jutro, a jako zwiastun podam, co następuje - będzie o imprezie wczorajszej, o panutusku, co to mu wróble nad głową ćwiąkają, będzie o pysze żywota, o ciężkim żywocie inwestora też będzie i o zarzynaniu świni także!
Przed nami dużo wstrząsów - jutro wieczorem w końcu wyjadę do Polski (a wyglądam tego jak ta kania dżdżu - Stanisław Kania pewnie też dżdżu wyglądał, gdy rządził...), potem czekają mnie dwa dni we Wrocławiu, potem Warszawa i góry. Całe tournee po Polsce, szansy na złapanie oddechu prawie nie będzie. Dwa dni wolne w Stolicy już zajęte paroma spotkaniami. Co najchętniej zrobiłby panmyszka? Zamieniłby się w żonatego wiewióra, nazbierał orzechów do dziupli, zamknął dziuplę dwiema warstwami mchu z wierzchnią warstwą bitumiczną i zasnąłby sobie pod okiem swojej vevericzki. A spałby jak najęty! Albo byłby żonatym jeżem - zwinąłby się w kłębek, jeżyczkę swoją przytulił i spałby całą zimę. Nie wiem gdzie mieszkają jeże, ale pewnie w jakichś norkach, więc jabłko przyniesione na kolcach leżałoby sobie w norce, a jeże by spały całą zimę...! Póki co, mogę tylko marzyc o byciu jeżem albo wiewiórką - póki co aktywnie pełnię rolę kota dachowego.
A zza okna dochodzą do mię dźwięki podchmielonego wycia i okrzyki pary USD/PLN która może maluje barwy wojenne i wydaje takież okrzyki przed przebijaniem ważnego oporu (2,52)!
myśl na dziś
Dobre słowa są plastrem miodu, słodyczą dla gardła, lekiem dla ciała.
(Prz 16, 24)
czwartek, 20 grudnia 2007
[20 XII 2007] czwartek, ciężko jest
Autor: Maciej Gnyszka o 12/20/2007 11:42:00 PM
Etykiety: rodzina, science-fiction
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz