co, co, co?
moi mily, dziś już jest późno - pogaworzyłem i porysowałem z Simonem ponad 2,5 godziny o naszym wybitnym projekcie i jestem już podpadły, wobec czego solennie obiecuję jutro z rana skrobnąc wszystko, co nawarstwiło się w duszy mej od poprzedniego superposta tak, by starczyło czytania do niedzieli, gdy wrócę z rekolekcji.
Tractatus
swoją drogą bardzo ciekawe dlaczego dziś na Onecie ani razu nie widziałem notki na temat podpisania Traktatu Lizbońskiego! Skandal, ani mru-mru...! Nic się nie wydarzyło, nic kompletnie...
myśl na dziś
myśl na dziś jest taka, żeby sobie pomyśleć, że Pan Jaruzelski jest dzieckiem Bożym i jego celem (choć chyba wciąż nie zdaje sobie z tego sprawy) jest bycie świętym... Proszę się zatem zastanowić, biorąc pod uwagę obowiązek kochania każdej duszy (bo w końcu Pan Jezus kocha każdą tak bardzo, że dał się za nią dosłownie pochlastać), że modlitwa w intencji owego pana jest niezmiernie potrzebna... Wszak skruszony, nawrócony Jaruzelski byłby zaiste wielkim, krzepiącym widokiem.
czwartek, 13 grudnia 2007
[13 XII 2007] czwartek - koniec 26. Dnia Modlitw o Nawrócenie Jaruzelskiego
Autor: Maciej Gnyszka o 12/13/2007 11:32:00 PM
Etykiety: studiowanie, traktat lizboński
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz