nieznośna lekkość porównań
nie wiem, czy zauważyliście, że w języku potocznym, czy raczej – w codziennym mówieniu – utarło się bardzo łatwo czynić porównania. To jasne – nie musimy na co dzień przemawiać jak naukowcy (choć i ci ostatni coraz częściej zajmują się bredzeniem...) - na co dzień można sobie pozwolić na plecenie trzy po trzy. Mimo to, niekiedy tę możliwość przekłada się na tezy o dużej doniosłości – np. definiujące nasze wartości, a (co jeszcze ważniejsze!) nawet postaw! I tak, bardzo często ludzie przyjmują pryncypialne postawy wobec jakichś zjawisk w oparciu o wygłoszone przez siebie, lub innych brednie, którym uwierzyli. Wśród bredni często występuje skłonność do utożsamiania dwóch zjawisk na podstawie podobieństwa jednego elementu.
Przykład? Proszę bardzo! Pewnego razu, przed moim powędrowaniem co CSAiU w Toruniu, a więc w sierpniu 2007 roku, w Warszawie odbyła się potężna defilada. Pamiętajmy, że trwał wówczas rząd PiSu. Porozumiewając się SMSowo z innymi telewidzami, otrzymałem od jednego z nich zniesmaczoną opinię, że ta cała defilada, to jedno wielkie peerelowskie zadęcie! O!
Jako, że autor SMSa specjalistą od wojskowości nie jest, nie sądzę, by to porównanie zbudował na podstawie innej, niż zauważając, że defilady peerelowskie również polegały na pokazaniu arsenału, staniu na baczność, maszerowaniu, robieniu nadętej miny... podobnie jak i wszystkie inne defilady na świecie – teraz i w przeszłości. Jednym słowem – na tej podstawie można powiedzieć o paryskiej defiladzie z okazji Dnia Zwycięstwa, że prezentuje sromotne peerelowskie zadęcie, oraz że przedwojenne defilady z okazji urodzin Marszałka, to haniebny przykład groteskowego peerelowskiego zadęcia. Głupie porównanie – głupie skutki.
Teoria analogii, to dość potężny dział logiki... warto coś na ten temat poczytać, ba!, w ogóle warto postudiować trochę logiki i metodologii, żeby nie gubić się w retoryce przeróżnych pacynkarzy. Jest to temat, którym zająłem się dość dawno, a zainspirował mnie do tego cudowny wywiad-rzeka z o. Innocentym Bocheńskim, znakomitym logikiem światowej sławy, „Między logiką a wiarą”. Jednym słowem – po przeanalizowaniu wielu sytuacji, okazuje się, że często analogie uważane za dziwaczne – są bardziej trafne, niż te wytarte. Ważne jest bowiem – to teza którą uparcie głoszę – nie twierdzenie (np. o analogii), ale jego uzasadnienie! Nie obchodzi mnie to, czy Kaczyńskiego porównuje się z Hitlerem, czy Gomułką – o wiele ważniejsze i pożyteczniejsze jest to, które porównanie i dlaczego – jest w największym stopniu trafne.
nie wiem, czy zauważyliście, że w języku potocznym, czy raczej – w codziennym mówieniu – utarło się bardzo łatwo czynić porównania. To jasne – nie musimy na co dzień przemawiać jak naukowcy (choć i ci ostatni coraz częściej zajmują się bredzeniem...) - na co dzień można sobie pozwolić na plecenie trzy po trzy. Mimo to, niekiedy tę możliwość przekłada się na tezy o dużej doniosłości – np. definiujące nasze wartości, a (co jeszcze ważniejsze!) nawet postaw! I tak, bardzo często ludzie przyjmują pryncypialne postawy wobec jakichś zjawisk w oparciu o wygłoszone przez siebie, lub innych brednie, którym uwierzyli. Wśród bredni często występuje skłonność do utożsamiania dwóch zjawisk na podstawie podobieństwa jednego elementu.
Przykład? Proszę bardzo! Pewnego razu, przed moim powędrowaniem co CSAiU w Toruniu, a więc w sierpniu 2007 roku, w Warszawie odbyła się potężna defilada. Pamiętajmy, że trwał wówczas rząd PiSu. Porozumiewając się SMSowo z innymi telewidzami, otrzymałem od jednego z nich zniesmaczoną opinię, że ta cała defilada, to jedno wielkie peerelowskie zadęcie! O!
Jako, że autor SMSa specjalistą od wojskowości nie jest, nie sądzę, by to porównanie zbudował na podstawie innej, niż zauważając, że defilady peerelowskie również polegały na pokazaniu arsenału, staniu na baczność, maszerowaniu, robieniu nadętej miny... podobnie jak i wszystkie inne defilady na świecie – teraz i w przeszłości. Jednym słowem – na tej podstawie można powiedzieć o paryskiej defiladzie z okazji Dnia Zwycięstwa, że prezentuje sromotne peerelowskie zadęcie, oraz że przedwojenne defilady z okazji urodzin Marszałka, to haniebny przykład groteskowego peerelowskiego zadęcia. Głupie porównanie – głupie skutki.
Teoria analogii, to dość potężny dział logiki... warto coś na ten temat poczytać, ba!, w ogóle warto postudiować trochę logiki i metodologii, żeby nie gubić się w retoryce przeróżnych pacynkarzy. Jest to temat, którym zająłem się dość dawno, a zainspirował mnie do tego cudowny wywiad-rzeka z o. Innocentym Bocheńskim, znakomitym logikiem światowej sławy, „Między logiką a wiarą”. Jednym słowem – po przeanalizowaniu wielu sytuacji, okazuje się, że często analogie uważane za dziwaczne – są bardziej trafne, niż te wytarte. Ważne jest bowiem – to teza którą uparcie głoszę – nie twierdzenie (np. o analogii), ale jego uzasadnienie! Nie obchodzi mnie to, czy Kaczyńskiego porównuje się z Hitlerem, czy Gomułką – o wiele ważniejsze i pożyteczniejsze jest to, które porównanie i dlaczego – jest w największym stopniu trafne.
Klaus wciąż mierzi
afera z zamku na Hradczanach nabiera w Polsce rozmiarów (ciekawe kiedy zagraniczne media, poza czeskimi, się o sprawie zająkną...)! Wczoraj TVN24, wyborcza.pl, dziennik.pl – dziś przedruk części tekstu zamieściła papierowa Rzeczpospolita, rp.pl oraz onet.pl. Chłopaki z „Dziennika” zapomnieli poinformować, że niusa wzięli z fronda.pl – o czym poinformowały wszystkie inne media. No, ale znając obsesje redaktora Michalskiego, nie należy się dziwić.
jaja z Wałęsy
tymczasem, z rodzimego pomorskiego kabareciarza, imiennika Instytutu Lecha Wałęsy, szczególnie we francuskim internecie – nie ustają natrząsania! Dlaczego? Otóż, Instytut owego pana przyznał nagrodę królowi Arabii Saudyjskiej (tak, to tam, gdzie się ścina za posiadanie Biblii, kamienuje za cudzołóstwo, obcina ręce za kradzież...) nagrodę w wysokości śmiesznej dla szefa petroświata za... działania na rzecz utrwalania dialogu między kulturami, tolerancji i czegoś tam jeszcze równie głupawego i dla króla – egzotycznego. Francuskie blogi zapełniły się karykaturami Wałęsy, żartami, etc. Nikt też nie ma wątpliwości co do tego, że nagroda poszła w te ręce ze względu na sponsoring Instytutu z tej strony.
No, ale to nam wbrew pozorom nie pokazuje niczego na temat Wałęsy! Broń Boże! Widzimy bowiem jak perfidny jest ten ajatollach Kurtyka i jego pomagierzy – Cenckiewicz i Gontarczyk, którzy za pieniądze Kaczyńskiego i kota Alika przekupili francuski internet! Polskie media, poza http://www.fronda.pl/ o tym milczą. Nie dla psa kiełbasa, polaczki.
Jackson a Wałęsa
swoją drogą, to i ja ostatnio zażartowałem ze Słońca Bałtyku. Dr Szawiel raczył porównać prezydenta Jacksona z USA (XIX wiek) do Lecha Wałęsy (ze względu na nastroje społeczne, które towarzyszyły jego wyborowi oraz posunięciom). Spytałem wówczas półgłosem, czy Jackson też był tajnym współpracownikiem. Na co otrzymałem odpowiedź od koleżanki - „Tak, Jackson to przecież TW „Lolek””.
daj dziecku szansę!
niebywałe! Po kilku miesiącach przepychanek, między rządem a przeciwnikami zapędzenia sześciolatków do edukacyjnego kołchozu (gdzie po stronie przeciwników prym wiedzie oddolna akcja „Ratuj maluchy”)... nagle, gdy już sprawa przycichła... zupełnie „spontanicznie” „społeczeństwo obywatelskie” zareagowało i powołało do życia inicjatywę „Daj dziecku szansę”. O! Przeczytałem o tym w agorowskiej gazecie dla bidoty, „Metrze” parę dni temu. Dziś dowiedziałem się (uwaga: z tego samego źródła!), że odkryto iż założyciele owej inicjatywy skoligaceni, bądź funkcjonalnie związani są z... wydawnictwami edukacyjnymi i Ministerstwem Edukacji Narodowej!
Całe szczęście, że zapytani, usprawiedliwiają się, że występują w tej roli prywatnie, bo mają dzieci... a ja już byłem sobie wymyślić w swojej zakutej, klerofaszystowskiej głowinie, że to jakaś sponsorowana akcja, coś w stylu „Inicjatywy Uczniowskiej”, która „spontanicznie” powstała będąc stworzona przez młodzieżówkę „Pracowniczej Demokracji”, aby obalić Giertycha Romana. Uffff... całe szczęście, że to tylko koincydencja!
Ale, ale... Panowie i Panie – dajcie dziecku szansę i zwińcie mandżur, zostawiając dzieci rodzicom. To moje orędzie na dziś. Dobranoc.
a rok temu
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2007/12/10-xii-2007-polen-deutschland.html
http://maciejgnyszka.blogspot.com/2007/12/10-xii-2007-poniedziaek-dzi-nie-ma.html
myśl na dziś
Nasz status jako dzieci Bożych wymaga od nas – podkreślam – podtrzymywania ducha kontemplacyjnego pośród wszystkich działań ludzkich: być światłem, solą i drożdżami dzięki modlitwie, dzięki umartwieniom, dzięki kulturze religijnej i kompetencji zawodowej – realizować program: „im głębiej tkwimy w świecie tym bardziej winniśmy należeć do Boga”.
św. Josemaria Escriva, Kuźnia, nr 740
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz