anty-antyrelatywizm
na antropologii dowiedziałem się ostatnio, że niejaki Geertz napisał książkę „Anty-antyrelatywizm” na temat relatywizmu kulturowego (a więc koncepcji, zgodnie z którą antropolog nie ma prawa wartościować kultur, które poznaje), w której twierdzi, że sam relatywizm nie ziębi go, ani grzeje, ale musi go bronić przed głupolami antyrelatywistami. Przytacza tam przykład anty-antykomunizmu i anty-antyaborcjonizmu.
W pierwszym przypadku chodzi o komisję McCarthy'ego, która śledziła infiltrację stalinowską w USA (rzecz bardzo zmitologizowana przez współczesnych postkomunistów i pożytecznych idiotów). Jednym słowem – w latach pięćdziesiątych każdy porządny człowiek powinien był występować przeciw McCarthy'emu, bo głupotą było wietrzenie wszędzie szpiegów (przytaczam twierdzenie Geertz'a). No, nie wiem, nie wiem... chyba tak mogą sądzić albo pożyteczni idioci, albo agenci wpływu. Nie wiem kim jest Geertz. W drugim zaś porównaniu o to chodzi, że każdy porządny człowiek musi zwalczać przeciwników legalności zabójstw prenatalnych. Dlaczego? Ponoć dlatego, że choćby mu się proceder nie podobał, musi czuć wstręt do ohydnej opresji ideologicznej ze strony zwolenników niezabijania.
Hmmmm... pangrzyzga się zastanowił, przemyślał i orzeka, co następuje.
Otóż, o ile jestem w stanie wyobrazić sobie kogoś, kto pilnuje, by antyrelatywiści posługiwali się poprawnymi rozumowaniami oraz metodologią – ten jegomość pilnuje zasad, stanowiących o prawdziwości – nie zajmuje wówczas stanowiska. Być może podobnie jest w przypadku maccarthyzmu – ktoś może stoi na straży zasad, np. by ludzi nie wsadzano do więzienia bez wyroku. Ale nie potrafię wyobrazić sobie anty-antyaborcjonisty, który nie zajmuje stanowiska w sprawie samej aborcji. Dlaczego? Dlatego, że jest to sprawa fundamentalna – chodzi bowiem o to, jak traktujemy możliwość legalnego mordowania obywateli. Tu nie ma kompromisu – albo jesteśmy za mordowaniem, albo przeciw. Jeśli przeciw – proszę wybaczyć, ale wobec ludobójstwa, które się rozgrywa ciężko jest nie stosować różnych metod.
Gdy dzieje się Holokaust – rzeczą chwalebną jest przeciwdziałanie mu wszelkimi środkami. Gdy dzieje się Babykaust – również. Ktoś, kto twierdziłby 70 lat temu, że Holokaust być może jest zły, ale jednak jest konieczny, więc trzeba nauczyć się z nim żyć i zwalczać tych świrów z partyzantki, którzy są radykałami, bo z nim walczą.
Pies drapał relatywizm kulturowy, maccarthyzm i lustrację. Babykaust to zupełnie inna sprawa.
na antropologii dowiedziałem się ostatnio, że niejaki Geertz napisał książkę „Anty-antyrelatywizm” na temat relatywizmu kulturowego (a więc koncepcji, zgodnie z którą antropolog nie ma prawa wartościować kultur, które poznaje), w której twierdzi, że sam relatywizm nie ziębi go, ani grzeje, ale musi go bronić przed głupolami antyrelatywistami. Przytacza tam przykład anty-antykomunizmu i anty-antyaborcjonizmu.
W pierwszym przypadku chodzi o komisję McCarthy'ego, która śledziła infiltrację stalinowską w USA (rzecz bardzo zmitologizowana przez współczesnych postkomunistów i pożytecznych idiotów). Jednym słowem – w latach pięćdziesiątych każdy porządny człowiek powinien był występować przeciw McCarthy'emu, bo głupotą było wietrzenie wszędzie szpiegów (przytaczam twierdzenie Geertz'a). No, nie wiem, nie wiem... chyba tak mogą sądzić albo pożyteczni idioci, albo agenci wpływu. Nie wiem kim jest Geertz. W drugim zaś porównaniu o to chodzi, że każdy porządny człowiek musi zwalczać przeciwników legalności zabójstw prenatalnych. Dlaczego? Ponoć dlatego, że choćby mu się proceder nie podobał, musi czuć wstręt do ohydnej opresji ideologicznej ze strony zwolenników niezabijania.
Hmmmm... pangrzyzga się zastanowił, przemyślał i orzeka, co następuje.
Otóż, o ile jestem w stanie wyobrazić sobie kogoś, kto pilnuje, by antyrelatywiści posługiwali się poprawnymi rozumowaniami oraz metodologią – ten jegomość pilnuje zasad, stanowiących o prawdziwości – nie zajmuje wówczas stanowiska. Być może podobnie jest w przypadku maccarthyzmu – ktoś może stoi na straży zasad, np. by ludzi nie wsadzano do więzienia bez wyroku. Ale nie potrafię wyobrazić sobie anty-antyaborcjonisty, który nie zajmuje stanowiska w sprawie samej aborcji. Dlaczego? Dlatego, że jest to sprawa fundamentalna – chodzi bowiem o to, jak traktujemy możliwość legalnego mordowania obywateli. Tu nie ma kompromisu – albo jesteśmy za mordowaniem, albo przeciw. Jeśli przeciw – proszę wybaczyć, ale wobec ludobójstwa, które się rozgrywa ciężko jest nie stosować różnych metod.
Gdy dzieje się Holokaust – rzeczą chwalebną jest przeciwdziałanie mu wszelkimi środkami. Gdy dzieje się Babykaust – również. Ktoś, kto twierdziłby 70 lat temu, że Holokaust być może jest zły, ale jednak jest konieczny, więc trzeba nauczyć się z nim żyć i zwalczać tych świrów z partyzantki, którzy są radykałami, bo z nim walczą.
Pies drapał relatywizm kulturowy, maccarthyzm i lustrację. Babykaust to zupełnie inna sprawa.
lektura obowiązkowa
uwaga, uwaga! Na Gnyszkoblogu pojawił się nowy dział z prawej strony – chodzi o zbiór linków „Lektura obowiązkowa”. Póki co ubogi, ale gdy poznajduję w internecie resztę książek, rozwinę należycie. Zaprezentuję tam książki niezbędne do poznania kodu kulturowego panagrzyzgi. Jeśli ktoś uważa, że mnie nie rozumie – to jest lektura dla niego. Jeśli ktoś uważa, że rozumie – być może dowie się, że nie do końca. Książki warte uwagi, dla każdego. Tak uważam.
szable do boju, lance w dłoń!
jak to jest, że ludzie, bądź społeczeństwa, dążąc często ku samozagładzie, nie zaczynają temu przeciwdziałać? Ciekawe zagadnienie. Wydaje mi się, że źródło takiego stanu rzeczy ma charakter psychologiczny, jeśli nie duchowy. Otóż, jeśli grupa dąży ku samozagładzie, najczęściej większa część jej konstytucji obyczajowo-polityczno-ekonomicznej jest wadliwa, niewydolna. Aby zawrócić z tej drogi, należy zanegować większą część rzeczywistości. Z pewnością pojawiają się jednostki, bądź grupy, które proponują jakąś zmianę systemową poprawną z punktu widzenia katastrofy, która ma nastąpić. Rzecz jednak nie polega na tym, by mieć rację, ale na tym, by większość ją poznała i uznała.
Najczęściej jednak większość nie zamierza zmieniać tego, do czego się przyzwyczaiła. Dlaczego? Wydaje mi się, że po prostu dlatego, iż nie ma na to wystarczająco odwagi. Odwaga jest cnotą, czyli sprawnością duszy. Jeśli ktoś nie ma wystarczającej odwagi, by walczyć z własnymi skłonnościami – ciężko o cnoty społeczne. Ciężko o to, by żarłok, albo rozpustnik – skoro nie ma ochoty i siły by wziąć się w karby – miał ochotę na stanięcie wbrew sądowi ogółu i zaangażowanie się w kampanię, o której wszyscy „rozsądni”, mówią, że jest przegrana. Zresztą nie trzeba być szczególnie niewładnym duchowo, by pewna doza gnuśności wlała się do serca. Każdy ma taką skłonność... po co reagować zawczasu, gdy jeszcze tak naprawdę nie wiadomo, czy żyjemy w zagrożeniu... a może jakoś to będzie, etc. Tymczasem – są na tym świecie rzeczy, które naszym filozofom się nie śniły i w każdej chwili możemy paść ofiarą zuchwałej, chamskiej akcji ze strony jakiejś mniejszości, czy nawet państwa, bądź organizacji międzynarodowej.
Szable do boju, lance w dłoń! Bolszewika, goń, goń, goń!
doniesienia medialne
Szef kuchni z Leeds, przy okazji zwycięzca pierwszego konkursu "Mister Gay UK", zasztyletował swojego kochanka, pokroił na kawałki i ugotował. Kończy się właśnie jego proces - donosi BBC.
Pierwszy zwycięzca konkursu "Mister Gay UK", Anthony Morley nie przyznał się do zamordowania 33-letniego Damiana Oldfielda. Jednak dowody, między innymi fragmenty ugotowanego ludzkiego mięsa zabezpieczone w kuchni oskarżonego, świadczyły przeciwko niemu. Również zeznania pracowników pobliskiego baru szybkiej obsługi, który Morley odwiedził bezpośrednio po wdarzeniu i tam przyznał się do morderstwa zadziałały obciążająco. Sąd w Leeds uznał 36-latka winnym "okropnego, przerażającego i dziwnego" morderstwa. Zgromadzona na sali sądowej publiczność zareagowała aplauzem. Niektórzy członkowie składu sędziowskiego opuścili budynek sądu ze łzami w oczach.
Pierwszy zwycięzca konkursu "Mister Gay UK", Anthony Morley nie przyznał się do zamordowania 33-letniego Damiana Oldfielda. Jednak dowody, między innymi fragmenty ugotowanego ludzkiego mięsa zabezpieczone w kuchni oskarżonego, świadczyły przeciwko niemu. Również zeznania pracowników pobliskiego baru szybkiej obsługi, który Morley odwiedził bezpośrednio po wdarzeniu i tam przyznał się do morderstwa zadziałały obciążająco. Sąd w Leeds uznał 36-latka winnym "okropnego, przerażającego i dziwnego" morderstwa. Zgromadzona na sali sądowej publiczność zareagowała aplauzem. Niektórzy członkowie składu sędziowskiego opuścili budynek sądu ze łzami w oczach.
podaję za maile, który cytował złowrogi serwis gazeta.pl
Tymczasem homoseksualiści zaplanowali na jesień nowe eventy - złożenie kwiatów na Wawelu przy grobie Władysława Warneńczyka, ponoc pierwszego rodzimego pederasty, oraz jakowąś orgię publiczną w Warszawie. Może choc tym razem krakowska Kuria zajmie jakieś stanowisko, bo jak na razie wydanie książki promującej homoseksualizm wśród młodzieży przez ZNAK (który przez Kurię jest promowany) - mimo wielu protestów - nie wywołało żadnej reakcji. Podobnie zresztą jak kolejne antykościelne ekscesy redakcji Tygodnika Powszechnego, który wciąż ma asystenta kościelnego i przydomek katolickie pismo społeczno-kulturalne na winiecie...
a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2007/10/22-x-2007-czarny-poniedziaek.html
myśl na dziś
Wśród lawiny ludzi bez wiary, bez nadziei i pośród umysłów, które się miotają na granicy rozpaczy w poszukiwaniu sensu życia, ty spotkałeś cel: Jego! I to odkrycie ustawicznie będzie wnosić w twoje życie nową radość, będzie cię przekształcać i ukazywać ci codziennie niezliczoną ilość pięknych rzeczy, których nie znałeś a które pokazują, jak radosną jest szerokość drogi, która prowadzi do Boga.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 83
1 komentarz:
Warto zauważyć, że heteroseksualiści też bywają psychopatami i niejeden kogoś pożarł.tr
Prześlij komentarz