słowo na piątek
dziś piątek i przegrupowanie wojsk na miejsce stacjonowania na Mazowszu! W związku z tym, że zaraz wyjeżdżam, pozwalam sobie wkleic wywiad z drem Gwiazdowskim, który albo czyta mojego bloga, albo po prostu obaj mamy rację - tzn. że prawdą jest to, że na podstawie tych samych przesłanek i tego samego trybu wnioskowania można dojśc do tej samej konkluzji. Ha! Czytajcie - niech będzie to odtrutką na pitolenie Kuczyńskiego i innych bajarzy.
Oznajmiam również, że także ze względu na wyjazd, Pogadanka Inwestorska nr 8 już gotowa!
kryzys? kryzys!
Z dr. Robertem Gwiazdowskim o kryzysie na „rynkach”, bankructwie bankierów i o tym, kim jest prawdziwy kapitalista, rozmawia Dariusz Kos (nczas.com)
Będziemy świadkami powtórki Wielkiego Kryzysu z lat trzydziestych XX wieku?
Jak dotąd nic takiego się nie zapowiada, a twierdzenia, iż jest podobnie, są błędne. Proszę zwrócić uwagę, że w latach 30. mieliśmy załamanie produkcji po stronie przedsiębiorstw i to się przełożyło na banki i instytucje finansowe. Natomiast dziś jest odwrotnie. Na przykład polskie przedsiębiorstwa są w całkiem dobrej sytuacji, podobnie jest w USA. Nie mamy recesji. Załamanie tzw. rynków finansowych jest efektem pęknięcia balonika, którego te „rynki” same sobie napompowały. Gdy przez ostatnie lata dosyć sceptycznie, jako Centrum im. Adama Smitha, odnosiliśmy się do tego, co dzieje się na tych tzw. rynkach finansowych, patrzono na nas trochę jak na pariasów – że co my w zasadzie mówimy, bo przecież giełda, instytucje finansowe to jest to, na czym powinniśmy się koncentrować, do czego powinniśmy przywiązywać wagę, bowiem od tego ma zależeć cała gospodarka. Tymczasem Pan Bóg pokarał paru spekulantów – i dobrze.
I bankierów też pokarał.
Jak patrzę na to, co robiły instytucje finansowe – nie tylko banki – w ciągu ostatnich kilku lat, to zaczynam dochodzić do wniosku, iż może Karol Marks miał trochę racji w tym, co pisał o bankierach [rewolucja ma zmieść władzę bankierów – przyp. Red.].
W związku z tym pojawiają się coraz głośniejsze i wyraźniejsze głosy, by coraz bardziej ten wolny rynek regulować, bowiem mamy teraz do czynienia z krachem liberalizmu, neoliberalizmu i w ogóle kapitalizmu. Dziś rano choćby [w środę 17 września 2008 r. – przyp. Red.] w porannym programie TVN24 redaktor zajmujący się gospodarką przekonywał, iż to nieskrępowana, niewidzialna ręka rynku rozdawała jak popadnie kredyty hipoteczne w USA i przez to mamy krach, więc teraz tę rękę trzeba kontrolować.
Proszę Pana, w gospodarce rynkowej mieliśmy pieniądz. Pieniądz, który był miernikiem wartości, a nie wartością samą w sobie, bowiem – jak pisał Adam Smith i jak utrzymuje szkoła austriacka czy nawet szkoła chicagowska, czyli Milton Friedman – pieniądz służy jako instrument wymiany. Po to pieniądz wymyślono. Otóż kiedyś wymienialiśmy bezpośrednio buty na garnki, garnki na wino, ale gdy ta wymiana między ludźmi zrobiła się coraz powszechniejsza i bardziej masowa, to taka bezpośrednia wymiana stawała się utrudniona – dlatego wymyślono pieniądz. By ułatwić wymianę butów na garnki, garnków na wino, a wina na zboże. Tymczasem gdy wprowadziliśmy pieniądz papierowy, a dziś nawet nie trzeba go drukować – wystarczy impuls elektryczny, by pojawił się odpowiedni zapis pieniędzy na ekranie komputera – to podstawowa funkcja pieniądza odeszła w zapomnienie. Proszę zwrócić uwagę, iż dzisiejszy kryzys nie jest kryzysem klasycznej ekonomii. Dzisiejszy krach to krach ekonomii, która uznała się za neoliberalną, a to jest tak, jakby to, co robi dziś w Polsce rząd PO, określać jako działania liberałów. Platforma nie jest partią liberalną! I tak samo nie byli neoliberałami ci, którzy skoncentrowali się na manipulowaniu sztucznym, fiducjarnym, papierowym, wirtualnym pieniądzem.
Z liberalizmem to nie miało nic wspólnego – wręcz przeciwnie. Te wszystkie manipulacje na tzw. rynkach finansowych biorą się z przeświadczenia, że wszystko można wyprodukować pod warunkiem, że ktoś to kupi, więc mamy prowadzić różnego rodzaju operacje w celu wykreowania popytu! Popyt kreuje podaż – jak powiedział Keynes. A to nieprawda! W 1982 roku stałem 13 dni i nocy w kolejce po pralkę, popyt kreowałem jak jasna ch*****, a podaży nie było. Wartość mojego popytu jest równa wartości mojej podaży. Mogę kupić tyle wina i o takiej wartości, o jakiej wyprodukuję buty lub coś innego. Więc kryzys na „światowych rynkach finansowych” nie jest wynikiem prowadzenia gospodarki liberalnej, tylko wręcz przeciwnie – prowadzenia polityki, która z prawdziwym liberalizmem nie ma nic wspólnego!
Jednak czy obecna sytuacja nie doprowadzi do władzy ludzi, którzy będą właśnie dążyć do wprowadzenia jeszcze większych regulacji, większej kontroli pod hasłem: „kapitalizm się nie sprawdził”?
Niestety tak będzie. Keynes zmanipulował prawo Saya, a potem je obalił. Zmontował kukłę, którą łatwiej było mu znokautować. W Polsce ludzie „odwrócili się” od wolnego rynku, od liberalizmu, tylko że tak naprawdę to nie mieli się od czego „odwracać” – nigdy tego prawdziwego wolnego rynku, prawdziwego kapitalizmu nie mieli szansy skosztować. Tak naprawdę Polacy, którzy początkowo popierali prywatyzację, potem przestali ją popierać nie dlatego, że im się to nie spodobało i nie spodobał im się prywatny właściciel, tylko dlatego, że nie spodobały im się metody, sposób prywatyzowania, bo nie miało to nic wspólnego z wolnorynkową prywatyzacją.
Dziś jest podobnie. W momencie gdy mamy przeciwnika i chcemy jego kosztem podwyższać naszą atrakcyjność, to nazywamy tego przeciwnika określeniem, które nam pasuje. Dlatego manipulatorzy z „rynku finansowego” nazywani są kapitalistami bądź wolnorynkowcami, bądź kapitalistami.
Tymczasem kapitalistą jest mój sąsiad: wstaje o piątej rano, je śniadanie, o 5.30 jedzie na bazar na Ochocie, gdzie kupuje warzywa i owoce. Wraca, na bazarze na moim osiedlu rozstawia swój stragan i zaczyna handlować, bym mógł o ósmej rano zrobić sobie zakupy. Pracuje do 19.00. Zwija i sprząta kram. Kończy około godz. 20.00. i idzie do domu, je kolację, kładzie się spać, by móc o piątej rano znów wstać. To on jest kapitalistą! A nie prezes banku Lehman Brothers, który wraz ze swoimi podwładnymi i „niezależnymi audytorami”, agencjami ratingowymi, ukrywał trupa w szafie.
Czy takie trupy znajdują się i w polskich szafach?
Nie. Pan Bóg nas strzegł. Nasi bankierzy półtora, dwa lata temu strasznie żałowali, że nie załapali się z zyskami na ten boom w USA. W 2006 roku były organizowane różne konferencje na temat „politykisekurytyzacji”, na temat tego, co zrobić, by było u nas tak fantastycznie jak za oceanem. Na szczęście się nie załapaliśmy i teraz ci, którzy się „zagapili”, mądrzą się, iż prowadzili mądrą, bezpieczną politykę finansową. No, Pan Bóg nas chronił, a nie nasi bankierzy.
Będzie nas nadal chronił? Czy może rolę tę przejmie światowy regulator rynków, którego powstania domagają się niektórzy tzw. eksperci?
I co, trzech facetów będzie nas chronić? Przecież mamy Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i ludzi, którzy w nich zasiadają, zmieniających zdanie w zależności od tego, jak im się spodoba. Mam teraz pytanie: niejaki Stiglitz [Joseph E. Stiglitz, ekonomista, doradca prezydenta Billa Clintona – przyp. Red.], zasiadający w Banku Światowym, ma poglądy „słuszniejsze” teraz czy miał 15 lat temu? Rozumiem, że niby dzisiejsze są ważniejsze. Kiedyś, jak dostawał nagrodę Nobla, to pies z kulawą nogą nie wiedział, kim on jest, a jak tylko stał się ikoną „alterglobalistów”, to jego książki zaczęły się sprzedawać w milionowych egzemplarzach. Więc kto będzie tym regulatorem? Pytanie takie samo jak w przypadku wchodzenia przez Polskę do strefy euro – pytam się, kto będzie z polskiej strony w komisji ustalającej kurs złotówki do euro? Czy czasami nie ci sami ludzie, którzy ustalali kurs złotówki do dolara w 1990 roku?
Z Robertem Gwiazdowskim rozmawiał: Dariusz Kos.
Będziemy świadkami powtórki Wielkiego Kryzysu z lat trzydziestych XX wieku?
Jak dotąd nic takiego się nie zapowiada, a twierdzenia, iż jest podobnie, są błędne. Proszę zwrócić uwagę, że w latach 30. mieliśmy załamanie produkcji po stronie przedsiębiorstw i to się przełożyło na banki i instytucje finansowe. Natomiast dziś jest odwrotnie. Na przykład polskie przedsiębiorstwa są w całkiem dobrej sytuacji, podobnie jest w USA. Nie mamy recesji. Załamanie tzw. rynków finansowych jest efektem pęknięcia balonika, którego te „rynki” same sobie napompowały. Gdy przez ostatnie lata dosyć sceptycznie, jako Centrum im. Adama Smitha, odnosiliśmy się do tego, co dzieje się na tych tzw. rynkach finansowych, patrzono na nas trochę jak na pariasów – że co my w zasadzie mówimy, bo przecież giełda, instytucje finansowe to jest to, na czym powinniśmy się koncentrować, do czego powinniśmy przywiązywać wagę, bowiem od tego ma zależeć cała gospodarka. Tymczasem Pan Bóg pokarał paru spekulantów – i dobrze.
I bankierów też pokarał.
Jak patrzę na to, co robiły instytucje finansowe – nie tylko banki – w ciągu ostatnich kilku lat, to zaczynam dochodzić do wniosku, iż może Karol Marks miał trochę racji w tym, co pisał o bankierach [rewolucja ma zmieść władzę bankierów – przyp. Red.].
W związku z tym pojawiają się coraz głośniejsze i wyraźniejsze głosy, by coraz bardziej ten wolny rynek regulować, bowiem mamy teraz do czynienia z krachem liberalizmu, neoliberalizmu i w ogóle kapitalizmu. Dziś rano choćby [w środę 17 września 2008 r. – przyp. Red.] w porannym programie TVN24 redaktor zajmujący się gospodarką przekonywał, iż to nieskrępowana, niewidzialna ręka rynku rozdawała jak popadnie kredyty hipoteczne w USA i przez to mamy krach, więc teraz tę rękę trzeba kontrolować.
Proszę Pana, w gospodarce rynkowej mieliśmy pieniądz. Pieniądz, który był miernikiem wartości, a nie wartością samą w sobie, bowiem – jak pisał Adam Smith i jak utrzymuje szkoła austriacka czy nawet szkoła chicagowska, czyli Milton Friedman – pieniądz służy jako instrument wymiany. Po to pieniądz wymyślono. Otóż kiedyś wymienialiśmy bezpośrednio buty na garnki, garnki na wino, ale gdy ta wymiana między ludźmi zrobiła się coraz powszechniejsza i bardziej masowa, to taka bezpośrednia wymiana stawała się utrudniona – dlatego wymyślono pieniądz. By ułatwić wymianę butów na garnki, garnków na wino, a wina na zboże. Tymczasem gdy wprowadziliśmy pieniądz papierowy, a dziś nawet nie trzeba go drukować – wystarczy impuls elektryczny, by pojawił się odpowiedni zapis pieniędzy na ekranie komputera – to podstawowa funkcja pieniądza odeszła w zapomnienie. Proszę zwrócić uwagę, iż dzisiejszy kryzys nie jest kryzysem klasycznej ekonomii. Dzisiejszy krach to krach ekonomii, która uznała się za neoliberalną, a to jest tak, jakby to, co robi dziś w Polsce rząd PO, określać jako działania liberałów. Platforma nie jest partią liberalną! I tak samo nie byli neoliberałami ci, którzy skoncentrowali się na manipulowaniu sztucznym, fiducjarnym, papierowym, wirtualnym pieniądzem.
Z liberalizmem to nie miało nic wspólnego – wręcz przeciwnie. Te wszystkie manipulacje na tzw. rynkach finansowych biorą się z przeświadczenia, że wszystko można wyprodukować pod warunkiem, że ktoś to kupi, więc mamy prowadzić różnego rodzaju operacje w celu wykreowania popytu! Popyt kreuje podaż – jak powiedział Keynes. A to nieprawda! W 1982 roku stałem 13 dni i nocy w kolejce po pralkę, popyt kreowałem jak jasna ch*****, a podaży nie było. Wartość mojego popytu jest równa wartości mojej podaży. Mogę kupić tyle wina i o takiej wartości, o jakiej wyprodukuję buty lub coś innego. Więc kryzys na „światowych rynkach finansowych” nie jest wynikiem prowadzenia gospodarki liberalnej, tylko wręcz przeciwnie – prowadzenia polityki, która z prawdziwym liberalizmem nie ma nic wspólnego!
Jednak czy obecna sytuacja nie doprowadzi do władzy ludzi, którzy będą właśnie dążyć do wprowadzenia jeszcze większych regulacji, większej kontroli pod hasłem: „kapitalizm się nie sprawdził”?
Niestety tak będzie. Keynes zmanipulował prawo Saya, a potem je obalił. Zmontował kukłę, którą łatwiej było mu znokautować. W Polsce ludzie „odwrócili się” od wolnego rynku, od liberalizmu, tylko że tak naprawdę to nie mieli się od czego „odwracać” – nigdy tego prawdziwego wolnego rynku, prawdziwego kapitalizmu nie mieli szansy skosztować. Tak naprawdę Polacy, którzy początkowo popierali prywatyzację, potem przestali ją popierać nie dlatego, że im się to nie spodobało i nie spodobał im się prywatny właściciel, tylko dlatego, że nie spodobały im się metody, sposób prywatyzowania, bo nie miało to nic wspólnego z wolnorynkową prywatyzacją.
Dziś jest podobnie. W momencie gdy mamy przeciwnika i chcemy jego kosztem podwyższać naszą atrakcyjność, to nazywamy tego przeciwnika określeniem, które nam pasuje. Dlatego manipulatorzy z „rynku finansowego” nazywani są kapitalistami bądź wolnorynkowcami, bądź kapitalistami.
Tymczasem kapitalistą jest mój sąsiad: wstaje o piątej rano, je śniadanie, o 5.30 jedzie na bazar na Ochocie, gdzie kupuje warzywa i owoce. Wraca, na bazarze na moim osiedlu rozstawia swój stragan i zaczyna handlować, bym mógł o ósmej rano zrobić sobie zakupy. Pracuje do 19.00. Zwija i sprząta kram. Kończy około godz. 20.00. i idzie do domu, je kolację, kładzie się spać, by móc o piątej rano znów wstać. To on jest kapitalistą! A nie prezes banku Lehman Brothers, który wraz ze swoimi podwładnymi i „niezależnymi audytorami”, agencjami ratingowymi, ukrywał trupa w szafie.
Czy takie trupy znajdują się i w polskich szafach?
Nie. Pan Bóg nas strzegł. Nasi bankierzy półtora, dwa lata temu strasznie żałowali, że nie załapali się z zyskami na ten boom w USA. W 2006 roku były organizowane różne konferencje na temat „politykisekurytyzacji”, na temat tego, co zrobić, by było u nas tak fantastycznie jak za oceanem. Na szczęście się nie załapaliśmy i teraz ci, którzy się „zagapili”, mądrzą się, iż prowadzili mądrą, bezpieczną politykę finansową. No, Pan Bóg nas chronił, a nie nasi bankierzy.
Będzie nas nadal chronił? Czy może rolę tę przejmie światowy regulator rynków, którego powstania domagają się niektórzy tzw. eksperci?
I co, trzech facetów będzie nas chronić? Przecież mamy Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i ludzi, którzy w nich zasiadają, zmieniających zdanie w zależności od tego, jak im się spodoba. Mam teraz pytanie: niejaki Stiglitz [Joseph E. Stiglitz, ekonomista, doradca prezydenta Billa Clintona – przyp. Red.], zasiadający w Banku Światowym, ma poglądy „słuszniejsze” teraz czy miał 15 lat temu? Rozumiem, że niby dzisiejsze są ważniejsze. Kiedyś, jak dostawał nagrodę Nobla, to pies z kulawą nogą nie wiedział, kim on jest, a jak tylko stał się ikoną „alterglobalistów”, to jego książki zaczęły się sprzedawać w milionowych egzemplarzach. Więc kto będzie tym regulatorem? Pytanie takie samo jak w przypadku wchodzenia przez Polskę do strefy euro – pytam się, kto będzie z polskiej strony w komisji ustalającej kurs złotówki do euro? Czy czasami nie ci sami ludzie, którzy ustalali kurs złotówki do dolara w 1990 roku?
Z Robertem Gwiazdowskim rozmawiał: Dariusz Kos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz