po co nam AGORA?
Nie jest tajemnicą, że AGORA SA to jeden z głównych graczy polskiego rynku medialnego. Nie jest również tajemnicą, że sytuacja rynkowa niekiedy ulega gwałtownej zmianie. Proponuję przypomnieć sobie spektakularne bankructwa takich gigantów, jak Enron czy Lehman Brothers z ostatniej i przedostatniej wielkiej bessy! Wydawało się, że są niezatapialni, a ich pozycja rynkowa spetryfikowała układ sił na lata. Przypomnę jeszcze, że AGORA to firma z 20-letnią tradycją, podczas gdy Lehman Bros. ponad pięciokrotnie dłuższą.
Dlaczego o tym piszę? Już wyjaśniam. Wielu ludziom istnienie koncernu wydającego Gazetę Aborczą spędza sen z oczu – czemu nie należy się dziwić, bo istotnie ma on dużą siłę rażenia i wielką moc manipulacyjną, dezinformacyjną i siłę polityczną (ostatni spektakularny przykład, to sprawa tzw. Agaty). Jednak dziwi mnie to, że wielu wyznawców Boga Jedynego i wszechmocnego tak bardzo martwi się istnieniem demiurga Michnika.
kochamy AGORĘ!
Obawiam się, że to przerażenie, Michnikofobia posunięta do granic zdrowia psychicznego, święte oburzenie... tak naprawdę wielu z nich (ludzi, których opisuję) są bardzo potrzebne! Dzięki swoim enfant terrible mogą spokojnie oddawać się cierpiętnictwu – organizować akcje, które w wyniku sabotażu AGORY odniosą spektakularne klęski, pisać apele, które Aborcza przemilczy, pikietować siedzibę, na co nikt nie zareaguje... mogą cierpieć za miliony, a swoje dobre samopoczucie czerpać z potęgi wroga. Bo kto ma potężnego wroga, nie jest byle kim...
wygoda
Zastanawiam się, czy to nie jest również kwestia wygody – ze względu na zakotwiczenie, ludzie owi nie są w stanie sformułować żadnego konkretnego (przez „konkretny” rozumiem tu niemal biznesplan, szczegółowy plan działania, porządną analizę nadziei i zagrożeń) planu alternatywnego, skupiając się jedynie na (słusznej) krytyce środowiska AGORY. Jeśli by jednak moloch upadł (co nieprawdopodobne nie jest)... w oczach ich zagości przerażenie – co tu robić?! Załamało się status quo, z którym się zżyliśmy... koniec świata.
Ostatecznie...
rola wielu środowisk sprowadza się do wydawania i sprzedawania książek oraz biadolenia. Dziękuję, nie wsiadam. Od roku – z sukcesami – buduję z wieloma innymi ludźmi alternatywę.
Nie jest tajemnicą, że AGORA SA to jeden z głównych graczy polskiego rynku medialnego. Nie jest również tajemnicą, że sytuacja rynkowa niekiedy ulega gwałtownej zmianie. Proponuję przypomnieć sobie spektakularne bankructwa takich gigantów, jak Enron czy Lehman Brothers z ostatniej i przedostatniej wielkiej bessy! Wydawało się, że są niezatapialni, a ich pozycja rynkowa spetryfikowała układ sił na lata. Przypomnę jeszcze, że AGORA to firma z 20-letnią tradycją, podczas gdy Lehman Bros. ponad pięciokrotnie dłuższą.
Dlaczego o tym piszę? Już wyjaśniam. Wielu ludziom istnienie koncernu wydającego Gazetę Aborczą spędza sen z oczu – czemu nie należy się dziwić, bo istotnie ma on dużą siłę rażenia i wielką moc manipulacyjną, dezinformacyjną i siłę polityczną (ostatni spektakularny przykład, to sprawa tzw. Agaty). Jednak dziwi mnie to, że wielu wyznawców Boga Jedynego i wszechmocnego tak bardzo martwi się istnieniem demiurga Michnika.
kochamy AGORĘ!
Obawiam się, że to przerażenie, Michnikofobia posunięta do granic zdrowia psychicznego, święte oburzenie... tak naprawdę wielu z nich (ludzi, których opisuję) są bardzo potrzebne! Dzięki swoim enfant terrible mogą spokojnie oddawać się cierpiętnictwu – organizować akcje, które w wyniku sabotażu AGORY odniosą spektakularne klęski, pisać apele, które Aborcza przemilczy, pikietować siedzibę, na co nikt nie zareaguje... mogą cierpieć za miliony, a swoje dobre samopoczucie czerpać z potęgi wroga. Bo kto ma potężnego wroga, nie jest byle kim...
wygoda
Zastanawiam się, czy to nie jest również kwestia wygody – ze względu na zakotwiczenie, ludzie owi nie są w stanie sformułować żadnego konkretnego (przez „konkretny” rozumiem tu niemal biznesplan, szczegółowy plan działania, porządną analizę nadziei i zagrożeń) planu alternatywnego, skupiając się jedynie na (słusznej) krytyce środowiska AGORY. Jeśli by jednak moloch upadł (co nieprawdopodobne nie jest)... w oczach ich zagości przerażenie – co tu robić?! Załamało się status quo, z którym się zżyliśmy... koniec świata.
Ostatecznie...
rola wielu środowisk sprowadza się do wydawania i sprzedawania książek oraz biadolenia. Dziękuję, nie wsiadam. Od roku – z sukcesami – buduję z wieloma innymi ludźmi alternatywę.
myśl na dziś
Daleko — tam, na horyzoncie — wydaje się, że niebo łączy się z ziemią. Nie zapominaj, że miejsce, gdzie rzeczywiście łączy się niebo z ziemią, jest w twoim sercu dziecka Bożego.
św. Josemaria Escriva, Bruzda, nr 309
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz