ech, muszę mimo moich konserwatywnych przekonań powiedzieć, że nie podobał mi się ton "konserwatywnej dziennikarki", brak kultury dyskusji, zastosowany tani chwyt polegający na EPATOWANIU tym, co zawstydza przeciwnika (mogła powiedzieć raz, a nie cały czas do tego nawiązywać, w dodatku wchodząc wszystkim w słowo). Szczególnie razi mnie końcówka. Stwierdzenie, że nie poda rozmówcy ręki, bo nie wie, gdzie wcześniej była, jest poniżające. Równie dobrze ja bym jej mogła nie chcieć podać ręki, ponieważ na pewno kiedyś dotykała swojej pupy czy pupy swojego dziecka, na przykład przy podmywaniu. Czy katolicy w walce o wartości nie mogliby się trochę opanować?
Co do komentarza Justyny - Pierwsze, co mnie razi to to, że w naszych kręgach kulturowych powszechny jest zwyczaj, że to kobieta wyciąga rękę do mężczyzny jeśli ma ochotę tę rękę uścisnąć. Nie odwrotnie. Załóżmy jednak, że tu uścisk dłoni miał być symbolem szacunku i zrozumienia drugiej strony mimo różnic poglądowych. Pani Najfeld najwidoczniej nie darzy takim szacunkiem pana od lizania rowów, i nie mam o to do niej pretensji, bo ja też nie darzę.
Chciałbym też zauważyć, że pan redaktor prowadzący przeprasza w pewnym momencie telewidzów za padające przed godziną 23 mocne słowa – trzeba było o tym pomyśleć wcześniej, przy wyborze zapraszanych gości, i bynajmniej nie mam tu na myśli pani Joanny.
Ukłony
KJ ze Sz.
ps. Załączam spóźniony Glueckwunsch zum Geburtstag.
jeśli pani Najfeld nie darzy rozmówcy szacunkiem, niech nie mówi "Ja pana bardzo szanuję i będę się za pana modlić", bo albo sama sobie zaprzecza, albo jest ironiczna. Myślę jednak, że ironia dotycząca modlitwy za kogoś jest wyjątkowo nie na miejscu. Zakładam więc, że w tym momencie jedynie sobie zaprzeczyła. Poza tym, zwykła odmowa podania ręki nie jest równie uprawniona w świetle zasad kultury co odmowa podania ręki + zaznaczenie, że wynika ona ze wstrętu. Jeśli rzeczywiście nie mogła przełamać wstrętu, powinna uniknąć przykrości nieco bardziej "po angielsku". Błędy w zakresie stosowania zasad dobrego zachowania ze strony jej rozmówcy, nie powinny tłumaczyć jej błędów. Co więcej, przyjazny gest w jej kierunku nie był chyba nic nie wart - zwłaszcza w świetle jej agresywnej postawy - może nawet więcej wart niż trzymanie się zasady, że kobieta pierwsza wyciąga rękę. Co do mocnych określeń: nie mam jakichś wielkich pretensji o to, że wspomniała o profilu rozmówcy. Nie pasuje mi to wprawdzie "na smak", mogła powiedzieć ogólnie o portalu, a nie o konkretnej osobie, zwłaszcza, jeśli siedzi ona obok niej i jest oglądana przez pół Polski. Ale ok, jakoś to potrafię przełknąć, skoro pan Adler sam o sobie publikuje takie rzeczy. Po co jednak przytaczała mocne słowa tyle razy? w tym kontekście nieustanne przerywanie innym w to tylko niewinne uchybienie pani "konserwatywnej dziennikarce". razi mnie to, co prowadzi do ośmieszania innych ludzi. Jeśli nawet sądzimy, że oni sami się ośmieszają, nie musimy się do tego dokładać. Słowo szacunek powinno być traktowane poważnie, nie ma sensu dodawania do niego niesmacznych sugestii w stylu "nie podam panu ręki, bo nie wiem, gdzie pana ręka wcześniej była". gdzie tu konserwatywne zasady zachowania? i pytanie znacznie ważniejsze: gdzie tu miłość bliźniego??!!
Dobra – obejrzałem film jeszcze raz, bo przyznam się, ze widziałem go kiedyś tam kiedy się ukazał i teraz juz nie odświeżałem, stąd umknęło mi, że Pani Najfeld jednak twierdzi ze szanuje pana Adlera a mnie się wydawało, że nie szanuje. Nie wiemy, czy będzie się za niego modlić czy nie, nie wiemy więc, czy jest to ironia. Zauważmy jednak, z jaką sytuacją mamy tu do czynienia. Pan A twierdzi, ze geje są cacy, są alternatywni do heteryków, są ze sobą przez wiele lat i stawiają swoje zdjęcia na biurku w pracy a seks jest tylko dodatkiem. Pani N zauważa, że trochę to nie pasuje do lizania rowów, i wytyka mu co to on tam ma na swojej stronie. Pan A twierdzi, ze geje mogą być też katolami, a Kościół jest zły jeśli ich wyrzuca, na co pani N tłumaczy mu że Biblia nie pochwala grupowego lizania rowów a Kościół to nie plac zabaw. I przez to całe tłumaczenie wychodzi na to, że pan A jest ugodowy i przyjacielski, tolerancyjny mimo, że nie lubi Kościoła, a pani N ma mu cos za złe i ma do niego pretensje. Na co pan Prowadzący nie bardzo chwyta o co chodzi w porównaniu z faszystami, trochę się stara być fajny mówiąc, ze goście go nie słuchają a na koniec proponuje im podanie rąk, żeby pani N polubiła jednak pana A i cały jego gejlajt. I teraz proponuję wnioski: 1/ pan prowadzący jest z TVNu i to widać. 2/ pani N lubi swój argument o lizaniu rowów i dość często (zbyt często) go eksploatuje 3/ kit który jest ludziom wciskany przez Faya został w zasadzie podtrzymany i wszyscy dalej myślą, że pan Fay jest katolem 4/ W 11 min 51 sec. nie naprawi się świata i nie dojdzie się prawdy, co najwyżej poprzerzucać się można argumentami, a co barwniejsze zostaną potem wydrukowane w prasie następnego dnia. „Nie podam panu ręki bo nie wiem gdzie była” otwierało swego czasu kolumnę cytatów tygodnia we Wproście. Taki już mamy świat mediów i polityki medialnej, że nieważne kto ma racje, ważne kto efektownie zasadzi kuksańca , co nie przemawia akurat na korzyść pani N, ale może łatwiej jej w związku z tym wybaczyć ten chwyt.
ano ano, zgadzam się z Przedpiscą KJ ze Sz. Dodam tylko, że uważam, że nie bez powodu w oczach wielu prawdopodobnie Pani Najfeld wyszła na tą "gorszą", a wolałabym, żeby wyszła na tą "lepszą". No przynajmniej, żeby nie "zawyglądała" jak agresor czy ktoś działający przemocą werbalną :). Wyobrażam sobie, że typowa reakcja wojującego nie-katolika na niektóre argumenty i TON Pani Najfeld będzie jedynie emocjonalna. Szkoda. Forma zaciemniła wartościową treść. poza tym - i chciałabym to podkreślić - uważam, że nie była to forma moralnie czyściutka, to jednak był w dużej mierze atak personalny. Oj szkoda szkoda, bo w tym układzie łatwiej o wrażenie, że to, co moralne, jest niemoralne, a to, co niemoralne, moralniejsze od tego, co tak naprawdę moralne. Można się pogubić, a dało się tego przynajmniej częściowo uniknąć.
Uwaga bardziej osobista: i tak jest mi żal Pana Adlera, bo został potraktowany wyjątkowo niesympatycznie i aż chrypy od tego dostał. Nie było to chyba potrzebne w dyskusji i dlatego przejmuję się sprawą.
Katolicy są fajni :) Kościół powszechny ma czyste intencje i nie składa się z "talibów" :). Chcemy dobra innych. Upominamy, bo wierzymy, że to nasz obowiązek. Niech to się stanie bardziej widoczne. No Katolicy: postarajmy się, proszę!! To jest moje podsumowanie.
Pozdrawiam, Justyna
Ps. Dziękuję za to, że Pan KJ ze Sz. rzeczywiście przeczytał mojego posta. Zależało mi na tym.
Jeśli ten blog coś ciekawego Ci podpowiedział, pokazał, zachwycił, albo zdenerwował i sądzisz, że było to dobre - mam propozycję! Jak nikt inny wiem, że grosz do grosza robi kokoszę, dlatego ucieszy mnie nawet parę groszy, które mi przelejesz. Poniżej dane, które wystarczy że skopiujesz do przelewu:
8 komentarzy:
Dobre, ale stare.
aż takie stare nie, ale dobre :)
"Proszę mi zorganizować spotkanie z Prezydentem Stanów Zjednoczonych!"
:):):):)
ech, muszę mimo moich konserwatywnych przekonań powiedzieć, że nie podobał mi się ton "konserwatywnej dziennikarki", brak kultury dyskusji, zastosowany tani chwyt polegający na EPATOWANIU tym, co zawstydza przeciwnika (mogła powiedzieć raz, a nie cały czas do tego nawiązywać, w dodatku wchodząc wszystkim w słowo). Szczególnie razi mnie końcówka. Stwierdzenie, że nie poda rozmówcy ręki, bo nie wie, gdzie wcześniej była, jest poniżające. Równie dobrze ja bym jej mogła nie chcieć podać ręki, ponieważ na pewno kiedyś dotykała swojej pupy czy pupy swojego dziecka, na przykład przy podmywaniu. Czy katolicy w walce o wartości nie mogliby się trochę opanować?
Justyna
Materiał stary tzn. znany, ale dobry.
Co do komentarza Justyny -
Pierwsze, co mnie razi to to, że w naszych kręgach kulturowych powszechny jest zwyczaj, że to kobieta wyciąga rękę do mężczyzny jeśli ma ochotę tę rękę uścisnąć. Nie odwrotnie. Załóżmy jednak, że tu uścisk dłoni miał być symbolem szacunku i zrozumienia drugiej strony mimo różnic poglądowych. Pani Najfeld najwidoczniej nie darzy takim szacunkiem pana od lizania rowów, i nie mam o to do niej pretensji, bo ja też nie darzę.
Chciałbym też zauważyć, że pan redaktor prowadzący przeprasza w pewnym momencie telewidzów za padające przed godziną 23 mocne słowa – trzeba było o tym pomyśleć wcześniej, przy wyborze zapraszanych gości, i bynajmniej nie mam tu na myśli pani Joanny.
Ukłony
KJ ze Sz.
ps. Załączam spóźniony Glueckwunsch zum Geburtstag.
Do Kj. ze Sz.:
jeśli pani Najfeld nie darzy rozmówcy szacunkiem, niech nie mówi "Ja pana bardzo szanuję i będę się za pana modlić", bo albo sama sobie zaprzecza, albo jest ironiczna. Myślę jednak, że ironia dotycząca modlitwy za kogoś jest wyjątkowo nie na miejscu. Zakładam więc, że w tym momencie jedynie sobie zaprzeczyła.
Poza tym, zwykła odmowa podania ręki nie jest równie uprawniona w świetle zasad kultury co odmowa podania ręki + zaznaczenie, że wynika ona ze wstrętu. Jeśli rzeczywiście nie mogła przełamać wstrętu, powinna uniknąć przykrości nieco bardziej "po angielsku".
Błędy w zakresie stosowania zasad dobrego zachowania ze strony jej rozmówcy, nie powinny tłumaczyć jej błędów. Co więcej, przyjazny gest w jej kierunku nie był chyba nic nie wart - zwłaszcza w świetle jej agresywnej postawy - może nawet więcej wart niż trzymanie się zasady, że kobieta pierwsza wyciąga rękę.
Co do mocnych określeń: nie mam jakichś wielkich pretensji o to, że wspomniała o profilu rozmówcy. Nie pasuje mi to wprawdzie "na smak", mogła powiedzieć ogólnie o portalu, a nie o konkretnej osobie, zwłaszcza, jeśli siedzi ona obok niej i jest oglądana przez pół Polski. Ale ok, jakoś to potrafię przełknąć, skoro pan Adler sam o sobie publikuje takie rzeczy. Po co jednak przytaczała mocne słowa tyle razy? w tym kontekście nieustanne przerywanie innym w to tylko niewinne uchybienie pani "konserwatywnej dziennikarce".
razi mnie to, co prowadzi do ośmieszania innych ludzi. Jeśli nawet sądzimy, że oni sami się ośmieszają, nie musimy się do tego dokładać. Słowo szacunek powinno być traktowane poważnie, nie ma sensu dodawania do niego niesmacznych sugestii w stylu "nie podam panu ręki, bo nie wiem, gdzie pana ręka wcześniej była". gdzie tu konserwatywne zasady zachowania? i pytanie znacznie ważniejsze: gdzie tu miłość bliźniego??!!
pozdrawiam,
Justyna
Dobra – obejrzałem film jeszcze raz, bo przyznam się, ze widziałem go kiedyś tam kiedy się ukazał i teraz juz nie odświeżałem, stąd umknęło mi, że Pani Najfeld jednak twierdzi ze szanuje pana Adlera a mnie się wydawało, że nie szanuje. Nie wiemy, czy będzie się za niego modlić czy nie, nie wiemy więc, czy jest to ironia. Zauważmy jednak, z jaką sytuacją mamy tu do czynienia. Pan A twierdzi, ze geje są cacy, są alternatywni do heteryków, są ze sobą przez wiele lat i stawiają swoje zdjęcia na biurku w pracy a seks jest tylko dodatkiem. Pani N zauważa, że trochę to nie pasuje do lizania rowów, i wytyka mu co to on tam ma na swojej stronie. Pan A twierdzi, ze geje mogą być też katolami, a Kościół jest zły jeśli ich wyrzuca, na co pani N tłumaczy mu że Biblia nie pochwala grupowego lizania rowów a Kościół to nie plac zabaw. I przez to całe tłumaczenie wychodzi na to, że pan A jest ugodowy i przyjacielski, tolerancyjny mimo, że nie lubi Kościoła, a pani N ma mu cos za złe i ma do niego pretensje. Na co pan Prowadzący nie bardzo chwyta o co chodzi w porównaniu z faszystami, trochę się stara być fajny mówiąc, ze goście go nie słuchają a na koniec proponuje im podanie rąk, żeby pani N polubiła jednak pana A i cały jego gejlajt. I teraz proponuję wnioski:
1/ pan prowadzący jest z TVNu i to widać.
2/ pani N lubi swój argument o lizaniu rowów i dość często (zbyt często) go eksploatuje
3/ kit który jest ludziom wciskany przez Faya został w zasadzie podtrzymany i wszyscy dalej myślą, że pan Fay jest katolem
4/ W 11 min 51 sec. nie naprawi się świata i nie dojdzie się prawdy, co najwyżej poprzerzucać się można argumentami, a co barwniejsze zostaną potem wydrukowane w prasie następnego dnia. „Nie podam panu ręki bo nie wiem gdzie była” otwierało swego czasu kolumnę cytatów tygodnia we Wproście. Taki już mamy świat mediów i polityki medialnej, że nieważne kto ma racje, ważne kto efektownie zasadzi kuksańca , co nie przemawia akurat na korzyść pani N, ale może łatwiej jej w związku z tym wybaczyć ten chwyt.
Ukłony
kjzsz
ano ano, zgadzam się z Przedpiscą KJ ze Sz. Dodam tylko, że uważam, że nie bez powodu w oczach wielu prawdopodobnie Pani Najfeld wyszła na tą "gorszą", a wolałabym, żeby wyszła na tą "lepszą". No przynajmniej, żeby nie "zawyglądała" jak agresor czy ktoś działający przemocą werbalną :). Wyobrażam sobie, że typowa reakcja wojującego nie-katolika na niektóre argumenty i TON Pani Najfeld będzie jedynie emocjonalna. Szkoda. Forma zaciemniła wartościową treść.
poza tym - i chciałabym to podkreślić - uważam, że nie była to forma moralnie czyściutka, to jednak był w dużej mierze atak personalny. Oj szkoda szkoda, bo w tym układzie łatwiej o wrażenie, że to, co moralne, jest niemoralne, a to, co niemoralne, moralniejsze od tego, co tak naprawdę moralne. Można się pogubić, a dało się tego przynajmniej częściowo uniknąć.
Uwaga bardziej osobista: i tak jest mi żal Pana Adlera, bo został potraktowany wyjątkowo niesympatycznie i aż chrypy od tego dostał. Nie było to chyba potrzebne w dyskusji i dlatego przejmuję się sprawą.
Katolicy są fajni :) Kościół powszechny ma czyste intencje i nie składa się z "talibów" :). Chcemy dobra innych. Upominamy, bo wierzymy, że to nasz obowiązek. Niech to się stanie bardziej widoczne. No Katolicy: postarajmy się, proszę!! To jest moje podsumowanie.
Pozdrawiam,
Justyna
Ps. Dziękuję za to, że Pan KJ ze Sz. rzeczywiście przeczytał mojego posta. Zależało mi na tym.
Prześlij komentarz